Jest potrzeba autentycznego myślenia

o Marianie Zdziechowskim jako myślicielu i człowieku Kresów z prof. Janem Skoczyńskim rozmawia Mateusz Kędzierski

M.K. Skąd zainteresowanie postacią Mariana Zdziechowskiego?

J.S.Początki mojego zainteresowania Zdziechowskim to przeszłość dość odległa. To już ponad trzydzieści lat, kiedy mój promotor – prof. Zbigniew Kuderowicz zaproponował mi pisanie pracy doktorskiej o Zdziechowskim. Wyglądało to trochę na pracę spadkową, ponieważ ten temat nie odpowiadał mojej koleżance. Wziąłem go zatem i okazało się, że jest to coś, co mnie zafascynowało, co zajęło mi sporo czasu, od czego próbowałem się nieraz oderwać, ale jak widać mi to nie wyszło, ponieważ mógłbym powiedzieć po tych ponad trzydziestu latach, że Zdziechowski ciągle mnie prześladuje, ale w pozytywnym znaczeniu słowa.. Zajmuję się nim wciąż z potrzeby wewnętrznej, gdyż jest to głęboki myśliciel, obok którego nie można przejść obojętnie, którego lektura zostawia ślad w czytelniku. A skąd tylu ludzi zajmujących się Zdziechowskim? Widocznie jest potrzeba autentycznego myślenia, myślenia czystego, nie kokietowania, mówienia prawdy, może jakiejś pozytywnej emocji, która bije z jego pism… Przystępując do pisania doktoratu o Marianie Zdziechowskim, byłem samotny, potem okazało się, że w Warszawie powstała praca na temat spuścizny literackiej Zdziechowskiego. Obecnie, jak mogliśmy zauważyć w trakcie konferencji, której był Pan świadkiem, jest kilku, a może nawet kilkunastu badaczy, mających za sobą poważne teksty o Zdziechowskim, nawet fundamentalne prace, jak: ,,Eschatologia i mesjanizm” Jana Krasickiego czy książka prof. Zbigniewa Opackiego, poświęcona myśli społeczno-politycznej z okresu, kiedy Zdziechowski był już wykładowcą Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie i piastował tam wysokie funkcje akademickie – był dziekanem oraz dwukrotnie rektorem.

M.K. Zdziechowski był człowiekiem świetnie znającym kulturę zachodnią i wschodnią, wspaniałym synem Kresów, człowiekiem łączącym niezwykle wysoki poziom naukowy z żywym namysłem religijnym.

J.S.Nawiążę do słowa wstępnego naszej konferencji, wygłoszonego przez prof. Ryszarda Legutkę, który zatrzymał się nad czymś, co nazwalibyśmy ,,zjawiskiem Kresowości”. Kresowiacy mieli to do siebie, że umieli łączyć Wschód z Zachodem,czytali po rosyjsku i po francusku. Zdziechowski był dobrze wykształconym człowiekiem; najpierw na uniwersytecie w Petersburgu, a potem na jeszcze lepszym uniwersytecie w Dorpacie, w dzisiejszej Estonii. W celach naukowych podróżował do Szwajcarii, Francji, Włoch, Niemiec, co przypominało trochę romantyczne ekskursje. Miał też świadomość, że jest obywatelem Europy, szeroko rozumianej, znał kulturę grecką, łacińską oraz potrafił je łączyć. Bliska mu była liturgia wschodnia. Sam przyznawał się do stanów mistycznych pod wpływem obrzędów tej liturgii, która jest bogatsza i piękniejsza od łacińskiej, zwłaszcza w okresie świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Pierwsza jego praca była poświęcona mesjanistom i słowianofilom.

Zdziechowski, oprócz tego, że dużo czytał, z tego co było wydawane na Wschodzie i Zachodzie (posługiwał się przynajmniej sześcioma językami), przyjaźnił się z myślicielami z różnych stron, między innymi: z braćmi Trubieckimi, Sołowiowem. Znał Bierdiajewa, Tołstoja oraz tych, którzy po rewolucji musieli uciekać na Zachód. Przykładem jest Dymitr Mereżkowski, z którym znał się bardzo blisko. Korespondował także ze znanymi myślicielami zachodnimi, zwłaszcza tymi o proweniencji religijnej: Blondelem, Secretanem, Laberthonniere’em. Dlatego można uznać, że pełnił funkcję swoistego pomostu między Wschodem i Zachodem.

M.K. Niejako na przekór wszelkim problemom, od braku własnego państwa począwszy, ludzie tacy jak Marian Zdziechowski dążyli do rozwoju myśli i ducha. Jest w tym chyba pewna specyfika polskiej arystokracji.

J.S.Można się nad tym zastanawiać i rozpatrywać różne aspekty sprawy. Ja bym zwrócił uwagę na jeden – Zdziechowski w jakimś swoim wczesnym piśmie wspomina spotkanie z powstańcami styczniowymi. Jako młodzieniec zastanawiał się, w jaki sposób służyć krajowi: wejść w nurt walki, czy pracy? Pisze, że zawsze, nawet jako dziecko od zabaw wojskowych wolał uciekać do książek. Przecież pokolenia, którym przyszło żyć w niewoli, starały się również uczynić z tego kraju, lub jego fragmentu, jakiś obszar normalności, choć okupant nie zawsze na taką normalność pozwalał. Zdziechowski do końca istnienia imperium carskiego był poddanym rosyjskim, ale ponieważ nie odpowiadała mu tamtejsza atmosfera intelektualna i polityczna, przeniósł się do Galicji, gdzie przez szereg lat był prywatnym docentem, a następnie prywatnym profesorem na austriackim uniwersytecie, jakim był wtedy Uniwersytet Jagielloński. Tu na Wydziale Filozoficznym wykładał literaturę i filozofię. Mówił o: Kancie, Heglu, Schellingu, Newmanie… Nie widząc większych szans na zbrojną walkę o niepodległość, postanowił postawić na coś innego i myślę, że z ogromnym pożytkiem, ponieważ przyswoił Polakom spore obszary literatury i myśli wschodniej i zachodniej.

Mówiąc o Wschodzie, nie należy się ograniczać do tego, co pisał Zdziechowski o Rosji; przecież głęboko zafascynował go Schopenhauer, a poprzez niego zaczął się zajmować buddyzmem. Są to wszystko wątki jeszcze słabo opisane…

M.K. Przed konferencją w Krakowie odbyła się wcześniejsza konferencja rocznicowa w Wilnie. Czy będzie to początek jakiejś trwałej współpracy między Polakami i Litwinami na rzecz wskrzeszenia naszej wspólnej historii?

J.S.To jest faktycznie rzecz niezwykła i zaskakująca. Z niemałym zdziwieniem przyjąłem propozycję wzięcia udziału w tej konferencji z okazji siedemdziesiątej rocznicy śmierci Mariana Zdziechowskiego, organizowanej na Litwie i to nie przez Uniwersytet Wileński, jak on się teraz nazywa, ale przez Katolicką Litewską Akademię Nauk oraz nasz Instytut Polski w tym mieście. Wygłosiłem na niej referat poświęcony anytotalitaryzmowi w myśli Zdziechowskiego. Konferencja była świetnie przygotowana i zorganizowana. Oprócz przedstawicieli Uniwersytetu Jagiellońskiego byli tam również reprezentanci PAN z Warszawy oraz dwóch naukowców z Lublina. Litwini na swój sposób odkrywają Zdziechowskiego i odnajdują w nim rzeczy interesujące. Przedstawili go jako mieszkańca Wielkiego Księstwa Litewskiego, zresztą zgodnie z prawdą, ponieważ sam siebie tak zawsze nazywał (podobnie jak Miłosz). Zorganizowali wycieczkę do Suderwy, gdzie w budynku po Zdziechowskich mieści się dzisiaj polska szkoła, bardzo dobrze i patriotycznie prowadzona. Dodam, że kilkaset metrów od dworu Zdziechowskich w Suderwie znajduje się przepiękny klasycystyczny kościół w kształcie rotundy, zaprojektowana przez tego samego architekta, który projektował katedrę wileńską. Odwiedziliśmy też grób Zdziechowskiego.

Konferencja była ze wszech miar udana i wygląda na to, że nie miała charakteru incydentalnego – dwóch z uczestników obrad wileńskich zostało przeze mnie zaproszonych na konferencję do Krakowa. Byli na naszych obchodach rocznicowych. Rysują się plany kolejnych konferencji, może dwujęzycznych wydawnictw. To wszystko robili młodzi ludzie, których średnia wieku wynosi około trzydziestu pięciu lat, nieobciążeni bagażem historycznym, jakimś resentymentem. Wierzę, że Zdziechowski okaże się punktem zwrotnym.

Prof. Jan Skoczyński– historyk filozofii, badacz historii idei; kierownik niedawno powołanego Zakładu Filozofii Polskiej w Instytucie Filozofii UJ. Zajmuje się filozofią polską, filozofią dziejów, myślą z pogranicza filozofii i religii. Wraz ze swoim zakładem zorganizował krakowską konferencję pt. ,,Marian Zdziechowski (1861-1938). W 70. rocznicę śmierci.”

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply