Stosunek do nacjonalizmu spod znaku Stepana Bandery i Romana Szuchewycza głęboko dzieli społeczeństwo ukraińskie. I to nie jest prosty podział “wschód-zachód”. Inaczej się bowiem historię opisuje w Kijowie, jeszcze inaczej w Charkowie, a już całkiem inaczej w Odessie.

Z kolei Polacy mieszkający na dawnych terenach II Rzeczypospolitej nieustannie narażeni są na agresję ukraińskich nacjonalistów. Prezydenci Ukrainy wprawdzie się zmieniają, lecz żaden z nich nie ma wpływu na władze samorządowe. A we władzach tych dochodzą do głosu tendencje antypolskie.

W tej kwestii powinien reagować rząd polski, ponieważ sprawy zaszły za daleko. To nie są spory na linii Polacy na Ukrainie – ukraińscy nacjonaliści. Chodzi tu o naszych rodaków, którzy byli przed rokiem 1939 obywatelami II Rzeczypospolitej, oraz ich potomków. Tak więc muszą być oni objęci ochroną ze strony rządu polskiego. Mało tego, milczenie czy to ze strony ministra Radosława Sikorskiego czy to ze strony ambasady polskiej w Kijowie, jest zielonym światłem dla agresywnych zachowań wobec ludności polskiej.

Znamienne, iż również wielu Ukraińców ma dość nacjonalistów (miałem okazję rozmawiać z takimi osobami). Pada jednak argument, że skoro sami Polacy milczą, to i Ukraińcy nie wykazują się aktywnością, żeby coś zmienić. Organizacje polskie na Kresach są więc w trudnej sytuacji, ponieważ pozostają pozbawione wsparcia rządu polskiego.

Tymczasem nie tylko Polacy padają ofiarą nacjonalizmu ukraińskiego. Trzeba tu wymienić chociażby Żydów. Ale organizacje żydowskie na wszelkie przejawy antysemityzmu reagują i się im przeciwstawiają.

Zmiana, jaka nastąpiła po ostatnich wyborach prezydenckich jest pewnym paradoksem. Polacy mogą liczyć na większą ochronę ze strony sił popierających Wiktora Janukowycza niż ze strony sił popierających Julię Tymoszenko czy Wiktora Juszczenkę. Ale to nie jest wina Polaków, że doszło do takiej sytuacji.

I jeszcze jedna rzecz. Ukraińscy nacjonaliści robią wszystko, żeby storpedować Euro 2012. Ich wybryki będą miały ogromny wpływ na przygotowania kraju do turnieju, a potem na atmosferę wokół mistrzostw. Ta sytuacja może budzić obawy kibiców z innych krajów, którzy nie będą chcieli przyjechać na Ukrainę.

Może nawet dojść do tego, że Euro 2012 się nie odbędzie albo odbędzie tylko na tych terenach, które kontroluje państwo ukraińskie. Czyli w Kijowie i Charkowie. Ale nie we Lwowie, o czym zresztą środowiska kresowe pisały 5 lutego br. w swoim liście do Michela Platiniego.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski– duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, działacz społeczny, historyk Kościoła, wieloletni uczestnik opozycji antykomunistycznej w PRL.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply