– o Bułhakowie, komunizmie oraz dzisiejszej Rosji z dr. Michałem Bohunem rozmawia Mateusz Kędzierski.

M.K. Jak porównałby Pan Rosję bułhakowowskiego ,,Mistrza i Małgorzaty” z dzisiejszą Rosją? Czy tamta Moskwa pomaga nam zrozumieć współczesną?

M.B.Takie książki jak ,,Mistrz i Małgorzata” rzucają światło nie tylko na Rosję dzisiejszą, ale na cały współczesny świat, tak samo, jak rzucają retrospektywne światło na ważne wydarzenia w dziejach ludzkości. To jest dola książek, które uznajemy za klasyczne, czyli takie, z których każde pokolenie może wyczytać coś dla siebie. Ludzie, niezależnie kiedy i gdzie mieszkają, odnajdują się w tych książkach, a pytania tam postawione mają charakter uniwersalny. Podobnie, wracając do greckich klasyków, np. tragedii Sofoklesa, tam też znajdujemy pouczenie, reflektor rozświetlający świat obecny. Nieprzypadkowo przecież polscy czytelnicy uznali tę powieść Bułhakowa za dzieło tysiąclecia. Czy rzuca światło na Rosję współczesną? Wydaje mi się, że tak i to z kilku powodów. Bułhakow opisuje w mikroskali – w skali Moskwy i jej ważnych środowisk, elit intelektualnych, artystycznych, politycznych, również policyjnych ‑ świat okresu przełomu. Rodzi się Rosja komunistyczna. Proszę jednak zauważyć, że konsekwentnie opisuje zawsze Rosję NEP-owską, jego interesuje Rosja komunistów, ale mająca jeszcze względną swobodę, żyjąca. To jest też motyw, który zwrócił moją uwagę u Bułhakowa – Rosja, która bardzo przypomina Amerykę. Co zresztą było marzeniem bolszewików – chcieli komunistyczną drogą Rosję zamerykanizować, czyli uczynić ją krajem nowoczesnym, zindustrializowanym, lecz, oczywiście, w odróżnieniu od Ameryki despotycznie zarządzanym. Wydaje mi się, że jakby porównać same opisy Moskwy lat dwudziestych u Bułhakowa i tej współczesnej, to jest to miasto podobne – miasto, które nie zasypia, intensywnie pracuje, ale zarazem intensywnie się bawi, miasto, będące jeszcze względnie bogate. To byłaby pierwsza płaszczyzna. Drugą jest opis rodzącego się nowego porządku politycznego. Bułhakow zarysowuje moment dość charakterystyczny, kiedy dawnej Rosji carskiej już nie ma, krótkie demokratyczne interludium się skończyło i powoli tworzy się nowy socjalistyczny ład. Podobnie, dzisiejsza Rosja jest krajem transformacji. Czym ona się zakończy trudno powiedzieć, choć sądzę, że jest to jednak powrót do jakichś form demokratycznych, które oczywiście różnią się od demokracji zachodnioeuropejskich, demokracji liberalnej. Jednakże większość krajów postkomunistycznych wprowadza korekty do panujących w nich systemów, toteż nie zgadzam się z powszechnie występującymi obecnie w Polsce krytykami rosyjskich władz. Za tą krytyką czai się gdzieś ciągła obawa przed Rosją, ciągłe widzenie w niej wroga i budowanie własnej tożsamości w opozycji do Rosji, która nie jest krajem aż tak bardzo despotycznym i policyjnym, jak często w Polsce się to przedstawia. To, co dla ładu liberalnego jest najważniejsze, czyli sfera prywatności, jest w Rosji zachowane i znów jest to podobieństwo do Rosji Bułhakowa, która nie była jeszcze krajem totalitarnym. Kraj autorytarny, zarządzany policyjnie, jak najbardziej. Wreszcie ostatni motyw, ale chyba dla Bułhakowa najważniejszy – pytanie o istnienie pierwiastka diabelskiego w ówczesnej i dzisiejszej Rosji. Czy Woland odnalazłby się w dzisiejszej Moskwie? Myślę, że on nigdy jej nie opuszczał, tak, jak nie opuszczał żadnego wielkiego miasta. Obecność sił demonicznych jest stałą antropologiczną. Bułhakow starał się oswoić diabła, za pomocą swojego znakomitego, najwyższej próby humoru, więc ten jego diabeł nie jest tylko kusicielem, ponurym duchem zła, lecz pozwala niektórym, a może całkiem pokaźnej liczbie postaci, zachować jakieś resztki człowieczeństwa czy chociażby elementarne poczucie ładu, w którym dobro jest nagradzane, a zło karane. Dlatego Rosja NEP-u nie była satanokracją, jak i dzisiejsza Rosja nią nie jest. Diabeł jest w niej obecny, ale tak samo jak jest obecny w innych miastach i krajach.###strona###

M.K. U Bułhakowa, jak u Alexisa de Tocqueville’a, zestawione są Stany Zjednoczone i Rosja, choć w nieco odmiennych kontekstach. Tocqueville uważał, że istnieje połączenie demokracji i despotyzmu – demokratyczny despotyzm i czy takim mianem można określić pewien wątek rosyjskiego ustroju i rosyjskiej kultury?

M.B.Otóż, na ile ja Tocqueville’a rozumiem, według niego każda demokracja posiada pierwiastek despotyczny i jest to naturalny stopień rozwoju społeczeństwa demokratycznego. Despotyzm demokratyczny to przede wszystkim despotyzm większości, która rości sobie coraz większe prawo decydowania o losie, postępowaniu, zachowaniu się mniejszości. Ład republikański, który można by przeciwstawić demokratycznemu, polega na tym, że ustrój republikański stara się zachować prawa mniejszości, a zwłaszcza jednostek. Tym bardziej dotyczy to władzy demokratycznej, odwołującej się do legitymizacji większościowej, która rości sobie coraz większe prawa do ingerowania w życie jednostek. Zatem możliwa jest demokracja despotyczna i despotyzm demokratyczny spotyka coraz więcej ludzi, na każdym kroku, kiedy okazuje się, że przedstawiciele narodu, wybrani w demokratycznej elekcji, pragną regulować ludzkie życie – czynić je bezpieczniejszym, wygodniejszym, zgodnym z odgórnie narzucanym regulaminem. Tocqueville, wracając do niego samego, miał chyba coś innego na myśli, zestawiając Rosję ze Stanami Zjednoczonymi. Carski despotyzm demokratyczny, bo tak należałoby powiedzieć, polegał na zachowaniu głównej cechy demokratycznego społeczeństwa i marzenia demokratów, czyli równości. Otóż w Rosji carskiej wszyscy byli równi, będąc jednakowo niewolnikami autorytarnego władcy. Natomiast, tekst Tocqueville’a jest uniwersalny, przepowiada on pewne tendencje, do których będą zmierzać rządy demokratyczne. Niedługo po Tocqueville’u z podobną diagnozą, lecz jeszcze większym sprzeciwem, wystąpił John Stuart Mill, a potem Herbert Spencer w samym XIX wieku…

M.K. XX wiek to zmienia..?

M.B.Pewnie tak. Można powiedzieć, że demokracja staje się bardziej pluralistyczna, w tym mieści się model despotyczny. Współczesna Rosja byłaby dość bliska takiemu modelowi, z tym zastrzeżeniem, że despotyzm dotyczyłby tylko sfery politycznej, ponieważ proszę zauważyć, że w obecnej Rosji karty polityczne są rozdane – to aktualnie rządzący koncesjonują opozycję polityczną, decydują o tym, jakie partie i jacy elekci będą wybierani w procedurze demokratycznej. Jest to demokracja odgórnie sterowana, ale jednak pewna forma władzy demokratycznej, choćby w źródłowym sensie, iż jest to władza ludu.###strona###

M.K. Wyraźna jest obawa przed Rosją i jej odmiennością wynikająca po części przynajmniej ze słabej znajomości kultury rosyjskiej, w tym rosyjskiej filozofii oraz przytłoczenia przez mocarstwową wizję Rosji, w dużej mierze opartą na polityce energetycznej. Mało dyskutowane są z kolei głębokie problemy Rosji np. demograficzne.

M.B.Chyba wystarczy pooglądać programy informacyjne, by dojść do wniosku, ze coś z obrazem Rosji jest nie w porządku. Znamy Rosję jednowymiarową – Rosję Kremla, który znajduje się w otoczeniu wieżowców głównych koncernów paliwowych, natomiast nie pisze się o rosyjskich teatrach, kinach itd. Znamy tylko jedną Rosję, ale trudno wymagać od wszystkich, żeby mieli orientację w rosyjskiej nauce, kulturze, filozofii. Jest to naturalna ignorancja. Rosyjscy myśliciele, podejrzewam, są podobnie mało znani w samej Rosji. Na tym zafałszowanym obrazie Rosji ciąży historia, nie potrafimy zrzucić balastu negatywnych doświadczeń, choć usprawiedliwia nas to, że przeważnie doświadczenia owe były rzeczywiście niezasłużone. Traktujemy Rosję jako odwiecznego wroga, ze strony którego spotykają nas opresje i który jest ciągle zagrożeniem, chociaż my staramy się zachowywać przyjazne stosunki albo żyć sobie gdzieś na uboczu swoim własnym życiem. Stąd patrzymy na Rosję przez historyczne klisze, mało kto, pewnie, czytał Kucharzewskiego, ale o historii Rosji myśli według kalek znajdujących się w jego dziele. Zatem nie ignorancja, która jest powszechna na świecie, gdyż zainteresowanie innymi kulturami to domena elit intelektualnych. A nieszczęśliwie u nas jest tak, że mamy bardzo słaby dostęp do rosyjskiej kultury popularnej – mam na myśli np. film ,,Straż nocna” czy mówiąc szerzej rosyjską literaturę science fiction. Polacy mają jednak jakiś sentyment do Rosji, której w sferze polityczno-historycznej się boimy, ale z drugiej strony z pojedynczymi Rosjanami świetnie się rozumiemy i jesteśmy w stanie docenić ich kulturę. Jedyne na świecie muzeum poświęcone Włodzimierzowi Wysockiemu znajduje się w Bydgoszczy. Rosyjscy artyści nie mają raczej kłopotów z frekwencją w Polsce, ale balet czy orkiestry symfoniczne trafiają do wąskiej grupy. Sytuacja wygląda jak zawsze – jest wąski krąg elit intelektualnych, które znają Rosję, lubią ją i fascynują się nią i ten drugi potoczny – gdzie obraz Rosji kształtowany przez dzienniki i serwisy informacyjne jawi się jednoznacznie negatywnie.###strona###

M.K. Jak to wygląda na poziomie instytucjonalnym, ponieważ co do diagnozy na poziomie społeczeństwa i jednostek całkowicie się zgadzamy? Weźmy choćby rosyjskie stoisko na Targach Książki w Warszawie.

M.B.Ja mam bardzo sceptyczny stosunek do państwa, które chce odgórnie, instytucjonalnie narzucać formy współpracy. Wydaje mi się, że tutaj ingerencja władz państwowych utrudnia kontakty. Rosjanie na targach książki znaleźli się, o ile dobrze pamiętam, z inicjatywy Polskiej Izby Książki, choć ostatecznie przypieczętowano to ministerialnie. Podobnie, niedawne dni Moskwy w Krakowie, to również była inicjatywa lokalna. Czy my w ogóle jesteśmy jakimś ważnym instytucjonalnie partnerem dla Rosji? Chyba nie, Rosja jest zbyt potężnym krajem, by traktować Polskę na równi z Francją, Włochami, Chinami czy Stanami Zjednoczonymi. Bardziej sprawdziły się tutaj oddolne ruchy, nie ministerialne programy współpracy miedzy uczelniami polskimi i rosyjskimi, ale bezpośrednie kontakty. Tak samo z programami translatorskimi – zamiast systemów rządowych, lepsze wydają się wydawnictwa, gdzie znajdą się pasjonaci kultury polskiej w Rosji i rosyjskiej w Polsce, a jednych i drugich nie brakuje. Wystarczy sięgnąć po środki unijne. Zauważmy, że o ile mamy niezły kontakt z rosyjską literaturą, to zupełnie nie publikuje się w Polsce prac rosyjskich historyków, ekonomistów, a są one często ciekawe i zachowują niejednokrotnie światowy poziom. W znacznym stopniu wzbogaciłoby to polski rynek książki naukowej. Na poziom instytucjonalny nie mamy się co wybijać – raczej praca u podstaw. Przykładem niech będzie projekt, w którym sam biorę udział od lat, czyli wielotomowe wydanie trójjęzycznego słownika myśli rosyjskiej. Współpracowali przy nim głównie uczeni z Rosji i Polski, częściowo z Niemiec oraz innych państw europejskich. Odbywa się to za środki z grantu KBN-u, ale tak naprawdę doszło do skutku dzięki uporowi uczonych, na początku z Łodzi, gdyż tam się zaczęło. Udało im się zachęcić do współpracy wielu znanych rosyjskich historyków czy historyków filozofii – czego efektem jest już ósmy tom i pewnie będą się ukazywać następne.###strona###

M.K. Chciałem wrócić do wątku sowietologicznego. Leo Strauss w książce The City and Man pisze o komunizmie oraz jego ewentualnym zwycięstwie: Dziś widzimy, że zwycięstwo komunizmu rzeczywiście oznaczałoby wprawdzie zwycięstwo pochodzących z Zachodu nauk przyrodniczych, ale także z pewnością zwycięstwo najbardziej skrajnej postaci wschodniego despotyzmu. Czy widziałby Pan łączność z polską sowietologią?

M.B.To jest zasadnicze pytanie o przyczyny i źródła rewolucji komunistycznej oraz triumfu bolszewików. Są generalnie dwie odpowiedzi, dwa typy idealne. Pierwsza teoria jest najbardziej rozpowszechniona w polskiej szkole sowietologicznej, której syntetyczny wyraz znajdujemy w tytule książki Kucharzewskiego ,,Od białego do czerwonego caratu” – akcentujący ciągłość, sugerujący, iż despotyzm komunistyczny był rozwinięciem despotyzmu carskiego i że nie ma generalnie żadnej jakościowej różnicy między reżimami Stalina i Mikołaja II. Drugie stanowisko, równie skrajne i równie przez swoją skrajność błędne, które wyprzedzająco prezentował Dostojewski, a potem w pełni rozwinął Sołżenicyn, (w Polsce w pewnej formie występuje ono u Józefa Mackiewicza), czyli komunizm nie jako kontynuacja, lecz jako zerwanie i oskarżenie Zachodu o to, że jest źródłem komunizmu i bolszewizmu. Zatem zrzucenie całego odium za komunistyczną katastrofę na świat zachodni. U rosyjskich antykomunistów jest to chyba najczęściej występująca wizja teoretyczna. Powiedzenie, że prawda leży po środku, oznaczałoby w tym przypadku, że nie ma jej nigdzie. Rewolucja komunistyczna, jak każdy wielki fenomen historyczny, musi być rozpatrywana wielopłaszczyznowo. Wydaje się, że Leo Strauss wskazuje właśnie tę drogę, zwracając naszą uwagę na konieczny wpływ ideologiczny idący z Zachodu, w postaci idei komunistycznej, później wspartej o filozoficzny pozytywizm. Pojawia się przyspieszona industrializacja XIX – wiecznego świata, jego desakralizacja – wszystko to oddziaływało na rosyjskich rewolucjonistów, którzy jednak zawsze podchodzili na swój sposób, przekładając na rosyjski punkt widzenia, odnosili to do takiej, a nie innej, a zawsze specyficznej rosyjskiej sytuacji. Komunizm rosyjski jest wypadkową tych dwóch tendencji: nauko-podobnej utopii w formie marksizmu czy anarchizującego pozytywizmu Bakunina – to jest wkład nowoczesnego Zachodu, z drugiej strony jest cały balast rosyjskiej historii, której nie można odrzucić. Rewolucja bolszewicka miała taki przebieg, ponieważ poddana była warunkom czasu i miejsca, trzeba brać pod uwagę przynajmniej doświadczenia XIX wieku. Gdzie natomiast zauważam najważniejsze źródło powodzenia bolszewików? W tym, co nazywam zniesieniem polityczności. Niektórym rosyjskim władcom takim jak Mikołaj I, Mikołaj II, Aleksander III udało się świetnie odseparować swoich obywateli od polityki. Nie polityki w sensie sprawowania władzy, ale polityki jako ponoszenia odpowiedzialności za samych siebie i za wspólnotę. ###strona###Naród, który nie nawykł do tego, bardzo łatwo poddaje się utopijnym mirażom. Naród, nie mający nawyku pielęgnowania własnego życia zbiorowego bardzo łatwo poddaje się wszelkiej maści populistom, a w efekcie tyranom, jest to naród potencjalnie rewolucyjny. Wśród rosyjskich źródeł komunizmu, jako pierwszoplanowy wskazałbym ów fakt, który zaciążył na całej historii Rosji nowożytnej, a przynajmniej tej Rosji po Piotrze Wielkim, gdyż wcześniejsza Rosja jest zupełnie innym światem, o którym trudno jest w ogóle myśleć w kategoriach zachodnioeuropejskich czy wypracowanych przez zachodnią filozofię polityczną. Po Piotrze Wielkim Rosja jest wschodnią częścią Europy, ja nie uważam, żeby była ona zupełnie inną cywilizacją, zamkniętą kulturą. Tak przedstawiają Rosję często sami Rosjanie, z pewną wyższością podkreślający, iż Europejczycy nie mogą Rosji w żaden sposób zrozumieć, bo jest ona czymś zupełnie innym albo krytycy Rosji, negatywnie do niej nastawieni, zauważający w niej tylko azjatyckie barbarzyństwo. Rosja nie jest bliższa Dżyngis-Chanowi niż europejskiemu oświeceniu – w Rosji pod koniec XVIII wieku elity posługiwały się językiem francuskim, a wówczas mówiono, że Europa sięga tam, gdzie język francuski. Ci intelektualiści rosyjscy, którzy zaczęli pierwsi budować rosyjskość, negatywnie separującą się od Zachodu, to byli jednak intelektualiści myślący według zachodnich kategorii, na tamtejszych uniwersytetach wykształceni, a jak w przypadku Aleksego Chomiakowa sprawniej formułujący swoje antyokcydentalistyczne myśli o unikalności Rosji po francusku niż rosyjsku. Trudno tu mówić o azjatyckości.

dr Michał Bohun – historyk idei, badacz myśli rosyjskiej, pracownik naukowy Instytutu Filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Opublikował m.in. ,,Kontrrewolucja i pesymizm. Filozofia społeczna Konstantina Leontiewa”, “Oczyszczenie przez burzę. Włodzimierz Ern i moskiewscy neosłowianofile wobec pierwszej wojny światowej”

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply