Założyli go górale czadeccy

15 km od Kaczyki leży Nowy Sołoniec zwany po rumuńsku Solonetu Nou. Jest on najbardziej polską ze wszystkich wsi na Bukowinie. Praktycznie rzecz biorąc zamieszkują go wyłącznie Polacy.

Z 220 rodzin, które w nim mieszkają, zaledwie trzy są rumuńskie. Założyli ją górale czadeccy pochodzący z pogranicza polsko-słowackiego. 30 ich rodzin przybyło na jej dzisiejsze tereny w 1834 r. podejmując pracę przy karczowaniu rosnącej tu puszczy karpackiej. Musiała to być wtedy zupełna dzicz, bo jeszcze i dzisiaj do leżącego nad potokiem Sołońca trafić nie jest łatwo. Nawet w Kaczycy nie potrafią do niego wskazać dokładnej drogi.

Z asfaltowej drogi między Solcą a Kaczyką trzeba zjechać w wyrzeźbioną przez potok dolinę i wyboista wąską drogą jechać bitych sześć kilometrów. Gdyby nie słupy linii energetycznej , zbudowanej stosunkowo niedawno i biegnące wzdłuż drogi, można by rzec, że jadąc do Nowego Sołońca odbywa się podróż w miniony wiek. Tylko kierowcy nie chcą jakoś zachwycać się pokrywającą zbocza doliny nieskażoną przyrodą i wioząc gości, klną zazwyczaj na czym świat stoi, bo niejeden z nich na prowadzącej do niej drodze połamał sobie osie. Sama wieś składająca się z niewielkich drewnianych domków robi wrażenie skansenu.

Bieda w niej piszczy

Choć na pięciu chałupach pojawiły się anteny satelitarne, to w dalszym ciągu bieda w niej piszczy. Jej mieszkańcy żyją głównie z rolnictwa. Każdy z nich ma dwa, trzy hektary pola, chudego konia, dwie krówki i pięć lub sześć owiec, wzbogacić się więc nie maja z czego. Nawet na stołach tutejszych „kułaków” mających aż po… cztery hektary, goszczą zazwyczaj: kukurydziana kasza, ser, mleko i domowej roboty wino lub pędzony na jego bazie bimber, który piją tu wszyscy dla dezynfekcji… Czego bynajmniej nie należy traktować w kategoriach dowcipu. Tylko w kilku najbogatszych domach są łazienki. Za podstawowe narzędzie higieny służy tutejszym mieszkańcom potok. Z ich perspektywy upadek w Rumunii komunistycznego reżimu dał niewiele. Ceny wszystkich artykułów rosną systematycznie, a dorobić, jak za minionych czasów nie mają gdzie. Kopalnia soli w pobliskiej Kaczyce, w której część z nich pracowała, ledwie zipie i zwolniła połowę górników. Prowadzi bowiem wydobycie dwa, trzy dni w tygodniu. W lesie również nie ma tyle roboty co dawniej. Sołończanie jednak sobie nie krzywdują. Większość z nich to prości ludzie , przywykli do ciągłego wiatru wiejącego im w oczy. Inteligentów jest wśród nich tylko kilku. Należą do nich nauczyciele, pracownicy ośrodka zdrowia, no i rzecz jasna miejscowy proboszcz. Pomimo tego jednak stan świadomości narodowej tutejszych Polaków jest dobry i chodząc po wsi ma się wrażenie przebywania w beskidzkiej osadzie. Spacer po niej można polecić tym wszystkim badaczom w kraju, którzy twierdzą, że bukowińska Polonia to już przeszłość. Trwanie żywiołu polskiego w Nowym Sołońcu jest z pewnością fenomenem, jeśli się zważy, że przechodził on różne koleje losu, a w czasie II wojny światowej został praktycznie zrównany z ziemią. Dokładnie przez jego środek przechodził sowiecko- niemiecko front, który na pół roku ugrzązł w Karpatach. Około pięciuset jego mieszkańców, którzy na czas działań wojennych byli wysiedleni, załamało się wprawdzie utratą majątku i w ramach repatriacji wróciło do Polski, ale ci najtwardsi co zostali szybko podnieśli wioskę ze zgliszcz. Na pamiątkę tego zmienili nawet jej nazwę z Sołońca na Nowy Sołoniec.

Katolicka parafia

Obecnie praktycznie rzecz biorąc wieś przestała się wyludniać i od kilku lat utrzymuje stałą liczbę mieszkańców. Ich zakorzenieniu sprzyja rozwój polskich instytucji , które zresztą istniały w niej od zawsze. Najważniejszą z nich jest rzecz jasna katolicka parafia p. w. Zesłania Ducha Świętego . Pierwszy kościółek dla niej Sołończanie wznieśli już w 1849 r. Drugi zbudowali w 1911 r., a trzeci ten obecny w 1940 r. Duszpasterzami zawsze byli w niej księża polscy, którzy podtrzymywali siłą rzeczy świadomość narodową wiernych. Szczególne zasługi wśród nich poniósł zwłaszcza ks. Kazimierz Kotylewicz, który posługiwał w niej od wojny do 1989 r. Mieszkańcy Nowego Sołońca zawsze też dbali o edukację swoich dzieci. Już w 1870 r. , gdy zaistniały do tego odpowiednie prawne możliwości, ściągnęli z Galicji nauczyciela Daniela Mielnika, który uczył ich dzieci języka polskiego przez bitych czterdzieści lat. Z jego inicjatywy wybudowano w Sołońcu szkołę oraz założono przy niej wzorcowy sad. Jego wychowankowie na początku wieku wznieśli także w nim „Dom Polski”, w którym koncentrowało się ich życie narodowe. W okresie międzywojennym w Sołońcu działała polska szkoła, w której wszystkie przedmioty były wykładane w języku polskim. Po II wojnie światowej, gdy zaczął on podnosić się z ruin , jego mieszkańcy zwrócili się z pisemną prośbą do władz rumuńskich o utworzenie polskiej szkoły. Po pewnym czasie zgodziły się one na to, ale pod warunkiem, że będzie ona czteroklasówką. W stanie takim przetrwała ona do 1960 r., ale już nie jako szkoła polska, ale rumuńska z językiem polskim jako nadobowiązkowym. W 1954 r. wraz z likwidacją polskich organizacji władze zamknęły bowiem szkoły mniejszości narodowych. Dopiero od 1960 r. szkoła w Nowym Sołoncu zaczęła się rozwijać i do roku szkolnego 1983/84 została zamieniona w dziesięciolatkę, w której pracowało 13 nauczycieli , w tym pięciu narodowości polskiej. Istniała przy niej również polska biblioteczka licząca trzysta tomów.

Dom Polski

Obok szkoły ośrodkiem życia polskiego był w owym czasie w Nowym Sołońcu dawny „Dom Polski” pełniący rolę wiejskiej świetlicy. Działał przy nim Zespół Pieśni i Tańca „Krakowiak”, prowadzony przez nauczycielkę Anielę Zielonkę. Zdobył on wiele nagród na konkursach rumuńskich zespołów ludowych, ponieważ, chcąc istnieć, musiał sięgać także po rumuński repertuar. Oprócz tego istniał przy „Domu Polskim” zespół muzyczny, którego członkowie grali na gitarach, mandolinach i akordeonie oraz zespół dziecięco-młodzieżowy dający całe programy w języku polskim m.in. montaże słowno- muzyczne, wieczory poezji, fragmenty sztuk, a nawet pełne spektakle. Choć w końcu lat siedemdziesiątych „Dom Polski” nieco podupadł, to po kilku latach wrócił do dawnej świetności, dzięki nauczycielce Anieli Krupacz, która za własne pieniądze go wyremontowała. Dzięki takim społecznikom, jak ona, polskość choć nieoficjalnie, trwała w Nowym Sołońcu i dopiero w 1989 r. zagroziła jej zagłada. Podobnie jak inne wsie na Bukowinie został on sfotografowany z samolotu, a następnie zlustrowany przez inspektorów z Bukaresztu. Odwiedzili oni wszystkie zagrody i zewidencjonowali cały dobytek Polaków. Miał on w całości przejść na własność przyszłej spółdzielni produkcyjnej specjalizującej się w hodowli bydła. „Przewrót grudniowy” odsunął od wsi groźbę zagłady oraz roztoczył przed nią nowe perspektywy. Powstał w niej oddział Związku Polaków w Rumunii, który z powodzeniem zaczął upominać się o prawa narodowościowe jej mieszkańców. Dzięki jego staraniom władze rumuńskie zbudowały we wsi nową szkołę podstawową, której nadano imię Henryka Sienkiewicza. Została ona nieźle wyposażona dzięki wsparciu licznych instytucji. Z pomocą sołończanom przyszła też Wspólnota Polska, która z własnych środków zbudowała im nowy, dobrze wyposażony „Dom Polski”. Nie jest wykluczone, że już niedługo istniejąca w ich wsi rumuńska szkoła zostanie przekształcona w polską placówkę, pierwszą w zmienionych realiach politycznych na Bukowinie. Być może nie wszystkie przedmioty będą w niej nauczane po polsku, ale większość na pewno tak. Już niedługo wrócą też do Sołońca absolwenci studiów w Polsce, dzięki czemu warstwa inteligencji się powiększy.

Miejscowy proboszcz ks. Stanisław Babiasz jest zadowolony ze swych parafian. W Nowym Sołońcu przetrwała bowiem nie tylko polskość, ale i tradycyjna religijność. Z żyjących w nim 220 rodzin, zaledwie dwie nie utrzymują kontaktu z Kościołem.

Marek A. Koprowski

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. martynka
    martynka :

    Autorze!
    Prosze nie wypisuj glupot w stylu ,,bimber, który piją tu wszyscy dla dezynfekcji”. Zapewniam Cie,ze wielu mieszkancow posiada lazienke, dlatego nie korzystaja z potoku jako podstawowej formy utrzymania higieny. Droga do Solonetu Nou jest wporzadku. Polacy zamieszkujacy Nowy Soloniec czy Plesze to porzadni ludzie. Zyja skromnie, ale klamstwem jest,ze piszczy tam bieda! Wlasnie wrocilam z Solonca. Wioska przepiekna, domy odremotowane, dostep do internetu. Prosze nie wprowadzac czytelnikow w blad! Nawet nie wie Pan jak krzywdzace sa dla tych Ludzi takie komentarze i artykuly. Dzieki takim jak Pan podchodza do turystow z duza podejrzliwoscia. Nam na szczescie udalo sie przelamac bariere. Dziekujemy Rodaka za goscine i wszelka udzielona nam pomoc. Dziekujemy Pani Weronice, Panu Eugeniuszowi, Panu Kazimierzowi i Panu Wawrzyncowi.
    Martyna i Lukasz

  2. genu
    genu :

    Post pana Lipinskiego ma co prawda juz 3 lata, ale podzielam zdanie pani Martyny i pana Lukasza, tym bardziej ze Nowy Soloniec ma swoje historyczne opracowanie monograficzne z racji 180-lecia zalozenia wioski i 90-lecia powstania parafii. przesylam link jak wygladaly uroczystosci. Mysle ze pan Lipinski piszac te slowa pomylil z jakas inna podroza swoja i tak juz wyszlo….
    milego ogladania

    http://www.youtube.com/watch?v=XYOM687cMIw