Dla postbanderowskiej Swobody naturalnym sojusznikiem byłyby Niemcy, którzy jednak do takiego sojuszu się nie garną…

“Misiaciu, misiaciu, czom ja ne wesełyj?” śpiewa ukraiński zespół folkowy Hajdamaky. I to egzystencjalne pytanie mogłaby dziś chyba postawić większość Ukraińców? Nie da się bowiem ukryć, że u południowo-wschodniego sąsiada Polski znów dzieje się dużo ciekawych rzeczy. Co więcej jeszcze parę tygodni temu niewiele wskazywało na to, że dziewięć lat po pomarańczowej rewolucji Ukraina znów będzie zajmowała większość czasu antenowego polskich mediów. I że znów stanie się głównym obiektem zainteresowania polskich polityków. Bo – kolejny raz – zdecydowana większość polskich polityków, bardzo aktywnie włącza się w sprawę Ukrainy…

By jednak nie wyprzedzać biegu wydarzeń, należy cofnąć się parę tygodni wstecz, gdy prezydent Ukrainy, Wiktor Janukowycz, twardo oświadczył, że żadnego stowarzyszenia z Unią Europejską nie będzie! Nie na takich warunkach…Nie za darmo! Negocjacje obu stron, rzeczywiście trwały latami i taka nagła wolta Janukowycza wprawiła w osłupienie unijnych polityków. Wszak na równie dobrych warunkach umowę stowarzyszeniową podpisała niegdyś Polska i – poza garstką oszołomów – nikt nie protestował… A tu taka zagwozdka! Janukowycz pozostał jednak niewzruszony na zaklęcia płynące ze strony autorytetów moralnych, mędrców Europy tudzież niezależnych mediów i umowy nie podpisał. Oczywiście pewne sygnały, że coś jest nie tak dochodziły już od lata, kiedy to Rosja, która oczywiście szanuje prawo swojego ukraińskiego sąsiada do prowadzenia samodzielnej polityki zagranicznej, nagle z nieznanych przyczyn przestała kupować ukraińską żywność i wytwory przemysłu. No, może nie do końca przyczyny były nieznane, bo okazało się, że ukraińskie badziewie nie spełnia wyśrubowanych rosyjskich norm, a żywność ukraińska to w ogóle nie nadaje się do spożycia. Zresztą jak niby prezydent Putin miałby zmusić rosyjskich handlowców do kupowania ukraińskich towarów, skoro oni sami tego nie chcą, a wolny rynek jest w Rosji rzeczą świętą? Sama Unia Europejska, z którą Ukraina już za chwilę miała się stowarzyszyć, uznała, że blokada handlowa nałożona na Ukrainę to jej problem i sama musi sobie z nim poradzić. Co innego cierpiąca w ukraińskim więzieniu za swoje przywiązanie do demokracji,Julia Tymoszenko… Tu, o żadnej taryfie ulgowej nie było mowy i Janukowyczowi jasno dano do zrozumienia, że znana z przywiązania do wartości Unia Europejska, nie będzie tolerowała przetrzymywania w tiurmie więźniarki sumienia. Niby Janukowycz coś tam wspominał, o wyroku, o sądach, o korupcji, o fatalnym kontrakcie gazowym, podpisanym przez Madame Tymoszenko, ale jakoś tak nikt nie chciał dać wiary jego argumentom. Słusznie zresztą, bo przecież przy jakże korzystnym kontrakcie gazowym podpisanym przez premiera Pawlaka, ten podpisany przez Tymoszenko gwarantował Ukrainie rosyjski gaz w cenie, o połowę niższej, niż Polsce! Jak więc widać musiał być dla Ukrainy korzystny, a co za tym idzie, Julia cierpi więzienne katusze z przyczyn absolutnie niezawinionych… Złośliwi mogliby dodać, że Unia nie reagowała, bo w zwolnione przez Ukraińców miejsca na rosyjskim rynku natychmiast wślizgnęli się Niemcy, Francuzi czy Holendrzy, ale to pewnie nie miało tu nic do rzeczy? Zresztą gdyby nawet ktoś oskarżał Unię, o protekcjonizm wobec własnych firm, to ta na dowód nieprawdziwości takiej tezy, mogłaby pokazać firmy polskie, które też wyleciały z rosyjskiego rynku bez jakichkolwiek reakcji ze strony Unii Europejskiej… Polskiego rządu również, no ale jak wiadomo dba on wyjątkowo starannie, o prawa wolnego rynku, nie mógł więc angażować polityki w sprawy gospodarcze.

Rząd w Kijowie liczył jeszcze na jakieś zadość uczynienie ze strony Europy i… nie zawiódł się! Unia Europejska wspaniałomyślnie zadeklarowała całe 800 milionów US$ kredytu! Dolarów, a nie euro! No, ale to pewnie dlatego, że kredytu miał udzielić Międzynarodowy Fundusz Walutowy? Oczywiście jest to gigantyczna suma, sięgająca jakichś 45-50% tego, co bogata Polska wyasygnowała na ratowanie biednych niemieckich i francuskich banków… To jednak miało się okazać dopiero w listopadzie, bo w chwili gdy w ramach europejskiej solidarności rząd deklarował ową sumę, to wersją obowiązującą, była pomoc dla Grecji. Rosja zresztą niesiona sukcesami syryjskimi czy irańskimi uznała, że miło byłoby skończyć ten rok jakimś spektakularnym fajerwerkiem i dość jasno zadeklarowała, że Ukraina może się oczywiście stowarzyszać z kim chce, ale za gaz będzie płacić nieco więcej niż do tej pory. Może nie, aż tyle co Polska, ale na pewno więcej, niż płaci obecnie. I tu, niemalże stowarzyszona Ukraina znów zobaczyła wzruszenie ramion europejskiej rodziny, do której tak ochoczo stara się wejść. To znaczy, nie żeby pozostawiono ją w rozterce, bo natychmiast znaleźli się experci, którzy szybko udowodnili, że w perspektywie 3 – 5 lat wszyscy na Ukrainie odczują dobrodziejstwa wynikające ze stowarzyszenia z Unią Europejską. Ponieważ nie do pomyślenia jest, by experci się pomylili, nie pisząc nawet, o wprowadzeniu w błąd ukraińskiego prezydenta spokojnie można przyjąć, że mają rację i za 3 – 5 lat cała Ukraina stałaby się krainą mlekiem i miodem płynącą. Oczywiście dla tych, którzy tego, by dożyli! I, zapewne, sam prezydent Janukowycz, też w to uwierzył? Pozostał tylko jeden drobny problem: nadciągająca zima. Niby Ukraina nie leży nad Morzem Białym, tylko Czarnym, ale i Janukowycz i spora część Ukraińców chyba jednak woli mieszkać w ogrzewanych mieszkaniach i jeść gotowane potrawy, a nie same surówki? Pozostawiony więc sam na sam z bratnią Rosją, Janukowycz zdecydował się zrobić to, co każdy w jego sytuacji, by zrobił; grać na zwłokę. Umowy stowarzyszeniowej nie podpisywać, ale i Putinowi żadnych obietnic nie składać. Unia, swoim zwyczajem, wzruszyła ramionami, ale… Po pierwsze z więzienia dał się słyszeć potępieńczy jęk więźniarki sumienia Julii Tymoszenko, że to zdrada i to zarówno wartości, jak i niepodległości! Pod nieobecność pięknej Julii swoją szansę wyczuli też ukraińscy opozycjoniści: Arsenij Jaceniuk, Witalij Kłyczko (z jakichś powodów nazywany Kliczko) i Ołeh Tiahnybok. I rzeczywiście, jak to bywa w ostatnich latach, niemal natychmiast po deklaracjach Janukowycza, że niczego nie będzie podpisywał, młodzi ludzie ruszyli do centrum Kijowa… Całkowicie spontanicznie, przez nikogo nie zwoływani i nie organizowani. Szybko powstało miasteczko namiotowe, a następnie rozpoczął się gigantyczny wiec opozycji. Hasło było jedno: integracja. Nikt zresztą nie wyjaśniał, o co w niej chodzi, ale też, nie ma co się oszukiwać, nikt, o takie szczegóły nie pytał. Niemal natychmiast znalazło się tysiące flag ukraińskich i europejskich. Te ostatnie, najwyraźniej przewidujący kijowianie pielęgnowali w swoich domach, trzymając je w nadziei, że kiedyś się przydadzą?

Wydarzenia ukraińskie praktycznie natychmiast odbiły się echem w Unii Europejskiej. Może niezupełnie całej, ale na pewno w jej polskiej części. Niemal natychmiast zareagowała opozycja: PiS i SLD. Doszło wręcz do sytuacji, gdy prezes Kaczyński został skomplementowany przez samego redaktora Michnika! Premier nie zareagował, bo z gospodarską wizytą wpadł był akurat do zawiedzionego wyborcy PO, z którym porozmawiał w jego kuchni, pozostawiwszy oficera BOR w pokoju, co zarejestrowały telewizyjne kamery. Sam zresztą też wpadł do dziecięcego pokoju, by młodemu pokoleniu przyszłych wyborców podarować film, o Królu Lwie, przy którym sam się wzrusza. Do łez, jeśli wierzyć Pani Premierowej… Dopiero, gdy okazało się, że inaczej się nie da premier Tusk z uznaniem wyraził się, o wizycie Kaczyńskiego w Kijowie… Minister spraw zagranicznych natychmiast jednak skrytykował opozycję, że chce wydawać pieniądze polskiego podatnika na skorumpowaną gospodarkę ukraińską, zamiast zachować je na ratowanie Grecji, poprzez ratowanie francuskich i niemieckich banków. Żeby było zabawniej wieczorem zebrała się grupa najważniejszych postaci w państwie, uzupełniona, o szefa Agencji Wywiadu. Patrząc na zdjęcia z tego wydarzenia, trudno oprzeć się refleksji, że nie ma nic smutniejszego od smutnych klaunów…

Zupełnie inaczej zareagował, wywodzący się przecież również z PO, Jacek Protasiewicz. Nie tylko wykazał on zainteresowanie wydarzeniami w Kijowie, ale wręcz postanowił się im przyjrzeć z bliska, nie zważając nawet na obecność Jarosława „Wujka Samo Zło” Kaczyńskiego. I znów złośliwi mogliby powiedzieć, że lepiej uchodzić za męża stanu w Kijowie, niż wykręcać się od odpowiedzi, o aferę wyborczą w dolnośląskiej PO, ale Protasiewicz jest wszak wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego, więc niejako obowiązek dyktował mu gdzie jest jego miejsce, gdy wieje wiatr historii. Z partii rządzącej uaktywnił się również inny eurodeputowany, niejaki Jacek Saryusz-Wolski. I to jak się uaktywnił! Gdyby to oceniać po częstości pojawiania się w mediach, można by odnieść wrażenie, że Saryusz-Wolski dał się sklonować, by tylko każdy miał szansę usłyszeć wypowiadane przezeń mądrości, których i Syrach, by się nie powstydził! Co więcej, pan Saryusz-Wolski wyraźnie podkreśla, że nie mówi tego jako jakiś tam Polak, ale jako prawdziwy i szczery Europejczyk! Bo też Ukraina nie jest problemem, z którym poradziłaby sobie dyplomacja polska… Ani francuska… Ani nawet niemiecka! Z problemem Ukrainy może sobie bowiem poradzić tylko dyplomacja europejska! Co prawda, poza Saryuszem-Wolskim nie słychać jakoś nikogo, kto by mu wtórował, ale samego zainteresowanego zupełnie to nie peszy… Zresztą widok niebieskiej materii z żółtymi gwiazdkami w rękach kijowskich demonstrantów wprawiał pana Saryusza-Wolskiego w stan takiego podniecenia, że zachodziła obawa, iż studio, którejś stacji telewizyjnych stanie się miejscem wydarzeń ocierających się, o erotykę! Dość napisać, że nawet dźwięki wydawane przez eurodeputowanego bardziej przypominały śpiew tokowy indora, niż artykułowaną mowę…

A skoro już, o dyplomacji europejskiej mowa, to może warto zatrzymać się na chwilę przy tym temacie? Bo jak owa dyplomacja reaguje? Europejska, a więc ta zatrudniająca ciężko pracujących urzędników z Brukseli… nijak! Bo też jak mają zareagować biurokraci, którzy gdyby znali dialekt śląski, to na pytanie gdzie leży Krym?, odpowiedzieliby, że na ciostku! Bez wątpienia przeciętny urzędnik brukselski więcej wie, o Kongu czy Papui Nowej Gwinei, niż o Ukrainie! Może deklaracje, którejś ze stron ukraińskiego konfliktu, iż w wypadku wygranej natychmiast wprowadzi europejskie regulacje dotyczące krzywizny banana albo ilości wody zużywanej przez spłuczkę klozetową ożywiłyby nieco tak ciężko pracujących eurourzędników, ale ponieważ takowe nie padły, to wezwani przez Saryusz-Wolskiego do natychmiastowych działań, pozostali niewzruszenie na widok Ukraińców biegających z unijnymi flagami i wybrali trwanie w letargu.

No, ale zostają jeszcze dyplomacje poszczególnych państw…. Na przykład Francji. Kłopot w tym, że po „sukcesie” arabskich wiosen, promowanych i sponsorowanych przez Francję, dyplomacja tego kraju życzy klęski każdej, inicjatywie, w której nie jest zaangażowana, bo tylko to jest usprawiedliwieniem jej nieudolności graniczącej z głupotą! Ostanie więc czego, by sobie życzyła to jakikolwiek sukces Partnerstwa Wschodniego… O ślepej miłości Francuzów do wszystkiego, co rosyjskie nawet nie warto pisać, bo i po co?

Dyplomacja brytyjska… No cóż, ma ona podobny problem, jak Jarosław Kaczyński; brak poparcia ze strony Wielkiego Białego Ojca z Waszyngtonu. Ameryka dziś, to zupełnie inny kraj, od tego sprzed lat dziewięciu. A Obama, w przeciwieństwie do Busha nie tylko stracił zainteresowanie Europą, ale i chyba samymi Stanami Zjednoczonymi. I chyba tylko Bóg i GRU wiedzą dlaczego?

Trudno jakiegokolwiek zainteresowania Ukrainą, wymagać od dyplomacji hiszpańskieh czy portugalskiej, którym nie tylko geograficznie bliżej do Afryki, niż do Europy Wschodniej. Zresztą jakie znaczenie dla państw z 30% bezrobociem może mieć układ stowarzyszeniowy z Ukrainą?

Pozostają jeszcze Niemcy. Pytanie tylko po co, Niemcy miałyby się angażować na Ukrainie i drażnić Rosję? Wszak kanclerina Angela Merkel jasno deklaruje, że strategicznym partnerem Niemiec, jest Rosja! Nie po to, w ramach walki z globalnym ociepleniem Niemcy zlikwidowały przemysł w Polsce, by teraz męczyć się z ukraińskim! Co zresztą Ukraina może zaproponować takiego czego nie mogłaby zaproponować Rosja? Poza soloną słoniną, która i tak zostałaby zakazana, jako nie spełniająca norm unijnych…

Sami rewolucjoniści na Ukrainie też chyba nie do końca rozumieją w co się wpakowali? Oczywiście jeśli to starcie wygra Janukowycz śmiało będą mogli powiedzieć, chcieliśmy dobrze, ale nie pozwoliła nam władza… Kłopot się zacznie jeśli to starcie wygrają! Rosja niemal na pewno zakręci kurki z gazem. Na 3 tygodnie przed początkiem kalendarzowej zimy! Innych kurków nie ma! Podobnie jak Polska, Ukraina skazana jest na łaskę i niełaskę wschodniego sąsiada. I nawet jeśli rozpocznie integrację będzie na tę łaskę skazana! Wszak to Unia Europejska robi wszystko, by zablokować wydobycie gazu łupkowego, który – najprawdopodobniej – i na Ukrainie występuje obficie. O ile Kłyczko i Jaceniuk, to politycy aideologiczni, dla których liczy się skuteczność, o tyle Tiahnybok niemal na pewno straci na takim zwycięstwie praktycznie wszystko. Dla postbanderowskiej Swobody naturalnym sojusznikiem byłyby Niemcy, którzy jednak do takiego sojuszu się nie garną… Ba, na samym Majdanie można zobaczyć – już tradycyjnie – flagi polskie czy białoruskie, ale konia z rzędem i astona martina temu, kto znajdzie tam, choć jedną flagę niemiecką…

Unia Europejska, w ogóle, bardzo chętnie zaimplantuje na Ukrainie takie europejskie wartości jak „małżeństwa” jednopłciowe, adopcja dzieci przez pary homoseksualne, filozofia gender czy nauka masturbacji w przedszkolach… Dużo mniej chętnie pomoże modernizować ukraiński przemysł czy rolnictwo. Całkowicie niechętnie zniesie wizy i otworzy granice… Ukraina, przyglądając się chociażby Polsce, miała dużo czasu, by dobrze zastanowić się nad strategicznym wyborem. O ile NATO, daje swoim członkom, coraz bardziej iluzoryczne, poczucie bezpieczeństwa, o tyle, Unia Europejska, z całą bezwzględnością egzekwując ideologiczną dyktaturę kulturowego marksizmu, nie ma do zaproponowania nic co wzmocniłoby przemysł, rolnictwo czy system finansowy… A los polskiego przemysłu i cypryjski banków jest tu nader wymowny.

Bogdan Pliszka

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply