Kremlowska elita jest uzależniona od Zachodu

Możemy sobie zadać pytanie: dlaczego od dłuższego czasu nic nie słychać na temat żony Putina, i w ogóle jego rodziny? Dzieje się tak dlatego, ponieważ rodzina Putina od lat mieszka w Niemczech.

Antyzachodnia propaganda reżimu kremlowskiego nie wyraża poglądów ludzi, którzy go tworzą, lecz stanowi pewien środek sprawowania władzy. Nikt na Kremlu nie ma wątpliwości co do tego, że Zachód nie stwarza realnego niebezpieczeństwa dla Rosji. Tym niemniej przedstawia się go jako wroga.

Pokazywanie Zachodu jako wroga służy legitymizowaniu autorytarnego systemu i ma być usprawiedliwieniem deficytów demokracji. Jeśli Zachód chce eksportować swój wynalazek, jakim jest demokracja, do Rosji, to z tego ma płynąć wniosek, że chce tak naprawdę demokrację narzucić w celu osłabienia kraju, który ją by importował. W konsekwencji byłe republiki sowieckie (Gruzja, Estonia) czy dawne państwa bloku wschodniego (Polska) przedstawiane są wraz z USA jako zagrożenie, chociaż na Kremlu wiedzą, że tak nie jest. Dzięki temu autorytarna kleptokracja może społeczeństwu wmawiać, że sposób, w jaki sprawuje władzę, to konieczność.

Rosyjska elita polityczna nienawidzi Zachodu, ale dlatego, że jest od niego uzależniona. W jej skład wchodzą miliarderzy, którzy trzymają swoje fortuny na kontach banków zachodnich. Ich żony i kochanki rodzą dzieci w zachodnich szpitalach. Później te dzieci uczą się w zachodnich szkołach. Całe rodziny kremlowskich notabli spędzają wakacje w ekskluzywnych zachodnich kurortach. Możemy sobie zadać pytanie: dlaczego od dłuższego czasu nic nie słychać na temat żony Putina, i w ogóle jego rodziny? Dzieje się tak dlatego, ponieważ rodzina Putina od lat mieszka w Niemczech.

Poczucie uzależnienia od Zachodu oraz słabość państwa rosyjskiego mają wpływ na zachowania rosyjskich polityków wobec elit byłych republik sowieckich. Oczekują oni od państw WNP uznania dominacji Rosji na terytorium dawnego ZSRR. Tymczasem żadne z tych państw nie zamierza tego robić. Ich przywódcy wykonują jedynie pewne symboliczne gesty, które mają Kremlowi dać poczucie panowania nad krajami, które niegdyś leżały w granicach Związku Sowieckiego.

Przykładem może być umowa gazowa między Rosją a Ukrainą. W zamian za tani gaz Kijów zgodził się na przedłużenie stacjonowania Floty Czarnomorskiej na Krymie. Przestarzałe, rdzewiejące okręty rosyjskie nie stanowią jednak dziś już militarnej siły. Wiktorowi Janukowyczowi opłacało się więc pójść na taką transakcję.

Andriej Piontkowski– publicysta rosyjski, komentator Radia Swoboda i BBC World Service

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply