Ameryka nie stworzyła żadnego afgańskiego państwa

Periodyki amerykańskich konserwatywnych realistów uważają, że problemem jest przede wszystkim sposób wycofania się Stanów Zjednoczonych z Afganistanu. Dowodzi on wyraźnego kryzysu, w którym znajduje się dowództwo amerykańskiej armii.

Neokonserwatyści zrzucają z kolei winę na prezydenta Joe Bidena, mającego porzucić „Afgańczyków wierzących w obietnicę wolności”.

Biden skończy jako przegrany?

Dramatyczne doniesienia z Afganistanu kładą się cieniem na wizerunku amerykańskiego prezydenta. „The National Interest” zauważa, że przywoływane w tym kontekście są zwłaszcza jego wypowiedzi z ubiegłego miesiąca. Bagatelizował on wówczas możliwość przejęcia kontroli nad Afganistanem przez siły Talibanu, nie dopuszczając do siebie myśli o konieczności ewakuacji amerykańskiej ambasady przy pomocy śmigłowców.

Ostatecznie media obiegły jednak obrazki przypominające ucieczkę amerykańskiego personelu z wietnamskiego Sajgonu w 1975 roku. Niektórzy komentatorzy zarzucają więc Bidenowi, że przestrzegał on porozumienia z talibami podpisanego jeszcze przez Donalda Trumpa, choć tak naprawdę nie musiał kontynuować polityki swojego poprzednika. Na dodatek obecny gospodarz Białego Domu miał być przestrzegany przed wycofaniem amerykańskiego wojska przez jego własnych dowódców.

Magazyn realistów twierdzi, że Biden z pełną premedytacją zignorował ich ostrzeżenia. Nie chciał bowiem kontynuować nieprzynoszącej rezultatów interwencji. Amerykański prezydent był więc zaskoczony nie tyle przejęciem kontroli nad Afganistanem przez talibów, co ich szybkimi postępami. W ekspresowym tempie okazało się, że nie było żadnego afgańskiego państwa, rządu czy wojska. Były tylko propagandowe wizje przedstawiane przez kolejne amerykańskie administracje, uzasadniające w ten sposób kontynuowanie amerykańskiej interwencji w tym kraju.

„The National Interest” wątpi jednak, aby Biden zapłacił polityczną cenę za sposób wycofania się USA z Afganistanu. Opinia publiczna w Stanach Zjednoczonych wydaje się być bardziej zaniepokojona koronawirusem niż wojnami mającymi miejsce poza granicami kraju. W perspektywie krótkoterminowej może być więc zadowolona z „żelaznej determinacji, by wypalić ropiejącą afgańską ranę, nękającą amerykańską politykę zagraniczną od kilku dziesięcioleci”.

Pojawia się jednak pytanie, czy podobne stanowisko opinia publiczna będzie zajmowała w przyszłym roku. Republikanie przed zbliżającymi się wyborami do Kongresu będą chcieli przekształcić kampanię w swoiste referendum w sprawie przegranego Afganistanu. Tymczasem Biden otwarcie mówiąc o klęsce ryzykuje, że sam będzie wyglądał jak przegrany przywódca.

Problemy z dowództwem

The American Conservative” skupia się na militarnym aspekcie amerykańskiej klęski w Afganistanie. Zdaniem magazynu, operacja wycofywania się wojsk Stanów Zjednoczonych z tego kraju wskazuje na głębsze problemy wojskowego przywództwa. Zwłaszcza, że żołnierze wycofywali się w lipcu pod osłoną nocy, podobnie jak miało to miejsce w grudniu 2011 roku w Iraku. Tym samym już po raz drugi Amerykanie kończyli swoją obecność wojskową w tajemnicy przed swoimi lokalnymi sojusznikami.

W przypadku obu interwencji trudno jednak ukryć ich ewidentną porażkę. Kolosalne inwestycje Ameryki w Afganistanie i Iraku nie przyniosły żadnego rezultatu. Irak stał się de facto satelitą sąsiedniego Iranu, natomiast Afganistan może okazać się największym narkotykowym państwem świata, bo już w tej chwili odpowiada za 90 proc. produkcji heroiny.

Porażki we wspomnianych państwach, zdaniem „The American Conservative”, mają co najmniej jedną przyczynę. Jest nią mianowicie całkowita kontrola nad Departamentem Obrony i Departamentem Stanu przez urzędników cywilnych, którzy przyjęli „jednobiegunową wizję świata” i dominację liberalnego porządku międzynarodowego. Wątpliwe, aby ktokolwiek z wojskowych mógł więc zasugerować większą powściągliwość przy okazji militarnych interwencji albo przedstawić ich zupełnie inną wizję.

Na początku wojny w Afganistanie żaden z dowódców wojskowych nie podjął zresztą nawet takiej próby. Co więcej, generałowie starali się naciągać fakty i w ten sposób uzasadnić wojskową obecność Stanów Zjednoczonych w Afganistanie i Iraku. Magazyn zauważa więc, że cywilni i wojskowi przywódcy Ameryki nie są w stanie ani wdrażać, ani też rozwijać jakichkolwiek strategii militarnych.

„The American Conservative” twierdzi, że amerykańska polityka nie zmieni się bez wymiany osób znajdujących się na szczytach władzy. W przypadku wojska wadliwy jest obecny, nieoficjalny system patronatu i nepotyzmu. Na wyższe stopnie oficerskie promuje on osoby uległe, które nie będą kłopotliwe w sensie krytycznego podejścia do działalności armii. Trudno jednak oczekiwać zmiany tej sytuacji, gdy amerykańskie wojsko skupia się na parytetach i awansuje na stanowiska osoby po prostu należące do konkretnych mniejszości rasowych i etnicznych.

Rezultatem takiej polityki jest brak wyrazistych oficerów, którzy są kompetentnymi praktykami wojennymi, zdolnymi przekazać swoim cywilnym zwierzchnikom prawdę na temat rzeczywistości i realistycznych kierunków działań. Wyższym stopniem wojskowym nie są stawiane zbyt duże wymagania, jednak w przyszłości może się to zmienić. Nowe budżety obronne będą bowiem wymagały nowych przywódców potrzebnych do podejmowania trudnych decyzji na temat redukcji siły oraz wydatków.

Gorzej niż w Sajgonie

Jeszcze ostrzej wycofanie się Amerykanów z Afganistanu ocenia „National Review”. Umiarkowani konserwatyści uważają, że sceny z Kabulu były jeszcze gorsze od tych z Sajgonu. Zdaniem magazynu, Stany Zjednoczone poniosły największą porażkę od co najmniej pokolenia, a talibowie upokarzają przebywającego na urlopie Bidena.

USA jako supermocarstwo nie powinno się tak zachowywać, jednak obecny prezydent wraz ze swoim zespołem ds. bezpieczeństwa narodowego nie był nawet w stanie ochronić ambasady w Kabulu. Nie mówiąc już o udzieleniu pomocy współpracownikom Ameryki, którzy zdaniem „National Review” mieli uwierzyć w amerykańską obietnicę dania im upragnionej wolności.

Rozlew krwi w Afganistanie był tymczasem nie tyle przewidywalny, co przewidziany. Demokraci i Republikanie zasiadający w senackiej komisji ds. wywiadu ostrzegali administrację Bidena przed konsekwencjami wycofania się amerykańskich wojsk. Obecny prezydent miał być jednak przekonany, że sprawę afgańską można uregulować „rozwiązaniami dyplomatycznymi”, choć Taliban nigdy nie przestrzegał podpisywanych przez siebie porozumień.

„National Review” jednocześnie zarzuca kłamstwo wszystkim rządzącym do tej pory politykom. W opinii gazety to właśnie oni, a nie armia, przegrali wojnę w Afganistanie w ramach „ponadpartyjnej doktryny słabości”. Biden powinien więc wyjść z ukrycia i zająć się stworzonym przez siebie bałaganem.

Marcin Ursyński

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jaro7
    jaro7 :

    I nie stworzyli swojej demokracji w Afganistanie ,ale za to załatwili kolejne dziesiątki tysięcy imigrantów do Europy Zachodniej.I chyba własnie o to chodzi w tych ich zaprowadzaniu demokracji.