Rozpoczęta kilka tygodni temu amerykańsko-chińska wojna handlowa cały czas się zaostrza, a przede wszystkim wchodzi na nowy, ideowy poziom. Chińczycy postanowili odpowiedzieć na osławiony raport Departamentu Stanu USA na temat przestrzegania praw człowieka, tworząc własne opracowanie pt. „Rejestr praw człowieka w Stanach Zjednoczonych w 2017 roku”.

To właśnie Departament Stanu USA rokrocznie przedstawia raport poświęcony kwestiom przestrzegania praw człowieka oraz swobód demokratycznych, w którym pod tym kątem ocenia państwa z całego świata. Tegoroczny dokument przygotowany na zlecenie Kongresu Stanów Zjednoczonych jest wyjątkowo krytyczny zwłaszcza względem geopolitycznych przeciwników administracji Donalda Trumpa. Amerykanie są przede wszystkim zaniepokojeni stanem praw człowieka w Chinach i Rosji, które pod względem stopnia ich nieprzestrzegania zostały zrównane z Iranem i Koreą Północną.

Na ten fakt zwróciły uwagę zwłaszcza organizacje zajmujące się obroną praw człowieka. Przedstawiciele Human Rights Watch mówili więc wprost przedstawicielom amerykańskich mediów, że na raporcie za rok 2017 odcisnęła swoje piętno zmiana na stanowisku prezydenta. Dlatego wzmocniono krytykę głównych wrogów polityki międzynarodowej Trumpa, natomiast wyciszono nadużycia jego sojuszników, w tym głównie Izraela.

Szczególnie krytycznie odniesiono się więc m.in. do Chin, które zdaniem autorów dokumentu stale depczą prawa miejscowych mniejszości religijnych, przede wszystkim muzułmanów. Są nimi w zdecydowanej większości przejawiający separatystyczne tendencje Ujgurzy, poddawani przez władze w Pekinie zesłaniom do obozów reedukacyjnych a następnie torturom. Dodatkowo zmusza się ich do porzucenia islamu i zadeklarowania wiary w przewodnią rolę Komunistycznej Partii Chin. Raport nie wspomina jednak, że to właśnie wśród tej społeczności zrekrutowano co najmniej stu dżihadystów walczących po stronie Państwa Islamskiego, zaś ujgurscy separatyści nie stronią od przemocy, w tym zamachów terrorystycznych, w dążeniu do realizacji swojego głównego celu.

Chiny odpowiadają

Krytycy amerykańskiego dokumentu twierdzą, że jego podstawową wadą jest przemilczanie niektórych faktów, a w szczególności brak informacji na temat stanu praw człowieka i demokracji w samych Stanach Zjednoczonych. Swego rodzaju „uzupełnienie” osławionego raportu Departamentu Stanu USA postanowiło przygotować więc Biuro Informacyjne Rady Państwa Chińskiej Republiki Ludowej, które przedstawiło właśnie „Rejestr praw człowieka w Stanach Zjednoczonych w 2017 roku”1, nie ukrywając, że jest to odpowiedź na krytykę ze strony amerykańskiej.

W chińskim raporcie można przeczytać, że Stany Zjednoczone po raz kolejny przedstawiły siebie jako „strażnika praw człowieka”a tym samym „samozwańczego sędziego” w sprawie ich przestrzegania, podczas gdy „ich własne prawa dotyczące praw człowieka zostały poważnie naruszone i ulegają stałemu pogorszeniu”. Chińczycy stawiając Amerykanom sporą część zarzutów dokonują mocnych nadinterpretacji wydarzeń, ale w większości powołują się na powszechnie dostępne dane.

Autorzy chińskiego raportu poświęcają dużo miejsca kwestiom nierówności społecznych oraz dyskryminacji na tle rasowym. Przypominają więc, że według oficjalnych danych Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka w Ameryce blisko 52,3 miliona ludzi boryka się z „trudną sytuacją ekonomiczną”, a blisko 18,5 miliona żyje w głębokim ubóstwie. W USA najwyższy wśród państw OECD jest też wskaźnik Giniego, dotyczący nierówności społecznych i nierównomiernego rozłożenia dochodów. Zły status materialny ma przy tym dotyczyć szczególnie rodzin o czarnym kolorze skóry, których majątek według medialnych statystyk jest dwunastokrotnie mniejszy od posiadanego przez białą ludność. Chińczycy na podstawie raportów organizacji zajmujących się sądownictwem wskazują też, że czarni przestępcy odsiadują na ogół o 19,1 proc. dłuższe wyroki niż ich biali odpowiednicy.

W Stanach wg Rady Państwa ChRL rosnąć ma również przemoc na tle rasowym, a liczba przestępstw z nienawiści miała stać się bardziej zauważalna po triumfie Trumpa w wyborach prezydenckich w listopadzie 2016 roku, chociaż już dziesięć lat temu o rekordowej liczbie takich przypadków informowało FBI. W chińskim raporcie cały akapit poświęcono przy tym wydarzeniom z Wirginii z sierpnia ubiegłego roku, gdy jeden z sympatyków tzw. białej supremacji wjechał w tłum swoich politycznych przeciwników w miejscowości Charlottesville.

W dokumencie opisanych jest zresztą znacznie więcej pojedynczych przypadków, mających oczywiście potwierdzać tezy o nagminnym łamaniu praw człowieka w Ameryce. Najbardziej jaskrawym przypadkiem poza wydarzeniami w Charlottesville jest tutaj afera związana z molestowaniem seksualnym w Hollywood, ujawniona przez amerykańskie media w październiku ubiegłego roku. Wybryki producenta filmowego Harveya Weinsteina oraz kilku innych osób ze świata filmu, sportu i amerykańskiej administracji państwowej mają być więc potwierdzeniem faktu, iż w USA na masową skalę łamie się prawa kobiet, a ich prześladowanie nie jest w tym kraju niczym szczególnym. Jednak także i tutaj Chińczycy potrafią badać dokładnie amerykańskie statystyki, ponieważ opisując przypadki molestowania w tamtejszej armii powołują się dane Departamentu Obrony USA o prawie 15 tysiącach podobnych zdarzeń do jakich miało dojść w 2016 roku.

Niezwykle ciekawe wydają się być z kolei obserwacje Chińczyków dotyczące stanu demokracji za oceanem. Co prawda zwracanie uwagi na tę kwestię są dowodem daleko idącej hipokryzji urzędników z Państwa Środka, ale w samej Ameryce trwa przecież dyskusja, czy tamtejsi politycy rzeczywiście reprezentują jeszcze interesy zwykłych ludzi. Autorzy raportu nie mają w tej sprawie żadnych wątpliwości – polityką w USA sterują głównie najbogatsi, którzy poprzez finansowanie kampanii wyborczych ograniczają wpływ biednych i niezamożnych Amerykanów na kształt kreowanej rzeczywistości. Grupy lobbingowe mają stać zresztą za brakiem bardziej stanowczych regulacji w sprawie posiadania broni, co zdaniem Pekinu prowadzi do masakr przypadkowych ludzi przez osoby niezrównoważone psychicznie.

„USA nie mają podstaw do osądzania praw człowieka”

Dokument nie omieszkał skrytykować amerykańskich interwencji poza granicami kraju. Możemy w nim przeczytać głównie o opłakanych skutkach nalotów Amerykanów na Syrię, w wyniku których śmierć mieli ponieść cywile, a zniszczone miały zostać między innymi szpitale i szkoły. Temat ten rozwijają głównie chińskie media, stąd anglojęzyczny dziennik „Global Times” w komentarzu „USA nie mają podstaw do osądzania praw człowieka”2 krytykuje skutki amerykańskich misji w Afganistanie, Iraku i Libii.

Gazeta przypomina, że Trump chce obecnie wprowadzać zachodnie wartości do różnych części świata, ale jednocześnie obciął fundusze przeznaczane na organizacje pozarządowe, a także działalność dysydentów w różnych krajach. Tymczasem wg „Global Times” państwa rozwijające się, do których „eksportowano zachodnią demokrację, najczęściej pogrążały się w chaosie, bo prawa człowieka były najczęściej jedynie sloganem mającym przykryć rzeczywiste interesy mocarstw pokroju Stanów Zjednoczonych”. Dziennik podkreśla przy tym, że zachodnie demokracje cierpią obecnie na problemy, które miały dotąd występować jedynie w uboższych krajach. Chodzi więc głównie o ściślejsze zarządzanie treściami pojawiającymi się w mediach społecznościowych, a także o samo pojawienie się dyskusji na temat granic wolności słowa.

„Global Times” stara się jednocześnie wybielać wizerunek samych Chin. We wspomnianym komentarzu gazeta podkreśla, że od czasu wprowadzenia reform i otwarcia Państwa Środka na świat, w kraju tym nastąpił „historyczny przeskok” w zakresie praw człowieka idący w parze z rozwojem społeczno-ekonomicznym, a nie docenia tego jedynie niewielka grupa aktywistów. Samo rozumienie tego pojęcia jest jednak w Chinach nieco inne i zdaniem gazety znacznie szersze. „Prawa człowieka” w ich chińskiej definicji są więc związane z dostatnim życiem, społeczną uczciwością, wrażliwością na poczucie niższości spowodowane ubóstwem oraz… czystymi toaletami publicznymi. Samo zajmowanie się wspomnianymi Ujgurami przez USA ma być jedynie wykorzystywaniem pretekstu do krytyki Chin, nie uwzględniającej zresztą specyfiki ujgurskiej prowincji.

Amerykanie odpowiadają

Chiński raport nie umknął uwadze amerykańskich mediów, a zwłaszcza pro-prezydenckiemu portalowi Breitbart News3. Główny medialny organ Trumpa odpowiadając na zarzuty Chińczyków zwraca głównie uwagę na rozdmuchiwanie przez nich pojedynczych przypadków do rangi powszechnych nadużyć, które i tak są następnie ścigane przez amerykańskie prawo. Nie zabrakło przy tym oczywiście wytykania chińskiej hipokryzji, chociaż mało przekonująca wydaje się choćby odpowiedź na fragment poświęcony amerykańskiej demokracji. Dziennikarze Breitbart News uważają chociażby, że wpływ potężnych biznesmenów na amerykańską politykę kłuje Pekin w oczy, ponieważ potępia on „zdolność Amerykanów do wykorzystywania pieniędzy, aby finansować niezależne kampanie polityczne”.

Marcin Ursyński

1 http://english.scio.gov.cn/scionews/2018-04/25/content_50960455.htm

2 http://www.globaltimes.cn/content/1099337.shtml

3 http://www.breitbart.com/national-security/2018/04/24/china-weinstein-american-style-democracy-biggest-human-rights-threats-u-s/

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply