Patriotyzm jutrzejszy, wczorajszy

Co to jest patriotyzm? Zostałem z tym pytaniem skonfrontowany przez moją córkę, która zgłosiła się w swoim gimnazjum na ochotnika, żeby zrobić szkolny plakat na jedenastego listopada.

Wspólnie z koleżanką wymalowały na dużej płachcie papieru czerwony napis: “patriotyzm”, poniżej biało-czerwone serce, a dokoła cztery obrazki: harcerzy z Szarych Szeregów, kreślących hasło “tylko świnie siedzą w kinie”, z wyjaśnieniem powyżej: “konspiracja”, książeczkę do nabożeństwa i różaniec z napisem: “modlitwa”, jakąś parę składającą kwiaty pod pomnikiem plus slogan: “cześć bohaterom”, wreszcie tłumek śpiewający patriotyczne piosenki.

Na plakat zareagowałem alergicznie, po prostu wściekłem się. “Jak to, córko moja, czy to jest patriotyzm?” A ona na to: “No chyba!” Zupełnie nie rozumiała, o co mi chodzi! A więc klęska edukacyjna. Z drugiej strony jednak, czegóż właściwie oczekiwałem? Odkąd córka moja żyje na tym świecie (a żyje lat kilkanaście) i ona, i jej rodzeństwo, i moja żona, i ja często gęsto modlimy się za Ojczyznę, śpiewamy patriotyczne piosenki, składamy kwiaty, oglądamy “Akcję pod Arsenałem” i wyczyniamy temu podobne rzeczy. Tym niemniej zdawało mi się, że z tego, co poza tymi wszystkimi czynnościami robimy, mówimy, sądzimy o Polsce – da się wydedukować prostą tezę, tę mianowicie, iż Amor Patriae to nie tylko pobożność, karabin, piosenki i wiązanki pod pomnikiem; nie stała cześć dla bohaterów, których byle kto teraz odbrązawia, ani nie gazetka ścienna, którą wyśmieją koledzy; ani nie piosenki, których młodzi przeważnie nie znają, a nawet znać nie chcą; ani nie Msza Święta, na którą nie chodzą (choć powinni) i której do patriotyzmu sprowadzić się nie da; ani nie historia, której dzieci, jak zwykle, uczone są mocno na opak. Że wszystko to jest patriotyzm jakby wczorajszy, ważny, ale przecież niespecjalnie perspektywiczny, no, niejutrzejszy.

Po chwili zacuknięcia chciałem to wszystko córce mojej powiedzieć, wytłumaczyć, ale zabrakło mi słów pozytywnych i zacuknięcie przybrało postać trwałą. Bo co mógłbym rzec? Że o patriotyzmie najlepiej pouczyliby Grecy, Rzymianie i Sarmaci, którzy swoje Pospolite Rzeczy porządnie i po obywatelsku zbudowali, dawszy im mocarstwowy zapęd na lat kilkaset do kilku tysięcy? Albo może powinienem zasugerować, że najlepiej wyraził patriotyzm nasz papież, pisząc mój ulubiony wiersz: “Ojczyzna, kiedy myślę, wyrażam siebie i zakorzeniam…”? Czy też lepiej byłoby przywołać znany slogan, że “Ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek”? Albo, że patriotyzm to, pragmatycznie patrząc, świadomy udział w polityce (w miejsce jałowego utyskiwania na polityków en masse)? Albo, że patriotyzm to porządne płacenie podatków? Czy z takich oświadczeń wynika jakiś lepszy “patriotyzm jutrzejszy”?

Cóż począć. Zamilkłem i pomyślałem, że może właśnie powinienem być zadowolony? Wszak z patriotyzmem to jak u Eriugeny Szkota; mawiał onże mędrzec, że o Panu Bogu nie da się powiedzieć, ani Kim On Jest, ani Jaki On Jest, bo żadna odpowiedź nie wyczerpie tematu, i że co najwyżej można powiedzieć, kim Pan Bóg na pewno nie jest. Może tak samo z patriotyzmem?

Skoro tak, bez wielkich wątpliwości zapraszam na patriotyczne śpiewy. Uskutecznimy je w Muzeum Niepodległości w Warszawie, jedenastego listopada o czternastej godzinie. Wstęp wolny, ale uwaga – przyjdzie pewnie sporo publiki, i to już na wcześniejsze punkty programu, więc o dobre miejsce i śpiewnik samemu trzeba będzie sobie zadbać.

Do zobaczenia.

Jacek Kowalski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply