Mało znana bitwa pod Chybicami 1704 roku, zwana czasem bitwą pod Łysą Górą w pobliżu Świętego Krzyża, to jedna z ostatnich, jaśniejszych kart z dziejów husarii. Znamy jej przebieg z licznych relacji polskich i szwedzkich, dlatego dziwić się można, że o bitwie tej pisano dotąd tak niewiele. Jak do niej doszło?

Po śmierci króla Jana III Sobieskiego w 1696 roku, na tron polski wybrano władcę Saksonii, Fryderyka Augusta I, który rządy w Rzeczypospolitej objął w 1697 roku jako August II. Nie trwało długo, a nowy król wplątał Polskę w wojnę ze Szwecją. W 1702 roku wojska szwedzkie wkroczyły do Polski. Pierwsze lata wojny okazały się niekorzystne dla polskiego monarchy. Kraj podzielił się na zwolenników i przeciwników Augusta II. Po różnych perypetiach, ci pierwsi, w maju 1704 roku, zawiązali konfederację sandomierską w obronie króla Augusta II. Marszałkiem związku chorągwi, które stanowiły zbrojne ramię tej konfederacji, a jednocześnie dowódcą wojsk polsko–saskich w bitwie pod Chybicami był Stanisław Chomętowski (vel Chomentowski). Dysponował on 3000 kawalerzystów, choć przeciwnik oceniał jego siły na 4000 – 5000 (z czego 600 Sasów). Jako dowódcy niższego szczebla, w bitwie mieli być także obecni: książę Janusz Wiśniowiecki oraz major z pułku gwardii królewskiej, niejaki Sosnowski.

Szwedami w bitwie dowodził podpułkownik (ÖfwerstLieut.) Carl Gustaf Wulfrath. Zgodnie z relacją dowódcy Wulfratha, którym był generał Carl Gustaf Rehnskiöld, Wulfrath miał powierzoną komendę nad około 300 ludźmi, ale wydaje się to być liczba celowo zaniżona, aby pomniejszyć skalę porażki. Ze źródeł wynika bowiem, że:

– na samym placu boju i w jego okolicy padło aż 360 Szwedów

– kolejnych 30 dostało się do niewoli (ci zostali doprowadzeni przed oblicze króla Augusta)

– 107 żołnierzy szwedzkich (w tym 104 szeregowych) zdołało powrócić do swojej armii.

Jedno z polskich źródeł podaje, że Szwedzi mieli 8 kornetów kawalerii. Z tego wszystkiego można sądzić, że Wulfrath dysponował armią złożoną z około 500 żołnierzy. Tyle też podaje Andrzej Chryzostom Załuski w dziele opublikowanym w 1711 roku. Choć inne polskie relacje, co było dość typowe, zawyżają liczebność Szwedów do 600, 800, a nawet 1200 żołnierzy.

Strona polsko – saska dysponowała w tej bitwie przytłaczającą przewagą liczebną, gdyż stosunek sił wynosił około 6 do 1 na niekorzyść Szwedów. I ten właśnie czynnik ostatecznie zaważył na jej przebiegu.

16 czerwca 1704 roku, wojsko Chomętowskiego opuściło obóz pod Sandomierzem. Marszałek kierował się na armię Rehnskiölda (około 9 tys. żołnierzy), który w owym czasie rozesłał w okolicę podjazdy w celu zdobycia żywności i wyciskania kontrybucji z miejscowej ludności. Jednym z nich, w sile 300 koni, dowodził podpułkownik Reuter. Drugim podpułkownik Wulfrath. Główne siły Rehnskiölda obozowały pod Bodzechówem, czyli kilka kilometrów od Ostrowca Świętokrzyskiego, w kierunku na Ćmielów.

Wieczorem (około godziny 22) 17 czerwca, podjazd Chomętowskiego starł się z wysuniętym posterunkiem Szwedów, to jest z pomorską kawalerią regimentu generała Mellina, którą dowodził kapitan-lejtnant Moritz. Tam, „dobrze go nasi przetrzepawszy przepłoszyli, że aż do samego obozu [szwedzkiego] w pogoń za nim poszli”. Polacy, napotkawszy na silny opór w obozie, tracąc kilku zabitych i 2 wziętych do niewoli, wycofali się spod niego i ruszyli za operującymi w terenie podjazdami szwedzkimi. Rehnskiöld, obawiając się, że zostaną one zniesione, wysłał do ppłk. Reutera rozkaz, aby wraz ze swoimi żołnierzami schronił się w pobliskim zamku. Z kolei ppłk. Wulfrath miał jak najszybciej wrócić do obozu. Reuter rozkaz otrzymał i wykonał. Do Wulfratha jednak rozkaz nie dotarł. Nieświadomy powagi sytuacji, o 4 rano 18 czerwca 1704, dał się przyłapać podjazdowi Chomętowskiego w otwartym terenie. Zdaniem uczestnika bitwy, Wawrzyńca Franciszka Rakowskiego, który był towarzyszem chorągwi husarskiej Stanisława Antoniego Szczuki, do bitwy doszło „pod Łysą Górą Świętego Krzyża”. Erazm Otwinowski precyzował „pod ś. Krzyżem, we wsi Chybicach”. Chybice leżą około 8 kilometrów na północny wschód od Świętego Krzyża i są doskonale widoczne z Łysej Góry.

Widok z Łysej Góry na Chybice

Starcie zaczęło się w samych Chybicach, gdzie rotmistrz Olof Lovisin, wraz z kilkoma towarzyszącymi mu żołnierzami, wybierał żywność. Szybko przeniosło się ono poza wieś, gdzie zastano Szwedów „w gotowym paracie stojących”, czyli w szyku. Mimo wczesnej pory, nie udało się więc zaskoczyć czujnego przeciwnika. Osiem kompanii kawalerii szwedzkiej stanęło do krwawego boju. Na nic się jednak zdała dzielna postawa szwedzkiego żołnierza. Sześciokrotna przewaga liczebna pozwoliła kawalerii polsko-saskiej na okrążenie żołnierzy Wulfratha.

I tak, widząc gotowych do walki Szwedów, Polacy nagle rozstąpili się. Spoza nich ukazali się Sasi. Ci starli się frontalnie ze Szwedami. Polacy zaś zaczęli wychodzić na skrzydła i tyły przeciwnika. Szwedzi zaszarżowali pięciokrotnie, powstrzymując chwilowo Sasów. Wtedy na żołnierzy Wulfratha spadło uderzenie kawalerii polskiej. Szwedzi, walcząc w okrążeniu nie mieli najmniejszych szans. Kto mógł, rzucił się do ucieczki. Zaczęła się rzeź…

Ppłk. Wulfrath, choć był ciężko ranny w ramię, uratował się i zdołał powrócić do obozu pod Bodzechówem. Dołączyło do niego 104 szeregowców, 1 rotmistrz i 1 chorąży. Większość z nich również była ciężko ranna. Pozostali żołnierze nie mieli tyle szczęścia. Zginąć ich miało 360, a w ręce polskie żywcem dostało się 30.

Straty polsko – saskie były wielokrotnie niższe. „Z naszych tylko 30 niedostaje [brakuje]” – pisała 3 po bitwie krakowska gazetka. Rakowski z kolei odnotował „Pan Szczuka Jakub postrzelony, koń zabity. Mnie w nogę konia postrzelono”. To ciekawa uwaga, gdyż wskazuje, że kawaleria szwedzka w tej bitwie wciąż walczyła ogniem broni palnej. Już kilka miesięcy później, w bitwie pod Poniecem, kawalerzyści szwedzcy porzucili „strzelbę” i wzorem Polaków szarżowali na piechotę tylko z bronią białą w dłoniach.

24 czerwca podjazd Chomętowskiego wrócił do obozu pod Sandomierzem. Zwycięska bitwa pod Chybicami daleka była od spektakularnych sukcesów polskiej kawalerii, do których przyzwyczaiły nas poprzednie stulecia. Warta jest jednak pamięci ze względu na dwa fakty. Po pierwsze, była to jedna z ostatnich zwycięskich bitew z udziałem husarii. A po drugie, mimo jej niewielkiej skali, była ona bardzo krwawa. Dość powiedzieć, że w walnej bitwie pod Kliszowem 1702 roku, w której wzięło udział około 12 tys. żołnierzy szwedzkich, zginęło ich jedynie nieco ponad 300. Pod Chybicami walczyło ledwie 500 Szwedów, lecz ich straty były wyższe niż pod Kliszowem.

dr Radosław Sikora

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply