Na ziemi Buczackich nad Strypą

Jeśli ktoś chce poczuć klimat dawnych podolskich miasteczek, powinien koniecznie przyjechać do Buczacza. Malowniczego, prastarego grodu, położonego amfiteatralnie w głębokim jarze nad Strypą.

Z Czortkowa jest do niego tylko 30 km drogą na dawny Stanisławów, czyli dzisiejszy Iwano-Frankowsk. Podobnie jak Czortków, tak i Buczacz stanowił niegdyś kresowe gniazdo, którego właściciele bronili południowo-wschodnich rubieży Rzeczypospolitej. Należał on do rodu Buczackich herbu Abdank, którzy zasłynęli nie tylko jako rycerze, ale również krzewiciele kultury zachodniej i katolicyzmu. Źródła wspominają o nich już w 1379r. Z rąk tej rodziny Buczacz trafił w XVI w. do Potockich, którzy nie żałując kiesy przekształcili go w solidną twierdzę. Jej śladami są ruiny zamku, zbudowanego na szczycie stromego i niedostępnego wzgórza. Mury zamku, a raczej ich resztki jeszcze i dziś robią wrażenie. Najlepiej zachowały się te od południa. Ich grubość sięga tu czterech metrów. Od strony miasta są cieńsze, choć też solidne. Miejscami są grube na dwa metry. Wytrzymały one oblężenia Kozaków i Tatarów w latach 1648,1655 i 1667. W 1672r. długo broniły się przed zastępami sułtana Mahometa IV, który po zdobyciu Kamieńca Podolskiego ciągnął dalej w głąb Rzeczpospolitej, idąc na Lwów. Obroną twierdzy, pod nieobecność męża dowodziła Teresa Potocka wojewodzina bracławska. Zamek przed zdobyciem uratowały układy, a także przybycie trzech komisarzy przysłanych przez Senat dla zawarcia pokoju, który do historii wszedł jako traktat buczacki.

Akt ten słusznie został nazwany haniebnym i do dziś traktuje się go jako coś wstydliwego, ale podpisujących go komisarzy trudno osądzić od czci i wiary. Mieli nóż na gardle. O targach nie mogło być mowy. Za wszelką cenę trzeba było zatrzymać pochód sułtana w głąb Rzeczpospolitej. Czambuły tatarskie podchodziły pod Biecz, Krosno i Zamość, a armia turecka po zdobyciu Buczacza miała ruszyć na Lwów. Król Michał Korybut Wiśniowiecki bezskutecznie zabiegał o pomoc z zagranicy. Rzeczpospolita nie dysponowała siłami, które zdołałyby powstrzymać niewiernych. Komisarze musieli zgodzić się na odstąpienie Turcji województw: podolskiego, bracławskiego oraz południową część Kijowszczyzny. Rzeczpospolita zobowiązała się także do płacenia Turcji haraczu.

W 1675r. Turcy oblegający Trembowlę postanowili zdobyć także Buczacz , ale na wieść o idącej na odsiecz obrońcom armii króla Jana III Sobieskiego uciekli w popłochu. Rok później jednak zamek został zdobyty przez Turków i obrócony w perzynę. Został jeszcze odbudowany przez Jana Potockiego w połowie XVIII w., lecz wkrótce znowu podupadł, służąc jako materiał budowlany, co doprowadziło do jego całkowitej ruiny.

Zamek to oczywiście nie jedyny polski zabytek w Buczaczu. Pod tym względem to prawdziwe miasto-muzeum. Każdy, kto znajdzie się na starym rynku, musi wpaść w zachwyt po obejściu rokokowego ratusza o bogato rzeźbionych figurach mitologicznych. Cała budowla to absolutny wzór kształtów i dekoracji. Wykonana jest z ciosanego kamienia. Jej oryginalna kompozycja już dawno została uznana za najpiękniejszy przykład stylu rokoko nie tylko na Podolu, ale na terytorium całej Rzeczypospolitej. Choć niektórzy historycy sztuki twierdzą, że nie ma ona sobie równych odpowiedników w świecie.

Miasto najbardziej rozwinęło się w czasach, gdy stanowiło centrum dóbr Mikołaja Bazylego Potockiego, postaci barwnej o stricte sarmackim charakterze. Po śmierci stał się bohaterem kilkunastu utworów literackich. Sam Józef Ignacy Kraszewski poświęcił mu opowiadanie “Pan starosta kaniowski”, które weszło do klasyki szlacheckiej gawędy. Znany był on z psychopatycznych wybryków i dziwactw. W połowie XVIII w. uchodził za jednego z najbogatszych ludzi ówczesnej Rzeczypospolitej. Przebrany po kozacku, na czele swej chorągwi nadwornej jeździł po okolicach Buczacza i wszczynał krwawe burdy i orgie , budząc postrach wśród chłopów, Żydów i szlachty. Jednocześnie, jak na Sarmatę przystało, był chorobliwym dewotą. Hojnie fundował klasztory i kościoły, zarówno prawosławne jak i katolickie. W sumie miał wystawić aż 77 świątyń, w tym okazały sobór w Poczajowie. W późnym wieku ożenił się z córką swego ekonoma, ale wkrótce się z nieboraczką rozstał i zamieszkał w skromnym dworku na dziedzińcu klasztoru w Poczajowie, “na dewocji” jak wtedy mówiono. Była to jednak specyficzna dewocja. W dworku utrzymywał bowiem harem, złożony z kilkunastu dziewek. Odmawiał z nimi różaniec, a także używał do mniej pobożnych celów.

Buczacz właśnie Mikołajowi Potockiemu zawdzięcza swoją architektoniczną świetność. Stworzył on w Buczaczu warsztaty architekta Bernarda Meretyna i rzeźbiarza Jana Jerzego Pinsla, najwybitniejszych wówczas na Rusi artystów. Wznieśli oni w mieście nie tylko ratusz, ale także kościół rzymskokatolicki, cerkiew św. Pokrowy oraz klasztor bazylianów.

Idąc główną ulicą w Buczaczu, która wije się jak wąż, i od której odchodzi niezliczona ilość mniejszych też krętych uliczek, czuje się oddech dawnej, wielonarodowej i wielokulturowej Rzeczpospolitej, choć miasto radykalnie zmieniło swój skład narodowościowy. Dalej w jego krajobrazie można zobaczyć zamek, katolicki kościół, unickie cerkwie, budynek dawnego polskiego gimnazjum i żydowską synagogę , choć ta ostatnia zabita deskami na głucho nie jest już wykorzystywana do celów kultowych. Z siedmiotysięcznej społeczności żydowskiej, jaka żyła przed wojną w Buczaczu, stanowiąc trzy czwarte mieszkańców miasteczka, dziś już nie mieszka w nim nikt . Ci, co przeżyli holocaust wyjechali do Polski lub do Izraela. Swoistym paradoksem jest, ze to właśnie przedstawiciele tej nacji najbardziej rozsławili Buczacz i wpisali go nawet na karty światowej literatury. Buczaccy izraelici słynęli w tej części Galicji z bogactwa, rozległych stosunków i obrotności. Dzięki nim Buczacz stał się najbardziej handlowym miastem po Tarnopolu na galicyjskim Podolu.

Dla Żydów miasto nad Strypa stanowiło też ważny ośrodek duchowy i religijny. Wydał on wiele znanych postaci ważnych dla kultury żydowskiej. Jednym z nich był Agnon Szmul Josef, pisarz hebrajski, pierwszy hebrajski laureat Literackiej Nagrody Nobla, największy żydowski pisarz XX w. , urodzony w Buczaczu w 1888r. w rodzinie chasydów. Jego ojciec był handlarzem futer i zwolennikiem cadyka z Czortkowa. To on wpisał miasto na karty światowej literatury, umieszczając w nim akcję swoich powieści. Jego podobizna znalazła się w Izraelu na awersie 50 szekli, a na rewersie łamana linia miejskiego pejzażu…Buczacza. Świadczy to wyraźnie jak miasto to było ważne dla żydowskiej kultury.

Szmul Agnon nie był oczywiście jedynym wybitnym Żydem pochodzącym z Buczacza. Urodził się w nim także Emanuel Ringelblum, twórca tzw. Archiwum Ringelbluma, dokumentującego życie, walkę i śmierć narodu żydowskiego w czasie II wojny światowej. W Buczaczu mieszkali też przed przeprowadzką do Wiednia rodzice Zygmunta Freuda, twórcy psychoanalizy. W mieście nad Strypą urodził się także i spędził dzieciństwo Szymon Wiesenthal założyciel Żydowskiego Centrum Dokumentacji, zaangażowany w bezkompromisowe ściganie zbrodniarzy hitlerowskich. Czyż trzeba lepszych dowodów na to, że gród Buczackich miał swoje genius loci.

W okresie międzywojennym Buczacz był stolicą powiatu. Liczył 13 tys. mieszkańców, wśród których Polacy stanowili drugą po Żydach grupę narodowościową. Mieściły się w nim wszystkie urzędy państwowe i samorządowe: Starostwo, Sąd Powiatowy, Urząd Skarbowy, Urząd pocztowo-telegraficzny, a także zakłady naukowe: Gimnazjum państwowe, Gimnazjum Bazylianów, a także prywatne seminarium żeńskie. Działały też w Buczaczu: Powszechna Kasa Oszczędnościowa, Kooperatywa Rolnicza, Sokół, Hufiec Harcerski oraz Solidacja Mariańska i Oddział Wojewódzkiego Towarzystwa Turystyczno- Krajoznawczego. Przybysze mogli się zatrzymać w hotelu u Andermana, a zjeść w restauracjach : Kolejowej, Pietraszkowej, Kasynowej i Stanisławowiance. Rogoziński i Leligdowicz prowadzili ponadto pokoje do śniadań. Podróżni przyjeżdżający do Buczacza pociągiem, do poruszania się po mieście i okolicach mieli do dyspozycji : dorożki, auta i autobusy.

Na początku lat dwudziestych po Traktacie Ryskim, Buczacz przez kilka lat był siedzibą ordynariusza diecezji kamieniecko- podolskiej bp Piotra Mańkowskiego. Założył on w mieście Małe Seminarium Duchowne, kształcące chłopców – uchodźców z Podola i Kijowszczyzny- na przyszłych kapłanów diecezji kamienieckiej i łucko- żytomierskiej. Z Buczacza poprzez poufnych kurierów usiłował też zarządzać diecezją kamieniecką, co na dłuższą metę nie bardzo rzecz jasna było możliwe.

Głównym ośrodkiem życia duchowego Polaków w Buczaczu był kościół farny, oddziałujący na całą okolicę. Był on siedzibą parafii i dziekana Dekanatu Buczacz. Do samej parafii oprócz miasta należało kilkanaście pobliskich miejscowości. W sumie liczyła 10257 wiernych. Świątynia otoczona murem wyglądała z zewnątrz jak forteca i niewątpliwie stanowiła twierdzę ducha, w której był pielęgnowany polski patriotyzm. W 1889r. społeczeństwo Buczacza ustawiło na dziedzińcu świątyni duży dębowy krzyż dla upamiętnienia rocznicy Powstania Listopadowego. Pod krzyżem na kozłach zamontowane były dwie armaty wykopane w zamku jako pamiątki po wojnach z Turkami. Obok furtki w ścianie muru tkwiły kule armatnie, też znalezione w ruinach zamku, a pod nimi widniał napis :” Z napadów tatarskich”.

W porównaniu z okresem przedwojennym dzisiejszy Buczacz ma praktycznie tyle samo mieszkańców. Zasadniczo jednak zmieniła się ich struktura. Zniknęli z miasteczka Żydzi , wymordowani przez hitlerowców i ukraińskich policjantów , a także Polacy, których zaledwie garstka przetrwała nad Strypą.

Po wojnie większość z nich wyjechała do Polski.

Okupacja sowiecka dla Polaków żyjących w Buczaczu i okolicy była równie bolesna, jak dla innych części województwa tarnopolskiego. Już od jej pierwszych dni przystąpili oni do tworzenia organizacji konspiracyjnych i niepodległościowych. Dwudziestoletniej Janinie Kasowskiej, córce kupca Antoniego udało się utworzyć w mieście 50-osobową grupę ZWZ. NKWD błyskawicznie jednak rozpracowało całą organizację Już 14 kwietnia 1940r. Kasowska została aresztowana i w ogólnym procesie kierownictwa obwodowej organizacji skazana na karę śmierci. W kwietniu 1940r. ze stacji w Buczaczu odjechało do Kazachstanu 28 towarowych wagonów wypełnionych 694 osobami. Tyle wynika z meldunku NKWD USRS z zestawieniem zapotrzebowania na tabor kolejowy do przewozu wysiedlonych rodzin osób represjonowanych, podpisanego przez Ludowego Komisarza spraw wewnętrznych USRS komisarza bezpieczeństwa 3 rangi Iwana Sierowa. Nie były to ostatnie ofiary sowieckich represji w Buczaczu. Już w trakcie wywózki rodzin aresztowanych , zatrzymano w mieście kolejne osoby. Jednym z nich byli bracia Eugeniusz i Jerzy Osostowicze. Na widok kolumny wysiedlanych mieli powiedzieć: “Patrz co robi władza sowiecka, trzeba natychmiast zebrać ludzi i zrobić powstanie, a jeśli się nie uda, to uciec za granicę”. Sowieccy konfidenci oczywiście to usłyszeli i donieśli komu trzeba i autorzy tych słów zostali aresztowani.

W 1943r. miejscowi nacjonaliści przystąpili do czystek etnicznych na terenie powiatu buczackiego, mordując Polaków. Ci, co ocaleli z pogromów, szukali schronienia w mieście. Po wojnie niemal wszyscy z Polaków opuścili Buczacz i wyjechali do Polski.

Świątynia w Buczaczu zaczęła wracać do życia w 1991r. , gdy jej proboszczem został ks. Infułat Ludwik Rutyna, kapłan który stał się już legendą ziemi tarnopolskiej. Urodził się w 1917r. w Podzameczku k/ Buczacza. W Buczaczu ukończył gimnazjum , a we Lwowie studia teologiczne, po ukończeniu których w 1941r. wyświęcono go na kapłana. Skierowany do parafii Baborów w 1945r. wraz z jej wiernymi wyjechał na Opolszczyznę . Na początku lat 90- tych za zezwoleniem biskupa wrócił w strony rodzinne. W Buczaczu dane mu było obchodzić jubileusz 50-lecia kapłaństwa. Początkowo mimo wieku obsługiwał jeszcze parafie w Czortkowie i w Tarnopolu, by nikt z jej wiernych nie pozostał bez możliwości udziału we Mszy św. Od początku swojej posługi ks. Ludwik odnawiał też kościół w Buczaczu, starając się go przywrócić do pierwotnego stanu. Dzięki ofiarom z kraju , pochodzącym z głównie od dawnych mieszkańców Buczacza i okolic, w znacznej mierze udało mu się zrewaloryzować świątynie. Wymieniono w niej dach, okna i drzwi, przeprowadzono restaurację ołtarza , który wrócił do przedwojennego stanu. Umocniona jest też bogato zdobiona złotem ambona, która szczęśliwie przetrwała sowieckie czasy. Zakonserwowano też ocalałe na sklepieniu fragmenty fresków. Napis na portalu świątyni przypomina, kto ją ufundował . Brzmi on następująco:” Chcąc Potockich Pilawa mieć trzy krzyże całe/ Dom Krzyżowy na Boską wybudował chwałę”. Motyw trzech krzyży nawiązuje do herbu fundatora i jest powtórzony w krzyżu dominującym nad świątynią. Przypomina on, że aby zrozumieć dzieje chrześcijaństwa nad Strypą, trzeba też zapoznać się z historią rodu Potockich. Jego wkładu w rozwój Podola nie da się wymazać. Tym bardziej, ze z szacunkiem odnosił się on do wszystkich Kościołów, obrządków i religii.

Szkoda, że Polaków nad Strypą przetrwało tak mało. Odrodzona parafia składa się przede wszystkim z osób starszych. Pewną nadzieją, że z ich odejściem nie zakończy ona swojej działalności jest posługa sióstr Niepokalanek, które w Buczaczu założyły swoją placówkę. Pracują one z ukraińskimi dziećmi, co daje nadzieję, że stopniowo będzie jej przybywało nowego narybku. Zmieni ona oczywiście skład narodowościowy, ale pozostanie dalej bijącym w Buczaczu źródłem łacińskiej kultury.

Marek A. Koprowski

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. przemo
    przemo :

    Bardzo ciekawy artykul. Ja zawsze myslalem, ze Buczacz jest wlasciwie calkowicie nieosiagalny dla turystow. Otoz, gdy bylem we Lwowie w latach dziewiedziesiatych juz samo dotarcie do Lwowa bylo niejako wyprawa na Ksiezyc. Najpierw jechalo sie pociagiem do Przemysla. W Przemyslu wsiadalo sie w autobus, ktory potrzebowal wiele godzin by dotrzec do Lwowa. Samo juz czekanie na odprawe graniczna, czekanie w skwarze, trwalo pare godzin. Po przybyciu do Lwowa czlowiek byl juz tak wykonczony ze pomysl o jakichkolwiek dalszych wojazach byl niedorzeczny..;-). Pozatym wspomnienia samego Lwowa byly wrecz zatrwazajace. Kobiety radzieckie sprzedajace kwas, trojelbus jadacy po kocich lbach i trzesacy sie tak ze sie mialo wrazenie ze sie zaraz caly rozleci, w koncu hotel we Lwowie za pobyt w ktorym trzeba bylo zaplacic miliony hrywien, hotel w ktorym znajdowal sie jedynie jeden prysznic na pietrze o klucz do ktorego trzeba bylo prosic pokojowa.

    Ja mam pytanie w jaki sposob dociera sie ze Lwowa do Buczacza. Pociagiem chyba nie, bo wiem ze w tamtejszych kolejach funkcjonuja mafie ktore wykupuja bilety i sprzedja je kilka razy drozej podroznym z zagranicy. Inaczej mowiac, jak nalezy kupic bilet — czy trzeba isc do kasy i wystac sie sie pare godzin poczym wydukac pytanie o bilet po rosyjsku, czy tez isc od razu do konika ?

    pozdrawiam

    • vanderbrook
      vanderbrook :

      To tylko pomyzl: gdy juz sie Ukraina uspokoi,mozna poleciec samolotem do Kijowa i dopiero stamtad wybrac sie dalej. Na ulicy promwadzacej do miasta z lotmiska sa dwa przyzwoie hotele. Jednak wspolna lazienka to tadycja sowieckich komunalek,ktora przdostala sie do hotelarstwa na Ukrainie.Gorzej niz w Bulgarii.