Katyń nie do internetu

W zdigitalizowanym i upublicznionym serwisie zasobów moskiewskiego Archiwum Historii Społeczno-Politycznej są istotne luki. Nie ma w nim należącego do zespołu 17 inwentarza 166 związanego ze zbrodnią katyńską. Brakuje całych teczek, które wymienione są w indeksach.

Udostępnione wybrane zasoby moskiewskiego Archiwum Historii Społeczno-Politycznej, zawierające przede wszystkim materiały partii komunistycznej i jej przywódców, to w zdecydowanej większości dokumenty znane historykom – uważa prof. Natalia Lebiediewa.

– Udostępniono głównie dokumenty Politbiura, które są znane od dawna. To tak zwany zespół nr 17. Bardziej interesujące może być osobiste archiwum Stalina, gdzie dotąd było wiele dokumentów utajnionych – tłumaczy Lebiediewa.

Dokumenty Biura Politycznego Komitetu Centralnego Rosyjskiej Partii Komunistycznej (bolszewików), a od 1925 roku Wszechzwiązkowej Partii Komunistycznej (bolszewików) obejmują lata 1919-1952. W ich ramach udostępniono trzy inwentarze. Pod numerem 3 znajduje się 1277 teczek protokołów posiedzeń tego w rzeczywistości najważniejszego organu władzy sowieckiej wraz z ich stenogramami, powziętymi uchwałami itd. Poza tym inwentarz nr 162 zawiera 48 teczek „akt specjalnych”, a inwentarz nr 163 – 704 teczki kopii dokumentów z inwentarza nr 3.

Znacznie więcej zawiera i o wiele różnorodniejsze jest archiwum Stalina. To zespół o numerze 558, na razie jedyny udostępniony w dziale zatytułowanym „Osobiste zasoby wyższych osobistości epoki sowieckiej”. Mamy tam 5934 teczki „dokumentów autorskich” z lat 1889-1952. To artykuły, notatki, teksty przemówień (lub tylko ich główne tezy), najczęściej pisane odręcznie.

Kolejne 393 teczki zawierają książki, czasopisma i gazety z biblioteki Stalina, na których robił on swoje notatki. Czasem włączano do spuścizny dyktatora całe wielkie tomy ksiąg lub roczniki czasopism, w których znajduje się zaledwie kilka słów napisanych jego ręką lub na przykład podkreślenie wybranych fragmentów.

W 732 teczkach zgromadzono dokumenty różnych instytucji wystawione dla Stalina, jak świadectwa, dyplomy, rozmaite zaświadczenia, podania i odpowiedzi urzędów związane z jego kształceniem, pracą i inne. Są tam też różne dokumenty, w których mowa jest o Stalinie, jak choćby akta szkolne i seminaryjne, dokumenty carskiej policji itp.

W całym kompleksie brakuje jednak choćby znanych dokumentów związanych ze zbrodnią katyńską. Należący do zespołu 17 inwentarz 166 nie został upubliczniony. W serwisie sovdoc.rusarchives.ru są też wyraźne dziury – brakuje całych teczek, które wymienione są w indeksach.

Dotyczy to choćby okresu katyńskiego, czyli wiosny 1940 roku. Braki dotyczą niemal wszystkich akt z tego przedziału czasowego. Poza tym na zapełnienie czekają zupełnie puste działy „Instytucje i organizacje”, „Kolekcje fotografii, filmów i nagrań dźwiękowych” oraz „Wielka Wojna Ojczyźniana”. Także dokumenty Stalina to nie wszystko. – Czekamy na odtajnienie archiwum Mołotowa, Berii – tam jest bardzo dużo dokumentów wciąż niedostępnych – ocenia Lebiediewa.

Serwis zawiera sporo innych materiałów: zestawienia uchwał Politbiura, wydane dokumenty na temat organizacji nacjonalistów ukraińskich oraz pokaźny zbiór odnośników do innych komputerowych katalogów i internetowych wyszukiwarek po zasobach rosyjskich archiwów. Niektóre są jednak płatne i kosztują dość drogo (kilkaset dolarów za miesiąc dostępu).

Wybitna rosyjska badaczka najnowszej historii, w tym okoliczności zbrodni katyńskiej, docenia znaczenie inicjatywy Federalnej Agencji Archiwów Rosarchiw upublicznienia akt. Będzie to pomoc dla wielu historyków spoza Moskwy, dla których dotarcie do siedziby archiwum może być problemem.

Przypomina jednak, że chodzi o zbiory, które każdy może przejrzeć osobiście w siedzibie urzędu. Może to jednak trochę trwać, choćby ze względu na obszerność magazynów, a internet działa szybko i nieprzerwanie.

Jednak nie zgadza się z dyrektorem Rosarchiwu Andriejem Artizowem, który liczy na obiektywne rozliczenie się Rosjan ze swoją historią i dokonanie jej „trzeźwej oceny”, prowadzącej do „samoidentyfikacji współczesnej Rosji”.

– Myślę, że większość zwykłych ludzi nie tego szuka w internecie. A kto się interesuje, ten już znalazł – komentuje Natalia Lebiediewa.

W Moskwie są cztery główne archiwa gromadzące sowieckie dokumenty, oficjalnie dostępne dla wszystkich historyków. Archiwum Historii Społeczno-Politycznej (RGASPI) to dokumenty partii komunistycznej oraz Kominternu.

W Państwowym Archiwum Federacji Rosyjskiej (GARF) zgromadzono akta urzędów państwowych, to jest Rady Najwyższej, Rządu ZSRS, ministerstw i innych. Są tam też m.in. akta procesu norymberskiego. Państwowe Archiwum Wojskowe (RGWA) i Państwowe Archiwum Wojskowo-Historyczne (RGWIA) gromadzą dokumenty związane z siłami zbrojnymi i wojną. Poza nimi w Moskwie jest jeszcze 13 innych centralnych archiwów podlegających Rosarchiwowi, a w całym kraju sieć archiwów obwodowych.

– Formalnie do nich wszystkich jest łatwy dostęp. Kłopot pojawia się przy dostępie do poszczególnych zbiorów. Dlatego trudno określić, gdzie i jaki procent zasobów jest utajniony, a jaki jawny – dodaje Lebiediewa.

Poza tym w Moskwie jest też kilkadziesiąt niezależnych archiwów różnych resortów. Do niektórych dostęp jest niemal niemożliwy. Najtajniejsze należy do Federalnej Służby Bezpieczeństwa, poza tym zamkniętych drzwi należy się spodziewać w archiwach prezydenta, Ministerstwa Spraw Zagranicznych (Archiwum Polityki Zagranicznej), Ministerstwa Obrony, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i prokuratury.

Zgodnie z rosyjskim prawem, wszystkie dokumenty powinny być odtajnione po 30 latach od ich sporządzenia. Przedłużenie tego czasu może nastąpić, gdy odtajnienie groziłoby bezpieczeństwu państwa, ale – według przepisów – nie wolno powoływać się na względy tajemnicy państwowej w przypadku materiałów dokumentujących zbrodnie i naruszenia praw człowieka.

Oczywiście rzeczywistość jest daleka od takiego stanu. Dysponenci teczek mają bowiem w ręku główny argument, czyli zawartość akt, a poszukujący informacji badacz – tylko swoje przypuszczenia. Przed sądem wygrywają raczej urzędy, a historykom często nie jest dane nawet zobaczyć uzasadnienia.

Piotr Falkowski

“Nasz Dziennik”

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply