Areszt Tymoszenko strzałem w płot

Decydując się na areszt Julii Tymoszenko ekipa Wiktora Janukowycza starała się zyskać kilka atutów, tak w polityce wewnętrznej, jak i w zagranicznej. Jednak cała akcja zakończyła się dla Partii Regionów niepomyślnie – twierdzi Andriej Riabow, ekspert Centrum Carnegie w Moskwie.

Aresztem eks-premier Julii Tymoszenko obecny rząd Ukrainy starał się załatwić za jednym zamachem dwa zadania. Pierwsze, wewnątrzpolityczne, polegało na tym, aby w warunkach narastania trudności społeczno-ekonomicznych wyłączyć z aktywnej gry politycznej najbardziej wpływowego na dziś dzień lidera opozycji. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w następnym roku odbędą się wybory parlamentarne, a popularność urzędującego prezydenta Wiktora Janukowycza jest niewielka i ma wszelkie szanse na dalszy spadek, to dostrzeżemy, że podobny krok był pomyślany jako środek na drodze ku dominacji Partii Regionów przyszłym składzie Rady Najwyższej Ukrainy.

Drugi aspekt sprawy ma wymiar zewnętrzny. Tymoszenko została oskarżona o to, że była inicjatorem podpisania niekorzystnych kontraktów gazowych z Rosją. Ukraińska strona różnymi kanałami niejednokrotnie dawała do zrozumienia, że w miarę postępów w śledztwie przeciw byłej premier mogą wypłynąć niemiłe detale, które skompromitują rosyjską władzę. Mówiło się szczególnie o tym, że w charakterze świadka może zostać wezwany do Kijowa sam Władimir Putin. W rządowych instytucjach Kijowa sądzili zapewne, że niechęć do wywoływania skandalu zmiękczy pozycję Moskwy i uczyni ją bardziej ustępliwą w kwestii aktualnych, głównych postulatów strony ukraińskiej – zniżki cen na rosyjski gaz.

Jednak wydaje się, że aresztem Tymoszenko ani jednego z postawionych celów Wiktorowi Janukowiczowi i jego ekipie osiągnąć się nie udało. Zamknięcie pod strażą największego lidera opozycji nieoczekiwanie wywołało ostre protesty ze strony różnych grup. I to bez względu na fakt, ze po prezydenckich wyborach 2010 roku popularność Tymoszenko spadała. Najpewniej więc „regionały” swoimi prostackimi działaniami tylko sprzyjają aktywizacji opozycji, przynajmniej na jakiś czas.

Ponieważ poważnych argumentów prawnych przeciw byłej premier oskarżenie do tej pory nie wysunęło, jej areszt nie tylko na Ukrainie, ale i za granicą zaczął być odbierany jako akcja polityczna. Negatywnie zareagowali także byli moskiewscy partnerzy Tymoszenko w negocjacjach gazowych oraz rządy zachodnich państw. A tego Kijowowi, starającemu się aktualnie o rozszerzenie handlowo-ekonomicznych powiązań z Zachodem, wcale nie trzeba.

Jeśli zaś chodzi o wpływ na Moskwę, to, jak pokazały wyniki ostatniego spotkania prezydentów Janukowycza i Miedwiediewa w Soczi, taktyka tego typu „nacisku” także nie przyniosła sukcesu. Głowa rosyjskiego państwa, chociaż nie chciał podnosić sprawy aresztu Timoszenko w czasie tych negocjacji, to na renegocjacje cen gazu się nie zgodził, ponieważ Kijów nie jest gotów usankcjonować faktycznego wchłonięcia ukraińskiego „Naftogazu” przez „Gazprom”.

Cała sprawa zamyka się teraz w tym, jak ekipa Janukowycza wyjdzie z tej nie bardzo wygodnej dla siebie sytuacji: czy pójdzie do końca i bez oglądania się na koszty będzie próbować wyłączyć Tymoszenko z ukraińskiej polityki? Czy też, rachując nieuniknione straty, cofnie się i pod byle powodem wypuści byłą premier na wolność?

Odpowiedź uzyskamy w najbliższych dniach.

Andriej Riabow

Ekspert Centrum Carnegie w Moskwie

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply