Frasobliwy

W drewnianym kościółku w Starzynkach pod Iwieńcami, na skraju Puszczy Nalibockiej, stała niegdyś wielka, blisko dwumetrowa figura Chrystusa Frasobliwego. Podobno Starzynczanie byli zdania, że to Jego opiece zawdzięczają przetrwanie wojny. Kościół zburzono w latach sześćdziesiątych, za Sowieta.

Ten Frasobliwy – przedziwny patron całej Polski i niewątpliwy polskich Kresów – wiedzie nas znacznie dalej niż ku staropolszczyźnie, choć przez nią. Frasobliwych było przecie w dawnej Polsce tysiące, i są jeszcze. Stoją przy drogach i w kościołach, jako figurki zapomniane, albo szczególnie czczone, jak ów cudowny wizerunek w kresowej Rosi. Przed wojną uważano owe zamyślone świątki za oryginalny, spontaniczny twór geniuszu polskiego, twór ludowy. To nieprawda. “Frasobliwego” znają wszystkie narody; Francuzi mówią Nań: “Dieu de Pitié”, a Niemcy: “Christus im Elend”. Ale faktycznie, w polskim krajobrazie zakorzenił się wyjątkowo, niegdzie chyba nie występuje tak często. I na Kresach znaczył miejsca szczególnie polskie.

Zwykle Go rzeźbiono, znacznie rzadziej malowano. Skąd Przyszedł? Tylko poniekąd z litery Ewangelii, bardziej z rozmyślań nad Nią i z Jej Ducha. Czytamy wprawdzie, że Pan milczał przed Piłatem, “jak baranek prowadzony na rzeź”. I że potem żołnierze –

…rozebrawszy Go, włożyli Nań płaszcz szkarłatny. I uplótłszy koronę z ciernia, włożyli na głowę Jego i trzcinę w prawicę Jego. A klękając przed Nim, naigrawali się z Niego, mówiąc: Bądź pozdrowiony, królu żydowski! (Mt, 28-29)

Tak często bywa, że Frasobliwy ma na sobie płaszcz szkarłatny i koronę cierniową. Ale to nie wszystko. Trzeba przejść ku stuleciu XIV, kiedy Pasję rozważano szczegółowiej, niż uczynił to Mel Gibson, i kiedy powstały teksty dotyczące każdego ze szczegółów, w Ewangelii nieopisanych. I otóż wedle tej średniowiecznej tradycji Pan idąc na Golgotę i dźwigając Krzyż utrudził się tak, że w pewnej chwili żołnierze pozwolili Mu odpocząć. Powtórzyła się ta chwila odpoczynku jeszcze raz tuż przed samą kaźnią, kiedy kaci montowali Drzewo Krzyża. W Rozmyślaniach dominikańskich (tekst polski sprzed 1532 roku) czytamy:

A tedy oni złośnicy wzięli Jezusa i szli z nim mało dalej, gdzie to była mała jaskinia kamienna, tam był kamień wielki i kamienna kłoda, gdzie to sadzano tych, których mieli stracić (…) i siedział Pan wszego świata drżąc na kamieniu w onej tej kłodzie podjąwszy głowę ręką.

To już jest właśnie obraz znany z polskich Frasobliwych, obecny w średniowiecznym rozważaniu Drogi Krzyżowej, a zapisany po polsku wówczas, kiedy znikał ze sztuki wielkiej, której najwspanialsze dziełą tego rodzaju powstały w średniowiecznej Europie. Ale dopiero wtedy zaczął Frasobliwy trwać powszechnie w małej, ludowej sztuce polskiej, która z wielkiej sztuki średniowiecza się wykluła. Ta sztuka trwa w nas, nie tylko rzeźbą, obrazem – także pieśnią. To przecie w średniowiecznym lamencie włożono w usta Pana, siedzącego na kamieniu słowa: “Quid vobis molestus sum aut in quo iratus sum?” – a to już prawie dokładnie nasza pieśń: “Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? Czemem zasmucił, albo czem zawinił?”

Niekiedy pod stopami Chrystusa Frasobliwego jest też Krzyż – tak to bywało na obrazach średniowiecznych; a niekiedy Pan ma ślady ran na rękach i nogach. A zatem jakże to? Czy widzimy Chrystusa przed, czy po kaźni? Jaki to moment Drogi Krzyżowej? Jeśli po Męce, to chyba tylko po Zmartwychwstaniu – ale dlaczego w koronie cierniowej i purpurowym płaszczu, których Zmartwychwstały nie nosił? Ot, tu tajemnica – też ze średniowiecza wywiedziona. Powstał bowiem w tej epoce wizerunek zwany Vir Dolorum, Mąż Boleści: obraz Pana, który przeszedł Mękę, ale nie jest ani martwy, ani Zmartwychwstały – bo właśnie całą Mękę przed oczami ludzkimi uobecnia. To ponadczasowe przedstawienie Pasji, przeznaczone do kontemplacji, rozważania, rozmyślania. Niektórzy artyści “ubrali” tego Chrystusa w starożytny gest wyrażający melancholię – znany w wielu kulturach, który tłumaczy słowa Pana wypowiedziane jeszcze przed Męką, nawet przed pojmaniem Go: “Smutna jest dusza moja aż do śmierci”(Mk 16, 34). Nie trzeba być oczytanym, aby zrozumieć ów gest i połączyć z Chrystusowym wyznaniem smutku, zawsze aktualnym. Polski lud tak właśnie je rozumiał, może niekanonicznie w szczegółach, za to słusznie w ogóle. Nasi etnografowie zanotowali wiele wiejskich określeń Frasobliwego, które to potwierdzają: “Święta turbacyjo”, “Płaczebóg”, “Starośliwy”, “Dumający” – albo dłużej: “Pan Jezus się martwi nad światem”, czy “Pan Jezus Umęczony, jak medytuje nad śmiercią swoją, mówią też Pan Jezus w Ogrojcu jak duma nad wszystkim”. Nad wszystkim – wszystkim współczujący. Dlatego zdarzało się – już w czasach nam bliskich – że ludowi świątkarze ubierali Chrystusa w mundur powstańca styczniowego, wyrażając tym współcierpienie Jezusa z ofiarami spraw beznadziejnych. Jest i niesamowita zwrotka pieśni, która rozmyślanie Chrystusowe umieszcza “na morzu” albo w raju – w jakby kosmicznej perspektywie, w której widzieli je wszyscy Staropolanie, choć nie przedstawiali w literaturze w sposób równie abstrakcyjny:

W raju kamień pływa

Sam Pan Jezus na nim odpoczywa

I swoją najświętszą krew przelewa.

***

A teraz przeżegnajmy się i idźmy na Gorzkie Żale – bo czymże innym one są, jak rozważaniem tego wszystkiego, co rozważa Frasobliwy?

Jacek Kowalski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply