Czy Ameryka przegrała wojnę kulturową?

Stany Zjednoczone nigdy dotąd nie były tak podzielone. Rozdźwięk pomiędzy dwiema wizjami Ameryki dotyczy wiary, kultury, moralności, a nawet kwestii działalności organów ścigania. Tymczasem bez konsensusu w tak podstawowych sprawach nie jest możliwe przetrwanie narodu – pisze Pat Buchanan na łamach „The American Conservative”.

Od kilku tygodni opinia publiczna w USA żyje sprawą wejścia agentów Federalnego Biura Śledczego (FBI) na posesję byłego prezydenta Donalda Trumpa, w związku z przechowywaniem przez niego tajnych dokumentów. Już ta sprawa mocno dzieli Amerykanów. Dla jednych interwencja FBI była po prostu odzyskaniem tajemnic dotyczących bezpieczeństwa narodowego; z kolei dla pozostałych to „bezprecedensowy nalot reżimu” na dom należący do największego przeciwnika obecnej głowy państwa, przypominający działania wschodnioniemieckiej Stasi czy służb z państw trzeciego świata.

Zdaniem Buchanana jeszcze większy rozdźwięk dotyczył wydarzeń z 6 stycznia 2021 roku, gdy zwolennicy Trumpa wdarli się do Kapitolu. W tym przypadku działania demonstrantów opisano jako „powstanie” i „faszystowski pucz”, porównując je do spalenia budynku amerykańskiego parlamentu przez Brytyjczyków w 1814 roku.

Publicysta twierdzi, że ogółem głębokie podziały w amerykańskim społeczeństwie dalece wykraczają poza ocenę nalotu FBI na dom Trumpa czy wydarzeń ze stycznia ubiegłego roku.

Przypomina on choćby o reakcjach na decyzję Sądu Najwyższego, który zdecydował się na uchylenie orzeczeń gwarantujących federalne prawo do aborcji. Jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku zabieg przerywania ciąży był powszechnie uważany za czyn haniebny i będący przestępstwem. Lekarze decydujący się na jego dokonanie nie tylko okrywali się hańbą, ale często po prostu trafiali do więzienia. Obecnie tylko połowa społeczeństwa uważa aborcję za zabicie nienarodzonego dziecka, natomiast druga połowa domaga się przywrócenia dotychczasowego prawa.

Spora część Amerykanów świętuje z kolei inne orzeczenie Sądu Najwyższego, zrównujące ze sobą małżeństwa hetero- i homoseksualne. Jedynie tradycjonalistyczna mniejszość uważa wyrok za narzucanie narodowi świeckiej moralności, która jest sprzeczna z wiarą chrześcijańską, będącą podstawą amerykańskiego prawa przez ponad dwa stulecia funkcjonowania narodu.

Buchanan zauważa, że Amerykanów nie dzieli już jedynie podejście do moralności. Rozdźwięk widoczny jest także w wielu innych podstawowych sprawach. Tymczasem naród, państwo i demokracja mogą przetrwać jedynie w sytuacji szerokiego konsensusu w kwestiach wiary, kultury, obyczajów i polityki. Mieszkańcy USA spierają się też w kwestiach prawa i porządku, bez których republika nie może funkcjonować. Najlepszym tego przykładem jest debata na temat roli i postępowania amerykańskiej policji, zapoczątkowana po śmierci George’a Floyda w 2020 roku.

Według publicysty „The American Conservative” światowe mocarstwo pokroju Stanów Zjednoczonych może przetrwać jedynie wtedy, gdy będzie w stanie zachować przynajmniej swoje kluczowe wartości. Wśród nich wymienia własną walutę, ochronę granic przed nielegalną imigracją i utrzymanie porządku publicznego zwłaszcza w dużych miastach. Bez tego demokratyczna republika nie będzie w stanie funkcjonować, a już w tej chwili USA zmagają się przecież z ośmioprocentową inflacją, 250 tys. nielegalnych imigrantów przekraczających każdego miesiąca południową granicę oraz z masowymi strzelaninami odbywającymi się codziennie w miastach.

Poza tym demokracja nie może istnieć bez zaufania obywateli do jej podstawowych instytucji. Buchanan zauważa tymczasem, że od czasu prezydentury Ronalda Reagana najważniejszym państwowym organom ufa już jedynie jedna czwarta Amerykanów. Tylko w tym roku zaufanie do Sądu Najwyższego zmniejszyło się o jedną trzecią. Tylko co czwarty obywatel ufa instytucji głowy państwa, z kolei parlamentowi tylko 7 proc. uczestników sondaży. Co szósty Amerykanin wierzy gazetom, a tylko co dziesiąty wiadomościom telewizyjnym. W praktyce amerykańscy obywatele szanują już jedynie mały biznes i wojsko.

Czasy zasypania podziałów powstałych w trakcie wojny secesyjnej miały więc już minąć. Zdaniem Buchanana lewica dominuje na uczelniach i w kulturze w dużo większym stopniu niż kiedyś, tracąc kontakt z „sercem Ameryki”. To zaś powoduje, że Amerykanów łączą jedynie historyczne daty pokroju ataku na Pearl Harbor czy zamachów z 11 września. Konserwatywny publicysta nie dostrzega z tego powodu podstaw, na których można budować wspólnotę. Stawia więc otwarte pytanie: czy wielki eksperyment w postaci Stanów Zjednoczonych Ameryki dobiegł już końca?

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply