Niespełna kilka dni po ogłoszeniu oficjalnej daty tegorocznych wyborów prezydenckich jeden z kandydatów (na kandydata) oświadczył, że wycofuje się z walki o prezydenturę. To Aleksander Milinkiewicz, lider ruchu “O Wolność”, kandydat zjednoczonych sił demokratycznych w poprzednich wyborach.

Decyzja ta w pierwszej chwili wywołała poruszenie wśród opozycji, spowodowała lawinę komentarzy w serwisach informacyjnych. Wydaje się, że decyzje Milinkiewicza przyjęto ze spokojem, pojawiają się komentarze mówiące, że to jedno z jego lepszych postanowień. Ale zacznijmy od początku.

Na konferencji zorganizowanej 17 września zjawili się prezes Partii Białoruski Front Ludowy Alaksiej Janukiewicz wraz z kandydatem tej partii Ryhorem Kastusiowym, niezrzeszony polityk Aleś Michalewicz, prezes Partii Zielonych Aleh Nowikau oraz Aleksander Milinkiewicz.

Na samym początku Milinkiewicz przedstawił zebranym swoją decyzję oraz powody rezygnacji. Jednocześnie zaznaczył, że nie ma zamiaru wycofać się z udziału w kampanii wyborczej. Wręcz przeciwnie: będzie zbierać podpisy poparcia dla kandydatów, uczestniczył w wiecach i mitingach. Aleksander Milinkiewicz zamierza swoją osobą wesprzeć trzech kandydatów centroprawicowych, zrzeszonych w ramach obywatelskiej akcji „Białoruski wybór” – Ryhora Kastusiowa, Alesia Michalewicza i Jurego Hłuszakowa. Prezentacja tej akcji i podpisanie porozumienia między kandydatami były drugim ważnym powodem zwołania konferencji. Z założenia jest to koalicja centroprawicowa, chociaż znaleźli się w niej i lewicujący Zieloni. Kandydaci przedstawili 12 zasad reformy państwa, wśród z nich znalazły się m.in.: reforma konstytucyjna zakładająca podział władzy i uniezależnienie sądownictwa, wolne wybory, wprowadzenie gospodarki rynkowej, poszanowanie swobód i praw człowieka, zapewnienie wolności mediów czy zachowanie i działania na rzecz rozwoju białoruskiej kultury narodowej i języka. Białoruski wybór to wybór probiałoruski i proeuropejski, to obecnie warte podkreślania, gdy tak często wspomina się o rzekomych prorosyjskich „kandydatach Kremla”.

Aleksander Milinkiewicz podał dwie główne przyczyny swojej rezygnacji. Pierwsza to brak wprowadzenia postulowanych (także przez organy OBWE itp.) zmian w prawodawstwie wyborczym. Jako drugi powód lider ruchu „O wolność” uznał brak jedności w łonie opozycyjnych sił prodemokratycznych. Nie można nie przyznać Milinkiewiczowi racji – do wyborów pozostały 3 miesiące, a opozycja zdaje się być w rozsypce, pogrążona pracą z własnymi kandydatami, próbując coś na wyborach ugrać. Jeżeli przypomnieć sobie sytuację i nastroje na długo przed ostatnimi wyborami głowy państwa, to trzeba z całą pewnością powiedzieć, że wtedy napawały one dużą dozą optymizmu. Jeśli w ciągu najbliższych tygodni nie będziemy świadkami raptownych działań wewnątrz opozycji, to nie ma czego oczekiwać w dniu wyborów. Milinkiewicz podkreślił, że w 2006 roku Łukaszenka był silniejszy, ale i demokraci byli dla niego alternatywą. Natomiast teraz, wg niego, reżim jest słaby i istnieje możliwość wprowadzania stopniowych zmian – o tym Milinkiewicz wspominał na spotkaniach z ludźmi.

A co o rezygnacji Milinkiewicza myślą najbardziej bezpośrednio zainteresowani – ci, którzy podpisali porozumienie Białoruski Wybór? Ze słów pretendenta Partii BNF wynika, że w jego przekonaniu to BNF skorzysta najbardziej na pomocy Milinkiewicza. To jasne, skoro z trio Kastusiou-Hluszakou-Michalewicz dwaj ostatni odgrywają marginalną rolę. Ryhor Kastusiou twierdzi, że „wycofanie się Milinkiewicza z walki o fotel prezydencki nie osłabi kampanii, gdyż szef ruchu „O Wolnośc” po prostu będzie w niej odgrywał inną rolę” i dodaje, że Milinkiewicz będzie go wspierał swoim doświadczeniem, co jest bardzo korzystne z punktu widzenia BNF. Jego udział w kampanii może przyciągnąć uwagę nie tylko Białorusinów, ale też społeczności międzynarodowej. Z tych słów widać, że Ryhor Kastusiou uważa siebie za głównego centroprawicowego kandydata.

Z kolei Aleh Nowikau, prezes Partii Zielonych, nie ma złudzeń co do roli własnej formacji w kampanii. Nowikau podkreślił, że zieloni nie mają doświadczenia wyborczego i liczą na skoordynowane działania w ramach „Białoruskiego Wyboru”.

Jeszcze przed konferencją, gdy nieznana była decyzja Milinkiewicza, czwórka kandydatów spotkała się w domu lidera ruchu „O Wolność” w Biersztach – by porozmawiać i miło spędzić czas. Z perspektywy czasu wiadomo już, o czym najprawdopodobniej rozmawiano.

Do 24 września kandydaci powinni zgłosić się do Centralnej Komisji Wyborczej z wnioskiem o powołanie sztabu. Nie oznacza to, że będziemy mieć jasność, kto startuje, a kto nie, kto zbierze 100 tysięcy podpisów pod swoją kandydaturą. Nie wiadomo, może uda się to dwóm, maksymalnie trzem kandydatom (o swoim wyborczym sukcesie coraz częściej wspomina wierzący w cuda Jarosłau Ramańczuk, który twierdzi, że w pierwszej turze zdobędzie co najmniej 30%). Ci szczęśliwcy otrzymają możliwość wystąpienia w radiu i w telewizji – w każdym z mediów po godzinie. Nie ulega wątpliwości, że na przełomie listopada i grudnia (a może już wcześniej?) będziemy obserwować jak sypie się domek z kart – jak jeden czy drugi polityk zrzeka się głosów swoich wyborców na rzecz silniejszego. Ważne jest, by wybór ten był słuszny. Inaczej te wybory, które diametralnych zmian na pewno nie przyniosą, przejdą w świecie bez echa, czego nikt sobie nie życzy.

KD

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply