Lekcje dwóch repatriacji

Zacznę od tego, że latem 1944 roku Nikita Chruszczow, I sekretarz KC WKP(b) Ukrainy i przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych USRR, podjął próbę przyłączenia do terytorium Ukrainy Podlasia, Chełmszczyzny, Nadsania. Sporządzono nawet mapę regionu chełmskiego. Ale Kreml odrzucił tę propozycję, jako że już stworzono inną wizję urządzenia powojennej Europy.

Porozumienie Lubelskie

Chruszczow otrzymuje nieoczekiwane zadanie: w imieniu rządu USSR podpisać ważny międzypaństwowy dokument – Porozumienie z Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego (PKWN) o przesiedleniu ludności ukraińskiej z terytorium Polski i obywateli polskich z terytorium USSR. Chruszczow kilka razy odwiedzał Lublin, gdzie mieścił się PKWN. 9 września 1944 podpisano porozumienie, zgodnie z którym rozpoczęło się przesiedlanie.

Porozumienie przewiduje przesiedlenie na terytorium USRR wszystkich Ukraińców zamieszkujących w powiatach: chełmskim, hrubieszowskim, tomaszowskim, lubaczowskim, jarosławskim, przemyskim, leskim, zamojskim, krasnostawskim, biłgorajskim i włodawskim. Odnosi się to także do innych regionów Polski, gdzie byli Ukraińcy, którzy chcieli przenieść się na Ukrainę. Umowa dotyczyła także przesiedlenia do Polski wszystkich Polaków i Żydów, którzy posiadali polskie obywatelstwo przed 17 września 1939 roku, mieszkali w USRR i wyrazili zgodę na przesiedlenie. W porozumieniu zaznaczono, że przesiedlenie jest dobrowolne i dlatego nie można stosować przymusu. Termin przesiedlenia ustanowiono od 15 października 1944 roku do 1 lutego 1945 roku. Na wniosek jednej ze stron termin ten może zostać przedłużony za obopólną zgodą.

I tutaj rodzi się interesujące pytanie: dlaczego porozumienie zostało podpisane pomiędzy Polską i Ukrainą, a nie Związkiem Radzieckim? Zdaniem wielu naukowców, wygląda to bardzo dziwnie, gdyż w podobnych przypadkach kremlowscy przywódcy nie polecali USRR podpisywać porozumień. I tak, np. w 1945 roku porozumienie w sprawie Zakarpackiej Ukrainy podpisywali przedstawiciele rządów Czechosłowacji i ZSRR.

Niektórzy z naukowców twierdzą nawet, że w porozumieniu lubelskim zawarta była swego rodzaju „mina”, której działanie zauważalne jest do tej pory, gdyż była to próba ustalenia granicy pomiędzy dwoma narodami – ukraińskim i polskim. Można powiedzieć, że Moskwa trzymała się na uboczu. Ponadto, Związek Radziecki postawiał sobie pole manewru: jeśli państwa koalicji antyhitlerowskiej okazałyby się zbyt zasadnicze, to zawsze pozostawała możliwość obrony – to Ukraina podpisała porozumienie, nie my. W rzeczywistości to Kreml inspirował zaostrzenie stosunków polsko-ukraińskich i prawnie nie niósł za to odpowiedzialności.

Umowa jest umową. I musi być zrealizowana. Rada Komisarzy Ludowych USRR i KC WKP(b) Ukrainy 19 września 1944 roku podjął uchwałę o utworzeniu na terytorium USRR i Polski odpowiedniego organu, a także o zatwierdzeniu listy odpowiedniej dokumentacji dotyczącej rejestracji ludności podlegającej przesiedleniu. W październiku w Lublinie powstały organy Głównego komisarza rządu USRR oraz organy rejonowych upełnomocnionych na terytorium Polski.

Organy tworzone były przez dział kadr KC WKP(b) Ukrainy spośród wyższych urzędników komisariatów, organizacji centralnych i regionalnych. W październiku 1944 roku Naczelny komisarz i przedstawiciel rządu USRR, komisarze rejonowi i przedstawiciele rozpoczęli pracę. Zastępcami przedstawicieli zostali pracownicy sił specjalnych. Niby wszystko szło zgodnie z planem, jednak wkrótce stało się jasne, że Polacy mają własne zdanie na temat przesiedlenia.

Jean-Jacques Rousseau i przesiedlenie

Na pewno czytelnik zdaje sobie sprawę, że Rousseau nie uczestniczył w wydarzeniach, o których mowa. Jednak to właśnie on kiedyś, zwracając się do Polaków, powiedział: „Jeśli nie możecie zrobić tak, żeby was nie zjedli, to postarajcie się chociaż, żeby was nie strawili”. Przypomniały mi się te słowa, gdy zapoznawałem się z dokumentami dotyczącymi przesiedleń. Jednak przypomniał mi się nie tylko Rousseau, ale też znana niegdyś pisarka, żona Aleksandra Kornejczuka, Wanda Wasilewska. Ta pro-komunistycznie nastawiona Polka w 1944 roku stanęła na czele Związku Patriotów Polskich w ZSRR, który prowadził działalność ideologiczną w Wojsku Polskim. I tak, ta oto pani, kiedy zbliżało się wyzwolenie Warszawy i sugerowano jej konieczność powrotu do ojczyzny, odpowiedziała, że nigdzie nie wyjedzie: „Z Kijowa wyjadę dopiero wtedy, kiedy Polska stanie się 17 republiką radziecką” ( w ZSSR było wtedy 16 „republik siostrzanych”).

Jak wiadomo, dzięki Bogu, nie doszło do tego, gdyż oprócz pułkownik Wasilewskiej w Armii Czerwonej byli też inni Polacy. I chociaż znajdowali się „pod władzą Sowietów”, to wciąż pozostawali Polakami. Dlatego nie zaskoczył mnie fakt, że ze strony polskiej zauważalne było opóźnienie w realizacji postanowień Porozumienia Lubelskiego. Miedzy innymi, w tworzeniu Głównego Komisariatu PKWN i komisarzy rejonowych, a także w przygotowaniu polskich obywateli do opuszczenia USSR. Przedstawiciele PKWN tłumaczyli to tym, że dla Polaków wyjeżdżających z USSR nie było za bardzo miejsca w Polsce, jako że większa część kraju znajdowała się nadal pod okupacją niemiecką. Jednak, istniejące dokumenty wskazują na inne przyczyny opóźnienia. To, między innymi – podtrzymywanie roszczeń do ziem zachodniej Ukrainy, nadzieja na wybuch wojny pomiędzy Wielką Brytanią, USA i ZSRR, niezadowolenie Polaków z działalności komitetu.

29 września 1944 roku Chruszczow napisał do Stalina: „Polacy, zwłaszcza we Lwowie, głównie inteligenci związani z polskim rządem emigracyjnym w Londynie, szerzą pogłoski, jakoby kwestia granic nie została jeszcze całkowicie rozwiązana, dlatego nie należy wyjeżdżać. Wiem, że emigracyjny rząd polski w Londynie wydał dyrektywę do swoich organizacji we Lwowie i innych miastach zachodniej Ukrainy do powstrzymania się od przesiedleń, obiecując, że w czasie konferencji pokojowej uzyska zgodę na włączenie miasta Lwowa i innych miast w skład państwa polskiego.”

Zastępca komisarza PKWN przybył do Łucka z 10-osobowym zespołem dopiero 23 października 1944 roku. Do 1 listopada utworzono Inspektorat Rejonowy w Łucku, a do Kowla, Rowna i Władimira-Wołyńskiego przybyli tylko komisarze rejonowi i ich zastępcy. Na wniosek Głównego Komisarza PKWN, KC WKP(b) Ukrainy pomógł obsadzić wszystkie 18 okręgów zachodnich regionów Ukrainy przez komisarzy rejonowych. Większa część inspektoratów została obsadzona Polakami z zachodnich regionów Ukrainy.

Jednak już na początku 1945 roku zastępca głównego przedstawiciela rządu USSR, pułkownik KGB I. Griebczenko poinformował sekretarza KC WKP(b) D. Korotczenko o tym, że większość Inspektoratów Rejonowych Tymczasowego Rządu Polskiego „zapchane są” elementami nacjonalistycznymi, członkami Armii Krajowej (AK) i innymi „wrogimi dla władzy sowieckiej osobami”. Organy NKWD i KGB zachodnich obszarów zaczęli sprawdzać, znaczna liczba Polaków została zwolniona z pracy i aresztowana za działalność antysowiecką. Mieli władzę by ich aresztować, ale „strawić” jak wyraził się Rousseau, nie dali rady, o czym świadczy historia…

No to zaczynamy!

Pro-komunistyczne (ale do tego polskie) władze całkowicie podjęły się deportacji ludności ukraińskiej z Polski. Już na początku listopada 1944 roku do USSR przybyły pierwsze transporty z Ukraińcami. Na tych ludzie czekał tu brak mieszkań, żywności, podstawowych warunków do życia, surowy stosunek władz lokalnych, obowiązek wstępowania do kołchozów… Na reakcję nie trzeba było czekać: Ukraińcy, którym w Polsce nie żyło się słodko, zrozumieli, że w stalinowskim „raju” jest jeszcze gorzej. Niektórym udało się wrócić, ludzie ci opowiadali o tym, czym dla nich faktycznie jest wyjazd na Ukrainę. Kampania zrobiła swoje: do 3 września 1945 roku z Polski deportowano 22 123 Ukraińców, tj. mniej niż 50% osób wyznaczonych do przesiedlenia. W tych okolicznościach polskie władze zaczęły wywierać presję: polscy wojskowi terroryzowali ludność ukraińską, dokonywano masowych mordów Ukraińców, miały miejsce rabunki, podpalenia gospodarstw i całych wsi. Dokumenty sowieckich służb specjalnych w pełni odzwierciedlają stosowanie tego rodzaju przemocy, które miało zachęcać do wyjazdu Ukraińców z Polski.

Ale Polakom nie spieszyło się do wyjazdu do domu: dopiero w grudniu 1944 roku wyjechały z USSR pierwsze transporty z polską ludnością. Jednak, i tych przesiedleńców przyjmowano podobnie jak Ukraińców. Oto fragment listu jednego z Polaków – mieszkańca Galicji: „Ci, którzy już wyjechali do Polski, piszą nam o tym, że na stacji Chełm kilka rodzin od wielu godzin siedzi pod gołym niebem, na deszczu, z małymi dziećmi. Nikt nie zwraca na nich uwagi i nie udziela żadnej pomocy”.

Jednak także władza USSR zaczęła wywierać presję na Polakach. A ona potrafiła to robić. I wtedy część Polaków zdecydowała się na desperacki krok. W listopadzie 1944 roku trzy, cztery tysiące Polaków przeprowadziło akcję protestacyjną na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. Przedstawili mapę Polski przed 1939 rokiem z podpisem „Co wróg zabrał nam siłą – mieczem odbierzemy!” Na grobach żołnierzy radzieckich, którzy zginęli walcząc o Lwów, pojawiły się napisy „Sława walczącym o polski Lwów!”, „Nie oddamy Lwowa ZSRR!” Demonstranci zaśpiewali „Jeszcze Polska nie zginęła!”, wykrzykiwali antykomunistyczne hasła, jak również następujące: „Padniemy trupem, padniemy za Lwów, ale on będzie nasz!” Krótko mówiąc, nawet stalinowski reżim nie strawił Polaków… Niektórych, oczywiście, aresztowali, ale nie zabili.

Tak, w Warszawie, Kijowie i Moskwie zrozumieli, że porozumienie lubelskie nie spotkało się z masową akceptacją ani ze strony ukraińskiej, ani polskiej ludności. Od końca lata-początku jesieni 1945 roku zdecydowano się zastosować wyjątkowe środki przymusu w odniesieniu do przesiedleń. Działaniom tym towarzyszyły międzypaństwowe (polsko-ukraińskie i polsko-sowieckie) negocjacje i podpisanie wspólnych dokumentów.

Wreszcie, 6 maja 1947 roku podpisane zostało końcowe postanowienie Porozumienia Lubelskiego, w którym ukraińska i polska strona zapewniały, że przesiedlenie przebiegało w atmosferze wzajemnego zrozumienia i pokoju. 7 maja 1947 roku ogłoszono obwieszczenie rządów Polski i USSR o ukończeniu procesu przesiedleń. Według oficjalnych statystyk, do października 1946 roku z Ukrainy do Polski przesiedlono 812688 osób, a z Polski na Ukrainę, wg stanu na marzec 1947 roku, przesiedlono 472635 osób.

We wspomnianym obwieszczeniu wskazano, że „zrealizowane przesiedlenie ludności obywateli polskich z USSR i ludności ukraińskiej z Polski jest dla obu stron ważnym czynnikiem, który posłuży do dalszego wzmocnienia przyjaźni, wzajemnego zrozumienia i współpracy między naszymi bratnimi narodami”. W jakim stopniu przeprowadzone działania w rzeczywistości wzmocniła przyjaźń między Ukraińcami i Polakami, świadczy reakcja na przesiedlenie ukraińskiego i polskiego podziemia antykomunistycznego.

Opór

Chodzi o Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińską Armię Powstańczą (OUN i UPA), a także o działania Armii Krajowej (AK), Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ), zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” (WiN), Narodowego Zjednoczenia Wojskowego (NZW). Na terytorium Ukrainy akcja przesiedleniowa największy opór napotkała ze strony polskich organizacji wojskowych, a na terenach polskich – ze strony UPA.

Sprzeciw Polaków wobec przesiedleń od końca 1944 roku do pierwszej połowy 1945 roku, jak już wspomniano, był spowodowany w szczególności, niechęcią do pozostawienia „swoich” terenów. Było spowodowane także metodami, które stosowało NKWD i KGB, by zmusić ludność do przesiedlenia.

Po podpisaniu 16 sierpnia 1945 roku Porozumienia między ZSRR a Polską o sowiecko-polskiej granicy państwowej, a w konsekwencji wzmocnieniu stalinowskiego reżimu, opór w sprawie przesiedleń ze strony polskiego podziemia zbrojnego gaśnie. Pod koniec 1945 roku podziemne struktury AK w zachodniej Ukrainie praktycznie przestały istnieć, choć aresztowania polskich przywódców podziemia trwały jeszcze w 1946 roku.

Ważnym czynnikiem w realizacji przesiedleń ludności polskiej z terenów USRR w końcowej fazie było zainteresowanie polskiego rządu przyspieszeniem całej akcji, biorąc pod uwagę konieczność zagospodarowania terenów, które, zgodnie z postanowieniami Konferencji w Poczdamie, zostały odebrane Niemcom i przyłączone do Polski. Mowa o tak zwanych „ziemiach odzyskanych”, tj. Południowe Prusy, Pomorze i Śląsk.

Zupełnie inny wpływ miało podpisanie Porozumienia o granicach na charakter sprzeciwu wobec przesiedleń ze strony OUN i UPA. Jak już wspomniano, przywódcy ówczesnej Polski zezwolili milicji, a także oddzielnym grupom zbrojnym cywilnej polskiej ludności przy wykorzystaniu przemocy „stymulować” wyjazd ludności ukraińskiej do ZSRR.

Wtedy dowództwo UPA postanowiło wziąć w obronę ludność ukraińską. Pod koniec marca 1945 roku główny oddział OUN wydzielił „Zakerzonie”(stare ziemie ukraińskie – Chełmszczyzna, Podlasie, Nadsanie, Łemkowszczyzna, które znalazły się po polskiej stronie granicy. Właśnie tę linię zaproponował w 1920 roku brytyjski minister spraw zagranicznych lord Curzon rządowi Lenina) jako osobną jednostkę organizacyjną, kierowaną przez J. Starucha („Stiah”), jego zastępcę – W. Gałasa („Orlan”), szefa Służby Bezpieczeństwa (SB) – Piotra Fiedoriwa („Dalnicz”), i dowódcę UPA – M.Oniszkiewicza („Oriest”).

UPA rozwijała swoją działalność w „Zakierzońskim kraju” w momencie, gdy prokomunistyczny rząd polski zaczęła rozprawiać się ze swoimi przeciwnikami politycznymi, tj. z organizacjami nastawionymi przeciwko komunizmowi i Moskwie. Rozpoczęły się prześladowania działaczy AK (co, tak naprawdę, doprowadziło do powstania organizacji podziemnej AK „Wolność i Niezawisłość”). Ta sytuacja dawała szansę na sojusz antykomunistycznych sił Polski i Ukrainy. W czerwcu 1945 roku przywódcy polskiego podziemia zwrócili się do OUN na Zakierzonie z listem: „…Nie będziemy teraz dochodzić, kto jest odpowiedzialny za to, że znaleźliśmy się we wrogich obozach… Dzisiaj trzeba o tym zapomnieć… Wzywamy was do zjednoczenia waszych sił z naszymi dla wspólnej walki”.

Jednak nie udało się osiągnąć porozumienia. Wzajemne zrozumienie zaistniało jedynie w szeregowych strukturach polskiego podziemia i UPA na Podlasiu, Rzeszowszczyźnie, południowo-wschodniej Lubelszczyźnie. Na najwyższym szczeblu kontakty te nie były utrwalone, ponieważ przywództwo każdej z przeciwnych sił uważało, że walczy o „swoją” ziemię. Doprowadziło to do krwawych ekscesów. Wykorzystała to polska pro-komunistyczna władza.

Przeniesienie po przesiedleniach

Powołując się na działania UPA, rozpoczęła ona walkę przeciwko potencjalnym „nacjonalistom”, do których łatwo można było zaliczyć praktycznie każdego mieszkańca ukraińskiej wsi. UPA, uznając tereny Łemkowszczyzny, Nadsania, Chełmszczyzny i Podlasia, pozostające w granicach państwa polskiego, za ukraińskie, występowała w obronie praw i życia rdzennej ludności ukraińskiej. Przede wszystkim jej oddziały zaczęły niszczyć siedziby komisji przesiedleńczych, atakowały garnizony wojskowe, a także podpalały wsie, z których wysiedlono Ukraińców i osiedlono w nich Polaków.

Oficjalna Warszawa, wspierana przez Moskwę, uważała własne brutalne działania za logiczne przeciwko „bandyckim” działaniom UPA, wychodząc od perspektywy ostatecznego rozwiązania „kwestii ukraińskiej” w Polsce. W dokumentach z tego okresu Polacy piszą o ukraińskim „bandytyzmie” i „terroryzmie”, a Ukraińcy – o polskim. Obie strony często używają określenia „odwet”. Obie walczące siły („na wojnie, jak to na wojnie”) uciekały się do niehumanitarnych metod.

Niemniej jednak wszystkie działania polskich i radzieckich policji i regularnej armii, skierowane przeciwko UPA, nie dały w latach 1945-1946 pożądanych rezultatów. Zaangażowanie wojska do akcji przesiedleńczej nie pomogło w wysiedleniu wszystkich Ukraińców. Pod koniec 1946 roku na południowo-wschodnich terenach Polski mieszkało ok. 200 tysięcy Ukraińców.

„Ostateczne” rozwiązanie tego problemu, tj. ostateczne wysiedlenie Ukraińców (160 tys. osób), było zrealizowane w trakcie kampanii „Wisła”, która rozpoczęła się 28 kwietnia i trwała do lipca 1947 roku. W akcji tej uczestniczyło 20 tys. polskich żołnierzy, nie licząc lokalnych jednostek milicji, służby bezpieczeństwa i straży granicznej.

Radzieckie dowództwo przerzuciło z Lwowskiego okręgu jedną dywizję pancerną, specjalne jednostki antypartyzanckie i zablokowało wojskami granicznymi granicę ukraińsko-polską. Czesi wystawili specjalną grupę operacyjną, udostępnili Polakom transport, żeby mogli szybciej się przemieszczać.

Jeśli UPA określają mianem armii bez państwa, to akcja „Wisła” uczyniła ją dodatkowo armią bez perspektyw w Zakierzoniu. Polscy żołnierze przeprowadzili 357 akcji bojowych, zlikwidowano 1509 powstańców, zniszczono 1178 bunkrów, aresztowano ok. 2800 osób z cywilnej sieci OUN i UPA w Zakierzoniu. Deportacja ludności ukraińskiej pozbawiła walkę zbrojną UPA w Zakierzońskim kraju głównego celu – zbrojnej obrony tej ludności. Dlatego też dowódca UPA Roman Szuchewicz wydał nakaz zaprzestania walki w Zakierzoniu.

… Badacze lubią podkreślać, że przesiedlenia Polaków i Ukraińców pozostawiły traumę w umysłach obu narodów. Z pewnością, tak jest. Ale wydaje mi się, że w trakcie deportacji Polacy nie dali się przetrawić, jak radził nieśmiertelny Rousseau. A w stosunku Ukraińców z Polski – mam wątpliwości. Część z nich połknął stalinowski reżim, a część przetrawili sami Polacy, gdyż mieli swoje osobiste interesy. Nie wystawiam ich na pohańbienie. Po prostu, jest to jeszcze jedna lekcja dla Ukraińców: współpracujcie, z tym z kim wymaga sytuacja, wyznawajcie różne kierunki, ale nie zapominajcie, kim jesteście. Na tym zakończę, przecież lepszych słów niż Rousseau nie znajdę.

Jurij Szapował

źródło: gazeta.zn.ua

Tłumaczenie: Magdalena Żmuda-Trzebiatkowska


Poglądów zawartych w artykule nie należy utożsamiać ze stanowiskiem portalu KRESY.PL

6 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. tutejszy
    tutejszy :

    Aj, aj, ależ nam Pani tłumaczka o oryginalnym nazwisku „narobiła” oryginalnych powiatów : ), to jest tak: nie tomaszewskim, a tomaszowskim, nie leskowskim a po prostu leskim, nie zamostowskim, a jak podejrzewam zamojskim, nie kranostawskim a krasnostawskim i nie biłograjskim a biłgorajskim 🙂

    • jax1
      jax1 :

      W nawiązaniu do wypowiedzi J.Szapowała: “Umowa jest umową. I musi być zrealizowana.” No, to wielce pouczający przykład z nie tak dawnej przeszłości a mający reperkusje do dziś.” Ryga. marzec 1921. Traktat pokoju między Polską a Rosją i Ukrainą. (…) Art. II. Obie układające się strony, zgodnie z zasadą stanowienia narodów o sobie, uznają niepodległość Ukrainy i Białorusi oraz zgadzają się i postanawiają, że wschodnią granicę między Polską z jednej a Rosją, Białorusią i Ukrainą z drugiej strony, stanowi linia: wzdłuż rzeki Dżwiny (Zap. Dwina) od granicy Rosji z Łotwą aż do… (vide: mapa II RP dop. J), dalej wzdłuż rzeki Zbrucza do ujścia jej do rzeki Dniestru (Dniestr). (…) Art. III.Rosja i Ukraina zrzekają się wszelkich praw i pretensji do ziem położonych na zachód od granicy oznaczonej w artykule II traktatu niniejszego. Ze swej strony Polska zrzeka się na rzecz Ukrainy i Białorusi wszelkich praw i pretensji do ziem położonych na wschód od tej granicy. (…) Art.V. Obie układające się strony zapewniają sobie nawzajem całkowite poszanowanie suwerenności państwowej i powstrzymanie się od jakiegokolwiek mieszania się w do wewnętrznych spraw strony drugiej, w szczególności od agitacji, propagandy i wszelkiego rodzaju interwencji lub od ich popierania. Obie układające się strony zobowiązują się nie tworzyć i nie popierać organizacju mających na celu walkę zbrojną z drugą układającą się stroną bądż czyniących zamach na jej całość terytorialną, bądż przygotowujących obalenie jej ustroju państwowego lub społecznego drogą gwałtu, jak również organizacji przypisujących sobie rolę rządu strony drugiej lub części jej terytorium. Wobec tego strony zobowiązują się nie zezwalać na przebywanie na swym terytorium takich organizacji, ich urzędowych przedstawicielstw i innych organów, wzbronić werbowania wojskowego oraz wwozu na swe terytorium i przewozu przez swe terytorium sił zbrojnych , broni, amunicji i wszelkiego rodzaju materiałów wojennych, przeznaczonych dla tych organizacji.(…). To, jak to było z tą umową (traktatem) i je realizacja, zwł. w sierpniu/wrześniu 1939r?

      • mohort1772
        mohort1772 :

        Panie ,,Jax 1” czego się pan spodziewa po tej azjatyckiej dziczy???.A czyż zachodni ,,alianci byli od nich lepsi ? Przecież nas zdradzili w 39 r i póżniej w Teheranie ,Jałcie,i Poczdamie.W polityce liczy się siła jak jej brak nikt się nie liczy z takim państwem.

  2. kazimierz
    kazimierz :

    Tytuł powinien brzmieć ” Lekacji dwóch ekspatriacji”.
    Repatriacja to powrót do kraju jeńców wojennych, osób internowanych, wysiedlonych, przesiedleńców. Repatriant, to obywatel jakiegoś kraju powracający do ojczyzny po długoletnim pobyciena obczyźnie.
    Ekspatriacja to przymusowe lub dobrowolne opuszczenie ojczyzny, zerwanie z krajem. ekspatriować to usuwać kogoś przymusowo poza granice ojczyzny.
    Różnica w znaczeniu obydwu tych słów jest istotna, dlatego też książeczki, jako pewnego rodzaje tymczasowych dowodów tożsamości dla osób przybywających z Kresów Wschodnich do nowej Polski, nazwano repatricyjnymi a nie ekspatriacyjnymi. I cały ten proces nazwano specjalnie repatriacją.