Iluzja Naddniestrzańska

Chciałoby się przypomnieć i Gruzinom, i Mołdawianom, że integralność terytorialna jest niewątpliwie ważna, ale to nie jedyna kwestia, która ma znaczenie. Rozwiązanie problemu jednego małego regionu w zamian za utratę perspektyw rozwoju całego kraju – czy można usprawiedliwić takie podejście, czy potrzebna jest integralność terytorialna za każdą cenę?

Niedawno przedstawiciel Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji poinformował o istnieniu planu uregulowania konfliktu Naddniestrzańskiego, który przewiduje wejście regionu w skład Mołdawii, uzyskanie tam szczególnego statusu, utrzymanie rosyjskiej misji pokojowej i gwarancję tego, że Kiszyniów nie podejmie żadnych kroków w celu wstąpienia kraju do NATO.

Ciekawe, że gruzińscy politycy-rusofile, uważający, że wystarczy tylko szerzej uśmiechnąć się do Kremla, a ten od razu odda nam zagarnięte terytoria, na razie z jakiegoś powodu podejrzanie milczą. Osobiście czekałem na ich bardziej aktywne reakcje, na przykład entuzjastyczne piski, że “wystarczy tylko obalić Saakaszwiliego i zrezygnować ze wstąpienia do NATO, a Abchazja i Osetia Południowa znowu będą nasze”.

Mimo to nie było żadnej reakcji na to wydarzenie, co podwójnie dziwi szczególnie na tle czekających nas niedługo wyborów parlamentarnych. Najwidoczniej teraz nie mają do tego głowy.

Jednak fakt jest faktem: na poziomie retoryki, na poziomie na razie jeszcze niepotwierdzonej propozycji, Rosja poruszyła kwestię o zwróceniu Naddniestrza w skład Mołdawii. Jak to może wpłynąć na Gruzję i czy możemy przeprowadzać bezpośrednie paralele w rodzaju “jeśli oddadzą Naddniestrze, to mogą zwrócić także Abchazję i Osetię”?

W rzeczywistości wszystko jest dużo bardziej skomplikowane.

Po pierwsze, na razie nieznane są szczegóły możliwego porozumienia, a to właśnie od nich wszystko zależy. Przykładowo, jakie będą pełnomocnictwa “szczególnego regionu”, w jaki sposób będą rozdzielone funkcje między władzą centralną i naddniestrzańską. Jeśli Naddniestrze będzie miało swojego prezydenta, swój parlament, swoją rzeczywistą władzę – jaka różnica jakiego koloru będzie flaga “szczególnego regionu”? Nie dałoby się jak zwykle, co charakterystyczne dla władz rosyjskich, oszukać wzroku, kiedy to za flagą i honorowym przyjęciem gości z Kiszyniowa skrywać się będzie ciągle ta sama separatystyczna republika –tylko teraz już oficjalnie.

Jednak chociażby wszystko było dobrze i wspaniale, nie jest to dobry przykład dla Gruzji.

W pierwszej kolejności jest to związane z tym, że konflikt naddniestrzański jest o wiele lżejszy i bardziej powierzchowny. Fakt, że nie jest on do teraz rozwiązany stanowi najlepszy wskaźnik tego, jak Moskwa traktuje podobne kwestie.

Rzecz polega na tym, że w Naddniestrzu nie ma konfliktu etnicznego. Jedną trzecią populacji zbuntowanej republiki stanowią Mołdawianie. Przy czym, mieszkają oni w normalnych warunkach, razem z miejscowymi Rosjanami i Ukraińcami, a nie w rezerwacie, na prawach niewolników, jak Gruzini w obwodzie Galskim. Tam nie ma problemu uchodźców, tam nie było czystki etnicznej, a działania zbrojne trwały krótko i były mało zaciekłe. W Naddniestrzu nie było zburzonych miast, tysięcy ofiar, nie było rozprawienia się z cywilami i prześladowań narodowościowych.

Na dzień dzisiejszy między Naddniestrzem i pozostałą Mołdawią ruch drogowy jest otwarty, mieszkańcy oddzielonej republiki latają po całym świecie z Kiszyniowa, wielu z nich ma mołdawskie paszporty; tyraspolski klub piłkarski gra w mistrzostwach Mołdawii, no i pełna nazwa separastycznej republiki brzmi “Naddniestrzańska Republika Mołdawska”.

W ten sposób, na danym etapie jest to konflikt wybitnie polityczny. Zaś na poziomie lokalnym juz dawno nie ma żadnego konfliktu, a brak problemu uchodźców pozbawia region bazy socjalnej.

Dodatkowo, co też ważne, Naddniestrze nie graniczy z Rosją, można się do niego dostać tylko przez Mołdawię lub Ukrainę, której stanowisko, co powszechnie wiadomo, nie zawsze pokrywa się ze stanowiskiem Moskwy.

Niemniej jednak, nawet tego, najprostszego konfliktu, nie udało się sensownie rozwiązać.

W projekcie, zaproponowanym przez Rosję, znajduje się także niewspółmiernie wysoka cena za formalne zwrócenie Naddniestrza w skład Mołdawii.

Brzmi ona na pierwszy rzut oka niewinnie – „Mołdawia gwarantuje, że nie wstąpi do NATO i będzie miała status państwa neutralnego”. Wydawałoby się, że to żaden problem. Jeśli Rosja coś podobnego powiedziałaby w stosunku do Gruzji – nikt by nie oponował. Wiadomo, że w kuluarach Tbilisi, zarówno przy Szewardnadze, jak i przy Saakaszwilim, proponowało taką wymianę Moskwie, jednak ten wariant nie został przyjęty.

Ale to tyczy się Gruzji. Dla Mołdawii takie postawienie sprawy znaczy dużo więcej niż zwykłą rezygnację z NATO.

To znaczy, że Mołdawia nigdy nie będzie mogła zrobić kroku, pozwalającego na jej rozwój i dalsze rozkwitanie. Tym krokiem jest przyłączenie się do Rumunii.

Wiadomo, że w Mołdawii są różne opinie, dotyczące tej kwestii, jednak, żeby zrozumieć aktualność problemu, proponuję wyobrazić sobie następującą sytuację: oto na przykład mieszkamy w dzisiejszej postsowieckiej Gruzji – opóźnionej gospodarczo, ze szczelnymi granicami, z nieokreślonymi perspektywami na przyszłość. A w tym samym czasie, dwa kroki stąd znajduje się druga Gruzja – 50-milionowa, z większymi sukcesami, wchodząca w skład Unii Europejskiej i mająca bardzo jasne i konkretne perspektywy na przyszłość.

Jak myślicie czy zostanie dużo ludzi w obecnej Gruzji, którzy będą przeciwko włączenia się do tej wyobrażonej 50-milionowej Gruzji – członka UE? Podobnie mają się sprawy w Mołdawii – starsze pokolenie, zarażone komunistyczną propagandą występuje przeciw zjednoczenia z Bukaresztem, ale młode pokolenie świetnie rozumie, że niezależna, iluzoryczna, nikomu niepotrzebna Mołdawia nie ma innej perspektywy, poza zjednoczeniem z Rumunią.

Jeszcze raz podkreślam, że w pierwszej kolejności związane jest to z jednością etniczną – Mołdawianie są takimi Rumunami, jak na przykład Imeretianie – Gruzinami. Wszyscy pamiętają o pakcie Ribbentrop-Mołotow, wszyscy pamiętają o podziale Polski, aneksji państw bałtyckich, ale prawie nikt nie pamięta, że w tym czasie dzisiejsza Mołdawia – a wtedy Besarabia – była oderwana od Rumunii.

Tak więc idea zjednoczenia Mołdawii i Rumuni jest naturalna, zarówno z punktu widzenia narodowej tożsamości jak i z powodu pragmatyzmu.

Ale projekt uregulowania konfliktu naddniestrzańskiego postawił na tym pomyśle wielki, gruby krzyż. Jeśli Mołdawianie przyjmą ten wariant, to oficjalnie, dobrowolnie i najprawdopodobniej na zawsze zrezygnują z powrotu do swojej historycznej ojczyzny, która w dodatku jest członkiem Unii Europejskiej.

I tu jak zwykle i zawsze pojawia się główne pytanie. Jaka jest cena danej kwestii? Czy mołdawskie społeczeństwo jest gotowe zrezygnować ze swojej europejskiej perspektywy, dla przywrócenia jednego regionu, w dodatku przywrócenia faktycznie formalnego. Czy warto?

Kwestia ta jest aktualna i dla naszego społeczeństwa, które, według mnie, traktuje problem terytorium niczym fetysz – byleby oddali, pójdziemy na każdy kompromis, kompromis z kimkolwiek, nawet z diabłem.

Jednak chciałoby się przypomnieć i Gruzinom, i Mołdawianom, że integralność terytorialna jest niewątpliwie ważna, ale to nie jedyna kwestia, która ma znaczenie. Rozwiązanie problemu jednego małego regionu w zamian za utratę perspektyw całego kraju – czy można usprawiedliwić takie podejście, czy potrzebna jest integralność terytorialna za każdą cenę?

To pytanie na które w najbliższym czasie muszą odpowiedzieć Mołdawianie. Nie ma żadnego trzeciego wariantu – Rosja nie pójdzie na dalsze ustępstwa.

A dla Gruzinów wszystko, co dzieje się teraz wokół Mołdawii i Naddniestrza stanowi dobrą lekcję. Jeśli uregulowanie takiego prostego konfliktu obarczone jest takimi gigantycznymi trudnościami i ma miejsce kosztem takich ustępstw, to czego można oczekiwać od Rosji w stosunku do Abchazji i Osetii Południowej? O wiele trudniejszych, krwawszych i niełatwych do rozwiązania konfliktów?

Odpowiedź według mnie jest oczywista. Nie ma czego oczekiwać – w najlepszym wypadku, formalnego rozwiązania konfliktu, jednak znowu za cenę zupełnej utraty perspektywy rozwoju całej Gruzji.

Tengis Abłotia

źródło: “Gruzja Online” / apsny.ge

tłum. Agata Runowska

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply