W Rosji nie ma pomników Napoleona

Rozmowa z Władimirem Bukowskim, rosyjskim pisarzem, publicystą, jednym z najbardziej znanych dysydentów czasów sowieckich. Od wielu lat mieszka na emigracji w Wielkiej Brytanii.Kresy.pl: W Polsce rozgorzał ostatnio spór wokół kwestii upamiętnienia 22 żołnierzy Armii Czerwonej poległych w czasie wojny polsko-bolszewickiej, których prochy spoczywają pod Warszawą. Jak pan postrzega tę sprawę?

Władimir Bukowski: W tym przypadku to jest oczywiście sprawa Polaków, gdzie i komu stawiać pomniki. Natomiast nie wiem o czym tu dyskutować. W Rosji nie stawiamy pomników Napoleonowi i jego żołnierzom. To samo można powiedzieć o Czyngis-Chanie. W roku 1920 Armia Czerwona występowała jako agresor i siła dążąca do podboju. Jej zadaniem, czego potwierdzeniem są rozkazy Michaiła Tuchaczewskiego, był marsz przez Polskę do Niemiec, aby tam wywołać rewolucję komunistyczną. Z dzisiejszego punktu widzenia zadanie to jawi się nam jako coś jednoznacznie negatywnego. Dlatego możemy być wdzięczni Wojsku Polskiemu, że uratowało Europę przed tym niebezpieczeństwem. I za to należą się pomniki polskim żołnierzom. W przeciwnym razie dyktatorem Niemiec zostałby nie Adolf Hitler, ale już wcześniej Ernst Thälmann. Zachowywałby się on jednak tak samo jak przywódca III Rzeszy.

W Rosji jednak Armia Czerwona traktowana jest dzisiaj w oderwaniu od ideologii, którą na swoich bagnetach rozprzestrzeniała. Jej żołnierzy uważa się po prostu za Rosjan służących swojej ojczyźnie…

To naiwność albo świadome fałszerstwo. Prawdziwa armia rosyjska próbowała wtedy stawiać opór bolszewikom. Natomiast przeciw Polsce walczyła nie armia rosyjska, lecz Robotniczo-Chłopska Armia Czerwona. Jej dowódcami byli komuniści. Oni się kierowali nie rosyjskim interesem narodowym, ale interesem światowego ruchu komunistycznego. Wbrew swojej pełnej nazwie Armia Czerwona dowodzona przez tego samego Tuchaczewskiego dążyła do unicestwienia chłopstwa rosyjskiego. Antybolszewickie powstania chłopskie wybuchały w całym kraju. Armia Czerwona stłumiła powstanie kronsztadzkie wywołane przez lud rosyjski: marynarzy, robotników. A zatem dobrze wiemy, iż armia rosyjska zakończyła swój żywot wraz z ewakuacją wojsk Piotra Wrangla z Krymu w roku 1920.

Czy Polacy powinni byli wspierać “białych”?

Rewolucję bolszewicką traktowano jako wewnętrzny problem Rosji, który innych krajów nie dotyczy. Nie rozumiano, że komunizm to problem światowy, przeciw któremu trzeba jednoczyć wszystkie siły. Cóż, Polacy w tej sytuacji wykazali się krótkowzrocznością. Ale ów błąd popełniały też inne narody. Finlandia i Estonia nie pomogły wojskom pod dowództwem Nikołaja Judenicza. W rezultacie dwie dekady później Finlandia utraciła część swojego terytorium, a kraje bałtyckie zostały anektowane. Takie były konsekwencje tej krótkowzroczności.

Tyle że “biali”, chociażby Anton Denikin, chcieli restauracji Imperium Rosyjskiego. Polacy mieli więc powody do obaw…

Ludzie nie pojmowali, że stara Rosja się skończyła. Denikin nie był politykiem, był dowódcą wojskowym. Jego armia nie zamierzała podejmować decyzji politycznych, także dotyczących spraw międzynarodowych. Od tego były takie instytucje jak parlament, o przywrócenie których “biali” walczyli. Oni chcieli odzyskać ojczyznę. Ale to już było wówczas nieosiągalne.

Rozmawiał: Filip Memches

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply