Kompromis-widmo

Porozumienie zawarte dziś po południu w większości pokrywa się z warunkami jakie wcześniej proponował już prezydent Janukowycz. Jednocześnie Majdan – niczym dawna kozacka sicz – potwierdził swoją polityczną rolę i nadal jeszcze może skorzystać ze swojej pozycji dla pogrzebania kompromisu.

Negocjacje zebrały przedstawicieli obu stron ukraińskiego sporu zaś od wczoraj mediację wzięli na siebie ministrowie spraw zagranicznych Polski, Niemiec i Francji (dziś był już nieobecny) oraz specjalny wysłannik rosyjskiego prezydenta. Od wczoraj władze utrzymywały twarde stanowisko a nie mniej upartym przedstawicielom opozycji po jednej z kolejnych rund negocjacji na odchodne Radosław Sikorski miał rzucić „jeśli nie poprzecie tego porozumienia będziecie mieli stan wyjątkowy, będziecie mieli wojsko i będziecie martwi”. Mocne słowa, poza wszystkim innym, przemówiły do wyobraźni trzech liderów opozycji parlamentarnej, którzy zdecydowali się podpisać porozumienie.

Około południa na stronie internetowej prezydenta Ukrainy ukazało się oświadczenie Janukowycza, które potwierdziło fakt zawarcia porozumienia i ujawniło jego najważniejsze warunki. W istocie jego najważniejsze punkty nie zawierają nic czego obóz władzy nie proponował by wcześniej. Zobowiązanie do przywrócenia ustroju konstytucyjnego z 2004 r. było już proponowane, podobnie jak dopuszczenie opozycji do władzy co teraz określono mianem „rządu jedności narodowej” a co w formule misji tworzenia rządu dla Jaceniuka Janukowycz proponował jeszcze 25 stycznia. Rada Najwyższa niemal natychmiast przyjęła nowe-stare przepisy konstytucyjne, choć nie obyło się bez bijatyki między deputowanymi. Uzgodnienia te mają tworzyć prowizorium w czasie którego do września tego roku opracowany zostanie projekt nowej konstytucji równoważącej siłę władzy wykonawczej i ustawodawczej, po której nastąpi dymisja prezydenta Janukowycza i wcześniejsze wybory (także parlamentarne), nie później niż w grudniu 2014 r.

Nietrudno zauważyć, że jeśli Janukowycz w całości wykorzysta przyznany mu czas, to jego kadencja będzie skrócona o 2 miesiące, co jest czysto symbolicznym ustępstwem. Jak na razie zdemoralizowana Partia Regionów pozwoliła przegłosować opozycji w parlamencie ustawę umożliwiającą uwolnienie z więzienia Julii Tymoszenko, jednak faktyczne wprowadzenie przepisów ustrojowych z 2004, uchwalonych zresztą na chybcika w czasie „pomarańczowej rewolucji”, to doskonały przepis na paraliż pracy Rady Najwyższej, gdy Janukowycz i jego partyjne zaplecze dojdą już do siebie. Jest to możliwie dobra pozycja dla obecnego prezydenta, z czego zresztą zdają sobie sprawę jego najbardziej radykalni wrogowie. Nawet jeśli nie ma on już przyszłości politycznej, z takiej pozycji będzie mógł zabezpieczyć swój los przed ewentualnymi represjami.

Najważniejszym sukcesem Majdanu jest uznanie jego politycznej roli. Charakterystyczne, że aby uzyskać zgodę tak zwanej Rady Majdanu na Plac Niezależności udali się nie tylko Jaceniuk, Kliczko i Tichnybok ale bezpośrednio sam Sikorski. Na tym się jednak nie kończy. Podobnie jak to bywało na siczy, sytuacja całkowicie wymknęła się z rąk trzem pierwszym. Gdy w piątkowy wieczór opozycyjni politycy relacjonowali zgromadzonym na Majdanie efekty swoich negocjacji spotkali się gwizdami, buczeniem i okrzykami hańba. Negatywną reakcję tłumu poprzedziła deklaracja „Prawego Sektora” – koalicji neonazistowskich organizacji ukraińskich, która odrzuciła kompromis nazywając go „mydleniem oczu”, domagając się natychmiastowego ustąpienia prezydenta, delegalizacji Partii Regionów i KPU, rozwiązania parlamentu i „systemu powszechnego ludowładztwa”. Radykałowi dali Janukowyczowi czas do godziny 10 przed południem dnia następnego. Postulaty te powtórzyły tłumy na wieczornym wiecu. Majdan zagroził kolejną „ofensywą”. Zrodzone dziś porozumienie może więc nie dożyć końca dnia jutrzejszego. Trudno wyobrazić sobie by Janukowycz poddał się bez walki, bowiem w obecnej sytuacji mogłoby go to kosztować znacznie więcej niż tylko stanowisko prezydenta. Alternatywą, może być rzucenie go „na pożarcie” Majdanowi przez oligarchów, a trzeba zauważyć, że pozycja prezydenta słabnie z każdą godziną. Dzisiejszy rozejm miał i ten skutek, że zmniejszył mobilizację służb mundurowych – media informowały o przechodzeniu niektórych z nich na stronę protestujących, z którymi jeszcze wczoraj walczyli. Potężni gracze tacy jak Dmytro Fyrtasz, Wiktor Pinczuk, Ołeh Kołomojski już wspierają opozycję.

Oczywiście największym zagrożeniem jest zradykalizowana postawa ruchu protestacyjnego. Jakakolwiek próba „ofensywy” to ponowne odpalenie konfliktu na pełną skalę, z wszystkimi tego konsekwencjami, także dla integralności Ukrainy. Może zresztą prowadzić do konfliktów w ramach samej opozycji. Jeśli zaś na rewolucyjnej fali i prezydent i wymiar sprawiedliwości faktycznie uwolnią z więzienia Tymoszenko to stworzą zarzewie potężnego konfliktu między nią a formalnie tylko zastępującym ją jako lider partii Batkiwszczyna Jaceniukiem, który wszakże z pewnością łatwo nie pogodzi się z zejściem na drugi plan. Sama Tymoszenko to do bólu cyniczny gracz polityczny, który bez skrupułów włączy się w ewentualną licytację na radykalizm, wszak to podpisany przez nią kontrakt gazowy wpędził kilka lat temu Ukrainę w ekonomiczny kryzys z którego do tej pory nie może się ona podźwignąć. Tymoszenko podpisała go wówczas ze względu na krótkotrwałe bonusy w nim zawarte, które miały ułatwić jej kampanię wyborczą bez względu na wielkie koszty jakie niósł on w dłuższej perspektywie. Ewentualny powrót „żelaznej Julii” nie wróży dobrze Ukrainie.

Znamienne, że dzisiejszego porozumienia nie kontrasygnował jako jedyny przedstawiciel prezydenta Rosji. Jednocześnie Rosjanie zadeklarowali, że wstrzymują kolejną transzę przyznanego Ukrainie kredytu opiewającą na 2 miliardy dolarów. Jest to mocny cios dla ukraińskich finansów. Tym bardziej, że media donoszą o początku paniki, ludzie zaczęli dziś masowo wybierać pieniądze z banków. Tymczasem przedstawiciele zachodnich państw i instytucji finansowych wyraźnie zaznaczają, że o żadnej finansowej pomocy w warunkach politycznej destabilizacji mowy być nie może. Zapominają, iż to właśnie fatalny stan ukraińskich finansów i gospodarki w ogóle jest rzeczywistą praprzyczyną ostrego politycznego kryzysu.

Dziś jednak wszyscy wybiegają w przyszłość jedynie na godziny. Czy Majdan zgodzi się na kompromis, czy najwięcej mają już na nim do powiedzenia bojówkarze z „Prawego Sektora”? Wzrost jego politycznego znaczenia – jego liderzy zapowiedzieli utworzenie partii i start w wyborach – jest sam w sobie zagrożeniem dla przyszłości Ukrainy i jej relacji z otoczeniem międzynarodowym w tym z Polską. Nie chcieli i nie chcą tego dostrzegać u nas ci, którzy tak gorliwie przyklaskują radykalizacji Majdanu.

Karol Kaźmierczak

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply