Rzeź wołyńska: nowoczesna czystka etniczna

Prof. Grzegorz Motyka w 70 rocznicę zbrodni wołyńskiej opowiada na łamach najnowszej POLITYKI o przebiegu zdarzeń, ich podłożu, liczbie ofiar, rozkazodawcach i współczesnych sporach polsko-ukraińskich o wzajemne winy.

Marian Turski, Jagienka Wilczak: – Ustalmy na początek, skąd się wzięła ta data: 11 lipca 1943 r.? Jakie fakty spina?
Grzegorz Motyka:
– Dla mnie jest to data symboliczna – tego dnia oddaje się hołd wszystkim ofiarom tzw. antypolskiej akcji UPA (Ukraińskiej Powstańczej Armii), która rozpoczęła się 9 lutego 1943 r., a zakończyła 18 maja 1945 r. Od Parośli do Borodycy – to pasmo krwawych napadów na polskie wioski, których kulminacja nastąpiła właśnie 11 lipca 1943 r. Tego dnia, jak oceniają historycy, napadnięto na 99 miejscowości. Potem były kolejne masakry: lipiec–sierpień 1943 r. to najbardziej krwawe miesiące antypolskiej akcji UPA. Co ważne, kulminacja napadów 11 lipca od dawna jest dla historyków dowodem, że etniczne czystki miały zorganizowany charakter.

Doskonale zdaję sobie sprawę ze złożoności konfliktu polsko-ukraińskiego. Wojna polsko-ukraińska z lat 1918–19, akcja Wisła po drugiej wojnie światowej… W naszej wspólnej historii często bywało tak, że to Ukraińcy byli ofiarami. Ale w wypadku zbrodni wołyńskiej czy wołyńsko-galicyjskiej mówimy o mordzie popełnionym na ludności polskiej.

Jest to chyba ostatnie wydarzenie historyczne, którego ocena tak mocno dzieli Polaków i Ukraińców, stając się wręcz problemem politycznym. Jeśli podchodzę z pewną nieufnością do prób umieszczania antypolskich czystek w kontekście polityki narodowościowej II RP i operacji Wisła, to dlatego, że niekiedy trudno oprzeć się wrażeniu, iż mamy do czynienia z próbą usprawiedliwienia masowych zbrodni.

Mówimy o brutalnych mordach na ludności cywilnej, sąsiadach. Czy nie jest tak, że po wkroczeniu Niemców na Ukrainę, po mordach na Żydach, było już na to wyraźne przyzwolenie?
Historycy wymieniają kilka przyczyn tych wydarzeń: niesprawiedliwa wobec mniejszości narodowych polityka II Rzeczpospolitej, która sprawiła, że nacjonalizm łatwiej znajdował poparcie. Ukraińcy obawiali się, iż w wypadku powrotu polskiej państwowości znów staną się obywatelami drugiej kategorii. Kolejna przyczyna: wyznawana przez członków OUN (Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów) ideologia integralnego nacjonalizmu, zakładająca, że przyszłe państwo ukraińskie ma być jednorodne narodowo. W ten światopogląd była też wpisana daleko idąca zgoda na użycie przemocy.

Wreszcie kontekst drugiej wojny światowej, która zburzyła porządek społeczny, osłabiając struktury władzy. Sowieci, a potem Niemcy doprowadzili do upadku moralności społecznej; śmierć stała się czymś codziennym. Po Zagładzie Żydów na Wołyniu w latach 1941–42 (rozstrzelano wówczas 150–200 tys. osób) pozostał już tylko krok do pomysłu, by zrobić to samo z Polakami.

(…)

Niektórzy pytają: jak to się stało, że sąsiad mógł pójść na sąsiada? Otóż rzeź wołyńska nie była jakimś spontanicznym buntem chłopów. W tym wypadku mówimy o zorganizowanej zbrodni. Od pierwszego do ostatniego napadu za antypolską czystką stali członkowie OUN-B i UPA, świadomie mobilizujący chłopów i mordujący siekierami po to, aby właśnie stworzyć wrażenie wybuchu chłopskiej żakerii. Chodziło o to, aby przerazić Polaków, ale też ukryć fakt, że jest prowadzona zorganizowana, nowoczesna czystka etniczna.

(…)

Ustalmy fakty dotyczące chronologii i geografii wydarzeń. Gdy rozmawiamy o zbrodni wołyńskiej, jaki obszar mamy na myśli?
Chodzi o przedwojenne województwa: wołyńskie, tarnopolskie, stanisławowskie, lwowskie – po Brzozów i Lubaczów – oraz część województwa lubelskiego, powiaty hrubieszowski, chełmski, tomaszowski. Decyzja o przeprowadzeniu antypolskiej akcji w kierownictwie banderowskim zapadła w końcu 1942 r. OUN-Bandery zadecydowała wówczas, że w momencie przystąpienia do walk partyzanckich należy rozpocząć wypędzanie Polaków i Żydów pod groźbą śmierci ze wszystkich terenów, które nacjonaliści uważali za ukraińskie. Przy czym z góry zakładano, że część Polaków i Żydów, tzw. aktywnych, trzeba będzie zabić. Oczywiście, w przypadku ludności żydowskiej to było już w dużej mierze teoretyczne, bo Holocaust się dokonał czy dokonywał. Inaczej rzecz wyglądała w wypadku Polaków.

W lutym 1943 r. oddział UPA uderzył na posterunek niemieckiej policji we Włodzimiercu, a po jego rozbiciu przeszedł do niewielkiej polskiej wsi Parośle, wybijając tam 9 lutego całą polską ludność. Mordowano okrutnie, za pomocą siekier. Stąd moja hipoteza, że ten plan wypędzenia polskiej ludności banderowcy chcieli zrealizować poprzez punktowe wybicie w brutalny sposób polskich wiosek. Liczono na to, że przerażeni Polacy sami wyjadą.

Ale kiedy po kilku miesiącach okazało się, że część Polaków pozostaje w miastach, a inni tworzą bazy samoobrony, wówczas – w maju/czerwcu 1943 r. – zapadła decyzja: zabijamy całą polską ludność. Kulminacja napadów 11 lipca to efekt…

Całą rozmowę Mariana Turskiego i Jagienki Wilczak z prof. Grzegorzem Motyką można przeczytać w najnowszym numerze “POLITYKI”

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply