Na Litwie trwa walka o polskie napisy

Wileński Okręgowy Sąd Administracyjny rozpatrywał we środę sprawę umieszczenia na autobusach kursujących na terytorium rejonu wileńskiego dwujęzycznych tabliczek z opisami tras.

Właściciel spółki Irzimas Zygmunt Marcinkiewicz i dyrektor zajezdni autobusowej rejonu wileńskiego Dariusz Gasperowicz odwołali się od decyzji Państwowej Inspekcji Językowej, która w sierpniu br. wymierzyła przewoźnikom karę grzywny w wysokości odpowiednio 450 i 1200 litów.

Adwokat przedstawił sądowi dowody, wskazujące na to, że w komunikacji miejskiej w Wilnie również są umieszczone napisy informacyjne w kilku językach: litewskim, angielskim, niemieckim, rosyjskim i polskim; nielitewskie napisy są na budynkach instytucji państwowych, m.in. Ministerstwa Sprawiedliwości, nie litewsko brzmiące są nazwy stron internetowych, np. urzędu prezydenta czy Kolei Litewskich.

Decyzję w sprawie przewoźników, którzy mają na autobusach dwujęzyczne tabliczki, sąd ogłosi 25 października.

Wcześniej zapadła decyzja o wymierzeniu kary właścicielce sklepu w Awiżeniach – Helenie Tomaszewskiej, która na swoim sklepie zamieściła polski napis „sklep spożywczy” pod napisem w języku litewskim „parduotuv?”, i nie zgodziła się go usunąć. Podobnie zostali już ukarani dyrektorzy administracji rejonu wileńskiego i solecznickiego za odmowę usunięcia tabliczek z polskimi nazwami ulic oraz podwileńscy przewoźnicy za dwujęzyczne tabliczki z nazwami tras.

Litewska Inspekcja Języka Państwowego zdecydowała o ukaraniu właścicielki sklepu karą pieniężną w wysokości 450 litów. Jeśli napis w języku polskim nie zostanie usunięty, kara będzie ponawiana i za każdym razem coraz wyższa. Maksymalnie grzywna za tego typu “wykroczenie” może sięgać ponad 1000 litów (ok. 300 €).

Na zapłacenie grzywny Helena Tomaszewska ma 40 dni, jest bojowo nastawiona i nie zamierza płacić kary ani usuwać napisu. Jak twierdzi, czuje poparcie swoich klientów – zarówno Polaków, jak Litwinów. I jedni, i drudzy dodają jej otuchy i nawołują do walki z nietolerancją i biurokracją. Tomaszewska traktuje to jako walkę z polskością.

Znad Wilii/Winoteka.lt/Kresy.pl