JEST sobota 11 IX 2010
BYŁA: sobota 11 IX 1621
Cały dzień trwały drobne naszo-tureckie utarczki. Turcy wyprowadzili cztery działa na drugą stronę Dniestru i stamtąd ostrzeliwali kozacki obóz, aż ich nasze armaty spędziły. Polskie wojsko na wszelki zaś wypadek stanęło w porządku przed szańcami, oczekując ewentualnego ataku. Czekano nocy – aby odbyć ustaloną wycieczkę. I już, już miała się odbyć – a nie wiadomo, czy nie skończyła by się jakimś gremialnym popłochem i klęską tureckiej armii –
“…Aż tylko co pierwszego mają ruszyć kroku,
Deszcz (chociaż niebo było prawie bez obłoku,
Gwiazdy pięknie świeciły) zrazu poszedł mały;
Aż co dalej to większy, że zalał zapały…” [=u broni palnej]
Zeszło więc na niczym. Wycofano się, a impreza przełożona została na czas nieokreślony. Bo Turcy następnego dnia już się oczywiście o wszystkim dowiedzieli; nie dało się pełnej tajemnicy utrzymać.
Opatrzność?
Czy to Opatrzność kazała nie dojść do skutku nocnej imprezie? Potocki tak sugeruje. Może tej nocy nic by nie sprawili? A może Bóg sprzyjał Polakom – ale nie zawsze na sto procent?
“…już swej przez cuda przestał mnożyć chwały,
Ani nasze zasługi tyle wagi miały”
Bo prostu Bóg lubił nas, ale bez przesady. A poza tym… Chodkiewicza miała spotkać nad ranem niespodzianka.
Jacek Kowalski
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!