Jechać czy nie jechać do Karabachu?

Od tego kto przyjedzie na ćwiczenia do Armenii będzie zależeć imidż i renoma Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Nikt przecież nie będzie traktować poważnie bloku wojskowego, którego członkowie starają się nie jeździć do siebie nawzajem i wolą nie współpracować by nie psuć sobie relacji z państwami trzecimi.

Pokazowe taktyczne ćwiczenia batalionowe z zastosowaniem ostrzału bojowego odbyły się w Republice Nagornego Karabachu jeszcze 14-16 sierpnia. We wrześniu w Armenii rozpoczną się natomiast wspólne ćwiczenia Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym „Współdziałanie -2012” (ros. Wzaimodiejstwie-2012).

W manewrach weźmie udział między innymi ponad 100 żołnierzy i 30 jednostek sprzętu z Południowego Okręgu Wojskowego rosyjskich sił zbrojnych. Jak dotąd nie podano informacji czy w ćwiczeniach będą uczestniczyć oddziały z innych krajów, w szczególności środkowoazjatyckich.

Prezydenci wszystkich państw OUBZ zostali zaproszeni na manewry, ale nikt póki co nie potwierdził swojego przyjazdu do Armenii. Możliwe, że tego typu szczyt wojskowo-polityczny mógłby spalić im niektóre mosty i zbyt jednoznacznie określić ich stanowiska. Przecież do dziś kraje OUBZ ani razu nie wystąpiły z jednolitym stanowiskiem i nie wyraziły wspólnego poglądu na ten czy inny problem. OUBZ cały czas pozostaje „sojuszem z przymusu”, do którego jedni wstąpili ze strachu przed Rosją, inni – z powodu problemów z własnym bezpieczeństwem.

Od tego kto przyjedzie na ćwiczenia do Armenii będzie w określonym stopniu zależeć imidż i renoma OUBZ. Koniec końców nikt przecież nie będzie traktować poważnie bloku wojskowego, którego członkowie starają się nie jeździć do siebie nawzajem i wolą nie współpracować by nie psuć sobie relacji z państwami trzecimi. Jest oczywiste, że prezydenci środkowoazjatyckich krajów przyjadą do Armenii tylko w bardzo specyficznych warunkach – jeśli Rosja postawi twarde ultimatum.

Co się stanie jeśli prezydenci 6 krajów OUBZ mimo to nie przyjadą do Armenii? Czy Armenia pozostanie sam na sam z Rosją w bloku wojskowo-politycznym (no, może jeszcze z Łukaszenką)? Czym będzie zrekompensowany taki obrót sytuacji?

Nie można wykluczyć, że prezydenci już poinformowali, że nie przyjadą na ćwiczenia i już teraz opracowywane są odpowiednie scenariusze. Jednym z nich może być przeprowadzenie ćwiczeń w Nagornym Karabachu. Możliwe, że Dmitrij Rogozin, który odwiedził ostatnio Baku rozmawiał z prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem właśnie o tym. Po spotkaniu rosyjskie agencje prasowe rozpowszechniły informację, że Rosja i Azerbejdżan nie osiągnęły porozumienia w sprawie stacji radiolokacyjnej w Gabali i już tworzy się komisję likwidacyjną. A to oznacza, że szansa przeprowadzenia ćwiczeń w Karabachu rośnie.

Czy jest to w ogóle potrzebne i Armenii i Karabachowi? Chłopcy, którzy stoją na posterunkach i śledzą oczami za ruchami przeciwnika nie pokładają nadziei ani w rosyjskich, ani w innych wojskach. Oni polegają tylko na sobie, jak już to było w latach 1991-1994. Rozumieją za to, że pojawienie się jakich by nie było wojsk, nawet dla ćwiczeń, może doprowadzić do niepotrzebnej eskalacji sytuacji. Niepotrzebnej dlatego, że spowodowana ona byłaby nie potrzebami bezpieczeństwa, a czyimiś niepoważnymi ambicjami i awanturami politycznymi.

Naira Ajrumjan

„Lragir”, Armenia

Tłum. zainosmi.ru – Mateusz Garda

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply