Powiedz jak, Putin, wszak nie darem…

I oto mamy za sobą prawdopodobnie ostatnie wybory politycznej epoki Putina. Zakończyły się one dla niego powrotem na Kreml; niestety, nie aż tak triumfalnym, jakby sobie tego życzył jeszcze we wrześniu ubiegłego roku. Zresztą samemu Kremlowi również nikt nie wróży spokojnej egzystencji w najbliższym czasie.

Z kim i o co walczył każdy z kandydatów? Sam Putin, po wybraniu sobie wygodnych rywali, walczył nie tyle z nimi, co z własnym negatywnym wizerunkiem w oczach znaczącej części rosyjskiego elektoratu. Swą nadzywczaj aktywną i ogólnie udaną kampanię spędził głównie na stanowisku premiera, przez cały ten czas biorąc jedynie 3 dni urlopu.

Sami kontrkandydaci byli przed wyborami zadziwiająco bierni. Nie tylko nie pozwalali sobie na ostrą krytykę głównego rywala, ale w ogóle wyglądali na bardzo skrępowanych – niewiele jeździli, nie przejawiali żadnych wybitnych inicjatyw. Władimir Żyrinowski, wbrew swojemu zwyczajowi, w wyniku kampanii nie zwiększył, a zmniejszył swoje poparcie – czasami odnosiło się wrażenie, że celowo próbuje pogorszyć swój wynik. Jako samodzielny i silny polityk nie sprawdził się Siergiej Mironow: Nie tylko otrzymał najniższy wynik, ale też odnotował największy spadek w porównaniu z poparciem jego partii podczas grudniowych wyborów do Dumy. Michaił Prochorow wszakże odwiedził z pięć regionów (Putin odwiedził ich 18!), ale nawet w swoim ojczystym Kraju Krasnojarskim się nie przemęczał. Kampanię prowadził raczej w Sieci. Udało mu się zebrać głosy protestu w stolicach, chociaż trudno to przypisać akurat jego kampanii. Przełożenie sukcesu elektoralnego na kapitał partyjny to nieproste zadanie. Nadzieje Kremla, że pomimo tego iż jego udział wprowadzi element nowości i będzie dodatkowo legitymizował kampanię, Prochorowowi nie uda się wyjść poza granice swoistego prawicowo-liberalnego elektoralnego getta, spełniły się.

Co się tyczy fałszerstw, to wygląda na to, że w niektórych przypadkach uległy one modyfikacji: dopisywanie na etapie sporządzania protokołów głosowania zastąpiły bardziej wymagające i mniej efektywne “wrzuty i karuzele”, zwiększone wykorzystanie zasobów administracyjnych – czasem z pogranicza faulu, czasem już tym faulem będące.

Najjaskrawsze tego przykłady mieliśmy w Moskwie i Petersburgu, gdzie Kreml stanął przed wyjątkowo skomplikowanym zadaniem: zmniejszenie przepaści z ogólnonarodowym poparciem dla Putina przy jednoczesnej minimalizacji skandali, związanych z fałszowaniem wyborów. Z tego powodu w Moskwie głosowała ogromna liczba “prawych” wyborców, zwiezionych z różnych regionów kraju, włącznie z ogromnymi dodatkowymi siłami policji i wojsk wewnętrznych. Te wybory to w ogóle mistrzostwo w głosowaniu z użyciem zaświadczeń o prawie do głosowania. Gdy na podstawie jednego zaświadczenia człowiek może głosować kilkakrotnie, to nic dziwnego, że pojawiają się “karuzele”. W tym przypadku łączna liczba głosujących powinna być według Centralnej Komisji Wyborczej znacząco wyższa, niż w grudniu zeszłego roku.

Czy zauważyliście nowego Putina? Nowego w sensie: niezwykle aktywnego, zaangażowanego w kampanię jak nigdy przedtem – tak. Nowego w sensie gotowego, by stać się politykiem, umiejącym porozumieć się z innymi – na razie nie.

Obecnie dużo się mówi o tym, że Putin może, a nawet powinien się zmienić; o “wersji Putin 2.0”. Chciałbym zauważyć, że można mówić o “Putinie 4.0” i że mamy tu co najmniej dwa poważne problemy. Po pierwsze – trudności w przemienieniu “cara”, którym Putin był do niedawna, w polityka, nawet najsilniejszego. Po drugie: problemy związane z tym, że Putin, przynajmniej częściowo, stał się zakładnikiem wizerunku i decyzji taktycznych, podejmowanych w czasie kampanii prezydenckiej. To zarówno obiecana stabilność, zachowanie status quo, sprzyjanie powstawaniu nowej putinowskiej większości, ale też problemy z wprowadzeniem niezbędnych i częściowo nawet wyznaczonych reform socjalno-ekonomicznych. Po drugie, to ostra retoryka w stosunku do Zachodu i związanych z nim wrogów, odejście od której z punktu widzenia Putina mogłoby być odczytane jako słabość.

Wygląda na to, że wybory stały się nie tyle początkiem nowej epoki, co zakończeniem starej. Okazuje się, że zarówno sam Putin, jak i większość pozostałych uczestników wyborów 2012 odchodzą do przeszłości. Podczas kolejnych wyborów, które mogą zostać zwołane nawet wcześniej, niż w 2018 roku – już ich nie zobaczymy.

Same wybory się zakończyły, ale jeszcze długo będziemy odczuwać to, jakim impulsem były one dla życia politycznego. To także posmak wyborów, w formie społecznych protestów, skandali, związanych z naruszeniami, itd. To także dalekie i głównie negatywne skutki obranej przez Kreml taktyki wyborczej. Z jednej strony – to rozkręcanie “wojny na wiece” i wykorzystanie konfrontacyjnej retoryki, z drugiej – nacisk na konserwowanie sytuacji i brak przemian. To ostatnie, po wykorzystaniu przez Kreml podczas wyborów, będzie teraz spoczywać ciężkim brzemieniem zarówno na samym Putinie, jak i na nowym rządzie.

Co będzie dalej? Oczywiście wiele będzie zależeć od linii, jaką władza przyjmie w stosunku do nieuniknionych protestów politycznych, na ile treściwe i konsekwentne będą ogłoszone reformy polityczne. W każdym wypadku nadzieje wielu mieszkańców Kremla na to, że protesty polityczne i związane z nimi problemy odejdą do przeszłości wraz z wyborami, są absolutnie bezpodstawne. Mało tego, że skala protestów politycznych, na które władza do tej pory nie odpowiedziała w żaden konkretny sposób, z pewnością będzie się zwiększać; wkrótce dołączą do nich protesty socjalno-ekonomiczne, związane ze wzrostem cen i opłat komunalnych, zamrożonych na czas wyborów, reformowaniem sfery budżetowej i nadchodzącą reformą emerytalną. Zwycięstwo Putina daje Kremlowi możliwość pewnego złagodzenia tego politycznego kryzysu, ale nie pozwoli go uniknąć.

Nikołaj Pietrow

źródło: grani.ru

tłumaczenie: Magdalena Superson

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply