Dekomunizacja po mołdawsku

Z Witoldem Rodkiewiczem, wykładowcą Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego i ekspertem Ośrodka Studiów Wschodnich, rozmawia Marta Ziarnik z “Naszego Dziennika”.

Władze Mołdawii zamierzają oficjalnie potępić komunizm. Skąd taka decyzja?

– Są dwa powody. Doraźnie potępienie ma być instrumentem walki politycznej przeciwko Partii Komunistów Republiki Mołdowa, którą rządząca obecnie w Mołdawii koalicja odsunęła od władzy we wrześniu ub.r. po wygranych wyborach. PKRM chociaż nie reprezentuje ideologii komunistycznej, to nawiązuje do tradycji KPZR i uważa się za jej ideologicznego i organizacyjnego kontynuatora. PKRM rządziła w Mołdawii od 2001 r., będąc posłusznym narzędziem Władimira Woronina, który konsekwentnie budował system osobistej autorytarnej władzy i nomenklaturowego kapitalizmu. Partia ta odwołuje się do szeroko rozpowszechnionej w Mołdawii nostalgii za czasami sowieckimi i posługuje się symboliką sowiecką. Tak więc potępienie komunizmu poprzez odwołanie się do rezolucji Rady Europy potępiającej ideologię komunistyczną ma uderzyć w PKRM w sytuacji, kiedy być może jesienią odbędą się kolejne wybory parlamentarne.

A drugi powód?

– Drugi powód jest ideologiczny. Współczesna Mołdawia powstała w rezultacie aneksji w 1940 r. przez ZSRS – na podstawie paktu Ribbentrop – Mołotow – rumuńskiej prowincji Besarabii. Z większości anektowanej prowincji Stalin utworzył Mołdawską Socjalistyczną Republikę Sowiecką. W MSRS władze dążyły do stworzenia nowej, socjalistycznej, sowieckiej nacji mołdawskiej – odrębnej od narodu rumuńskiego. Ogłosiły one również istnienie odrębnego od rumuńskiego języka mołdawskiego, który był po prostu rumuńskim pisanym cyrylicą. Polityce tworzenia narodu mołdawskiego sprzyjało słabe zakorzenienie rumuńskiej świadomości narodowej wśród ludu, ponieważ Besarabia od 1812 do 1918 r. wchodziła w skład Rosji i była poddana silnej presji rusyfikacyjnej, a w składzie Rumunii znajdowała się tylko przez niecałe ćwierć wieku (od 1918 do 1940 r. i od 1941 do 1944 r.). Ponadto w Mołdawii represje stalinowskie były ostrzejsze niż na innych świeżo zaanektowanych obszarach. Praktycznie cała wykształcona warstwa społeczeństwa mołdawskiego została zlikwidowana (masowe deportacje, egzekucje, ucieczki do Rumunii). Masowy terror w połączeniu z sowiecką indoktrynacją okazał się w pewnym sensie skuteczny. Jest paradoksem, że chociaż niemal każda rodzina mołdawska miała krewnych, którzy byli represjonowani, to duża część społeczeństwa mołdawskiego nadal akceptuje komunistyczną wersję historii i odczuwa nostalgię za Związkiem Sowieckim. Dlatego inicjatywa prezydenta Mihai Ghimpu ma także na celu zmianę świadomości i postaw społecznych, kształtowanie niesowieckiej czy antysowieckiej wersji pamięci historycznej społeczeństwa.

Jak na tę zapowiedź Mihai Ghimpu zapatrują się pozostałe partie?

– A więc właśnie. Mamy tutaj także wymiar konkurencji między partiami rządzącego obozu. Składa się on z czterech partii, które reprezentują różny stopień determinacji i radykalizmu, jeśli chodzi o odrzucenie sowieckiej przeszłości i sposobu jej przezwyciężenia. Akurat pełniący obowiązki prezydenta Ghimpu należy do tej najbardziej radykalnej partii. W związku z tym jest to takie posunięcie w ramach swego rodzaju konkurencji wewnątrz rządzącego sojuszu, a także próba narzucenia własnej wizji polityki historycznej sojuszowi. Myślę, że Ghimpu nie konsultował swojej inicjatywy z sojusznikami i reakcje pojawią się za parę dni. W Mołdawii bowiem debata toczy się w sposób, powiedziałbym, ospały i po wydarzeniu należy kilka dni poczekać na reakcje, które pomogą nam ocenić to, co się dzieje.

Biorąc pod uwagę tę specyfikę systemu politycznego Mołdawii, będącej krajem postsowieckim i w której ludność rosyjska stanowi dość znaczny odsetek, czy przeprowadzenie tego procesu nie spowoduje silniejszego rozłamu w społeczeństwie?

– Ludność rosyjska w Mołdawii na chwilę obecną stanowi mniej więcej 8 procent. Natomiast językiem rosyjskim posługują się na co dzień także inne grupy, w tym m.in. Ukraińcy i Gagauzi. Są oni językowo i częściowo mentalnie zrusyfikowani. W związku z tym część ludności nieczująca się częścią narodu mołdawskiego będzie większa niż 8 procent. Co więcej, mniejszość rosyjska mieszka w przeważającej części w miastach i jest dobrze usytuowana społecznie i materialnie, więc to oczywiście będzie miało swoje konsekwencje. Ta ludność jest bowiem bardziej przywiązana do tradycji sowieckich i będzie interpretować inicjatywę Ghimpu jako atak m.in. na swoją pozycję społeczną. Zwłaszcza że to wiąże się z drugą kwestią podnoszoną w tej chwili, czyli kwestią języka.

Premier tego kraju zapowiedział przed kilkoma dniami, że wprowadzi obowiązek, aby zagraniczne filmy wyświetlane w kinach miały napisy w języku rumuńskim. To z kolei wywołało sprzeciw rosyjskojęzycznej części społeczeństwa…

– Mołdawia jest krajem, w którym mimo 20 lat niepodległości język rosyjski ciągle był i jest obecny – zwłaszcza w okresie rządów PKRM miał on w wielu sferach dominującą pozycję. W Kiszyniowie do niedawna jeszcze zdarzało się (choć na pewno już nieczęsto), że mówiący po rumuńsku klient mógł na poczcie czy w sklepie usłyszeć odpowiedź: “Mówcie po ludzku”. A teraz doszło do władzy pokolenie i środowisko, które mówi po rumuńsku i nie ma wśród nich ludzi, którzy rumuńskiego nie znają. I ten obecny proces zawężania sfery używania języka rosyjskiego wydaje się naturalny ze względu na proporcje między ludnością rumuńsko- i rosyjskojęzyczną. On będzie się nadal pogłębiał i w najbliższym czasie będzie jeszcze prawdopodobnie przyspieszony. No bo rzeczywiście Mołdawia jest zdominowana przez rosyjskie media. Społeczeństwo ogląda w dużym stopniu rosyjską telewizję. To zaś ma określone skutki dla mentalności politycznej i sposobu patrzenia na świat. Środowiska, które doszły do władzy we wrześniu 2009 roku, są tego świadome i dlatego chcą coś z tym zrobić. Kwestia ta jest jednak dosyć trudna, ponieważ zapowiedziane zmiany wywołały wiele protestów ze strony rosyjskojęzycznej ludności i rosyjskich mediów. Wielu z tych ludzi nie chce się pogodzić z tym, że język rosyjski może zostać sprowadzony do roli języka mniejszości. Chce ona mieć prawo do robienia kariery we wszystkich dziedzinach życia, bez konieczności znajomości języka rumuńskiego. To do tego się sprowadza.

A czy zapowiedzi Ghimpu o dekomunizacji i nazwaniu w przygotowywanej nowej konstytucji języka urzędowego zamiast mołdawskim – rumuńskim, nie ma na celu także pokazania ściślejszego związku z Rumunią, co mogłoby zagwarantować Mołdawii przyjęcie do Unii Europejskiej?

– Tak, oczywiście, ale główny zarzut, jaki jest wysuwany przeciwko temu ze strony obozu komunistycznego, jest taki, że oznacza on chęć przyłączenia Mołdawii do państwa rumuńskiego. A tak nie jest. Obóz, który doszedł do władzy we wrześniu 2009 r., w rzeczywistości nie stawia sobie za cel połączenia Mołdawii z Rumunią. Ten tzw. unionistyczny program w zasadzie przegrał, załamał się na początku lat 90. i nikt z liczących się polityków mołdawskich nie myśli o nim poważnie. Mało kto chce zamienić stanowisko prezydenta czy premiera na stołek wojewody. Oni nie stawiają sobie za cel przyłączenia Mołdawii do Rumunii, ale oczywiście stawiają sobie za cel zbliżenie Mołdawii do Rumunii i Unii Europejskiej i chętnie widzieliby Mołdawię w UE. Problem polega na tym, że Unia nie chce, z różnych względów, zaoferować Mołdawii jasnej perspektywy członkostwa.

Na przykład?

– Jednym z najważniejszych jest to, że niektóre państwa Unii, w tym Niemcy i Francja, nie chcą robić niczego, co mogłoby być postrzegane przez Rosję jako naruszenie jej strefy wpływów.

Czy więc – i na ile – możliwe jest wprowadzenie tej ustawy dekomunizacyjnej w Mołdawii?

– Trudno powiedzieć w tej chwili. Nie wiemy bowiem jeszcze, czy zgodzą się na nią wszystkie partie rządzącej koalicji. Jeszcze jest za wcześnie, aby o tym mówić.

Z poparciem opozycji może być ciężko, gdyż ustawa dekomunizacyjna wiązałaby się raczej z rozwiązaniem Partii Komunistycznej – z powodu posiadania przez nią takiej nazwy…

– Być może. To wszystko będzie jednak zależało od tego, jaką formę będzie miała ta ustawa i jakie będą jej założenia. Czyli czy będzie ona jedynie symboliczna, czy też będzie zawierała, opatrzone sankcją karną, zakazy korzystania z symboliki komunistycznej. W tej chwili jest jeszcze tyle niewiadomych, że trudno cokolwiek na ten temat bliższego powiedzieć poza tym, że jest to posunięcie istotne i ważne, politycznie wymierzone przeciwko Partii Komunistycznej i mające na celu desowietyzację świadomości społecznej. Perspektywy tego jednak nie są jasne. Nie wiemy, czy w samej koalicji rządzącej uda się uzyskać zgodę co do wprowadzenia tej ustawy. To jest na razie pewien pomysł i byłbym ostrożny ze spekulacjami na ten temat.

Dziękuję za rozmowę.

Źródło: Nasz Dziennik

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply