Na pocieszenie przed 11 Listopada

Za “Młodej Polski” środowisko awangardowych artychów też miało patriotyzm gdzieś, piło, gziło się, rzygało na fortepiany i krzyczało “eviva l'arte!”

“Śpij, kolego…

…w ciemnym grobie, | Niech się Polska przyśni tobie.” Ach, co za potworny sen musiał się przyśnić owemu koledze (ułanowi z piosenki “Jak to na wojence ładnie”), jeśli rzeczywiście przyśniła mu się Polska. Ta prawdziwa – nie taka, o jaką walczył, lecz taka, jaką ostatecznie wywalczył… koszmar… Afera Rywina, afera Jednorękich Bandytów, skumbrie w tomacie… Czy już nie lepiej żyć pod Ruskiem, Niemcem albo Austriakiem? Ergo, czy warto było niegdyś walczyć, a dzisiaj czcić rocznice i śpiewać “Jak to na wojence”?

Dyskusja zaprzeszła

Dyskusja na ten temat już się przez prasę przetoczyła, co zwalnia mnie z odpowiedzi szczegółowiej. Tu tylko przypomnę, że warto było i że nie ma wolności idealnej, i że ci, którzy o Polskę walczyli, idealni nie byli, ergo ów ułan z piosenki, gdyby nie spadł z konia, miałby duże szansę zostać w wolnej Polsce aferzystą. No i co? Czy to świadczy przeciwko marzeniom o wolnej Polsce tudzież przeciwko śpiewaniu patriotycznych pieśni?

Uznajmy za normalne, że w sytuacji, w której wolności nie ma, mówienie o niej nabiera cech wzniosłości; i uznajmy zarazem za normalne, że w sytuacji, kiedy wolność jest, a z nią jej nieodłączne towarzyszki – afery tudzież niedostatki ogólne – patriotyczne gadanie i śpiewanie znacznie traci na atrakcyjności.

Ale pocieszmy się,

bo obrzydzenie do patriotycznych haseł nie jest wcale specjalnością naszych czasów. Nastawało już w Polsce wielokrotnie. I za każdym razem jakoś nagle ustępowało nagłym “czuciom patriotycznym”. Albo wtedy, kiedy Pani Historia zawróciła kijem Wisłę w sposób tragiczny, albo wtedy, kiedy ktoś albo coś przemówiło Polakom do rozumu.

Tu trzy przykłady. Papież Polak, który z szarych Polaków zrobił Polaków Solidarności; Napoleon, który z paniczów spod Blachy wyprodukował szwoleżerów; Wyspiański, który z artystowskich obiboków uczynił przyszłych legionistów.

Przykład trzeci

Rozszerzę przykład trzeci, bo przychodzi mi na myśl szczególnie natrętnie w momentach, gdy widzę, co wyrabiają tak zwani dzisiejsi “artyści” od sztuki, delikatnie mowiąc, gnojnej. Za “Młodej Polski” środowisko awangardowych artychów też miało patyriotyzm gdzieś, piło, gziło się, rzygało na fortepiany i krzyczało “eviva l’arte!”, żywiąc obrzydzenie do słowa “Ojczyzna” wyświechtanego przez urzędowy patriotyzmu galicyjski – bo jeśli chodzi o tę urzędową “Ojczyznę”, widzieli, jak (że użyję strofy Kasprowicza ) “między ludźmi | Ten się urządza najtaniej, | Jak poklask zdobywa i rentę, | Kto krzyczy, iż żyje dla Niej”.

Na tym tle pojawił się Wyspiański ze swoja “Warszawianką”. Zdawałoby się, obciach: cały spektakl wypełniony jednym muzycznym, patriotycznym motywem. A jednak – jak świadczy “Boy” Żeleński, salonowy ochlej i rozpustnik –

“Wrażenie było niesamowite, mocne. Melodia Warszawianki , której prawie nikt wówczas nie znał, znalazła się na wszystkich ustach. W kilka dni po premierze było nas kilku w mieszkaniu jednej z aktorek, młodej Żydóweczki; jako najmuzykalniejsza z nas wszystkich wypukiwała melodię i uczyła jej nas cierpliwie, po czym śpiewaliśmy chórem leżąc na podłodze i popijając (…), i łzy spływały nam grochem po twarzy (…) Wyspiański poruszył nas głęboko, zagrał na nas motywem, który zdał się zakrzepły w swej <>”.

W parę lat później do legionów poszedł kwiat galicyjskiej inteligencji.

Mój problem

Co do mnie zatem, nie mam zamiaru dyskutować o tym, czy warto było walczyć o Niepodległą, czy nie. Ale – jak śnić o wolnej Polsce; tak, żeby z tego snu rodziły się czasem jakieś konkrety. Przykład “Warszawianki” podaje odpowiedź: na przykład śpiewać.

Jacek Kowalski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply