Zmagania pomięrzy Rosją a Zachodem są katalizatorem, ale nie przyczyną. Protagonistami tego konfliktu są regiony Ukrainy. Proces integracji z Europą, a szczególnie protesty, represje i rewolucja, która nastąpiła, uaktywniły głęboki i długotrwały podział między nimi.

W ostatnich dniach na kilku renomowanych zagranicznych portalach ukazał się szereg artykułów prezentujących sytuację na Ukrainie w sposów bardziej zniuansowany niż robi to większość polskich mediów.

Na portalu foreignaffairs.com Keith Darden w artykule “Jak uratować Ukrainę” zwraca uwagę, że większość obserwatorów postrzega obecną sytuację na Ukrainie jako konflikt pomiędzy Rosją a Zachodem dziejący się na terenie Ukrainy. Jednak jego zdaniem,

nie zwracanie uwagi na wewnątrzukraińskie “demony” pokazuje niebezpieczeństwo błędnego odczytania bieżących wydarzeń; zmagania pomięrzy Rosją a Zachodem są katalizatorem, ale nie przyczyną. Protagonistami tego konfliktu są regiony Ukrainy. Proces integracji z Europą, a szczególnie protesty, represje i rewolucja, która nastąpiła, uaktywniły głęboki i długotrwały podział między nimi.

Jakby wychodząc naprzeciw jego oczekiwaniom, Oksana Grycenko w Kyivpost, oraz Wołodymyr Iszczenko i Luke Harding na portalu Guardiana oferują obraz wewnątrzukraińskiego sporu, w którym „zielone ludziki” z Rosji grają drugorzędną rolę. W ich ujęciu na wschodniej Ukrainie odbywa się oddolny anty-Majdan miejscowej ludności, mającej obawy co do polityki obcego im, nacjonalistycznego rządu z dalekiego Kijowa.

Grycenko w artykule „Co napędza nienawiść na wschodniej Ukrainie” ostrzega media w Kijowie, że pokazywanie wschodnioukraińskich protestujących jako „terrorystów” i „separatystów” tylko napędza ich determinację.

Gdy pokazuje się ich jako alkoholików i ludzi z marginesu, tym bardziej wzrasta ich chęć do odłączenia się od Ukrainy. I oczywiście zaczynają nienawidzić każdego dziennikarza, który przyjeżdża tam z Kijowa. Nie wpuszczają ich do swojego obozu, co prowadzi do powstawania jeszcze bardziej zniekształconych relacji telewizyjnych. (…)

Rosyjska propaganda oczywiście odegrała ważną rolę [w demonizowaniu Euromajdanu w oczach mieszkańców wschodniej Ukrainy], lecz ukraińska propaganda przyczyniła się do wzrostu problemu poprzez podejście do sprawy wyłącznie od strony rewolucji Euromajdanu i ignorując połowę narodu, która nie uczestniczyła w protestach.(…)

„Nazywali nas tituszkami (…); teraz nazywają nas separatystami. Jak długo mają zamiar nas poniżać?” mówi jakaś kobieta, płacząc.

Komentatorzy podkreślają zupełne wyobcowanie nowych kijowskich władz od wschodu Ukrainy. Według Grycenko,

w przeciwieństwie do Krymu, niewielu ludzi w Donbasie na wschodniej Ukrainie mówi o przyłączeniu się do Rosji. Nie mają specjalnego sentymentu do Rosji i wiedzą doskonale, że w rosyjskim mateczniku tuż po drugiej stronie granicy wcale nie żyje się lepiej niż na Ukrainie. Ale wielu z nich żąda autonomii mówiąc, że to pomoże im zdystansować się od obcego rządu w Kijowie i wrogich Ukraińców na zachodzie. (…)

…gdy Euromajdan wygrał, zezłościła ich próba wycofania ustawy językowej, która dawała rosyjskiemu status języka urzędowego w ich regionie i wielu z nich wciąż wierzy, że to prawo zostało skasowane. Nie zostało.

Reprezentanci nowego rządu nie odwiedzili ich i poczuli się zlekceważeni. Nie rozumieją także, przeciwko komu wciąż stoją barykady w Kijowie. Ja też tego nie rozumię. (…)

Moja apolityczna przyjaciółka z Doniecka powiedziała mi ostatnio, że ona także poszła na prorosyjską barykadę, ale nie dla Rosji. „Chcę, żeby to było jasne, że nie stoimy tu dla Janukowycza albo Putina, przestańcie mieszać ich we wszystko”, powiedziała. „Pierwszy to zamknięty rozdział, a drugi nie ma tu nic do rzeczy. Ja nie popieram obecnych władz!”.

Podobne rzeczy od mieszkańców wschodu Ukrainy usłyszał Luke Harding. Jeden z nich powiedział mu:

Nie jestem radykałem ani separatystą. Właściwie jestem bardziej po lewej stronie. I nie lubiłem za bardzo Wiktora Janykowycza. Jestem za pokojową koegzystencją. Problemem jest, że gdy nacjonaliści przejmowali władzę w Kijowie, nie myśleli o konsekwencjach. Mam swoją własną prognozę na temat tego, co się stanie. Nie jest przyjemna.

Wszyscy podkreślają oddolność i powszechność wschodnioukraińskich anty-Majdanów oraz ich podobieństwo do wcześniejszych protestów w Kijowie:

Grycenko: Te Majdany mają swoje samoobrony i studentów z pałkami. Od studentów na Majdanie odróżniają się tylko tym, że noszą na ramionach wstążki św. Jerzego – symbol sowieckiego zwycięstwa w II wojnie światowej – zamiast ukraińskich żółto-niebieskich wstążek noszonych przez nacjonalistyczny Prawy Sektor. Są kobiety przynoszące ciepłe ubrania i gotujące protestującym. Są emeryci przynoszący ostatnie 5 hrywien. Są oczywiście pełni radykałowie, ale tacy byli też w Kijowie.

Oni także krzyczą „policja z narodem!” i nawet słynne „Hańba!” ale jest także „Rosja!” wśród ich haseł, podczas gdy ludzie w Kijowie sławili „Europę”.

Gdy niektórzy z nich zajmują rządowe biura, tłumaczą, że aktywiści w Kijowie, centralnej i zachodniej Ukrainie robili dokładnie to samo. „Więc dlaczego oni są bohaterami a my po prostu ekstremistami?”, słyszałam wiele razy, gdy z nimi rozmawiałam.

Iszczenko: Ale to [udział „zielonych ludzików” Putina – tłum.] nie unieważnia faktu, że planowana [rosyjska] prowokacja zdarzyła się w kontekście masowych, oddolnych, samo-organizujących się protestów społecznych, które zaczęły się przeciwko nowemu rządowi we wschodnich regionach Ukrainy po obaleniu prezydenta Janukowycza.

Oczywiście, w dużym stopniu powoduje protestującymi irracjonalny strach, szczególnie przeceniany problem dyskryminacji języka rosyjskiego. Ale byłoby hipokryzją stosowanie podwójnych standardów. Tak jak Majdan nie był „rewolucją”, tak anty-Majdan nie jest „kontrrewolucją”. Majdan nazywano „rewolucją godności” ale ludzie na wschodniej Ukrainie także dumnie mówią o swojej godności, lokalnej identyfikacji, pamięci historycznej, sowieckich bohaterach i języku.

Anty-Majdany na wschodzie są nie mniej irracjonalne niż protestujący na Majdanie, którzy liczyli na ziszczenie się europejskiego marzenia a otrzymali (całkiem spodziewanie) neoliberalny rząd, zaciskanie pasa wymagane przez MFW i wzrost cen. W protestach na wschodzie Ukrainy „Rosja” – ze swoimi wyższymi pensjami i emeryturami – gra rolę utopijnej aspiracji tak jak „Europa” grała rolę dla protestujących na Majdanie. (…)

To zabrzmi paradoksalnie dla tych, którzy wychwalali oddolną samoorganizację na Majdanie, ale anty-majdanowe protesty na wschodzie Ukraniny są jeszcze bardziej oddolne, zdecentralizowane, sieciowe i pozbawione przywództwa w tym momencie. Ani Partia Regionów ani Komunistyczna Partia Ukrany nie gra tej samej roli politycznej reprezentacji anty-Majdanu, co trzy do niedawna opozycyjne partie na Majdanie. (…)

Baza socjalna protestów wydaje się bardziej plebejska, biedniejsza i mniej wykształcona niż na Majdanie; widzimy więcej robotników i emerytów a nie tak wielu intelektualistów i profesjonalistów z wyższym wykształceniem, którzy mogliby pomóc sformułować jasne żądania i bronić ich w mediach.

Zdaniem Hardinga protestów na wschodniej Ukrainie rząd kijowski nie jest już w stanie opanować: Te rozgorączkowane antykijowskie nastroje osiągnęły rozmiar, który wydaje się nie do powstrzymania. Głosy społeczeństwa wydają się popierać główne żądanie protestujących odnośnie referendum w sprawie federalizacji Ukrainy. „Ludowy gubernator” został wyznaczony, chociaż nie jest jasne przez kogo. Wydaje się, że wielu lokalnych polityków, służby specjalne i policja w głównych miastach na wschodzie, przeszło na stronę antyrządową. Bezsilność Kijowa w tym szybko zmieniającym się dramacie wydaje się absolutna.

Iszczenko przestrzega jednak przed bezapelacyjnym popieraniem anty-Majdanów i ich postulatów. Dostrzega, podobnie jak Harding, że na wschodniej Ukrainie społeczeństwo jest bardziej podzielone niż w centrum i na zachodzie kraju. Według niego federalizacja Ukrainy może doprowadzić raczej do większego bezprawia niż do uspokojenia sytuacji. Pisząc z pozycji liberalno-lewicowych, Iszczenko widzi wyjście z ukraińskiego kryzysu w porozumieniu „postępowych” sił obu konkurencyjnych Majdanów, przy odsunięciu na bok radykałów po obu stronach. Podobnie za ogólnoukraińskim porozumieniem, choć bardziej ogólnie, wypowiada się Keith Darden:

Skoro problem jest wewnętrznym ukraińskim problemem (i takim pozostaje pomimo rosyjskiej aneksji Krymu, obecności dziesiątków tysięcy rosyjskich żołnierzy na granicy kraju i zajmowania lokalnych urzędów na wschodniej Ukrainie przez prorosyjskie grupy), to rozwiązanie będzie również ukraińskie. Kraj może nie być zdolny do rozwiązania swoich wielowiekowych podziałów, ale ostatecznie musi wypracować instytucje, które pozwolą się do nich dostosować.

Opracował: Krzysztof Janiga

http://www.kyivpost.com/opinion/op-ed/oksana-grytsenko-what-drives-the-hate-in-eastern-ukraine-343808.html

http://www.theguardian.com/commentisfree/2014/apr/15/maidan-anti-maidan-ukraine-situation-nuance

http://www.foreignaffairs.com/articles/141182/keith-darden/how-to-save-ukraine#cid=soc-twitter-at-postscript-how_to_save_ukraine-000000

http://www.theguardian.com/world/2014/apr/16/kiev-eastern-ukraine-pro-russians-army-vehicles

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply