Rosja w stepie. Podbój dyplomatyczny

Jak to się stało, że Rosja w stosunkowo krótkim czasie podporządkowała sobie większość ludów stepowych i opanowała ogromne obszary Eurazji? Oprócz siły militarnej, decydujące okazało się stosowanie pokrętnych zabiegów dyplomatycznych.

Język w służbie dyplomacji moskiewskiej

W rosyjskiej praktyce dyplomatycznej epoki nowożytnej z wielką powagą podchodzono do absolutnie każdego szczegółu, który w ostatecznym rozrachunku mógł decydować o powodzeniu lub porażce danej misji dyplomatycznej, a także o wizerunku i prestiżu państwa moskiewskiego[1]. Po prostu, aby możliwe było osiągnięcie zamierzonych przez siebie celów politycznych, militarnych, gospodarczych, ważne w dyplomacji prowadzonej przez Moskwę było wszystko, co dotyczyło formy, jak i treści podejmowanych działań dyplomatycznych. Dlatego też, nie pozostawiano niczego przypadkowi. Jednocześnie stosowano się do klasycznej formuły, że cel uświęca środki. Postępowano tak m.in. w kontaktach z „barbarzyńskimi” sąsiadami Moskwy, zamieszkującymi stepy Azji Środkowej, północnego Kaukazu oraz syberyjskiej tajgi i tundry. Niebagatelną rolę w tych działaniach Moskwy, które śmiało można nazwać kolonizacyjnymi, odgrywała korespondencja, spisywane umowy oraz język, w którym je prowadzono i sporządzano.

Jak zaznacza Michael Khodarkovsky, Moskwa komunikowała się z sąsiadami za pomocą kilku starannie wybranych osób, które miały za zadanie tłumaczyć teksty w piśmie i w mowie. Tłumaczenie tekstów na języki obce, oznaczało jednocześnie przedstawianie konkretnych interesów, pragnień i żądań Moskwy, dlatego też miało dla niej kluczowe znaczenie. Przekładanie pojęć rosyjskich na miejscowe terminy stanowiło narzędzie moskiewskiej polityki, i było sposobem kolonizowania świadomości tubylców[2]. W Prikazie (za czasów Piotra I – kolegium) Poselskim zatrudniano pisarzy „pisemnych” (ros. pieriewodczikow) oraz „ustnych” (ros. tołmaczej). Ci pierwsi byli lepiej wykształceni, lepiej opłacani, ale też wykonywali kluczowe zadania dotyczące sporządzania i tłumaczenia korespondencji dyplomatycznej. Ci drudzy zajmowali się bieżącym tłumaczeniem rozmów. Językiem, który obowiązywał w kontaktach z „barbarzyńcami” był język tatarski, jako pozostałość i dziedzictwo z czasów Złotej Ordy. W 1680 roku Prikaz Poselski zatrudniał dwudziestu trzech tłumaczy „pisemnych” i dwudziestu „ustnych”. Ich umiejętności językowe określały ówczesne priorytety rosyjskiej polityki zagranicznej.

I tak ośmiu z nich pracowało z dokumentami łacińskimi, ośmiu z tatarskimi, sześciu z niemieckimi, pięciu z polskimi, po dwóch pracowało z korespondencją holenderską, szwedzką i grecką, a po jednym, z dokumentacją turecką, angielską i mongolską. Wśród tłumaczy „ustnych” dwunastu tłumaczyło z języka tatarskiego (i na język tatarski), trzech z nich tłumaczyło z języka tureckiego (i na język turecki), trzech z nich tłumaczyło z języka perskiego (i na język perski), a jeden na kałmucki. Łącznie tłumaczy „ustnych”, zajmujących się językami azjatyckimi było więcej niż tych, którzy znali języki europejskie. Najczęstszą praktyką zarządzających Prikazem Poselskim, było zatrudnianie miejscowych „konwertytów” posługujących się językiem tatarskim i tureckim, o czym świadczą ich turecko brzmiące nazwiska oraz rosyjskie imiona. Pod koniec XVII wieku, tłumacz „pisemny”, który zatrudniony był przez Prikaz Poselski, otrzymywał wynagrodzenie w wysokości 80 rubli, 300 czetów (czet równała się 1,2 akra, w „polskim standardzie” było to ok. 140 ha) ziemi oraz 32 rubli dodatku pieniężnego na inne wydatki. Było to znaczne wynagrodzenie w owym czasie jak na warunki moskiewskie. Dodatkowym zarobkiem dla tłumaczy „pisemnych” były nagrody otrzymywane za pomyślne wypełnienie misji dyplomatycznych wśród tubylczych ludów. Przekład danego tekstu traktatu lub też umowy z rosyjskiego wyglądał następująco: najpierw tłumaczono oryginał na tatarski, a następnie z tego języka na język miejscowy, co nie raz przybierało niezwykle zawiłą i skomplikowaną formę. Bardzo często też zdarzało się wzajemne tłumaczenie „przez trzeci język”, znany obu stronom, które stosowano niemal rutynowo, aż do połowy XVIII wieku. Osobnym aspektem omawianego w niniejszym tekście zagadnienia, było celowe zniekształcanie przez Rosjan obrazu danej rzeczywistości, poprzez selektywną redakcję konkretnego tekstu, bądź też jego fałszowanie. Takie przypadki miały miejsce np. wtedy gdy listy pisane do cara przez lokalne społeczności tubylcze traktowały go jako równego ich władcom, natomiast działania podejmowane przez moskiewskich skrybów powodowały, że nadawano im formę błagań zanoszonych do majestatu rosyjskiego władcy. Robiono tak wszędzie, gdzie „nieodpowiednie” zwroty mogły uchybić godności i powadze cara. Zamieniano je na bardziej akceptowalne politycznie i dyplomatycznie terminy, np. w kwestii tytulatury carskiej zmieniano ich ton na bardziej pokorny niż pierwotny tekst. Nauczono się także doskonale manipulować treścią tłumaczonych dokumentów, robiąc to świadomie i celowo, doceniając znaczenie takiego postępowania przedstawiającego różne sprawy w niewłaściwym świetle. Stosowano również metodę polegająca na niedostarczaniu miejscowym ludom pisemnego egzemplarza tekstu danego dokumentu, który mieli podpisać. Musieli oni polegać w tym momencie, jedynie na rosyjskich tłumaczach i ich ustnej relacji, co stawiało ich na z góry niekorzystnej pozycji.

Praca tłumacza „pisemnego” lub „ustnego” w Prikazie Poselskim była ryzykowna i odpowiedzialna, a to ze względu na znaczenie jakie przywiązywano w Moskwie do odpowiednich tłumaczeń. Bywały przypadki, że tłumacze ryzykowali życiem w razie gdyby ich tłumaczenie uznano za obraźliwe lub prowokacyjne wobec miejscowego wodza lub watażki plemiennego. Rosyjscy pisarze „ustni” towarzyszący poselstwom do ludów koczowniczych, dzielili los całości takiego poselstwa, gdy było ono znieważane, bite lub też wtedy, gdy grożono im w odpowiedzi na niedostatek przywiezionych przez to poselstwo darów. Tłumaczy oskarżano także o kradzieże podarków, branie łapówek, o przeinaczanie treści listów wiezionych do Moskwy, o oszustwa przy transakcjach handlowych zawieranych z ludnością tubylczą, a także o zmawianie się z jednymi lokalnymi możnowładcami przeciwko drugim. Gdy żołd dla tłumacza był wypłacany rzadko i nieregularnie rosła wtedy pokusa zysku czerpanego z niewiedzy i nieznajomości języka rosyjskiego przez miejscowych. Tłumacze „ustni”, którzy wykazali się sukcesami w pozyskiwaniu lojalności tubylców, byli szczodrze nagradzani przez władze, co mogło i sprzyjało nadużyciom z ich strony. W XVIII wieku na rolę tłumaczy oraz ich niewystarczającą liczbę zwracała uwagę Cerkiew Prawosławna. Duch nawracania „pogan”, dał asumpt do podjęcia wspólnych wysiłków Cerkwi i władz państwowych idących w kierunku zwiększenia liczby oraz podniesienia kwalifikacji tłumaczy obu kategorii. Dostrzeżono także rolę tłumaczy i ich znaczenie w polityce nawracania pogan na chrześcijaństwo. Zaczęto pozyskiwać dobrze wykształconych w rosyjskich szkołach tłumaczy wywodzących się z miejscowej ludności, najczęściej „konwertytów” posługujących się sprawnie zarówno językami lokalnymi, jak i językiem rosyjskim, w miejsce dotychczasowych jeńców, którzy zostali zabrani w niewolę moskiewską. Odpowiedniemu kształceniu lokalnych elit ludów Azji Środkowej, służyły szkoły w Kazaniu, Astrachaniu i Orenburgu, zakładane z myślą o tychże elitach. W ostateczności, wysyłano miejscową młodzież na studia do Sankt Petersburga. W ten sposób w XVIII wieku pojawiło się w Kolegium Poselskim nowe pokolenie dobrze wykształconych i dobrze przygotowanych do swego zawodu tłumaczy języków orientalnych.

Moskiewskie dary i gratyfikacje finansowe dla ludów pogranicza

W moskiewskich działaniach dyplomatycznych wobec tubylczych mieszkańców pogranicza rosyjskiego w okresie XVI – XVIII wieku, oprócz kija wyróżnić można również przysłowiowe„marchewki”. Przybierały one postać pieniędzy i darów, które Moskwa składała swym poddanym (bardzo często tylko nominalnym poddanym, lub takim, których sama uważała za poddanych, a którzy sami się za takowych nie uważali) oraz ich elitom w osobach księcia i członków miejscowej arystokracji. W gruncie rzeczy był to najskuteczniejszy i najpewniejszy sposób zapewnienia sobie jakiegokolwiek stopnia ich lojalności. Moskiewska polityka rozdzielania darów i pieniędzy była kontynuacją podobnych praktyk stosowanych w czasach Złotej Ordy, a które to praktyki przeniknęły do sposobów postępowania i modeli działania moskiewskiej elity władzy oraz administracji państwowej. Składanie podarków, zarówno w pieniądzu, jak i w towarach, z czasem przerodziło się w bardzo skomplikowany system, szczegółowo regulowany i opisany w dokumentach carskich oraz dokumentach Prikazu Poselskiego (odpowiednich kodyfikacji dokonano oczywiście po utworzeniu tego Prikazu). Można powiedzieć, że Moskwa miała w tym względzie ogromne doświadczenie, gdyż sama w czasie mongolskiej dominacji nad Rusią została wyznaczona przez chanów mongolskich do zbierania na ich rzecz trybutu (rosyjski termin: dan, wychod; turecki i mongolski termin: haracz) ze wszystkich księstw ruskich oraz dostarczania go na dwór chański. Po upadku w 1502 roku Złotej Ordy, konieczność płacenia nie zanikła, i jeszcze w 1531 roku wielki książę moskiewski Wasyl III miał wyłączne prawo do zbierania trybutu i podatków (tzw. „tatarskije protory”, „ordinskije protory”, „ordinskaja dan”) na rzecz władców Chanatu Krymskiego, Chanatu Astrachańskiego, Chanatu Kazańskiego i Kasimowa jako potomków Czyngis-chana. Ale z czasem nastąpiła charakterystyczna zmiana w terminologii stosowanej przez Moskwę na określenie składania trybutu i darów. Trybut został zamieniony na roczną pensję, tzw. „żałowanije”,a podatki stały się podarkami, czyli tzw. „pominkami”. Te językowe „drobnostki” okazały się kluczowe dla Moskwy, która dzięki temu mogła przedstawiać je jako akt łaskawości cara wobec przyjaciół i poddanych państwa moskiewskiego oraz nagrody dla władców i możnych, odpowiednio do ich statusu oraz stopnia dyspozycyjności wobec państwa moskiewskiego. Oczywiście takie przedstawienie sprawy rozmijało się z oczekiwaniami miejscowych ludów zamieszkujących rosyjskie pogranicze, które chciały, by carskie „żałowanije”było roczną pensją wypłacaną niezależnie od okoliczności, a „pominki”kontynuacją tradycyjnego trybutu płaconego przez Moskwę.

W Moskwie doskonale zdawano sobie sprawę ze stopnia skomplikowania takiego stanu rzeczy i skutków z niego wynikających, o czym mogą świadczyć chociażby instrukcje jakie wydawał swym posłom udającym się na Krym wielki książę moskiewski Iwan III. O powolności zmian zachodzących w kwestii składania przez Moskwę trybutu i podarków (oraz w mentalności i pojmowaniu tego faktu przez obie strony) może świadczyć i ten fakt, że jeszcze w 1665 roku jednym z kluczowych warunków podpisania traktatu pokojowego pomiędzy chanem krymskim a carem było zaakceptowanie przez Moskwę żądań Krymu co do dalszego płacenia ciągle rosnącego trybutu. Oczywiście Moskwa nie była odosobniona w takiej sytuacji, gdyż obowiązkowe podarki składane Krymowi dotyczyły także Rzeczypospolitej. Dopiero pokój podpisany w Karłowicach w 1699 roku, uwolnił Moskwę od konieczności płacenia uciążliwego trybutu Chanatowi Krymskiemu.

Roczne pensje wypłacane przez Moskwę swym „barbarzyńskim” sąsiadom mogły być wypłacane przez nią w pieniądzu, zbożu, ubraniach oraz innych cennych i wartościowych towarach. Badacze tego zagadnienia zwracają uwagę, że dary różnicowano starannie i po przybyciu na dwór danego wodza, poseł moskiewski wręczał przede wszystkim tzw. „pominki zdorowalnyje”. Dary zwyczajowe, składające się z dziewięciu artykułów (tzw. „diewiatnyje”) rozdzielano między wyznaczonych możnowładców. Niektóre dary obejmowały przedmioty wcześniej zamówione (tzw. „pominki zaprosnyje”), ale równie dobrze mogła to być tzw. „kaznaja pomoszcz”, czyli pieniądze z moskiewskiego skarbca. Na Krymie ceniono sobie szczególnie futra, sokoły, kły morsa, złote dukaty i zbroje, natomiast w latach trzydziestych XVI wieku Nogajowie „zamówili” w Moskwie zbroje, hełmy, pozłacane siodła i szable, futra, barwniki do tkanin oraz trzysta tysięcy gwoździ i wełnę flamandzką. Doskonałym pretekstem do dostarczania darów przez Moskwę były wesela córek wodzów lub możnowładców, narodziny ich synów, spłata zadłużeń u kupców, wspieranie budowy obwarowań. Po prostu każdy pretekst był dla miejscowej ludności tubylczej równie dobry by uzyskać od Moskwy jakieś dary. A te były potrzebne każdemu lokalnemu władcy do skutecznego sprawowania swego patronatu nad miejscową arystokracją oraz uzależniania przedstawicieli tejże arystokracji od siebie. Idealną sytuacją była ta kiedy strumień darów płynących z Moskwy miał ciągły i nieprzerwany charakter. Bardzo pomocnym narzędziem w rękach Moskwy okazały się również tzw. „siekrietnyje pominki”, czyli wypłacany potajemnie miejscowym elitom żołd. Takie opłacanie się Moskwy koczownikom, kłóciło się w oczywisty sposób z jej własnym wyobrażeniem o swojej suwerenności jako samodzielnego, silnego państwa chrześcijańskiego.

Podejmowano więc ciągłe próby zmiany tego stanu rzeczy i przedefiniowania charakteru tych płatności. Próby te wywołały opór i lawinę protestów drugiej strony, czego ślady odnajdujemy m.in. w korespondencji lokalnych władców z carami. Był jeszcze inny sposób by zwrócić uwagę Moskwie na jej skąpstwo. W 1557 roku Nogajowie zaatakowali członków poselstwa moskiewskiego, a raporty składane przez posłów po powrocie ze swej misji coraz częściej wspominały o niezadowoleniu miejscowych i atakach na kolejnych posłów moskiewskich oraz ich znieważaniu. Miejscowi argumentowali, że próbują oni odebrać posłom tylko to, co im się słusznie należy. Ważnymi czynnikami, o których nie wolno zapominać w kontekście opisywanego w niniejszym tekście zagadnienia były pojęcia honoru i hańby. Domagano się danin ze względu na tradycję takich opłat składanych przez Moskwę poprzednikom, najstarsi bracia w danej rodzinie domagali się więcej niż przysługiwało młodszym, ci którzy nie otrzymali darów czuli się zawiedzeni i pokrzywdzeni pomijaniem ich, a jeszcze inni żądali uhonorowania w ten sposób ich wysokiej pozycji w danym rodzie. Postępujące uzależnienie lokalnych elit od podarków płynących z Moskwy starano się zdyskontować i wykorzystać w Rosji na swoją stronę. Postanowiono nagradzać tylko tych możnych, którzy byli lojalni wobec Rosji. Ta klasyczna polityka typu „dziel i rządź”, doprowadziła wśród koczowniczych elit do rosnącej rywalizacji o prestiż i honor oraz łaski Moskwy, co było jak najbardziej na rękę tej ostatniej. Kiedy w XVII i XVIII wieku Rosja nawiązała stosunki z Kałmukami i Kazachami oraz Kabardyjczykami i Kumykami, ten model zachowania się wobec „barbarzyńców został powtórzony. Wzajemne relacje opierały się na dostawach z Moskwy, a dla koczowników były to podatki i dary, które im się należały, natomiast dla administracji rosyjskiej były to gratyfikacje wypłacane swym poddanym. Na znaczenie pensji i darów wypłacanych dla ludów północnego Kaukazu zwracał m.in. uwagę w swym raporcie dla cara Piotra I z 1714 roku książę Bekowicz-Czerkasski. Twierdził on, że jest to najlepsza metoda na związanie tych ludów z Rosją. Powoływał się on na analogiczne relacje jakie panowały pomiędzy tymi ludami, a szachami perskimi.

Omawiana w niniejszym tekście sytuacja kiedy to Moskwa opłacała się w formie pensji i podarków składanych rozmaitym wodzom i przedstawicielom arystokracji (elity) różnych koczowniczych, pasterskich lub myśliwsko-zbierackich plemion, utrzymała się aż do końca XVIII wieku. To, że był to najlepszy sposób na pozyskanie ich lojalności, nie podlegało więc żadnej dyskusji.

Jacek Drozd


[1] Dotyczyło to m.in. poselstw wysyłanych na zewnątrz przez państwo moskiewskie, poselstw zagranicznych przyjmowanych na carskim dworze, korespondencji dyplomatycznej itp..

[2] Michael Khodarkovsky, Na granicach Rosji. Budowanie imperium na stepie 1500-1800, Warszawa 2009, s. 78-79.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply