Mimo kryzysu Kreml nie traci kontroli

– o wzmocnieniu pozycji kremlowskich władz donosi z Czelabińska ,,The Economist’’

Czelabińsk jest najlepszym zobrazowaniem tłustych i chudych lat w rosyjskiej gospodarce, z dojmującą biedą i zapierającym dech w piersiach bogactwem. Rok temu, kiedy baryłka ropy kosztowała ponad 100 dolarów, a wzrost PKB w Federacji Rosyjskiej wynosił 8% wciąż rosła liczba nowych biurowców, hoteli, restauracji i luksusowych sklepów – sytuacja wyglądała całkiem inaczej niż teraz, gdy spadek PKB w pierwszym kwartale 2009 roku wyniósł 9,5%, a cena baryłki wylądowała w okolicach 50 dolarów. Dla niedawno jeszcze rozpędzonego biznesu oznacza to poważne kłopoty. Rosja po raz kolejny okazuje się państwem kontrastów.

Obecnym problemem rosyjskiego biznesu jest brak kredytu spowodowany zaniechaniem rozwoju rodzimego systemu finansowego i sztucznym tamowaniem inflacji. Nikt w Rosji nie planuje w perspektywie dłuższej niż dwa lata – mówi Peter Aven z Alfa Banku. Zwykli obywatele zamieniają jak najszybciej pieniądze na towary. Infrastruktura jest w fatalnym stanie, system finansowy zupełnie niewydolny, a kraj dławi korupcja. Na dodatek narasta groźba inflacji – w roku 2005 wynosiła ona ponad 12%, w 2006 – prawie 10%, w roku 2007 spadła do 9%, 2008 r. – 14%, dane za I kwartał 2009 roku mówią znów o inflacji na poziomie niemalże 14%.

Coraz silniejszy staje się nacisk na bank centralny, aby zdewaluował rubla. Dotychczas podniósł on stopy procentowe, wierząc, iż to zahamuje odpływ kapitału, jednakże trudno pokładać w tym nadzieje, ponieważ dla wielu rosyjskich firm cena pieniądza na rodzimym rynku poszybowała z 8% na 25%, co zupełnie zatkało gospodarkę. Pesymistyczne prognozy mówią o tym, że już teraz niemożliwe jest spłacenie około 20% zaciągniętych długów, za to rząd deklaruje swoją gotowość do dekapitalizowania banków.

Nie zmienia to jednak faktu, że obecny system polityczno-ekonomiczny coraz słabiej odpowiada na potrzeby kraju – Władimir Putin niszcząc resztki niedoskonałej rosyjskiej demokracji przyczynił się do zwiększenia skorumpowania kraju i skostnienia dawnych struktur władzy. Znosząc wybory gubernatorów, władze straciły jakąkolwiek szansę na efektywniejsze zarządzanie pieniędzmi – obecnie gubernatorowie na pewno nie działają na swoją korzyść (czego obawiał się Putin), ale nie mają też motywacji do działania na rzecz danego kraju.

Zaczynają się także duże bankructwa i masowe zwolnienia – rosyjski system zarządzania jest niesprawny, technologia często przestarzała, a efektywność wynosi 26% średniej efektywności w Stanach Zjednoczonych. Jak mówi biznesmen z Czelabińska – Andriej Czertow – rosyjscy przedsiębiorcy nie potrzebują więcej pomocy od państwa, ale wyłącznie mniej przeszkód.

Jedynym pomysłem władz na uzdrowienie sytuacji jest dofinansowanie i tak niewydolnych wielkich firm, co pozwoli uniknąć wybuchu niezadowolenia społecznego i przeczekać do momentu, kiedy baryłka ropy nie osiągnie odpowiedniej ceny. Najlepszym przykładem takiego kursu w gospodarce jest wparcie dla zatrudniającego 100 000 pracowników AvtoGazu należącego do korporacji kierowanej przez starego przyjaciela premiera Putina. Dzisiejsze elity państwa rosyjskiego to polityczno-biznesowy konglomerat, wzajemnie mocno się wspierający.

Na razie nie widać żadnych poważnych oznak sprzeciwu wobec dominującego systemu, gdyż trudno za takie uznać wystąpienia importerów aut we Władywostoku. Opozycja nie ma na co liczyć, nawet w tak zwanych mono-miastach, czyli ośrodkach zbudowanych wokół jednego zakładu i na nim opierających swój byt.

Dla wielu ludzi kryzys jest stanem permanentnym, rozpoczął się w roku 1991 wraz z rozpadem ZSRS, a reszta była już tylko kwestią zdolności adaptacji do warunków. Poza tym z rezerwami rzędu 400 miliardów dolarów Rosja może sobie pozwolić na sfinansowanie ogromnego deficytu budżetowego, licząc na wyższą cenę surowców w niedalekiej przyszłości. Jeden z ekspertów – Kirył Rogow, przewiduje, że cena ropy na poziomie 70 dolarów za baryłkę może zapewnić trwanie obecnego systemu politycznego i powrót do stagnacji, której jeszcze rok temu doświadczał jego kraj. Co innego, jeśli spadnie ona do 30 dolarów za baryłkę – wtedy sytuacja może się zaostrzyć, a biedna Rosja nie będzie specjalnie sympatyczna – priorytetem stanie się konieczność znalezienia wroga na zewnątrz i kanalizacji społecznego niezadowolenia. Instytucje, które zaczynają upadać, lecz chcą się utrzymać przy życiu, bywają zazwyczaj szczególnie niebezpieczne.

Opracowanie: Kresy.pl

Źródło: The Economist

http://www.economist.com/displayStory.cfm?story_id=13777282

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply