Pragmatyzm oparty na krwi

Polacy zdradzają pamięć o swoich przodkach tylko po to, by nie rozzłościć Ukrainy, swojego „strategicznego partnera” w sojuszu antyrosyjskim – donosi agencja „Ostkraft”.

Polski Senat przyjął uchwałę w sprawie rzezi wołyńskiej, dokonanej w 1943 roku przez członków Ukraińskiej Armii Powstańczej na dziesiątkach tysięcy Polaków. Jednakże, pomimo wielokrotnego nazywania przez władze lokalne tej rzezi ludobójstwem, polski parlament scharakteryzował działania UPA jako „czystkę etniczną o znamionach ludobójstwa”.

Za przyjęciem uchwały zagłosowało 55 na 100 senatorów. Należy zaznaczyć, że polscy parlamentarzyści nie zdecydowali się określić działań ukraińskich nacjonalistów jako „ludobójstwo”, a ograniczyli się jedynie do podkreślenia jego „znamion”.

Eksperci zadają sobie pytanie: komu na Ukrainie chcą tak właściwie dogodzić Polacy, rezygnując z postawienia zarzutów wobec UPA o ludobójstwo? Rządząca Partia Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza oficjalnie nie popiera heroizacji UPA, propagują ją jedynie ukraińscy nacjonaliści i neonaziści. Jednakże należy wspomnieć, że po tym, jak w kwietniu bieżącego roku odpowiedni projekt ustawy został zgłoszony do Sejmu, to właśnie kontrolowane przez Janukowycza MSZ Ukrainy wystąpiło z ostrą reakcją, stanowczo oświadczając, że „przyjęcie przez polski Sejm wniosku o uznanie OUN-UPA za organizacje przestępcze nie odpowiadałoby wysokiemu poziomowi strategicznego partnerstwa pomiędzy obydwoma krajami”.

W ten sposób dosyć wyraźnie można zobaczyć, że Wiktor Janukowycz i jego otoczenie, pomimo pozornej oficjalnej antyfaszystowskiej pozy, tak naprawdę ani myśli rezygnować z gloryfikacji UPA i poparcia dla nacjonalizmu. W ten sposób, polscy parlamentarzyści nieumyślnie odsłonili prawdziwe oblicze obecnego ukraińskiego reżimu, który, jak się okazało, niczym nie różni się od tego, co działo się w latach prezydentury „oficjalnego” nacjonalisty Wiktora Juszczenki.

Ukraińscy eksperci zwrócili także uwagę na rzucającą się w oczy różnicę w postawie polskich władz oraz społeczeństwa względem wydarzeń w Katyniu i na Wołyniu. Zbrodnia katyńska, w której ginęli polscy wojskowi i urzędnicy niezależnie od narodowości, oficjalnie jest uznawana w Polsce za akt ludobójstwa. Co więcej, Warszawa żąda, aby to stanowisko uznała także Rosja. Równocześnie to, co działo się na Wołyniu, kiedy mordowano przede wszystkim ludność polską (i to właśnie ze względów narodowościowych), skromnie nazywano „czystką etniczną”. W tym momencie trzeba powiedzieć, że polscy ideolodzy sami zapędzają się w swego rodzaju pułapkę.

Warszawa uważa Kijów za swojego satelitę oraz towarzysza broni w walce z Rosją. Jednakże, kiedy okazuje się, że Polaków zabijają „Ruscy” (a w Polsce nie ma wątpliwości, że „radziecki” to tylko pseudonim dla Ruskich) – to jest to „ludobójstwo”. Ale gdy dokonują tego Ukraińcy – to jest to zaledwie „czystką etniczną”. Dlatego chyba nie będzie wielką przesadą stwierdzenie, że Warszawa handluje prawem do uśmiercania Polaków, a w jej rozumieniu prawo to stanowi wielkość zmienną, zależną od politycznych kosztów i korzyści.

Uchwała Senatu bardzo wyraźnie odzwierciedla dwoistość polskiej świadomości politycznej. W rosyjskiej prasie dużo mówiło się o tym, że polska polityka jest przepełniona ideologią, co całkowicie wyklucza na przykład możliwość pełnej normalizacji stosunków polsko-rosyjskich bez nowego i prawdziwego pokajania się Moskwy za Katyń. Z tego samego powodu Polska nie może darować Rosji tego, co zaszło w Katyniu w zamian za jakiekolwiek korzyści czy zyski.

Jednakże stosunek do rzezi wołyńskiej pokazuje, że, gdy zajdzie potrzeba, pełna tradycyjnego patetycznego idealizmu Polska może niespodziewanie stać się do bólu pragmatyczna. Lecz jest to pragmatyzm straszliwy, cyniczny, oparty na krwi. Polacy, mówiący Rosji „nie zapomnimy, nie przebaczymy” – nie tylko w kwestii Katynia, ale i samolotu Lecha Kaczyńskiego, z bajeczną prostotą potrafią zdradzić pamięć o dziesiątkach tysięcy swoich przodków tylko po to, aby nie rozzłościć Ukrainy, swojego „partnera strategicznego” w sojuszu antyrosyjskim. Wybiórczość ta niewątpliwie pozwala zobaczyć polską politykę zagraniczną w nowym, bardzo interesującym świetle.

Wygląda na to, że polska władza nadal będzie tkwić pomiędzy idealizmem a pragmatyzmem. Z jednej strony, naciskają na nią ci, dla których niegodne jest plucie na własną historię w imię aktualnej koniunktury politycznej, z drugiej – polscy politycy będą ze wszystkich sił starali się uniknąć powiedzenia prawdy o tych, których uważają za sojuszników w swojej najważniejszej historycznej misji. Tak się złożyło, że ci polscy sojusznicy na Ukrainie to ideowi spadkobiercy polonofobów z UPA – neonaziści i nacjonaliści. W każdym razie, zamieszanie dookoła uchwały Sejmu dotyczącej rzezi wołyńskiej natychmiast odkryło kilka bardzo interesujących zjawisk, na które dotychczas eksperci zwracali karygodnie mało uwagi.

Źródło: agencja informacyjna „Ostkraft” / ostkraft.ru

Tłumaczenie: Agnieszka Wrona

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply