Dla dziennikarzy wypełnianie swoich obowiązków w czasie różnych wydarzeń na Białorusi wiąże się z narażeniem swojego życia, a w najlepszym przypadku – tylko sprzętu. Protesty, które miały miejsce w Mińsku w niedzielę wieczorem potwierdziły, że znowu ucierpiało wielu dziennikarzy.

Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy wydało oświadczenie w którym wyraziło zdecydowany protest przeciwko przemocy wobec dziennikarzy. Tymczasem białoruskim wyborcom, jak zwykle, w oficjalnych mediach przekazywane są jednostronne informacje. Od niedzielnego wieczoru obserwowano przerwy w funkcjonowaniu niektórych stron białoruskiego Internetu (Bynet).

Relacje z zajść, które miały miejsce najpierw na Placu Październikowym i później – na Placu Niezależności przekazywane były w niedzielę przez długi okres czasu tylko za pośrednictwem telewizji, czyli dla większości Białorusinów przez dziennikarzy Kanału Pierwszego, ONT i STV. Pokazano grupkę demonstrujących, którzy zebrali się wokół lodowiska na Placu Październikowym, a następnie chuliganów wybijających okna w budynku rządu. W przekazach odkreślano niewielką liczbę zebranych – około trzech tysięcy – i prowokacyjny charakter zamieszek, wywołanych prze opozycjonistów.

Jednocześnie Kanał Pierwszy cytował BiełaPAN: „Kilka tysięcy demonstrantów zebrało się wokół gmachu rządu. O godz. 22.00 zaczęli oni wyłamywać drzwi budynku”. Warto podkreślić, że BiełaPAN podawał inną liczbę zebranych – 20 tysięcy. Agencja przekazywała również inne informacje. Jednak ani jej strony, ani strony portalu Naviny.by w tym czasie nie działały. Swoją drogą – tak samo jak i pozostałe pozarządowe źródła informacji w Bynet. Dodajmy, że strona państwowej agencji BiełTA ładowała się bez problemu i była regularnie aktualizowana.

„Białoruskie społeczeństwo było całkowicie dezinformowane odnośnie celu tych wydarzeń, liczby uczestników i ich działań oraz przejawów brutalności, z jaką milicja rozpędziła pokojowych manifestantów” – podkreślono w wydanym rankiem 20. grudnia oświadczeniu Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Wyraziło ono protest przeciwko sposobie informowania o pokojowej obywatelskiej akcji przez główne państwowe elektroniczne środki masowego przekazu.

Wiceprzewodniczący Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Andrej Bastuniec powiedział Naviny.by, że organizacja wyraża także zdecydowany protest przeciwko „szokującemu użyciu siły przez funkcjonariuszy milicji wobec dziennikarzy i aktywistów społecznych wieczorem 19. grudnia”.

Według danych Stowarzyszenia, co najmniej 20 dziennikarzy zostało zatrzymanych, tyle samo pobiła milicja. „Po raz kolejny władze w tak brutalny sposób zademonstrowały całkowite lekceważenie podstawowych praw obywatelskich i zawodowych/służbowych” – podkreślono w oświadczeniu.

„Służby porządkowe dotkliwie pobiły naszych kolegów (po fachu), raniły ich i pozbawiły profesjonalnego sprzętu, nie zwracając uwagi na ważne legitymacje prasowe” – podkreślił Andrej Bastunec. W oświadczeniu zaakcentowano, że ucierpieli reporterzy białoruskich mediów i akredytowani dziennikarze zagraniczni. Zaznacza się, że zatrzymania to przejaw „poważnego i bezpodstawnego łamania zawodowych praw naszych kolegów w swobodnym zbieraniu materiałów”.

Jak poinformowała w reportażu internetowym Salidarnasc, funkcjonariusze specnazu zerwali z korespondenta tego portalu Ruslana Gorbacheva legitymację prasową i kilkukrotnie go uderzyli. Stało się to na Placu Niepodległości. Także tam OMON pobił redaktor portalu Charter97.org Natalię Radinę. Dziennikarka otrzymała kilka ciosów w głowę. Pobity został również korespondent BiełTY Viktor Tołochko.

15 minut przed północą agencja prasowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Białoruskich dowiedziała się o zatrzymaniu członka organizacji Ilii Kuzniecowa. Zadzwonił on osobiście z samochodu milicji i poinformował, że wiozą go do więzienia na ul. Akreścina. Jego samochód został zatrzymany prze miejską służbę drogową, kiedy Kuzniecow odwoził z Placu Niepodległości kandydata na prezydenta Andreja Sannikau, który po starciach z milicją miał uszkodzoną nogę. Jechała z nimi również żona Sannikau – Irina Halip.

Funkcjonariusze milicji zarzucili dziennikarzowi złamanie część 1 art. 23,34 Kodeksu Administracyjnego „Zakłócanie porządku organizacji lub przeprowadzania masowych demonstracji i pikiet”. „W maszynopisie protokołu napisano, że brałem czynny udział w mityngu, wykrzykiwałem hasła <Niech żyje Białoruś!> i <Odejdź!> i nie podporządkowałem się poleceniom funkcjonariuszy milicji” – powiedział BełaPAN Kuznecow.

Dziennikarz poinformował, że dopisał w protokole, iż nie uczestniczył w akcji, nie wykrzykiwał żadnych haseł i zastosował się od razu do pierwszego żądania milicjanta. Dodał także, że podczas wczorajszych wydarzeń wypełniał obowiązki zawodowe. Kuznecow został skazany na 15-dniowy pobyt w więzieniu.

Zatrzymano fotoreportera BelGazety Wadima Zamirowskiego. Załadowano go do samochodu policyjnego i odwieziono w nieznanym kierunku.

Zatrzymana została również niezależna dziennikarka, członkini Stowarzyszenia Dziennikarzy Białoruskich Tatiana Bublikowa, ekipa telewizyjna z Sankt Petersburga, białoruski dziennikarz Timofiej Kasperowicz oraz korespondent polskiej „Gazety Wyborczej” Andrzej Poczobut.

Na Placu Niepodległości zatrzymano także dziennikarza TUT.by Konstantina Laszkewicza. „Konstantina zatrzymano tuż przed północą i spędził w komisariacie około 4 godzin. W jego sprawie nie został sporządzony protokół” – poinformowała główna redaktor portalu Marina Zołotowa.

Radio Svaboda poinformowało o pobiciu swojego korespondenta Olega Gruzdiłowicza, któremu popsuto aparat. Pod pałki i pięści „facetów w czerni” dostali się także operatorzy kanału Russia Today Anton Harchenko i Wiktor Filjaew (oboje z dużymi krwiakami) i operator rosyjskiego kanału REN-TV. Uszkodzono kamerę operatora BiełaPAN. Wśród zatrzymanych znalazł się także – członek Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, językoznawca Zmiter Savko.

Z dziennikarzami nikt się nie cackał. Gdy kolumna ludzi z Władimirem Nieklajeuem zmierzała w stronę Placu Październikowego, ok. godz. 19.00 została zablokowana przez samochód policji drogowej. Później pojawiły się oddziały specnazu, w tłumie wybuchły zamieszki i wszystkim rozkazano położyć się na ziemi. Obecnych – zarówno uczestników jak i dziennikarzy, którzy relacjonowali wydarzenia, odwrócono twarzą do śniegu. Wśród obecnych był dziennikarz BiałaPAN Anton Taras. Pobity został korespondent „The New York Times” John Hill. Gdy próbował pokazać służbom swoją akredytację, uderzono go w oko.

Wszystkim przedstawicielom mediów stanowczo nakazano wyłączyć sprzęt. Skonfiskowane aparaty fotograficzne umieszczano na plecach dziennikarzy leżących twarzą do śniegu. Relacjonujący często uliczne akcje dziennikarz BełaPAN Wasilij Siemaszko zauważył, że dziennikarze i milicjanci zazwyczaj znają się z widzenia. 19 grudnia, mówi Siemaszko, uczestników akcji było wielu. Władze ściągnęły wojska wewnętrzne, które nie mają odpowiednich kwalifikacji do pracy w takich sytuacjach. W rezultacie tych nieoczekiwanych zajść dziennikarze – w wyniku prowokacji lub nie – stali się ofiarami sił bezpieczeństwa.

„Jednym i drugim puściły nerwy. Jednak z mojego doświadczenia wynika, że sami OMONowcy w większości przypadków nie podejmują decyzji o działaniach przeciwko dziennikarzom. Sposób zachowania zazwyczaj podyktowany jest <rozkazami z góry> – powiedział Wasilij Semashko.

Należy pamiętać, że Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy apeluje o natychmiastowe zbadanie wszystkich przypadków przemocy wobec dziennikarzy i barier stojących na przeszkodzie ich działalności zawodowej oraz o postawienie sprawców przed obliczem wymiaru sprawiedliwości.

Ponadto w oświadczeniu ambasady USA, wydanym 20. grudnia, stwierdza się, że “Stany Zjednoczone zdecydowanie potępiają akty przemocy, które miały miejsce na Białorusi w dniu wyborów”: Jesteśmy szczególnie zaniepokojeni nadmiernym użyciem siły przez władze, w tym pobiciem i zatrzymaniem kilku kandydatów na prezydenta i przemocą zastosowaną wobec dziennikarzy i działaczy społeczeństwa obywatelskiego”.

Politolog, ekspert analitycznego centrum „Strategia” Walery Karbalewicz powiedział Naviny.by, że nie zaobserwował w zachowaniu władzy wobec dziennikarzy niczego nowego, dlatego że dla reżimu Łukaszenki dziennikarze są takimi samymi wrogami jak opozycja.

„Łukaszenko prowadzi wojnę z pozarządowymi środkami masowego przekazu już od czasów dojścia do władzy. Jedyną nową okolicznością jest gra z Europą. W tym przypadku, groźba rozszerzenia przestrzeni wolności w wydaniu władz białoruskich jest bardziej niebezpieczna niż nieuznanie wyborów przez UE. Jeśli chodzi o blokowanie niezależnych białoruskich stron w Bynet wieczorem 19. grudnia – to środek zapobiegawczy i demonstracja strachu przed rozprzestrzenianiem informacji o wydarzeniach na Placu. Z punktu wiedzenia władzy, w Internecie mogły rozejść się informacje, że na Plac przybyło znacznie więcej uczestników niż 20 tysięcy – podkreślił Karbalewicz.

Źródło: Naviny.by

Tłumaczenie i opracowanie: Joanna Pieczka

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply