Większość społeczeństwa gruzińskiego popiera proamerykański kurs władz w Tbilisi. Sami Amerykanie przeprowadzili ostatnio sondaż, z którego wynikło, że poparcie to jest udziałem 55 procent Gruzinów.

Dwa lata od wybuchu wojny gruzińsko-rosyjskiej, poparcie administracji Baracka Obamy odbierane jest w Tbilisi jako słabsze niż poparcie administracji George’a Busha. Nie zmieniła tego też niedawna wizyta w stolicy Gruzji sekretarz stanu Hillary Clinton. Warto bowiem podkreślić, że do dnia dzisiejszego prezydent Obama nie spotkał się jeszcze z Micheilem Saakaszwilim. Związane jest to z tak zwanym resetem stosunków amerykańsko-rosyjskich i zmianą kierunku polityki zagranicznej Waszyngtonu. Sprawa uregulowania konfliktu na Kaukazie staje się dla USA drugorzędna. Dlatego Gruzja czuje się osamotniona.

Europa też pozostaje wobec sytuacji na Kaukazie bierna. Wydaje się, że zapomniała o treści porozumienia wynegocjowanego przez Nicholasa Sarkozy’ego jako prezydenta Francji, która wówczas przewodziła Unii Europejskiej. Rosja nie realizuje żadnego z punktów tego porozumienia. Francja zgodziła się nawet sprzedać Rosji okręty wojenne typu Mistral. Wiadomo, że Rosja może je wykorzystać przeciw swoim sąsiadom.

Gruzja jest więc obecnie na przegranej pozycji. Straciła 20 procent swojego terytorium. Zresztą ta jej część uznawana jest przez USA i Europę za obszary okupowane przez Rosję. Tym niemniej żadne państwo nie wyciąga z tego konsekwencji. W stosunkach Rosji z Europą przeważają interesy gospodarcze. Natomiast dla USA najważniejsze są teraz Iran i Afganistan. Powrót 500 tysięcy uchodźców gruzińskich do swoich rodzinnych stron staje się zatem kwestią bardzo dalekiej przyszłości.

Większość społeczeństwa gruzińskiego popiera proamerykański kurs władz w Tbilisi. Sami Amerykanie przeprowadzili ostatnio sondaż, z którego wynikło, że poparcie to jest udziałem 55 procent Gruzinów. Sytuacja wewnętrzna w Gruzji jest więc dzisiaj inna niż chociażby na Ukrainie, gdzie nastąpiła zmiana geopolityki – większość Ukraińców wybrała prorosyjskiego polityka na prezydenta. Dlatego Rosja stawia teraz w Gruzji na współpracę z lojalnymi wobec siebie ludźmi z opozycji. I chce w ten sposób doprowadzić do powtórki scenariusza ukraińskiego.

Dmitrij Miedwiediew mówi, że nie będzie rozmawiał z Gruzją dopóki jej prezydentem jest Saakaszwili. To wyraźny sygnał, że Rosja szuka pretekstu do usunięcia obecnych władz gruzińskich. Ale obranie przez Gruzję kursu prozachodniego oznacza, że sprawa jej pozycji geopolitycznej została przesądzona. Otwarta pozostaje zaś kwestia, jaką cenę przyjdzie Gruzji za to zapłacić.

Dawid Kolbaia– historyk, kierownik Seminarium Kaukaskiego Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply