Piłsudski był politykiem realistycznym

– o idealizmie i Realpolitik w polskiej myśli oraz różnych wizjach polityki wschodniej z prof. Markiem Kornatem rozmawia Mateusz Kędzierski

Kresy.pl: Czym, w swym zasadniczym zrębie, różniły się koncepcja federalistyczna i inkorporacyjna, które ukształtowały obraz polityczny w czasie narodzin i trwania II RP?

Marek Kornat: Różnice pomiędzy koncepcją umownie zwaną federalistyczną, a inkorporacyjną – to jest to pewien stereotypowy, ukształtowany w polskiej świadomości i niestety w polskiej historiografii również, podział. Z jednej strony była wizja Dmowskiego, z drugiej Piłsudskiego. Wizja Dmowskiego sprowadzała się do pragnienia zbudowania państwa polskiego o charakterze narodowym i przyłączenia do tego państwa ziem wschodnich, kiedyś należących do przedrozbiorowej Rzeczpospolitej, tych ziem, które jak to mówił Dmowski albo są zamieszkane przez Polaków, albo ciążą cywilizacyjnie do Polski. Druga wizja, wizja federacyjna, czy też federalistyczna, to pomysł zbudowania niezawisłych państw narodom ukraińskiemu, białoruskiemu, litewskiemu, a przede wszystkim ukraińskiemu i związania ich następnie z Polską tak, aby one utworzyły federację. W moim przekonaniu można wyodrębnić trzy koncepcje (a nie dwie) polskiej polityki wschodniej. To, co nazywamy koncepcją federalistyczną wymaga ponownego przeanalizowania i wyodrębnienia dwóch stanowisk, które w skutek uproszczeń bardzo często są pomijane.

Józef Piłsudski nie był federalistą w ścisłym tego słowa znaczeniu, jeżeli przyjąć, że federalista to człowiek wyznający ideę federalizmu w rozumieniu takim jak to wypracowała europejska myśl polityczna, a więc wspólne państwo, wspólne organa władzy centralnej. Za federalistę uznać należy na przykład hr. Coudenhove-Calergi albo Aureliana Popovici, rumuńskiego profesora i pisarza politycznego, który proponował przekształcenie Austro-Węgier w Stany Zjednoczone Europy Środkowej na początku XX wieku. W tym sensie federalistą był na przykład Ignacy Paderewski, Józef Piłsudski zaś był politykiem realistycznym – w ideę federacji jako taką nie wierzył, będąc natomiast jednocześnie zwolennikiem zbudowania odrębnego państwa ukraińskiego i wyznając pogląd, że owo państwo, zagrożone przez Rosję, będzie ciążyło w stronę Polski. Był przekonany, co do tego, że Ukraina niepodległa i Polska niepodległa są na siebie skazane i że powinny być one związane sojuszem wojskowym prowadząc wspólną politykę zagraniczną. Prawdopodobnie wyobrażał sobie rozwiązanie problemu litewskiego, z wariantem nieistnienia odrębnego państwa białoruskiego ze względu na nierozwiniętą świadomość narodową Białorusinów. W takim układzie sił Białoruś włączona byłaby do wspólnego państwa litewsko – białoruskiego, a to państwo znowu związane byłoby sojuszem polityczno – wojskowym z Polską. Oczywiście na przeszkodzie temu wszystkiemu stanął rozwinięty silnie ekskluzywistyczny nacjonalizm litewski, silnie antypolski. Po zajęciu Wilna w październiku 1920 r. Józef Piłsudski zaproponował Litwinom zwrot Litwy Środkowej, czyli Wilna i Wileńszczyzny za cenę wstąpienia Litwy do federacji. Na ten temat toczyły się rozmowy w Brukseli przez cały rok 1921 – niestety zakończone niepowodzeniem.

Roman Dmowski był przekonany, że procesy rozwoju świadomości narodowej u narodu białoruskiego, ale też ukraińskiego są jeszcze niedostatecznie zaawansowane i że być może uda się spolonizować przedstawicieli tych narodowości, którzy weszliby w skład ludności odrodzonego państwa polskiego. Dla Dmowskiego było nie do pomyślenia, ażeby Polska zrzekła się ziem wschodnich. Był absolutnie przeciwny dogmatycznemu stawianiu postulatu odzyskania granic z 1772 roku, uważał, że należy przyłączyć do Polski terytoria, na których społeczność polska ma znaczne wpływy: Wileńszczyznę, Lwów. Oprócz tego pragnął on pewnego geopolitycznego zaokrąglenia granic, stąd postulat, żeby do Polski weszła znaczna część Wołynia, aby przyłączyć do Polski Kamieniec Podolski, część Podola. Wyobrażał sobie, że te tereny “ciążą cywilizacyjnie” ku Polski, że one będą z Polską związane i że kultura polska niejako je opanuje i prawdopodobnie uda się na tych terenach ludność niepolską spolonizować. Dmowski nie chciał polonizować Litwinów, uznawał to za niemożliwe, godząc się z faktem, że Litwini zbudowali już własne państwo czy raczej państewko (jak je nazywali Polacy) w granicach Litwy Kowieńskiej. Postulował włączenie Litwy Kowieńskiej oraz Republiki Litewskiej do państwa polskiego i przyznanie w jego ramach autonomii kulturalnej. Przedkładał to na konferencji pokojowej w Paryżu, gdzie oczywiście nie uzyskał aprobaty. Dmowski żywił również przekonanie, że uda się doprowadzić do jakiegoś trwałego modus vivendi między Polską a Rosją. Oczywiście między Polską niepodległą i Polską będącą państwem narodowym, a Rosją będącą państwem niekomunistycznym. Prawdopodobnie, jak większość Europejczyków tamtego czasu, uważał, że bolszewizm wcześniej czy później się załamie, wobec czego wyobrażał sobie, że przyłączenie do Polski znacznej części ziem wschodnich, które Polska utraciła w dobie rozbiorów zostanie przez Rosję zaakceptowane. Porzucił pogląd o modus vivendi, kiedy okazało się, że bolszewizm jest ustrojem trwałym, zrozumiał, że wizja taka była iluzją, bowiem Rosjanie absolutnie nie zamierzali darować nam jakichkolwiek rewindykacji terytorialnych na wschód od Bugu, czyli wschód od tego, co nosi nazwę linii Curzona. Kiedy podpisano traktat w Rydze 17 marca 1921 roku, Aleksander Kiereński były premier rządu tymczasowego napisał artykuł obwiniając delegację bolszewicką o sprzedaż części Rosji Polsce i nazywając sowieckich sygnatariuszy traktatu ryskiego zbrodniarzami i grabarzami swojej ojczyzny. Pisał to polityk liberalny, jeden z przywódców partii konstytucyjnych demokratów, polityk, który bądź, co bądź miał pewne zasługi w wydaniu historycznej deklaracji rządu tymczasowego 30 marca 1917 roku, na mocy której Rosja, nowa Rosja demokratyczna przyznała narodowi polskiemu prawo do niepodległości. Dmowski sądził także, iż utworzenie niepodległej Ukrainy nie jest dla Polski żadną korzyścią, jak myślał Piłsudski i piłsudczycy, lecz jest tragedią – niepodległe państwo ukraińskie będzie mieć bowiem oblicze antypolskie i będzie szukało sojusznika w Berlinie. Przewidywał, że sojusz ukraińsko – niemiecki spowoduje wzięcie Polski w kleszcze, a co za tym idzie wyraźne pogorszenie geopolityczne dla państwa polskiego. Dlatego niedopuszczenie do wybicia się Ukraińców na niepodległość jawiło mu się ważnym celem polskiej polityki zagranicznej. Piłsudski z kolei uważał, że trzeba doprowadzić do geopolitycznej przebudowy Europy Środkowo – Wschodniej. Była ona według niego warunkiem sine qua non, ażeby państwo polskie odrodzone po kataklizmie dziejowym I wojny światowej mogło stanąć na nogi i utrwalić swoją niepodległość. Oderwanie od Rosji narodów przez nią zniewolonych, przede wszystkim Ukrainy, ale także innych narodów, narodów bałtyckich i kaukaskich, ponieważ o tym regionie także Piłsudski nigdy nie zapomniał, widział jako wielkie zadanie dziejowe, które stoi przed Polską i że Polska mimo całej swojej słabości powinna zebrać wszystkie siły, aby wykorzystać pięć minut, które miała do dyspozycji. Należy podjąć próbę odwrócenia koła historii, jak się wyraził Marszałek Piłsudski w jednym ze swoich wywiadów.

Taka jest geneza koncepcji, którą nieściśle nazywa się federacyjną. Piłsudski nie przejmował się detalami, nie interesowały go żadne zagadnienia ustrojowo – prawne, nie rozpatrywał nigdzie, o ile mi wiadomo, żadnych koncepcji natury instytucjonalnej, takich jak: forma stosunku prawno – państwowego niepodległej Polski do niepodległej Ukrainy albo niepodległej Polski do niepodległej Litwy. Interesowało go to, aby zaistniała niepodległa Litwa i niepodległa Ukraina lub niepodległa Ukraina i niepodległe państwo litewsko – białoruskie, obydwa te państwa związane oczywiście z Polską. Z całą pewnością Piłsudski wiedząc, iż państwa te mogą mieć do Polski w przyszłości różne zastrzeżenia, że w przyszłości może dojść do konfliktów polsko – ukraińskich, uważał, iż one czując się zagrożone ze strony Rosji będą szukały jednak jakiegoś oparcia w objęciach Polski. Wiemy, że Piłsudski był politykiem bardzo realistycznym i usiłowanie przedstawienia go jako człowieka, który kieruje się sentymentami lub uczuciami jest wielką wyrządzaną mu krzywdą, jest błędem, jest po prostu ahistoryczne. Piłsudski nie miał żadnych przesłanek, by kochać Ukraińców, Białorusinów, zapewne też Litwinów. Sądził natomiast, że polityka, jak mówią Niemcy Realpolitik, jest w dużej mierze polityką siły, w tym sensie, że konkretne konfiguracje militarno – polityczne decydują o tym, co można osiągnąć, a czego nie można osiągnąć i z tego powodu stawiał takie a nie inne postulaty, absolutnie porzucając sentymenty. Klucza do sprawy wschodniej Piłsudski upatrywał nie w Litwie, chociaż tam były jego korzenie, stamtąd się wywodził i tam były jego uczucia, ale w Ukrainie. Niepodległa Ukraina ze względu na swoje rozmiary terytorialne, Ukraina ze stolicą w Kijowie to jest klucz do przebudowy Europy Środkowo – Wschodniej, jak się wyraził pułkownik Haraszkiewicz, jeden z oficerów polskiego wywiadu, wychowany w kręgu wielkiej wizji Piłsudskiego.

Podsumowując, można by zatem wyodrębnić trzy koncepcje wschodniej polityki odrodzonej Polski: koncepcję inkorporacyjną, koncepcję federalistyczną i koncepcję Piłsudskiego, która nie była ani inkorporacyjna, ani federalistyczna, lecz stanowiła pomysł zasadniczej przebudowy Europy Środkowo – Wschodniej w duchu oderwania od Rosji tych terytoriów, które ona zdobyła w drodze rozbiorów, tak aby radykalnie zmienić geopolityczny układ sił.

Kresy.pl: Czy obecna polityka światowa i europejska, obecna polityka Rosji nie dowodzi słuszności tezy Piłsudskiego, może niewypowiedzianej explicite, ale na pewno zawartej implicite, że miękkim podbrzuszem Rosji jest Kaukaz i Ukraina?

M.K.Z całą pewnością tak. Już jako polityk PPS Piłsudski był istotnie przekonany, że słabość Imperium Rosyjskiego tkwi w tym, iż państwo to przez całe wieki rozwijało się w drodze zniewalania innych narodów. Bylibyśmy jednak w błędzie przypisując prawa autorskie do tej idei Piłsudskiemu, dlatego że w polskiej myśli politycznej idea wykorzystania dążności odśrodkowych zniewolonych narodów nierosyjskich w Imperium Rosyjskim ma głębokie korzenie, trwa przez cały wiek XIX. Pojawia się ona w myśli politycznej Maurycego Mochnackiego, znajduje swe rozwinięcie w koncepcjach Adama Czartoryskiego po powstaniu listopadowym. Pragnę tu przypomnieć dwuczęściowy artykuł księcia Adama Czartoryskiego, opublikowany w roku 1831 po francusku L’avenir de la nationalité polonaise, w którym twierdził on, że właśnie rozbicie rosyjskiego imperium, jego osłabienie jest możliwe tylko i wyłącznie poprzez upomnienie się o prawa zniewolonych narodów nierosyjskich. Czy dzisiejsza polityka rosyjska wchodzi w imperialne koleiny dawnej Rosji? Myślę, że można odnieść takie wrażenie – chociażby jeśli weźmiemy pod uwagę to, co się działo latem zeszłego roku w czasie konfliktu rosyjsko – gruzińskiego. Rosja tracąc Ukrainę, tracąc Kaukaz definitywnie traci swoje atuty polityki imperialnej, następnie dochodzi zagadnienie surowcowe, które jest bardzo ściśle powiązane z sytuacją na Kaukazie, będącym terytorium tranzytowym. Czy polityka ta okaże się skuteczna, zbyt wcześnie na odpowiedź.

Kresy.pl: Obraz Józefa Piłsudskiego jako idealisty i Romana Dmowskiego jako zwolennika Realpolitik jest więcej niż niepełny. Dmowski swobodnie łączył Realpolitik z namiętną lekturą Mickiewicza i autentycznie wielką wizją nowej Polski. Z kolei Józef Piłsudski chociażby swoją polityką w czasie wojny zarówno z białą jak i z czerwoną Rosją dowiódł tego, że Realpolitik nie jest mu w żadnej mierze obca. Przytoczone powyżej myślenie oparte na dwubiegunowym schemacie należałoby raczej zastąpić analizą dróg dochodzenia do swoich przekonań, wysnuwanych na ich podstawie wniosków oraz politycznych prognoz.

M.K.Absolutnie zgodziłbym się z tezą, że Roman Dmowski nie był stuprocentowym wyznawcą doktryny realizmu politycznego – pewne wątki idealistyczne niewątpliwie występują w jego myśli politycznej ani też Józef Piłsudski nie był politycznym idealistą, ale mężem stanu, w którego koncepcjach politycznych łączą się w sposób przedziwny różne idee i wątki politycznego idealizmu i politycznego realizmu.

Dmowski był na pewno człowiekiem, który wyrósł w kręgu oddziaływania postulatów programowych polskiego pozytywizmu, dlatego jego krytyka, jego zwrócenie się przeciwko polskiemu romantyzmowi było bardzo znamienne, bardzo silne i bardzo sugestywne. Każdy, kto sięgnie do największej z jego książek, do traktatu “Niemcy, Rosja i kwestia polska” znajdzie potwierdzenie tej tezy. Nie oznacza to wszakże, aby Dmowski był realistą w takim sensie jak na przykład niemieccy zwolennicy determinizmu geopolitycznego albo niemieccy nacjonaliści mówiący o erze krwi i żelaza, o erze walki narodów na śmierć i życie o przetrwanie. Oddziaływała na niego bardziej brytyjska niż niemiecka tradycja myślenia politycznego, w pewniej mierze zapewne też myśl francuska.

Józef Piłsudski za to był z pewnością wychowany w kręgu romantyzmu, ale jednocześnie otwarty na tradycję realistyczną, w jego przypadku ogromne znaczenie ma pojęcie imponderabiliów – pogląd, iż w polityce są pewne wartości, które nie mają swojej ceny. Takie wartości jak niezależność (rozumiana, jako zdolność decydowania o sobie), jak honor narodu jako zbiorowości, są to wartości niewymierne. Później, kiedy Józef Piłsudski umarł w roku 1935, Józef Beck bardzo często nawiązywał do tego dziedzictwa. Ten, kto by twierdził, że Józef Piłsudski przekazał narodowi polskiemu tylko ten wątek bardzo by się mylił. Jedną z najważniejszych myśli jest przekazywana przez Piłsudskiego idea wykorzystywania czasu, wykorzystywania tych możliwości, które wytwarzają zmieniające się warunki – zgodnie z poglądem, że nawet najsłuszniejsza koncepcja, jeżeli nie ma zewnętrznych możliwości skazana jest na porażkę. Inna rzecz to stopniowanie postulatów. Przypomnijmy tutaj politykę Piłsudskiego w czasie I Wojny Światowej. Początkowo stawia on sprawę bardzo delikatnie i bardzo ostrożnie. Myśli o niepodległości, ale w różnych kontaktach, negocjacjach z władzami austriackimi żąda niewiele, później żąda coraz więcej i wszystko to osiąga. Opiera się na stopniowaniu żądań, niestosowaniu zasady wszystko albo nic.

Nasuwa się pytanie, która wizja Piłsudskiego czy Dmowskiego była wizją realistyczną, a która idealistyczną, jeżeli trzymać się tych dwóch kluczowych pojęć – idealizmu i realizmu. To samo pytanie można zadać inaczej – w której było więcej realizmu. Dla mnie osobiście nie ulega żadnej wątpliwości, że wizja Piłsudskiego, mimo, że nie miała szans realizacji, miała w sobie realistyczny potencjał. Wizja Dmowskiego natomiast realistycznego potencjału była pozbawiona – Dmowski zakładał stworzenie państwa narodowego, do którego weszłoby jeszcze więcej przedstawicieli mniejszości narodowych, niż de facto się to stało po ustaleniu traktatami wersalskim i ryskim polskich granic (chciał on przyłączenia Mińska, całej Litwy Kowieńskiej, Kamieńca Podolskiego). Pod pozorami realizmu politycznego, który dla Dmowskiego wydawał się dewizą i busolą, była to w gruncie rzeczy koncepcja oferująca iluzje, ponieważ nie udałoby się wynarodowić Ukraińców i Białorusinów. Natomiast Józef Piłsudski zaproponował stworzenie na gruzach Imperium Rosyjskiego odrębnych państw dla tych narodów i związanie ich z Polską. Każdy z łatwością zauważy, że te narody wcale nie chciały się z nami sprzymierzać, że Polska była zbyt słaba, żeby to urzeczywistnić, nie miała poparcia zachodnich mocarstw, że znaczna część narodu polskiego była koncepcji Piłsudskiego przeciwna. Powstawało pytanie, co jeszcze zostaje, skoro odrzucimy obie koncepcje jako nierealistyczne? Zostaje nam zadowolenie się granicami Księstwa Warszawskiego i to jest wielki dylemat polityczny stojący przed pierwszym pokoleniem Polaków, które odzyskało wolność.

Kresy.pl: Warto również jeszcze raz przemyśleć dziedzictwo polskiego mesjanizmu oraz relację względem poglądu o istnieniu misji, jaką Polska ma na Wschodzie.

M.K.Dużym uproszczeniem jest brak rozróżnienia dwóch pojęć – mesjanizmu i idei misji narodu polskiego w dziejach. Mesjanizm jest koncepcją soteriologiczną, koncepcją głoszącą, że naród polski swoją ofiarą poniesioną w skutek tragedii rozbiorów przyczynił się do objawienia ludzkości pewnych prawd moralnych. Polska jest ofiarą po to, aby dokonało się powszechne uświadomienie zła, które występuje w stosunkach międzynarodowych i zadośćuczynieniem za tą zbrodnię będzie wskrzeszenie Polski. Wskrzeszenie to będzie oznaczało uetycznienie stosunków międzynarodowych, czyli innymi słowy, ofiara Polski jest środkiem do wielkiego dzieła uetycznienia stosunków międzynarodowych. Taką koncepcję głosili romantycy – Mickiewicz, bez wątpienia Zygmunt Krasicki w swoim Memoriale dla Napoleona III. Natomiast podobnych poglądów nie znajdziemy już u myślicieli, którzy przyszli później, jednakże u nich wszystkich występuje idea misji Polski.

Idea misji Polski a idea mesjanistyczna to są dwie różne rzeczy, gdyż idea mesjanistyczna jest czymś właściwym tylko romantyzmowi, natomiast idea misji obecna jest u wcześniejszych myślicieli oświecenia – u księdza Hugona Kołłątaja, u Stanisława Staszica, u Maurycego Mochnackiego, który jest romantykiem, ale nie jest wyznawcą idei mesjanistycznej. Idea misji Polski występuje u takich myślicieli, których nigdy byśmy nie podejrzewali o skłonności romantyczne, ponieważ cała ich twórczość była protestem przeciwko romantyzmowi, mianowicie u księdza Kalinki, u Stanisława Tarnowskiego, u Józefa Szujskiego, u tych wielkich postaci, tworzących formację intelektualną zwaną krakowskim konserwatyzmem, krakowską szkołą historyczną albo formacją stańczyków. Mówi ona o tym, że każdy naród w ramach pewnego planu, który wyznaczył Stwórca ma pewne powinności dziejowe. W naszym przypadku tą powinnością jest pełnienie defensywnej roli “przedmurza Europy” albo służba idei państwa granicznego reprezentującego ideę Zachodu wobec Wschodu i pełniącego w ten sposób misję szerzenia wartości Zachodu na Wschodzie. Kiedy na przykład ksiądz Stanisław Staszic w swoich “Myślach o równowadze politycznej w Europie” mówi o stworzeniu jedności słowiańskiej i o dziejowym pojednaniu Polaków i Rosjan wysuwa on twierdzenie następujące, że Polacy i Rosjanie skazani są na współpracę, ponieważ Polska na tym dziejowym związku z Rosją skorzysta, otrzyma bowiem siłę w postaci potężnego państwa rosyjskiego, da zaś coś, co Staszic nazywa oświeceniem – Polska przyczyni się do swoistego “uzachodnienia Rosji”. Rosjanie uzyskaliby od nas pierwiastki kultury zachodniej, Polska zaś wykorzystałaby militarną siłę Rosji, żeby bronić się przed mocarstwami germańskimi. O misji cywilizacyjnej Polski na Wschodzie, o pełnieniu roli przedmurza mówił też Józef Piłsudski, mówił również Roman Dmowski, więc ta idea jest obecna przez cały wiek XIX, występuje również w wieku XX. Natomiast koncepcja mesjanistyczna, czyli soteriologiczna występuje właściwie tylko w czasach romantyzmu.

Kresy.pl: Wraz z rozbiorami Polska staje się częściowo niezrozumiała, a częściowo niewygodna dla Zachodu. Mamy wspólną historię i wielkie dziedzictwo – I Rzeczpospolita była niewątpliwie ważnym graczem na politycznej i kulturalnej mapie Europy, jest ono jednak zapomniane, a zaniedbania w tej dziedzinie widać także dziś.

M.K.Jeżeli chodzi o rozbiory, to z całą pewnością spowodowały one zniknięcie z mapy Europy ogromnego państwa i poprzez to wypadnięcie z obiegu polityki europejskiej. Można, więc bez ryzyka powiedzieć, że Polska przestała być traktowana, jako realny fakt należący do czynników tworzących konfigurację dyplomatyczno – polityczną w Europie. Świat odzwyczaił się od obecności Polski na mapie Europy. Polska przestała mieć swoje interesy, przestała w ogóle istnieć, a Europa Środkowo – Wschodnia utraciła niezwykle ważny składnik swojej tożsamości dziejowej, będąc podzieloną pomiędzy trzy mocarstwa. Wytworzył się stosunkowo stabilny system przypieczętowany uchwałami kongresu wiedeńskiego, który przetrwał sto lat. Nie można jednak powiedzieć, że sprawa polska utraciła znaczenie wraz z rozbiorami, dlatego że po rozbiorach zaczęło się jakby nowe życie sprawy polskiej w świadomości europejskiej i ono trwało do katastrofalnej, z punktu widzenia polskich interesów, wojny francusko – pruskiej zakończonej Traktatem frankfurckim w 1871 roku i zjednoczeniem Niemiec przez Bismarcka. Przez ten okres, czyli od III rozbioru do 1870 roku sprawa polska występuje jako ważny czynnik w świadomości europejskiej, przyciąga wiele umysłów, wielu intelektualistów europejskich; o Polsce pisał Mazzini, Marks i Engels czy myśliciele o zupełnie innym światopoglądzie, jak na przykład Cavour (włoski mąż stanu i twórca jedności włoskiej). Sprawa polska była obecna w świadomości Zachodu, aczkolwiek jako korelat idealizmu politycznego – na tym polega owo uwarunkowanie. Każdy, kto przeciwstawiał się materialistycznej polityce siły, jak się wyraził potem Chesterton, był albo nawet musiał być na swój sposób zwolennikiem odrodzenia państwa polskiego. Problem natomiast zaczynał się, kiedy postulat przywrócenia naszego państwa zaczęto rozważać w perspektywie konkretów geograficznych i w kontekście uwarunkowań międzynarodowych. Czy ono ma być państwem całkowicie niepodległym, czy to ma być państwo jakoś związane na przykład z Rosją? Czy jest w ogóle możliwe jego powstanie – przecież musiałoby się to dokonać kosztem czyichś ziem zaborczych? Nawet do 1870 roku (kiedy niewątpliwie była koniunktura dla Polski) nie było pomysłu jak ów problem rozwiązać. Być może gdyby nie wybuchła I Wojna Światowa, która to wojna dokonała całkowitego zburzenia ówczesnego ładu międzynarodowego, naród polski niepodległości nie doczekałby się jeszcze długi czas, a być może w ogóle. Później, czyli po pokoju frankfurckim całkowicie upadły wszelkie szanse, wszelka koniunktura na sprawę polską i wydawało się, ze pamięć o Polsce zgaśnie definitywnie. Tak się stało, kiedy Wilhelm Feldman znany pisarz polityczny rozpisał w 1900 roku ankietę wśród intelektualistów europejskich pytającczy państwo polskie jest potrzebne w Europie? Ogromna większość z nich odpowiedziała, że jest to sprawa bardzo odległej przyszłości i że odbudowanie Polski wymaga zburzenia dotychczasowego porządku, a w związku z powyższym jest to niemożliwe. Karol Kautsky na przykład odpowiedział tak, ale zaznaczając, iż musi to być Polska raczej w granicach etnograficznych, bowiem inna Polska będzie źródłem nowych problemów dla Europy. Francuski pisarz polityczny Anatol Leroy – Beaulieu, zajmujący prorosyjskie stanowisko mówił, że naród polski w ogóle nie powinien zajmować się pytaniem czy ma szansę na niepodległość, ale powinien umacniać, konserwować swoją tożsamość, zachować swoją narodowość, nie dać się przekształcić w Rosjan, Niemców, zostać Polakami i czekać być może jeszcze długi czas. Inni, jak na przykład Emil Zola, dla wielu autorytet moralny, w ogóle nie odpowiedzieli na ankietę. Zatem ten okres był niewątpliwie wielką tragedią, ale został zażegnany wybuchem wojny, która wojna przyniosła Europie bardzo wiele zła – z tej wojny wzięły swój początek wszystkie kryzysy i perturbacje, które doprowadziły do straszliwej deprecjacji roli Europy w świecie. Także z problemów wynikłych z I wojny światowej wzięły korzenie reżimy totalitarne, destabilizacja polityczna Europy, która zaowocowała II wojną światową, jeszcze straszniejszą od poprzedniej. Dla nas Polaków natomiast ta wojna, przeklęta dla Europy, okazała się błogosławieństwem dziejowym, dla wielu była spełnieniem Mickiewiczowskiej modlitwy o wojnę powszechną. Nie da się zaprzeczyć, że jest to wielki paradoks i stan rzeczy, który daje wiele do myślenia na temat naszej obecności w Europie.

Jeśli zaś chodzi o pytanie dotyczące tradycji I Rzeczypospolitej, tradycji republikanizmu, wartości przedrozbiorowego państwa polskiego, to istotnie wartości te zostały zapomniane, nie zakorzeniły się w europejskiej świadomości i myśli politycznej, nie stały się przedmiotem inspiracji. W czasach porozbiorowych do 1870 roku mówiono dużo o wolnościowej tradycjach dawnej Polski, o polskiej tolerancji, braku absolutyzmu. Z drugiej jednak strony trzeba powiedzieć, że w tym samym czasie obok tego nurtu afirmacji dawnej Rzeczpospolitej, występuje drugi nurt – nurt polskiej anarchii. Należy pamiętać, że Polsce XVIII wieku, w czasach, gdy w Polsce toczyła się konfederacja barska, francuski pisarz polityczny Ruilherre napisał książkę pt. “L’anarchie polonaise”, czyli ,,Anarchia polska”, tworząc pewien model państwa, które pogrążyło się od wewnątrz w nieładzie nieprzezwyciężalnej anarchii. Nie jest przypadkiem, że ta książka miała liczne wydania we Francji ancien regime’u i została wznowiona właśnie wtedy, kiedy Napoleon zainteresował się sprawą polską w 1808 roku, czyli w rok po utworzeniu Księstwa Warszawskiego. Z jednej strony stereotyp polskiej anarchii, a z drugiej dyskurs afirmujący polską tradycję wolnościową. Po roku 1870, kiedy Niemcy stały się czołowym mocarstwem europejskim doszedł jeszcze trzeci czynnik, mianowicie antypolska argumentacja niemieckiej publicystyki, niemieckiej myśli i tradycji politycznej. Niemiecka myśl polityczna oraz nauka historyczna została zdominowana przez pruską szkołę historyczną, tu zaś nie mogliśmy liczyć na żadne zrozumienie. Cała ta historiografia usiłowała usprawiedliwić dzieło rozbiorów, tezę, że państwo polskie pogrążone w anarchii stało się martwym ciałem w organizmie Europy, wymagało wycięcia tak jak wrzód, będąc źródłem niepokoju, a nie żadnej równowagi i stabilizacji. Historiografia pruska i niemiecka tezę tę podtrzymywała aż do II wojny światowej, ponieważ w czasach międzywojennych, kiedy Niemcy zgłaszały do odrodzonej Polski pretensje terytorialne owa antypolska argumentacja została na nowo odkryta. Trzeba zauważyć, że wspomniana retoryka okazała się być bardzo skuteczną, a wynikało to z faktu, iż nauka historyczna w Niemczech była bardzo dobrze rozwinięta jak na realia dziewiętnastowieczne, dysponowała porządnym warsztatem i wysoką reputacją w świecie. Ta reputacja została zachwiana dopiero wraz z nadejściem Hitlera, kiedy narodowy socjalizm doprowadził do katastrofy nauki i humanistyki niemieckiej. Jednakże w końcu XIX wieku nauka niemiecka święciła triumfy, nauka historyczna zwłaszcza i w związku z tym argumentacja historyków niemieckich oraz argumentacja publicystyki niemieckiej podnosząca tezę, że państwo polskie pogrążyło się w anarchii i stanowiło nicość w europejskim systemie równowagi sił, jak się wyraził generał Clausewitz, mogła odnieść sukces.

Marek Kornat (ur. 1971) – docent w Instytucie Historii PAN, profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Autor książek: ,,Polska 1939 roku wobec paktu Ribbentrop – Mołotow”, Warszawa 2002; ,,Polska szkoła sowietologiczna (1930-1939)”, Kraków 2003; ,,Bolszewizm – totalitaryzm – rewolucja – Rosja. Początki sowietologii i studiów nas systemami totalitarnymi w Polsce (1918-1939)”, Kraków 2003-2004. Publikuje m.in. w ,,Przeglądzie Politycznym”.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply