Donald Tusk wolał spotkać się z Ewa Kopacz, zamiast uczestniczyć w inauguracji prezydenta Andrzeja Dudy.

To była jedna z najtajniejszych operacji tego lata, ale nie chodzi o operacyjne działania służb specjalnych, ale o robocze spotkanie Tusk-Kopacz. Doszło do niego w czwartek 6 sierpnia w willi rządowej przy ulicy Parkowej w Warszawie – donosi tygodnik “ABC”.

Nieudolność Ewy Kopacz oraz jej całkowita bezradność zmusiły Donalda Tuska do osobistej interwencji i próby ratowania tonącego okrętu pod banderą PO. Nie wystarczają już wysłannicy i nadzorcy brukselskiego notabla. Tusk przyjechał do Warszawy i tupnął nogą” – czytamy w tygodniku “ABC”.

Jak zdradził tygodnikowi “ABC” jeden ze współpracowników premier Ewy Kopacz, Tusk zrozumiał kilka tygodni temu, że sytuacja w partii kompletnie wymknęła mu się spod kontroli.

Szefowa oraz Kamiński i Mucha coraz częściej nie konsultowali swoich pomysłów z Ostachowiczem i Grasiem, a zajęty brukselskimi intrygami Tusk, poczuł się zagrożony ze strony swojej własnej partii” – wyjaśnia informator tygodnika.

W Platformie Obywatelskiej rozpoczęła się bardzo ostra o władzę po przegranej w jesiennych wyborach, z którą wszyscy w partii wydają sie już być pogodzeni.

“ABC”/rmf24.pl/KRESY.PL

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. mazowszanin
    mazowszanin :

    PO tonie i Tusk niewiele jest w stanie temu zaradzić. Zdalne sterowanie partią poprzez nieudaczników nie jest wykonalne. Nastroje społeczne i sytuacja w kraju są niemożliwe do wyprostowania w perspektywie kilku miesięcy. Teraz trwa w PO walka o jak największą liczbę stołków na państwowych posadach oraz bezpieczne ulokowanie w sejmie najbardziej zaufanych (stąd przepychanki o tzw. jedynki na listach). Niestety dla PO, przypomina to walkę o miejsce w szalupach ratunkowych na Titanicu – miejsc mało, chętnych zbyt wielu.

    • mis_uszatek
      mis_uszatek :

      Problem PO polega na tym, że oni kompletnie sie nie przygotowywali na sytuacje w której stracą władze. Widać to najlepiej po Bredzisławie, który w rekordowo krótkim czasie opróżnił kasę pałacu prezydenckiego. Ci którzy się nie załapią i partia im nie załatwi ciepłych posadek. A trudno będzie to zrobić dla tych dziesiątek tysięcy “zasłużonych”. Odejdą z poczuciem zostania zdradzonym.