Na Kresach Północno-Wschodnich na początku lat ’90 szansę na trwałe wkomponowanie w mapę niepodległej już Litwy miał Polski Kraj Narodowo-Terytorialny. Proklamowano go w granicach Republiki Litewskiej 22 maja 1991 roku w Mościszkach. Jego hymnem miała zostać „Rota”, stolicą zaś – Nowa Wilejka.

Żadna spośród szesnastu wizyt prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Litwie nie przyniosła tak wymiernego rezultatu, jak prowadzone w tonie niemal ultymatywnym rozmowy jego brata, ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego, ze swoim litewskim odpowiednikiem Andriusem Kubiliusem. Prezes Prawa i Sprawiedliwości zdecydował się występować wobec strony litewskiej z pozycji narodowego interesu, jasno dając Litwinom do zrozumienia, że w razie jego nieuwzględnienia czekają ich ze strony Polski nieprzyjemne konsekwencje.

To właśnie od jednego z czynnych działaczy polskich na Litwie usłyszałem anegdotę opowiadającą o tym, jak premier Kaczyński zabiegał o utworzenie polskiego uniwersytetu w Wilnie. Napotykając na opór litewskiego rządu Jarosław Kaczyński odpowiedział ni mniej, ni więcej: „To w takim razie teraz będziemy inaczej rozmawiać”. Skutkiem takiego postawienia sprawy jest fakt, że litewscy politycy nie kłamią dziś, mówiąc, iż Litwa jest jedynym poza Polską państwem na świecie, w którym można się uczyć po polsku „od przedszkola po uniwersytet”. W efekcie w Wilnie działa filia Uniwersytetu w Białymstoku, prowadzone są tam dwa kierunki na poziomie licencjatu i od niedawna jeden na poziomie studiów magisterskich.

Taki sposób postępowania z pewnością nie przypadłby do gustu akolitom obozu politycznego, któremu do dziś Kaczyński przewodzi. Jest bowiem symptomatyczne, że gdy politycy PiS mówią o osiągnięciach w stosunkach z Litwą w latach 2005-2007, to na ogół słyszymy o nierentownej rafinerii w Możejkach kupionej przez państwowy Orlen lub jesteśmy adresatami pustych frazesów o „strategicznym partnerstwie”. O realnym, choć skromnym jak na potrzeby ponad 200-tysięcznej społeczności osiągnięciu, słyszymy dziwnie mało.

Dzieje się tak zapewne z dwóch powodów. Po pierwsze – skuteczność twardej postawy Jarosława Kaczyńskiego przeczyłaby legendzie jego brata jako „wyrozumiałego” budowniczego trwałej koalicji w regionie Europy Wschodniej i Kaukazu. Przeciwnicy polityczni ówczesnej głowy państwa mogliby też wytknąć, że 8 kwietnia podczas szesnastej już wizyty Lecha Kaczyńskiego w Wilnie litewski Sejm odrzucił ustawę przewidującą podwójną pisownię nazwisk. Polski prezydent opuścił Litwę upokorzony i rozczarowany. Tymczasem to właśnie pamięć o zmarłym polityku, być może zamordowanym przez Rosjan z uwagi na jego rzekome zdolności tworzenia regionalnych sojuszy, jest paliwem dla sporej części działaczy i zwolenników Prawa i Sprawiedliwości.

Drugi powód tej intrygującej skromności – bo przecież J. Kaczyński zanotował sukces na trudnym terenie (litewska tożsamość ufundowana jest w opozycji do polskości) – może być dużo bardziej prozaiczny. Takie stawianie sprawy nie pasuje bowiem do przyjętej przez PiS narracji o polityce wschodniej prowadzonej przez partię Kaczyńskiego w latach 2005-2007. W końcu to nie Możejki – wykupione w celu uprzedzenia Rosjan, a mimo tego i tak sabotowane przez Litwę (rozkręcanie torów do rafinerii), ani nie „partnerstwo strategiczne” są sukcesami w stosunkach polsko-litewskich, lecz zmuszenie Litwinów do zaakceptowania i usankcjonowania polskiej instytucji w Wilnie.

Gdyby wyciągnąć wnioski z tego epizodu, okazałoby się, że Polska i Litwa (a pewnie i inne kraje leżące między nami a Rosją) miewają sprzeczne interesy. Co więcej, okazałoby się, że w skład tego, co definiujemy jako „polski interes”, wchodzą także potrzeby Polaków zamieszkujących Republikę Litewską. Czyż nie wywróciłoby to do góry nogami popularnej nad Wisłą opowieści o stosunkach Polski z krajami graniczącymi z nami na Wschodzie? Czyż nie zdelegitymizowałoby to doktryny rządzącej polską polityką wschodnią, nad którą wciąż czuwa zza grobu opacznie interpretowany Jerzy Giedroyć?

Do Giedroycia przyznają się niemal wszystkie siły polityczne głównego nurtu. Znamienny jest fakt, że jego myśl wschodnią za inspirację uznawał zarówno Aleksander Kwaśniewski, jak i Lech Kaczyński, o Bronisławie Komorowskim nie wspominając. Mimo licznych „pożegnań”, poza Giedroyciem w III RP nadal nie ma zbawienia.

Jeśli przyjrzeć się uważnie debacie o stosunkach polsko-litewskich po upadku komunizmu, należałoby dojść do przekonania, że Polaków na Wileńszczyźnie nie mogło spotkać nic lepszego, jak znalezienie się ich ojczyzny w granicach obcego państwa. Rzeczypospolitej nie mogło zaś spotkać w stosunkach z Litwą nic gorszego, niż posiadanie uciążliwego „balastu” w postaci wciąż niedającej o sobie zapomnieć polskiej mniejszości nad Wilią. Mniejszości o tyle kłopotliwej, że mimo wszystko wciąż asertywnej i szukającej sojuszników nie tam, gdzie warszawscy oficjele by sobie życzyli, a więc na przykład wśród narażonej na te same niebezpieczeństwa mniejszości rosyjskiej (wspólnota doraźnego interesu).

Sprawę dyskryminacyjnej polityki kolejnych rządów litewskich nawet po stronie „patriotycznej” nazywa się co najwyżej „przykrą”, jak uczynił to na łamach portalu Kresy.pl Przemysław Żurawski vel Grajewski w artykule „W polityce liczą się skutki, a nie najlepsze nawet intencje”. Zupełnie tak, jakby w stosunkach między narodami chodziło o dobre samopoczucie, o niedoznawanie „przykrości”, a nie o własny interes.

Oczywiście, brak upodmiotowienia polskiej społeczności na Wileńszczyźnie nie zmąci dobrego samopoczucia większości mieszkańców III Rzeczypospolitej. Tylko czy my sami jesteśmy zadowoleni z obecnej kondycji naszej wspólnoty narodowej? Nie ulega wątpliwości, że znaczna część naszych rodaków w słabym stopniu identyfikuje się z własną wspólnotą polityczną, wspólnotą powinności, wspólnotą jakiegokolwiek celu. Bycie Polakiem pozostaje wyabstrahowane od „obowiązków polskich”, o których sto lat temu pisał Roman Dmowski, a polska identyfikacja staje się pustą deklaracją. W efekcie „polskość” przestaje pełnić funkcję politycznego spoiwa. Polska siła ulega przyspieszonemu rozproszeniu.

Ten sam Przemysław Żurawski vel Grajewski, w wywiadzie dla polskiego portalu na Litwie „Znad Wilii”, rozróżnił interesy polityczne Polaków w Rzeczypospolitej i Polaków na Wileńszczyźnie. W ten subtelny sposób pozbawił on aksjologicznego fundamentu polskość jako taką, sugerując, że w określonym momencie możliwa jest sytuacja, w której bardziej powinniśmy się identyfikować z interesem litewskim niż z interesem polskim na Litwie. W rzeczywistości perspektywa proponowana przez Żurawskiego vel Grajewskiego odbiera sformułowaniu „polski interes narodowy” jakąkolwiek pozytywną treść.

Tymczasem na Kresach Północno-Wschodnich na początku lat ’90 szansę na trwałe wkomponowanie w mapę niepodległej już Litwy miał Polski Kraj Narodowo-Terytorialny. Proklamowano go w granicach Republiki Litewskiej 22 maja 1991 roku w Mościszkach. Jego hymnem miała zostać „Rota”, stolicą zaś – Nowa Wilejka. Wcześniej – 6 października 1990 roku w Ejszyszkach II Zjazd Deputowanych Rad Terenowych podjął uchwałę o utworzenia PKN-T w składzie Republiki Litewskiej. Z 209 delegatów tylko kilkunastu opowiedziało się za koncepcją utworzenia Autonomicznego Kraju Wileńskiego poza granicami Litwy.

Powyższe fakty są istotne w kontekście utrwalania się niemającego nic wspólnego z rzeczywistością stereotypu – który we wspomnianym wywiadzie upowszechnił zresztą Przemysław Żurawski vel Grajewski – jakoby Polacy na Wileńszczyźnie nie poparli niepodległości Litwy bądź zajęli prosowiecką postawę. Warto przypomnieć, że w czasach komunistycznych to właśnie Polacy byli nacją najmniej partycypującą w systemie sowieckim – do partii należało tylko 3,45% z nich. Należy również podkreślić, iż mimo deklarowanego internacjonalizmu czerwonej ideologii Litwini-komuniści w odniesieniu do Polaków pozostawali wierni antypolskim stereotypom leżącym u podwalin nowoczesnej litewskiej tożsamości narodowej. Stąd właśnie wzięła się paradoksalna sytuacja, w której moskiewska centrala hamowała szowinizm litewskich komunistów, tworząc dla Polaków na Litwie polskojęzyczne, choć sowieckie w treści, nisze w postaci szkół czy mediów. Tylko temu zawdzięczamy fakt, iż nie podzielili oni losu wynarodowionych rodaków w przedwojennej Litwie Kowieńskiej, gdzie stanowili nawet 10% ludności państwa.

Przetrwanie autonomii Wileńszczyzny uzależnione było od poparcia władz odrodzonej Rzeczypospolitej. Litwa dopiero wybijała się na niepodległość i szukała międzynarodowego uznania, w tym także Polski jako państwa sąsiedniego. Polska autonomia była wówczas na wyciągnięcie ręki.

III RP wspaniałomyślnie zrezygnowała jednak ze stawiania Litwinom jakichkolwiek warunków, wobec czego polskie samorządy na Wileńszczyźnie zostały zlikwidowane przez litewskich komisarzy. Brak polityczno-ustrojowego umocowania odrębności polskich regionów ułatwił kolejnym litewskim rządom oficjalną politykę dyskryminacji w postaci grabieży ziemi w procesie tzw. reprywatyzacji, postępującą lituanizację szkolnictwa, manipulację granicami okręgów wyborczych i inne działania mające na celu „integrację” wileńskich Polaków.

Tymczasem istnienie tego typu formy politycznego oddziaływania na rządy litewskie leży w naszym żywotnym interesie. I to nie tylko dlatego, że autonomia pozwoli przetrwać mniejszości polskiej jako odrębnej społeczności o własnej tożsamości narodowej, ale również dlatego, że w polskim interesie w ogóle leży związanie z naszą kulturą i językiem możliwie jak największych obszarów. Nadanie priorytetu tym sprawom w polityce Rzeczypospolitej Polskiej powinno wydawać się czymś oczywistym.

W innym wypadku należy sobie postawić pytanie, co właściwie oznacza bycie Polakiem. Jeśli to nie interesy innych Polaków mają być dla Rzeczypospolitej najważniejsze, to właściwie jaki naród konstytuuje i powołuje państwo rozciągające się między Odrą a Bugiem i co ma stanowić jego – nie bójmy się tego określenia – moralny fundament?

Być może należałoby sięgnąć do języka opisu stosunków międzynarodowych zaproponowanego przez Carla Schmitta, aby pamiętać, że w sporze Polacy na Litwie vs państwo litewskie ci pierwsi to wciąż „my”, zaś Litwini to wciąż „oni”.

Marcin Skalski

15 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

    • jan_de
      jan_de :

      P. VotumSeparatum, ja – może wstydz się przyznać – ale chyba nigdy o tym “epizodzie” nie slyszalem… Może Pan napisać coś więcej? Czy sama “likwidacja” PKNT przez Litwinów przebiegala bez żadnych incydentow..?
      PS. odpowiedzialem krotko na pańskie uwagi nt Wandei… Dobranoc

      • sobiepan
        sobiepan :

        Jan_De:
        25.02.2015 23:47/. Podaję Panu garść informacji na ten temat .Kto z polskich polityków oddał Ukrainie Lwów po 1989 roku, a Litwie Wilno ?

        Autor: Rajmund Pollak

        (Akty prawne, 17 września 1939, Jałta, PRL, „Pieriestrojka” i zaniedbania polskiej racji stanu. )

        17 września 1939 roku armia radziecka udzieliła bratniej pomocy sojuszniczym wojskom hitlerowskim i uderzyła na Polskę łamiąc obowiązujący traktat o nieagresji i zajmując Kresy Wschodnie Rzeczypospolitej !

        Po 22 lipca 1944 roku na mocy zdrady dokonanej przez naszych sojuszników w Jałcie, powstała Polska Ludowa ( zachowująca do 1952 roku formalną nazwę Rzeczpospolita Polska) o powierzchni o wiele mniejszej od II Rzeczypospolitej, mimo odzyskania ziem północnych i zachodnich.

        Przypomnę: Powierzchnia II RP wynosiła 389 720 km², natomiast obecna pow. Polski wynosi niewiele ponad 312.000 km² !

        Warto przyjrzeć się stronie prawnej traktatów dotyczących wschodnich granic Rzeczypospolitej Polskiej.

        Zacznijmy od umowy z Niepodległą Ukrainą :

        Umowa warszawska – międzynarodowa umowa, zawarta 21 kwietnia 1920 pomiędzy rządami Ukraińskiej Republiki Ludowej i Polski.

        Rząd polski uznał w niej istnienie URL i zrezygnował z roszczeń do ziem sięgających granicy Polski z 1772. Rząd URL uznał granicę polsko-ukraińską na Zbruczu i przecinającą Wołyń na wschód od Zdołbunowa (pozostawiając Równe i Krzemieniec po stronie polskiej) i dalej na północ do linii Prypeci. Oba kraje zobowiązały się do niezawierania umów międzynarodowych skierowanych przeciw sobie oraz gwarantowały prawa ukraińskiej ludności w Polsce i polskiej na Ukrainie. Ze strony polskiej umowę podpisał kierownik ministerstwa spraw zagranicznych Jan Dąbski, ze strony ukraińskiej kierownik ministerstwa spraw zagranicznych, przewodniczący delegacji URL na rozmowy z Polską toczone od jesieni 1919 r. – Andrij Liwicki

        Symon Petlura i gen. Antoni Listowski wśród żołnierzy polskich – kwiecień 1920.

        Częścią składową umowy była konwencja wojskowa z 24 kwietnia 1920r., podpisana przez ukraińskiego generała Wołodymyra Sinklera i najbliższego współpracownika Józefa Piłsudskiego Walerego Sławka (działającego jako pełnomocnik Naczelnego Wodza), która rozpoczynała współpracę militarną obu krajów przeciw bolszewickim wojskom na terytorium Ukrainy. Obie umowy były tajne, z wyjątkiem opublikowanego w Monitorze Polskim aktu uznania państwowego Ukraińskiej Republiki Ludowej i Dyrektoriatu Symona Petlury jako rządu Ukrainy.

        Zakończeniem wojny polsko- bolszewickiej była pokojowa umowa międzynarodowa.

        Traktat ryski (lub inaczej pokój ryski), Traktat pokoju między Polską a Rosją i Ukrainą, podpisany w Rydze dnia 18 marca 1921 r. (Dz.U. Nr 49, poz. 300) w kwestii granic:

        Polska uzyskała ziemie należące przed trzecim i częściowo drugim rozbiorem do Rzeczpospolitej, a w latach 1795–1916 stanowiące część zaboru rosyjskiego, zaś od wiosny 1919 zajmowane przez Wojsko Polskie: gubernie grodzieńską i wileńską oraz zachodnie części guberni wołyńskiej z Łuckiem, Równem i Krzemieńcem i mińskiej z Nieświeżem, Dokszycami i Stołpcami. Rosja i Ukraina zrzekły się roszczeń do Galicji Wschodniej, przed 1914wchodzącej w skład monarchii habsburskiej Granica polsko-sowiecka przebiegała w zasadzie wzdłuż linii II rozbioru z 1793(z korekturą na rzecz Polski w postaci części Wołynia i Polesia, z miastem Pińskiem).

        Powyższa mapka przedstawia granice wschodnie Polski po Pokoju Ryskim

        Warto również przypomnieć, że po pierwszej wojnie światowej powstała niepodległa Litwa i fakt, że W lipcu 1919 Rada Najwyższa konferencji pokojowej w Paryżu zdecydowała o poprowadzeniu linii demarkacyjnej wzdłuż linii Grodno–Wilno–Dyneburg, zostawiając Wilno po stronie polskiej (linia Focha).

        Były to omowy międzynarodowe, podpisane dwustronnie z Ukrainą lub z Litwą i trójstronnie z udziałem przedstawicieli Ukrainy, złamane bezprawnie przez najazd Armii Czerwonej na Rzeczpospolitą Polską w dniu 17 września 1939 roku. Potem była noc okupacji sowiecko-hitlerowskiej kiedy Polaków z Kresów najpierw mordowano lub wywożono na Sybir, a komu się udało przeżyć, to gdy weszli na tamte tereny hitlerowscy , to zarówno Niemcy jak i Ukraińcy dokonywali czystek etnicznych, dokonując zbrodni ludobójstwa na naszych rodakach, a tych Polaków, którym się cudem udało przeżyć, to po II Wojnie Światowej NKWD wraz z UPA i komunistami ukraińskimi wypędzili z Kresów ładując do transportów kolejowych zdążających na zachodnie ziemie odzyskane.

        Gdy następował rozkład ZSRR, to Gorbaczow i Jelcyn dokładali starań, aby odradzająca się Ukraina nie była na tyle potężna, aby mogła zagrozić Rosji, co dawało możliwość naszym elitom upomnienie się o zwrot Polsce Lwowa i Stanisławowa, bo wtedy zwolennik UPA Wiktor Juszczenko miał by z jednej strony powiększoną o prastare ziemie Polskę, a z drugiej jeszcze potężniejszą Rosję !

        Istnieją w internecie niepotwierdzone oficjalnie wzmianki, że…” W 1989 r. Michaił Gorbaczow zaproponował na spotkaniu w Moskwie z najważniejszym przedstawicielem ówczesnego PRL-u, zwrot Ziem Wschodnich w dwóch wersjach.
        Pierwsza: zwrot Wilna, Lwowa i Krzemieńca;
        Druga – okręg grodzieński z puszczą białowieską i dawne woj. Lwowskie z zagłębiem naftowym. Powodem tej propozycji było unieważnienie umów jałtańskich i chęć wzajemnego zrzeczenia się roszczeń o odszkodowania. ”

        Jednak w tym artykule nie będę się zajmował niepotwierdzonymi źródłami, lecz tylko ujawnię, że:

        Sprawa ta jest najbardziej tajnym sekretem trzeciej Rzeczypospolitej, gdyż nasze elity zamiast zabiegać o Lwów i Stanisławów poparły pomarańczową rewolucję, na której czele stał zwolennik polakobójców spod znaku UPA, Wiktor Juszczenko, który ogłosił już jako urzędujący prezydent, Stepana Banderę bohaterem Ukrainy !

        Krążą w obiegowej opinii publicznej przekazy, że nawet jeden z okrągłostołowych polityków prosił Gorbaczowa , aby nie upubliczniał jakichkolwiek mozliwosci zwrotu Polsce Lwowa i Stanisławowa, bo to mogłoby doprowadzić do odrodzenia ruchu narodowego w Polsce, który jest anty-unijny, a wszystkie strony okrągłego stołu uzgodniły, że Polska przystąpi do UE.

        Rosji przedputinowska była znacznie bardziej życzliwa dla Polski niż dla Ukrainy, bo silna Polska stanowiłaby polityczną przeciwwagę dla odradzającej się potęgi potomków zbrodniarzy z UPA !

        Powrót do Polski Lwowa i Stanisławowa jeszcze przed zjednoczeniem Niemiec dałby również szansę na neutralizację Rzeczypospolitej, która poprzez rozrost własnego terytorium stałaby się faktycznie piątą potęgą w Europie ( po Rosji, Niemcach, Anglii i Francji).

        Kto wtedy oddał Lwów i Stanisławów Ukrainie, a Wilno Litwie?

        Tymi tajemnicami powinno zająć się jak najszybciej IPN !!!

        Bardzo zaskakującym jest fakt, że o przebiegu obecnej granicy polsko-litewskiej zadecydowano w Wielnie 5 marca 1996 roku, jednak oficjalnie dziennik ustaw w tym ważnym temacie ukazal się dopiero trzy lata później !

        Dziennik Ustaw z 1999 r. Nr 22 poz. 199

        UMOWA

        między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Litewską o wspólnej granicy państwowej, stosunkach prawnych na niej obowiązujących oraz o współpracy i wzajemnej pomocy w sprawach granicznych,

        sporządzona w Wilnie dnia 5 marca 1996 r.

        (Dz. U. z dnia 19 marca 1999 r.)

        W imieniu Rzeczypospolitej Polskiej

        PREZYDENT RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

        podaje do powszechnej wiadomości:

        W dniu 5 marca 1996 r. została sporządzona w Wilnie Umowa między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Litewską o wspólnej granicy państwowej, stosunkach prawnych na niej obowiązujących oraz o współpracy i wzajemnej pomocy w sprawach granicznych

        Jeszcze bardziej zaskakuje sprawa ustalenia przebiegu obecnej granicy z Ukrainą !

        Dz.U. z 1994 nr 63 poz. 267
        UMOWA między Rzecząpospolitą Polską a Ukrainą o stosunkach prawnych na polsko-ukraińskiej granicy państwowej oraz współpracy i wzajemnej pomocy w sprawach granicznych, sporządzona w Kijowie dnia 12 stycznia 1993 r.

        W imieniu Rzeczypospolitej Polskiej

        PREZYDENT RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

        podaje do powszechnej wiadomości:

        W dniu 12 stycznia 1993 r. została podpisana w Kijowie Umowa między Rzecząpospolitą Polską a Ukrainą o stosunkach prawnych na polsko-ukraińskiej granicy państwowej oraz współpracy i wzajemnej pomocy w sprawach granicznych w następującym brzmieniu:

        UMOWA

        między Rzecząpospolitą Polską a Ukrainą o stosunkach prawnych na polsko-ukraińskiej granicy państwowej oraz współpracy i wzajemnej pomocy w sprawach granicznych

        Rzeczpospolita Polska i Ukraina:

        – kierując się pragnieniem rozwijania i umacniania przyjacielskich stosunków z korzyścią dla obu Państw i ich narodów,

        – realizując zasady i cele Traktatu między Rzecząpospolitą Polską a Ukrainą o dobrym sąsiedztwie, przyjaznych stosunkach i współpracy, podpisanego w Warszawie dnia 18 maja 1992 r.,

        – dążąc do określenia i utrzymania należytych stosunków prawnych na granicy między obu Państwami,

        zgodziły się na następujące postanowienia:

        ROZDZIAŁ I

        Przebieg, oznakowanie i utrzymanie granicy

        Artykuł 1

        1. Umawiające się Strony, stojąc na gruncie nienaruszalności granic państwowych, potwierdzają przebieg linii granicy państwowej między Rzecząpospolitą Polską a Ukrainą, ustalonej w Umowie między Rzecząpospolitą Polską i Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich o polsko-radzieckiej granicy państwowej, podpisanej dnia 16 sierpnia 1945 r.. Umowie między Rzecząpospolitą Polską a Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich o zmianie odcinków terytoriów państwowych, podpisanej dnia 15 lutego 1951 r. …

        Zatem Umowa ta może być uznana za nieważną prawnie, bo :

        1. 16 sierpnia 1945 roku istniał legalny Rząd Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie, który żadnej umowy granicznej z ZSRR nie podpisał,

        2. Stroną umowy z ZSRR z dnia 15 lutego 1951 roku nie był Rząd niepodległej Rzeczypospolitej, lecz marionetkowy,promoskiewski Rząd PZPR-u .

        3. Po upływie 50 lat umowa trzech mocarstw z Jałty o oddanie Polski w strefę wpływów ZSRR przestała obowiązywać.

        4. Sukcesorem prawnym ZSRR jest Rosja, a nie Ukraina, a zatem dawne umowy z ZSRR nie mogą być podstawą prawną do umów z Ukrainą !

        To, że powrót Lwowa i Stanisławowa i Wilna, oraz powiększenie terytorium RP po rozpadzie ZSRR było możliwe nie tylko teoretycznie wykazali Niemcy, którzy doprowadzili do unicestwienia porozumień z Jałty w sprawie terytorium Niemiec !!!

        Politycy RFN zupełnie inaczej rozmawiali z Gorbaczowem i z Jelcynem !!!

        RFN dokonało przy pomocy silnej marki niemieckiej (DM) tego, czego się w historii Europy nie udało dokonać żadnemu państwu bez rozlewu krwi. Politycy RFN zdołali wykupić od ZSRR wolność dla okupownej przez Armię Czerwoną od 1945 roku części terytorium Niemiec, oraz formalnie okupowanego przez USA,Francję i Wielką Brytanię- Berlina Zachodniego.
        Zanim jednak nastąpiło Deutsche Wiedervereinigung, odbyło się szereg konferencji międzynarodowych :
        5 maja 1990 roku w Bonn,

        22 czerwca 1990 w Berlinie,

        17 lipca 1990r. w Paryżu (w tej konferencji brała udział również Polska),

        i wreszcie ta najważniejsza 12września1990r w Moskwie, historyczna konferencja z udziałem ZSRR, Anglii Francji i USA, oraz…NRD i RFN, zwana „konferencją dwa plus cztery”.

        Opowiadane obecnie na całym świecie bzdury o tym, że Niemcy się zjednoczyły, bo dzielni berlińczycy podzielonego kraju rozebrali wysoki mur, nie mają nic wspólnego z prawdą historyczną !

        Podstawą zjednoczenia Niemiec był bowiem moskiewski Traktat dwa plus cztery, który ustalał :

        Zjednoczone Niemcy obejmą obszar RFN i NRD oraz obie części Berlina.

        Obecne granice są ostateczne, tzn. Niemcy zrzekają się roszczeń wobec innych krajów (granica na Odrze i Nysie zostaje potwierdzona).

        Niemcy potwierdzają uznanie pokoju i rezygnują z broni atomowej, chemicznej i biologicznej.

        Wielkość niemieckiej armii zostanie zredukowana z 500 do 370 tys. żołnierzy.

        ZSRR wycofa swoje wojska z NRD najpóźniej do 1994 roku.

        Na terenie NRD nie mogą stacjonować wojska NATO oraz nie można umieszczać tam rakiet.
        Zakończenie podziału Berlina.

        Zjednoczone Niemcy uzyskają pełną suwerenność.

        Umowę podpisali ministrowie spraw zagranicznych Hans-Dietrich Genscher z RFN, Lothar de Maiziere z NRD, Roland Dumas z Francji, Eduard Szewardnadze z ZSRR, Douglas Hurd z Wielkiej Brytanii i James Baker z USA.

        Cały koszt wyprowadzenia wojsk radzieckich z NRD łącznie z wydatkami na budowę w Rosji mieszkań dla krasnoarmiejców wzięła na siebie RFN .

        Nie będą pisał ile jeszcze marek niemieckich popłynęło do ZSRR i ile euro płynie nadal do Rosji na przykład na gazociąg pod Bałtykiem w ramach tajnego protokołu, który został 20 lat temu podpisany bilateralnie między Eduardem Szewardnadze a Hansem Dietrichem Genscherem, bo treść tego protokołu należy do najpilniej strzeżonych tajemnic zarówno w RFN jak i w Rosji i nie miałem możliwości go przeczytać.

        Na fakt istnienia tego tajnego protokołu wskazują wydarzenia, które nastąpiły już po zjednoczeniu .

        RFN stało się największym orędownikiem interesów Rosji wewnątrz całej Unii Europejskiej .

        Dawni agenci Stasi zostali wprawdzie zdemaskowani, ale żaden z nich nie trafił do więzień niemieckich za działalność antydemokratyczną .

        Żaden z oficerów politycznych w armii NRD, ani żaden niemiecki agent KGB czy GRU nie trafił do więzienia.

        Były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder zgodził się objąć stanowisko przewodniczącego rady nadzorczej konsorcjum budującego gazociąg pułnocny pod Bałtykiem z pominięciem terytorium Polski. Taka demonstracja polityczna uległości RFN wobec Rosji nie mogła być przypadkowa.

        Obecna kanclerz RFN Angela Dorothea Merkel ( z domu Kasner) pochodzi z NRD, a lobby NRD (czyli prorosyjskie) ma dominującą pozycję w elitach władzy obecnego RFN i jest gwarantem dla przyjaznego nastawienia do Putina i jego kliki.

        Wiele wskazuje na to, że wpływowa Erika Steinbach ( z domu Hermann) była agentką ( Stasi lub KGB) i wcale nie jest wykluczone, że steruje „Ruchem Wypędzonych” jako agentka FSB(Federalnych Służb Bezpieczeństwa) Rosji .

        Prawdziwa cena polityczna ( i finansowa) za zjednoczenie Niemiec pozostaje nadal okryta tajemnicą, tak samo jak tajemnicą pozostają nazwiska tych naszych polityków, którzy po 1989 roku oddali Ukraińcom Lwów i Stanisławów !!!

        Ciekawe, że na zjednoczeniu Niemiec zyskali terytorialnie zarówno Ukraińcy jak Litwini, Białorusini, Łotysze i Estończycy ( których terytoria wchodziły w skład ZSRR), ale nie zyskała nic Polska !

        Skoro było możliwe zjednoczenie Niemiec (które wywołały II Wojnę Światową) z Berlinem Dreznem i Lipskiem, , to tym bardziej było możliwe zjednoczenie Polski ze Lwowem, Stanisławowem i Wilnem, bo to Polska jako pierwsza stawiła czoło hitleryzmowi, nazizmowi i sowietyzmowi !

        Jednak jak widać, Pakt Ribbentrop-Mołotow oraz Jałta obowiązują po 1990 roku już tylko wobec Polski !

        Rajmud Pollak

        Artykuł ten wydrukował tygodnik „Śląska gazeta” w nr22 z30października –3 listopada 2011r

      • sobiepan
        sobiepan :

        „Republika Wschodniej Polski” w byłym ZSRR

        20 lat temu na terytorium ówczesnego ZSRR mignęła przez chwilę resztka polskich Kresów Wschodnich. Tamtejsi Polacy próbowali utworzyć na dawnych Kresach polskie narodowe terytorium. I w pewnym sensie im się udało.

        Na przełomie lat 80-tych i 90-tych ZSRR trzeszczał już w szwach. I choć nie wszyscy spodziewali się, że radzieckie imperium całkowicie się posypie, wiadomo było, że sprawy wcześniej czy później osiągną punkt krytyczny.

        Działacze niepodległościowi poszczególnych republik kuli żelazo póki gorące i przygotowywali grunt pod przyszłą niepodległość.

        Jan Ciechanowicz, ówczesny polski deputowany do Rady Najwyższej ZSRR, zaproponował w Moskwie utworzenie w ZSRR polskiej autonomii. Miała ona obejmować tereny dawnych polskich kresów. Kraj ten miał nazywać się „Republiką Wschodniej Polski”.

        Ruch taki nie był w owym czasie rzeczą niezwykłą. O swoje upomnieli się tureckojęzyczni Gagauzi, których kraj leżał w ramach Mołdawskiej SRR. Rosjanie mieszkający w republikach bałtyckich, w Mołdawii i na Ukrainie również bali się wynarodowienia w przyszłych – nierosyjskich – państwach, w których przyjdzie im żyć. Za broń chwycili Abchazi by odłączyć się od Gruzji, pod rządami Tbilisi nie chcieli żyć również Osetyńcy ani Adżarowie. Karabascy Ormianie nie chcieli obudzić się jako obywatele muzułmańskiego Azerbejdżanu. Polski ruch – choć niezbyt szeroki – wpisywał się w ten nurt.

        Jak powiedział „AHISTORII” dr Jan Ciechanowicz, obecnie wykładowca na Uniwersytecie Rzeszowskim, „chodziło wyłącznie o to, by w taki sam sposób zabezpieczyć prawa mniejszości polskiej w ZSRR”.
        Czy projektodawcy Republiki Wschodniej Polski naprawdę liczyli na realizację swojego – powiedzmy to – niezbyt realistycznego pomysłu?
        – Traktat Ribbentrop-Mołotow uznany został za nieważny – mówi Ciechanowicz – należało więc domagać się przywrócenia Polakom tych terenów, które im w wyniku tego traktatu odebrano. Republika Wschodniej Polski miała pokrywać się z przedwrześniowymi granicami II RP, miały do niej należeć Lwów, Wilno, Grodno…
        Ciechanowicz przyznaje jednak, że w sytuacji, gdy uaktywniały się ruchy narodowe Bałtów, Ukraińcow i Białorusinów – od dawna stanowiących większość na terenach Kresów – utworzenie polskiej autonomii było raczej nieprawdopodobne.
        – Za to – przypomina dr Ciechanowicz – autonomia taka powstała na Wileńszczyźnie. Przez prawie dwa lata nad samorządem w Sołecznikach powiewał biało-czerwony sztandar.

        Region, w którym funkcjonowała polska autonomia

        To prawda. Litewskim Polakom udało się utworzyć de facto funkcjonujące polskie narodowe terytorium na Litwie. Ten „Polski Kraj Narodowo-Terytorialny”, jak brzmiała jego nazwa, utworzony został przez polskich działaczy 6 września 1990 roku, prawie pół roku po ogłoszeniu niepodległości Litwy.

        Jego nominalną stolicą była Nowa Wilejka, odległa od centrum dzielnica Wilna, w której Polacy stanowią znaczny procent. Wilno miało stanowić litewską enklawę wewnątrz polskiego terytorium. Hymnem była „Rota”. Flagą – biało-czerwony sztandar. Polacy stanowili ponad 65 procent mieszkańców terytorium. Obejmowało ono obszar prawie 5000 km 2.

        Istnienie Polskiego Kraju Narodowo-Terytorialnego mogło być na rękę Moskwie, która podsycała konflikt między Litwinami a Polakami. Jak pisał w liście do „Rzeczpospolitej” ambasador Litwy w Polsce Egidijus Meilūnas, „Przywódcy Związku Sowieckiego wówczas nie chcieli nawet słyszeć o niepodległości Litwy, donosiły się pogróżki w rodzaju: >>jeżeli chcecie być niepodlegli, proszę bardzo, ale bez Wilna i Kłajpedy<<”. Ambasador przypomina, że jeszcze przed powstaniem autonomii, a już po ogłoszeniu niepodległości Litwy, „w dniu 15 maja 1990 roku Rada Rejonu Solecznickiego, pod przewodnictwem Cz. Wysockiego, powzięła uchwałę, w której zaznaczono, że na terenie rejonu nadal obowiązuje Konstytucja ZSRS oraz odtąd rejon solecznicki miał się nazywać „Polski Rejon Narodowościowo – Terytorialny”. Zwrócono się do prezydenta i Rządu Związku Sowieckiego. Podobną decyzję, w dniu 24 kwietnia, powzięła Rada Rejonu Wileńskiego, która zaznaczyła, że kwestia „wyjścia” ze Związku Sowieckiego może być rozwiązana drogą referendum”. Litewscy politycy i prasa nazywali okręg „sowieckim bantustanem”. Przypominano o silnych związkach wielu polskich działaczy z KPZR. Brakowało również wsparcia Warszawy, która uważała, że dążenia polskich (lecz w dużym stopniu lojalnych wobec Moskwy) działaczy osłabiają litewski ruch niepodległościowy. Być może Polska liczyła na autonomię, którą litewskim Polakom litewskim zapewni niepodległa już Litwa. Przez jakiś czas organizująca się dopiero państwo litewskie tolerowało fukncjonowanie polskiej autonomii. Po zadeklarowaniu jednak poparcia przez polskich działaczy dla puczu Janajewa, który miał doprowadzić do przejęcia w ZSRR władzy przez twardogłowych kapezeterowców, Litwini uznali, że miarka się przebrała. Władze polskiej autonomii zostały rozwiązane, a w ich miejsce wprowadzono komisaryczny zarząd litewski.

  1. ems
    ems :

    Teoretycznie istnieje możliwość utworzenia autonomii na Łotwie, Litwie i Białorusi ponieważ nasi rodacy żyją tam w zwartych skupiskach. Nie wszyscy po II wś przyjechali do Polski a ci co pozostali nie dali się rozproszyć.

  2. zielony
    zielony :

    kolego Jan_De sprawa tej autonomii jest utrzymywana w tajemnicy poniewaz największym likwidatorem i instytucją która przed wszystkim ukręciła sprawie łeb był polski rząd. Czytałem wypowiedź owczesnego prezydenta Litwy który wyraził się że Litwa musi obejść sie bez Wilna, Litwini byli pod taką scianą ze godzili się na to , ale jak napisał Autor tekstu powyżej polski rząd wspaniałomyslnie pomógł Litwie i nie wsparł autonomii a wręcz zakazał dalszego funkcjonowania.
    Nalezy dodac a takie informacje tez funkcjonują iz między 1989 a 1991 Gorbaczow był skory oddać Polsce Lwów i Stanisławów mowa takze jest o Grodnie i tu równiez Polski rząd podobno zrzekł sie tego “daru” Gorbaczow przyznał iż te tereny są polskie a jednocześnie nie chciał zbyt silnej Ukrainy. Delegacja która pojechała do Moskwy wyperfadować tą dezycję składała się z czołowych antypolaków czyli zarządu KOR tj. MICHNI, GIEREMEK I KURON przyjaciele antypolaka też ZYda Giedroycia. podejrzewam ze te same osoby naowczas podjęłby decyzję względem inicjatywy Polaków na Litwie. Pozostaje pytanie aktualne na dzis kto rządzi Polską? Dla kogo jest prowadzona nasza polityka zagraniczna bo prowadzona jest w sposób rozbieżny z naszym interesem? Na te pytania mogą odpowiedzieć działacze antypolskiego KORu gdyż w większosci to oni kierowali polską polityką. dodam iz Żydzi do dzis uważają ze Polacy są głupi , ze trzeba nie ustannie nimi kierować pouczac ,strofować i przypominać o Jedwabnem…..
    Dzis tez nie wygląda to lepiej , Polska wspomaga swoich nie dawnych oprawców z UPA a rząd udaje ze nic się nigdy nie stało, ze Kresy to nie POlska , Schetyna (*ZYD) każe Polakom na Litwie współpracować z władzą!!! Prosze Panstwa po co nam rząd i Panstwo które nie dba o interesy POLAKÓW gdziekolwiek by oni nie żyli???!!!!!!!!!!!! Myslę że naprawdę mamy do czynienia ze swiadomą robotą wynaradawiającą nas Polaków , mającą na celu uczynienie z nas multikulturowych niewolników.

  3. sobiepan
    sobiepan :

    Kmicic:
    26.02.2015 11:34/. Jeśli nadal będziemy biernie przypatrywać się temu co się dzieje w kraju a młodzi pozbawieni wiedzy i tożsamości historycznej nadal będą pakować walizki i udawać się na emigrację.

  4. zielony
    zielony :

    a propo informacji jakie kolega SobiePan opisał wyżej a odnoszące się do obaw części pewnych nowych “elit” politycznych POlski, ze odzyskanie Kresów spowoduje odrodzenie ruchu narodowego , to mogę z całą stanowczością powiedzieć że były to środowiska związane z obywatelem Michnikiem ponieważ znane były jego obawy właśnie w temacie ruchu narodowego, praktycznie do dziś dyskredytuje i walczy z polskim patriotyzmem, a jeżeli chodzi o środowisko wokół niego no to wiadomo , GIEREMEK, KURON , GIEDROYC, MAZOWIECKI (znany ze swych negatywnych wypowiedzi o żołnierzach wyklętych), można powiedzieć zarząd KORu, a mówiąc dosadnie ZYDOSTWO

  5. zielony
    zielony :

    a propo informacji jakie kolega SobiePan opisał wyżej a odnoszące się do obaw części pewnych nowych “elit” politycznych POlski, ze odzyskanie Kresów spowoduje odrodzenie ruchu narodowego , to mogę z całą stanowczością powiedzieć że były to środowiska związane z obywatelem Michnikiem ponieważ znane były jego obawy właśnie w temacie ruchu narodowego, praktycznie do dziś dyskredytuje i walczy z polskim patriotyzmem, a jeżeli chodzi o środowisko wokół niego no to wiadomo , GIEREMEK, KURON , GIEDROYC, MAZOWIECKI (znany ze swych negatywnych wypowiedzi o żołnierzach wyklętych), można powiedzieć zarząd KORu, a mówiąc dosadnie ZYDOSTWO

  6. zielony
    zielony :

    a propo informacji jakie kolega SobiePan opisał wyżej a odnoszące się do obaw części pewnych nowych “elit” politycznych POlski, ze odzyskanie Kresów spowoduje odrodzenie ruchu narodowego , to mogę z całą stanowczością powiedzieć że były to środowiska związane z obywatelem Michnikiem ponieważ znane były jego obawy właśnie w temacie ruchu narodowego, praktycznie do dziś dyskredytuje i walczy z polskim patriotyzmem, a jeżeli chodzi o środowisko wokół niego no to wiadomo , GIEREMEK, KURON , GIEDROYC, MAZOWIECKI (znany ze swych negatywnych wypowiedzi o żołnierzach wyklętych), można powiedzieć zarząd KORu, a mówiąc dosadnie ZYDOSTWO