Działka czy budynek? – czyli rozmowy i refleksje o Domu Polskim we Lwowie

W ostatnim numerze “Kuriera Galicyjskiego” zamieszczony został komunikat służby prasowej Lwowskiej Rady Miejskiej z 17 maja br. pod tytułem: “Do końca roku Lwów może wydzielić budynek pod Dom Polski”. Z informacji tej wynika, że władze Lwowa skłonne są co prawda zaproponować dom, a nie – jak do tej pory – działkę pod budowę, jednakże ów (na razie jeszcze nieokreślony) budynek miałby być przekazany Polakom w dzierżawę a nie na własność.

W związku z tym, proponuję parę wypowiedzi, rozmów oraz refleksji – na temat Domu Polskiego we Lwowie:

Konferencja prasowa ministrów w Konsulacie

Dość znamienne były niedawne wypowiedzi ministrów spraw zagranicznych Polski i Ukrainy na temat Domu Polskiego we Lwowie. Pytanie to padło w trakcie konferencji prasowej 16 maja, w dniu uroczystego otwarcia nowego lwowskiego gmachu Konsulatu Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej. W relacji Kuriera Galicyjskiego z tej uroczystości nie zauważyłem tych właśnie odpowiedzi, przeto pozwolę sobie przytoczyć je w całości:

Minister Radosław Sikorski: – „Jeśli chodzi o Dom Polski we Lwowie, to jak państwo wiecie, niemałym wysiłkiem, także politycznym, także członków mojej partii, Platformy Obywatelskiej we władzach lokalnych Przemyśla, udało się rozwiązać kwestię domu ukraińskiego w Przemyślu. Liczymy na wzajemność we Lwowie. Pan minister na moją prośbę zadeklarował pełne poparcie władz centralnych Ukrainy dla tego aby tak się stało, aby Polacy we Lwowie też mogli mieć swój dom. Ale co może jeszcze ważniejsze, bo wiemy jak te lokalne sprawy bywają zawikłane, rozmawiałem z przewodniczącym Rady Miasta, który solennie obiecał, że sprawa będzie wkrótce rozwiązana. Więc uważam tę kwestię za zamkniętą. Teraz jest kwestia tylko przedstawienia ofert i możliwości inwestycji, i żeby wielokulturowy Lwów, tak jak wielokulturowy Przemyśl, mogły kwitnąć i współpracować.”

Minister Konstantin Hryszczenko: -„Niewiele mogę dodać do tego co powiedział pan minister. Chciałbym tylko podkreślić, że we Lwowie obowiązkowo ma być osobne kulturalne centrum. Ale dzisiaj już jest Dom Polski – to Konsulat Generalny, gdzie właśnie się znajdujemy. Piękne pomieszczenia, które można wykorzystywać do wielu zadań i jakie – jestem przekonany – obowiązkowo będą ojczystym domem dla wszystkich Polaków, jacy urodzili się we Lwowie i tutaj mieszkają. Ale ze swej strony będziemy oczywiście pracować nad tym, żeby załatwić tę kwestię (Centrum Kultury Polskiej) razem z miejscową władzą. Chciałbym skorzystać z tej okazji aby wyrazić swemu koledze, Radosławowi Sikorskiemu, wielką wdzięczność za załatwienie kwestii w Przemyślu. Ten problem bardzo długo był omawiany, rozwiązany został z trudem ale wdzięczni jesteśmy, że on został rozwiązany dzięki pańskiemu poparciu i pańskiej pomocy.”

Może ja nie znam się na języku dyplomatycznym. Jeśli jednak w odpowiedzi na wyrażone przez polskiego ministra oczekiwanie „wzajemności we Lwowie”, jego ukraiński partner z jednej strony przyznaje, że powinno być „osobne kulturalne centrum”, ale zaraz dodaje, że w zasadzie jest już we Lwowie „Dom Polski” …w Konsulacie Generalnym RP, to właściwie jaki jest to sygnał dla lwowskich władz? Czy aby nie taki, że postulat powstania Domu Polskiego w tym mieście bynajmniej nie jest sprawą tak istotną i pilną? Osobiście tak to odebrałem – ale być może jestem w błędzie i oczywiście chciałbym nie mieć tu racji.

Rozmowa z merem Lwowa Andrijem Sadowym

Dzień wcześniej, podczas uroczystego otwarcia nowego gmachu Konsulatu Generalnego RP we Lwowie, bezpośrednio po konferencji prasowej ministrów spraw zagranicznych Polski i Ukrainy, przeprowadziłem z merem Lwowa, Andrijem Sadowym, następującą rozmowę :

– Panie merze, czy to prawda, że miasto Lwów chce przekazać tutejszym Polakom działkę pod budowę Domu Polskiego a nie budynek?

– Tak, jest działka gotowa i jeśli będzie organizacja, która zechce ją otrzymać, to od razu Rada Miasta przyjmie taką decyzję.

– Ale o ile mi wiadomo, bo rozmawiałem w tej sprawie, to ani Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”, ani Federacja Organizacji Polskich na Ukrainie, ani Towarzystwo Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej – nie chcą działki pod budowę. Oni chcą budynku.

– Było już osiem propozycji co do działek pod budowę Domu Polskiego. Jeżeli ta (przy ulicy prospekt Czornowoła 67a) nie podchodzi, to będziemy jeszcze inne proponować. Nie ma problemu.

– A czy mógłby to być budynek, tak jak w Przemyślu?

– Były też propozycje budynku. Ale w Przemyślu to był ten budynek, który był zawsze własnością Ukraińców.

– A tutaj we Lwowie też były polskie Domy Sokoła, np. na ulicy Łyczakowskiej.

– A co tam teraz jest?

– Centrum kultury dziecięcej.

– No to my nie wygonimy dzieci z tego budynku. Prawda?

– Ale w Przemyślu, aby oddać Ukraiński Dom, trzeba było wyprowadzić z niego m.in. świetlicę dziecięcą. Może więc władze centralne mogłyby dać jakiś budynek na Centrum Kultury Dziecięcej, tak aby uwolnić dawny Dom Sokoła?

– No, w takim razie to jest pytanie do władz centralnych.

Rozmowa z gubernatorem Cymbaliukiem

Zauważywszy gubernatora Mychajłę Cymbaliuka, zmierzającego szybkim krokiem do czekającego samochodu, zagadnąłem go o Dom Polski we Lwowie. Najpierw jednak przypomniałem, że 20 marca, podczas uroczystego przekazywania prawa własności do Domu Ukraińskiego w Przemyślu, na moje pytanie, czy poprze starania lwowskich Polaków o otrzymanie Domu Polskiego, odpowiedział mi do mikrofonu:

“Obowiązkowo. Przekazanie tego pięknego budynku ukraińskiej społeczności jest dzisiaj dobrym znakiem polskiej strony, polskich władz. I jest to zobowiązaniem dla strony ukraińskiej, żeby stworzyć Centrum Kultury Polskiej we Lwowie. Myślę, że już w najbliższym czasie zbierzemy komitet organizacyjny, komisję, która rozpatrzy konkretne propozycje. To jest nasz obowiązek i w najbliższym czasie ten problem załatwimy”.

Tym razem na pytanie o Dom Polski we Lwowie pan gubernator potwierdził, że razem z merem Sadowym uzgodnili przekazanie pod budowę Domu Polskiego działki przy prospekcie Czornowoła. Gdy spytałem: „czy może to być budynek a nie działka?” – gubernator Cymbaliuk odpowiedział dość filozoficznie: „Wszystko może być”.

Reakcja przedstawicieli Wspólnoty Polskiej, Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie oraz Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej

Jeszcze przed konferencją prasową ministrów i przed rozmową z merem oraz gubernatorem Lwowa zdążyłem zapytać przedstawicieli organizacji polskich o ich oczekiwania wobec władz ukraińskich: budynek na Dom Polski czy działka pod budowę?

Michał Dworczyk, członek Zarządu Głównego Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” (w jego kompetencji znajdują się właśnie sprawy Polaków na Wschodzie), odpowiedział, że propozycja władz lwowskich co do przekazania działki pod budowę Domu Polskiego jest absolutnie nie do przyjęcia.

Emilia Chmielowa, prezeska Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie, odpowiedziała podobnie, że jest zdecydowanie przeciwna działce, bo Polacy we Lwowie – tak jak Ukraińcy w Przemyślu – chcą budynku a nie działki pod budowę.

Emil Legowicz, prezes Zarządu Głównego Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej odpowiedział, że nigdy nie zgodzi się na działkę, bo po pierwsze, proponowana działka znajduje się daleko od centrum miasta, a pod drugie, w tutejszych realiach przygotowanie samego projektu i uzyskanie wszystkich uzgodnień trwać będzie około 5 lat – a drugie tyle zajmie budowa (o ile Polska da pieniądze). „A za 10 lat – to już może nie być Polaków we Lwowie!” – dodał dramatycznie i zarzucił władzom miejskim, że „traktują lwowskich Polaków niepoważnie”.

Rozmowa z prezydentem miasta Przemyśla – Robertem Chomą

W niedawno przeprowadzonym wywiadzie spytałem prezydenta Przemyśla, czy satysfakcjonuje go proponowanie lwowskim Polakom – przez mera Lwowa i lwowskiego gubernatora – działki przy ulicy Prospekt Czornowoła 67a pod budowę Domu Polskiego? Oto, co mi Robert Choma odpowiedział:

– Oferowanie działki pod budowę Domu Polskiego we Lwowie nie tylko nie jest satysfakcjonujące ale także nijak się ma w stosunku do tych ustaleń, które chociażby padały tutaj w Przemyślu, że nie działka i wieloletni proces budowlany ale właśnie – nieruchomość. Tak więc, satysfakcjonujące byłoby tylko wydzielenie budynku, który można byłoby szybko zaadaptować do potrzeb Domu Polskiego, czyli takiego samego centrum kultury, jakim stanie się Ukraiński Dom Ludowy w Przemyślu. Przecież samorząd miasta Przemyśla również mógł podjąć uchwałę co do ekwiwalentu w postaci przekazania działki pod budowę Domu Ukraińskiego, niekoniecznie zresztą w centrum miasta, no i oczywiście umożliwić proces budowlany najszybciej jak to jest możliwe. Nie zrobiliśmy tego. Przekazaliśmy budynek, oczekując podobnej decyzji we Lwowie. Liczyliśmy na dane słowo, na wzajemne ustalenia i po prostu na uczciwość organów administracji rządowej i samorządowej po drugiej stronie granicy. I cały czas wierzę, że to nie były tylko werbalne deklaracje, że w ślad za nimi pójdą czyny. A co do stanowczości deklaracji składanych przez pana gubernatora, to wierzę w ich szczerość ale – znając realia ukraińskie – wiem też, że bez zgody, życzliwości i otwartości władz miejskich Lwowa, takie działania byłyby bardzo trudne.

– Panie prezydencie, o ile wiem, to Polacy we Lwowie chcieliby odzyskać – tak jak i Ukraińcy w Przemyślu – nie jakikolwiek budynek ale jeden z gmachów zbudowanych przez ich przodków. A takich budynków we Lwowie jest dużo. Jednym z nich jest dawny Dom Sokoła przy ulicy Łyczakowskiej. Co prawda, mieści się w nim centrum kultury dziecięcej – ale w Przemyślu też trzeba było znaleźć pomieszczenie zastępcze dla młodzieżowej świetlicy „Wzrastanie”, tak aby zwolnić drugie piętro budynku przekazanego mniejszości ukraińskiej. Być może więc i we Lwowie należałoby oczekiwać działań w tym kierunku?

-Taka była intencja. I to zarówno mojego pierwotnego projektu uchwały Rady Miasta Przemyśla, jak i tych deklaracji (strony ukraińskiej), które padały. Tutaj oddaliśmy dom, co zresztą było decyzją trudną i czasem niezrozumiałą dla części mieszkańców miasta. I tam także powinien być zwrócony dom, co też nie będzie decyzją łatwą. Tutaj dom wznoszony ze składek społeczności ukraińskiej – a tam budowany przez państwo polskie czy ze składek Polaków żyjących we Lwowie. Byłby to bardzo dobry gest wzajemności, na pewno służący szybszemu zbliżeniu naszych społeczności i na pewno będący rzeczywiście takim gestem sprawiedliwości w stosunku do tamtejszej społeczności polskiej. Zresztą, dawni mieszkańcy Lwowa odwiedzający to miasto, czy też ich dzieci, mają również takie oczekiwania aby spotykać się w takim właśnie budynku. Myślę, że to nie byłoby czymś nadzwyczajnym czy jakimś specjalnym gestem, tylko po prostu zwierciadlanym odbiciem tego, co zrobiliśmy w Przemyślu. Chciałbym tu zasygnalizować, o czym zresztą wielokrotnie rozmawiałem z moim kolegą, merem Lwowa Andrijem Sadowym i z jego zastępcą, Wasylem Kosiwem, że jestem otwarty na dialog i możliwość także przekonywania do tego pomysłu. I tą drogą chciałbym także zaapelować o podjęcie takich rozmów jak najszybciej, tak aby dowieść, że to nie tylko gesty i próba po raz kolejny odsunięcia problemu, tylko zdecydowane rozwiązywanie go. To byłoby bardzo dobrze przyjęte przez społeczeństwo nie tylko w Przemyślu ale i w całej Polsce. A więc, budujmy nie dom we Lwowie – ale wspólną i zgodną przyszłość pomiędzy naszymi miastami i narodami!

Dzierżawa – zamiast własności?

Powróćmy do wspomnianego komunikatu służby prasowej lwowskiej Rady Miejskiej. Z jego treści wynika, że mer Lwowa jest wprawdzie gotów wyszukać budynek na Dom Polski ale „strona polska”, czyli po prostu państwo polskie, powinno uzgodniony gmach „odnowić” i dodatkowo „pomóc miastu w rekonstrukcji innych budynków”. A w dodatku, jak czytamy w komunikacie, „mowa może być tylko o dzierżawie”.

Jak wiadomo, rekonstrukcja kilku starych budynków może równać się lub nawet przewyższyć koszty budowy nowego gmachu. I za te niemałe pieniądze polskiego podatnika, Polacy we Lwowie nie mogą liczyć na prawo własności do odrestaurowanego budynku a jedynie na jego dzierżawienie. Mer Andrij Sadowyj łaskawie zapewnia, że skoro „dzierżawcą będzie organizacja społeczna, to opłaty będą mniej więcej odpowiednie”. Otóż przeciwnie, jeśli wziąć pod uwagę koszt koniecznej rekonstrukcji tego budynku (a dodatkowo jeszcze kilku innych), to byłaby to niezwykle droga dzierżawa. Przede wszystkim jednak tego typu inwestycja nie dawałaby społeczności polskiej we Lwowie poczucia bezpieczeństwa, bo przecież tylko własność obiektu gwarantuje nienaruszalność i nieograniczoność jego użytkowania. Kto może dzisiaj zapewnić, że Lwowska Rada Miejska kolejnej kadencji nie wypowie tej dzierżawy lub nie zaproponuje polskiej organizacji (i może to być tzw. propozycja nie do odrzucenia) wykupienia budynku za rynkową – czyli bardzo wysoką – cenę.

Słowem, trudno nie odnieść wrażenia, że zamiast postawy przyjaznej, sprawiedliwej i dalekowzrocznej, o co tak apeluje prezydent miasta Przemyśla, mamy tutaj do czynienia z kolejną próbą „przechytrzenia Polaków”. Jeśli tak, to jest to po prostu smutne.

I na koniec jeszcze jedna refleksja. Mer Lwowa wspomina w komunikacie o uzgodnieniach z ministrem Radosławem Sikorskim i jego ekipą – ale nie próbował nawet dowiedzieć się, co o tej propozycji myślą podmioty najbardziej zainteresowane, czyli polskie organizacje we Lwowie. Wygląda więc na to, że miał rację prezes Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi lwowskiej, iż władze lwowskie traktują tamtejszych Polaków niepoważnie?

Jacek Borzęcki

Źródło: Kurier Galicyjski nr 11 (135) z 17 – 29 czerwca 2011 r.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply