Dramatyczny apel Polaka z Grodna – polskie szkoły na Białorusi zagrożone

Moim zdaniem, polscy parlamentarzyści i dyplomaci, którzy są dziś poklepywani po ramieniu i uspokajani, że wszystko będzie dobrze, okazują się zbyt łatwowierni, gdy tymczasem, na sesji parlamentu białoruskiego w drugiej połowie maja, ta ustawa ma zostać przegłosowana. Możliwe, że wybuchnie skandal, strona białoruska wyrazi swoje ubolewanie, ale końcowy proces likwidacji polskich szkół na Białorusi zostanie uruchomiony. W budowę tych szkół, Polska włożyła miliony dolarów, a teraz tak łatwo to oddaje, godzi się na ich zniszczenie – mówi Wiesław Kiewlak w rozmowie z portalem Kresy.pl.

Białoruskie Ministerstwo Edukacji przygotowało projekt nowelizacji kodeksu oświatowego, która będzie oznaczać faktyczną likwidację szkół z polskim językiem nauczania. Nowelizacja ma zostać przegłosowana przez parlament już w tym miesiącu – ostrzega Wiesław Kiewlak, przedstawiciel środowiska rodziców uczniów polskiej szkoły w Grodnie. Kiewlak udzielając wywiadu naszemu portalowi, wygłosił dramatyczny apel o szybką i zdecydowaną interwencję władz Rzeczpospolitej.

Karol Kaźmierczak: Jest pan reprezentantem środowiska rodziców uczniów Szkoły nr 36 w Grodnie.  To jedna z dwóch szkół z polskim językiem nauczania na Białorusi. Jak to się stało, że występuje Pan w takiej roli?

Wiesław Kiewlak: Jestem rodzicem ucznia szóstej klasy w Szkole nr 36. Dwoje moich starszych dzieci – córka i syn, już wcześniej ukończyli tę szkołę i obecnie studiują w Polsce. W szkole nie pełnię żadnej formalnej funkcji. Kiedy w 2012 roku władze próbowały wprowadzić do polskiej szkoły klasy rosyjskojęzyczne, zacząłem protestować i nagłaśniać tę sprawę. Wsparli mnie inni rodzice i tak powstało grono aktywistów. W swoim czasie, byłem aktywnym działaczem Związku Polaków na Białorusi. W 1994 roku razem ze swoimi przyjaciółmi założyliśmy Towarzystwo Młodzieży Polskiej przy ZPB. Potem zostałem zaproszony do pracy w Zarządzie Głównym ZPB jako kierownik Działu do spraw Młodzieży. W 1997 roku założyłem Związek Harcerstwa Polskiego na Białorusi i zostałem wybrany na zjeździe na przewodniczącego ZHP na Białorusi. Potem, byłem dwukrotnie wybierany na stanowisko wiceprezesa ZPB. Działalność w Związku Polaków dała mi ogromne doświadczenie, które przydało mi się później, w działalności w obronie Polskiej Szkoły. Specjalnie tego nie planując, stałem się aktywistą w środowisku rodziców. Rodzice uznali, że mam odpowiednie umiejętności i doświadczenie w obronie praw naszych dzieci, więc okazują mi wsparcie. Czasami słyszę od nich podziękowania z tego powodu. Zresztą, wśród innych rodziców, również widzę sporo sensownych i doświadczonych osób, z którymi można porozmawiać o wielu sprawach. Pisaliśmy listy do władz, zbieraliśmy podpisy, chodziliśmy na spotkania z urzędnikami. W 2012 roku się udało. Władze zrezygnowały z planów wprowadzenia rosyjskojęzycznych  klas do naszej szkoły. W 2014 r. również nam się udało, bo Ministerstwo edukacji planowało już wtedy wprowadzić te same poprawki do „Kodeksu o Oświacie”.

Jak zorganizowana jest wasza  grupa rodziców?

Na początku, były plany stworzenia formalnej organizacji  rodzicielskiej, ale potem zrezygnowaliśmy z tego pomysłu, ponieważ, każdy z nas pracuje w swoim zawodzie, często po godzinach, i na aktywną działalność nie zawsze jest czas. Ale, często kontaktujemy się pomiędzy sobą telefonicznie i spotykamy się na zebraniach rodzicielskich.

Czy utrzymujecie Państwo kontakty ze środowiskiem drugiej placówki z polskim językiem nauczania – Szkołą nr 9 w Wołkowysku?

Z rodzicami z polskiej szkoły z Wołkowyska ścisłego kontaktu nie ma. Jednak, kiedy pojawił się u nich problem z poprawnym napisaniem listu do władz, to my im w tym pomogliśmy.

Proszę przybliżyć naszym czytelnikom historię polskiej szkoły w Grodnie. Jak wyglądało dotychczas jej funkcjonowanie? 

Polskie szkoły w Grodnie i w Wołkowysku zostały wybudowane za pieniądze państwa polskiego, oraz ze zbiórek finansowych Polaków z całego świata, w tym również i z Polski. Szkoły zostały otwarte w Grodnie w 1996 r., w Wołowysku w 1999 r. Budynki szkół są własnością oficjalnego Związku Polaków na Białorusi i zostały przekazane miejscowemu kuratorium oświaty na podstawie umów pomiędzy ZPB a władzami miast Grodna i Wołkowyska. Polska strona sfinansowała również zakup wyposażenia dla szkoły. W umowie przekazania szkoły istnieje ważny punkt, w którym mówi się o tym, że „nauczanie w szkole będzie odbywać się w języku polskim”. Zgodnie z nią państwo białoruskie pokrywa koszty utrzymania szkoły i opłaca etaty nauczycieli, którzy, łącznie z dyrekcją, podlegają miejscowemu kuratorium. Nauczanie przebiega według programów białoruskich, tłumaczonych na język polski.     

Szkoła w Grodnie została otwarta bardzo uroczyście. Na jej otwarciu byli obecni ówcześnie premierzy Polski i Białorusi. Ja pierwszy raz wstąpiłem na próg szkoły na kilka dni przed jej otwarciem. Wtedy z Polski przyjeżdżały ciężarówki z wyposażeniem dla szkoły, przywoziły stoły, krzesła, ławki. Potrzebni byli ludzie do szybkiego rozładowania samochodów i chociaż wtedy moje dzieci były jeszcze małe i nie chodziły do szkoły, chętnie zgodziłem się pomóc. To była wielka radość nie tylko dla Polaków z Grodna, ale z całej Białorusi. W Grodnie, po prawie 50 latach, ponownie była otwierana polska szkoła, bo przecież ostatnią taką szkołę władze sowieckie zamknęły w 1948 r. Na uroczystym otwarciu zebrało się bardzo wielu ludzi, nie tylko z Grodna, ale i z innych miejscowości. Taka sama uroczysta atmosfera panowała przy otwarciu polskiej szkoły w Wołkowysku w 1999 r.

Wszystkie przedmioty w obu tych szkołach były i są nauczane w języku polskim, oczywiście oprócz literatury i języków – rosyjskiego, białoruskiego, angielskiego oraz historii Białorusi. Od samego początku brakowało podręczników w języku polskim dla starszych klas i ta sytuacja, niestety, istnieje i do dzisiaj. Większość absolwentów szkoły dostaje się na studia w Polsce, korzystając ze stypendium rządu polskiego i innych stypendiów.

Szkoła była otwierana jako centrum edukacyjne i metodyczne dla rozwoju polskiej oświaty na całej Białorusi. Od samego początku, w szkole pracowała metodyk – nauczycielka z Polski z dużym doświadczeniem, która udzielała pomocy nauczycielom, pracującym w tej szkole, a także innym nauczycielom, uczącym języka polskiego w innych szkołach, gdzie pojawiał się on w różnych formach nauczania – jako przedmiot obowiązkowy, fakultatywny czy kółko zainteresowań. Na bazie szkoły odbywały się szkolenia dla nauczycieli, organizowano liczne imprezy i uroczystości dla dzieci, na przykład Festiwale Piosenki Harcerskiej i Zuchowej. Działało liceum sobotnio-niedzielne dla uczniów z innych szkół i dla dorosłych, w którym odbywała się nauka języka polskiego, polskiej literatury i historii. Stopniowo zaczęto to wszystko likwidować. Słyszałem, że były naciski na dyrekcje i nauczycieli z góry urzędniczej drabiny. A najbardziej bolesny cios polskość w Szkole nr 36 doznała po rozłamie w Związku Polaków w 2005 roku, kiedy to ZPB został przez władze sztucznie podzielony na dwa Związki. Jeden jest nielegalny wobec władz białoruskich, ale jest uznawany przez władze polskie. Drugi jest uznawany przez przez władze białoruskie, ale nieuznawany przez władze polskie.

W szkole pracowała spora ilość nauczycieli z Polski, szczególnie w klasach początkowych. Stopniowo władze białoruskie zaczęły zmniejszać liczbę nauczycieli z Polski, motywując swoje działania tym, że trzeba dać pracę obywatelom białoruskim. Już od kilku lat w szkole nie ma żadnego nauczyciela z Polski.

W ostatnim okresie pojawiały się informacje o tym, że dyrekcja szkoły doprowadziła do zaprzestania świętowania przez uczniów polskich świąt narodowych, a ze ścian i wystroju szkoły znikła polska symbolika narodowa. Czy to prawda?

Nie wiem jak w Wołkowysku, ale w polskiej szkole w Grodnie była próba doprowadzenia do zaprzestania świętowania polskich świąt narodowych. Moim zdaniem, było to skutkiem nacisków władz na dyrekcję i nauczycieli szkoły. Stawiano pytania: dlaczego w szkole mają być obchody świąt narodowych innego państwa. Ale, my, rodzice, zaczęliśmy głośno protestować i udowadniać, że to są nasze Święta Narodowe. Na razie sytuacja z obchodami świąt wróciła do normy. Co dotyczy symboliki narodowej, to na ile ja wiem, to jej usuwanie odbywa się również na rozkaz władz lokalnych. We wszystkich szkołach mają być tylko symbole państwa białoruskiego. Co dotyczy dyrektorek tych szkół, to mogę powiedzieć, że są to absolwentki polskich uczelni, świadome swego polskiego pochodzenia, które po ukończeniu nauki powróciły w swoje rodzinne strony, aby pracować wśród nas. Nie uważam, by dyrektorki czy nauczyciele tych szkół byli wrogo nastawieni wobec polskości w szkołach. Jedyne, co można im zarzucić, szczególnie dyrekcji, to uległość wobec władz w tej kwestii. Chociaż nie wolno łatwo osądzać. Na Białorusi nadal istnieje “prawo telefoniczne”, to znaczy przez telefon urzędnicy nadal mogą wydawać różnego rodzaju polecenia, które nie zawsze są zgodne z prawem. A za ich niewykonanie nauczyciele i dyrektorki mogą być wyrzuceni z pracy, choćby przez nieprzedłużenie umowy o pracy. Przykładem takich działań władz jest absurdalna „wojna z biało-czerwonymi balonikami”. Od samego początku szkoły, istnieje piękna tradycja, że uczniowie klasy maturalnej, na rozpoczęcie roku szkolnego i na jego ukończenie, puszczali w niebo biało-czerwone baloniki. Przez kilka ostatnich lat, nauczyciele otrzymują poufne rozkazy, aby w niebo leciały baloniki każdego innego koloru, ale nie białego i czerwonego. Kiedy, jednego roku, rodzice absolwentów zaczęli protestować, nauczycielka, wychowawczyni klasy zaczęła płakać i skarżyć się, że zostanie wyrzucona z pracy, więc rodzice zrezygnowali z biało-czerwonych baloników.

Ministerstwo Edukacji Białorusi przygotowuje nowelizację ustawy oświatowej. Polscy działacze na Białorusi sygnalizują, że może być ona niebezpieczna dla szkół z polskim językiem naucznia? Co jest w nich groźnego pana zdaniem?                                           

Na stronie Ministerstwa Edukacji Republiki Białoruś jest zamieszczony projekt zmian w Ustawie Republiki Białoruś „O działalności naukowej” oraz zmian w Kodeksie Republiki Białoruś „O wykształceniu”. W projekcie zmian w tej drugiej ustawie, w artykule 82 punkt 6 zakłada się wprowadzenie w szkołach mniejszości narodowych zdawania egzaminów maturalnych w jednym z języków państwowych [rosyjski lub białoruski, przyp. Kresy.pl]. Oprócz tego, planuje się zmienić język wykładowy pięciu przedmiotów z języka polskiego na język białoruski lub rosyjski. Dodatkowo projekt zezwala władzom lokalnym, aby liczbę przedmiotów nauczanych w języku rosyjskim lub białoruskim, mogły dowolnie poszerzać. I tak w warunkach ocieplenia stosunków pomiędzy Polską a Białorusią, władze białoruskie organizują kolejny atak na polskie szkoły.

Jeżeli uczeń szkoły przez 11 lat nabywa wiedzę w w języku polskim, to zdawanie egzaminów maturalnych w języku białoruskim lub rosyjskim sprawi mu ogromne trudności i negatywnie wpłynie na wyniki. Polskie szkoły w Grodnie i Wołkowysku i tak mają wiele trudności, na przykład przez brak podręczników w języku polskim dla starszych klas. Zresztą wprowadzenie podobnych zmian stopniowo doprowadzi do faktycznej likwidacji tych szkół, jako polskojęzycznych placówek oświatowych – głównego osiągnięcia Polaków na Białorusi.

Działania władz wobec polskiej oświaty na Białorusi chronologicznie wyglądają tak.

W 2012 roku władze oświatowe próbują wprowadzić klasy rosyjskojęzyczne do polskiej szkoły w Grodnie. My, rodzice, protestujemy, zbieramy podpisy pod listem do władz, odbywają się spotkania (często burzliwe) z władzami. W 2014 roku białoruski parlament planuje przyjęcie wyżej wymienionych poprawek do Kodeksu “O Oświacie”. My, rodzice uczniów Szkoły nr 36 w Grodnie, zbieramy podpisy pod listem do ministra edukacji. Po jego przedstawieniu odbyło się w naszej szkole spotkanie komisji, składającej się z przedstawicieli grodzieńskich władz oświatowych na czele z przedstawicielką białoruskiego ministerstwa edukacji Iriną Karżową i nas, rodziców. Na to zebranie przybyło ponad trzysta osób. Wszyscy rodzice, którzy zabierali głos na tym spotkaniu opowiedzieli się przeciwko wprowadzeniu tych poprawek. Co ważne, w tym czasie, uczniowie z naszej szkoły, ze swojej inicjatywy, modlili się w kościele, aby te szkodliwe poprawki nie zostały przyjęte. Wcześniej z własnej inicjatywy zamówili Mszę Świętą! Udało się, zmiany nie zostały wówczas wprowadzone. Mało tego, w odpowiedzi z białoruskiego ministerstwa dowiedzieliśmy się, że będzie zorganizowane tłumaczenie podręczników na język polski. Przychodzi rok 2017 – podręczników w języku polskim polskie szkoły się nie doczekały, natomiast władze znowu przymierzają się do wprowadzenia do kodeksu oświatowego tych samych poprawek z 2014 roku, które godzą w interesy Polaków i mogą doprowadzić do likwidacji polskich szkół na Białorusi.             

Na Białorusi istnieją tylko cztery szkoły dla mniejszości narodowych. Dwie szkoły dla mniejszości litewskiej w obwodzie grodzieńskim i dwie szkoły polskie – w Grodnie i Wołkowysku, wybudowane za środki finansowe Rzeczpospolitej Polskiej. Trzeba zauważyć, że ta sytuacja dotyczy również szkół litewskich w Rymdziunach i Pielasie. Nie słychać, aby Litwa interweniowała w tej sprawie.

Władze nie konsultują się ze środowiskiem rodziców uczniów uczęszczających do polskich szkół?

Żadnych konsultacji z nami, rodzicami, władze białoruskie nie prowadziły. Kiedy w 2014 r. i 2017 r. wysyłaliśmy list do Ministerstwa Edukacji Białorusi z podpisami rodziców i z prośbą o niewprowadzanie tych szkodliwych dla polskich szkół zmian, to wtedy do nas przyjechała komisja. I ta komisja próbowała nas przekonać, że to dla naszych dzieci będą pozytywne zmiany. Nasze stanowisko jest wprost przeciwne, te zmiany będą szkodliwe wpływać na kształcenie naszych dzieci w języku ojczystym. Uważamy, że to jest końcowy etap depolonizacji naszych szkół na Białorusi.

My, rodzice, pisaliśmy list do Ministerstwa Edukacji Białorusi – inicjatora nowelizacji tej ustawy. Zwróciliśmy się również w tej sprawie do deputowanych białoruskiego parlamentu, którzy pochodzą z okręgów wyborczych miasta Grodna i Wołkowyska, a również z innych okręgów obwodu grodzieńskiego. Oprócz tego, napisaliśmy w tej sprawie  listy do marszałka senatu RP pana Stanisława Karczewskiego, do ministra spraw zagranicznych RP pana Witolda Waszczykowskiego, do sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Zawiadomiliśmy również Ambasadora RP na Białorusi pana Konrada Pawlika i Konsula Generalnego RP w Grodnie pana Sławomira Książka. Parę dni temu, rozmawiałem z panem ambasadorem w tej sprawie, on mnie uspokajał, że spotykał się w tej sprawie z ministrem edukacji Białorusi, że ta sprawa jest tematem spotkań wielu posłów i senatorów, którzy spotykają się z białoruskimi parlamentarzystami. Tylko, dziwna sprawa, po tych wydawało by się owocnych rozmowach, my, rodzice, otrzymujemy pisemną odpowiedź z Ministerstwa Edukacji Białorusi, gdzie jasno jest przedstawione, że władze nie zamierzają wsłuchać się w nasze prośby i te szkodliwe dla polskości zmiany będą wprowadzone. My rodzice usłyszeliśmy niedawno to samo od przedstawiciela Ministerstwa Edukacji Białorusi.

Moim zdaniem, polscy parlamentarzyści i dyplomaci, którzy są dziś poklepywani po ramieniu i uspokajani, że wszystko będzie dobrze, okazują się zbyt łatwowierni, gdy tymczasem na sesji parlamentu białoruskiego w drugiej połowie maja ta ustawa ma zostać przegłosowana. Możliwe, że wybuchnie skandal, strona białoruska wyrazi swoje ubolewanie, ale końcowy proces likwidacji polskich szkół na Białorusi zostanie uruchomiony. W budowę tych szkół, Polska włożyła miliony dolarów, a teraz tak łatwo to oddaje, godzi się na ich zniszczenie. Podobnym przykładem  może być 16 Domów Polskich, które Polska wybudowała na potrzeby kulturalne-oświatowe Polaków na Białorusi i które również zostały zagrabione. Tylko parę z nich działa dziś zgodnie ze swoim przeznaczeniem. A pozostałe są wynajmowane jako pomieszczenia biurowe, handlowe dla firm komercyjnych i nie ma jasności, kto z tego czerpie zyski. Polskie szkoły, z powodu ich ładnych budynków, będą wykorzystywane jako szkoły elitarne dla pupilków miejscowych prominentów, tylko nie będzie już w nich, niestety, języka polskiego.

Jakie jest stanowisko dyrekcji i nauczycieli Szkoły nr 36 w kwestii reformy?

Dyrekcja Szkoły jest neutralna w tej sprawie. To nas zadowala. Innego stanowiska od dyrekcji, która jest między młotem i kowadłem, nie oczekujemy. Wychodzimy z założenia, że kto nie jest przeciw nam, ten jest z nami.

Władze uzasadniają wprowadzenie języka państwowego do nauczania części przedmiotów i egzaminów końcowych słabymi wynikami uczniów szkół polskich na olimpiadach naukowych. Czy zgadza się Pan z takim faktycznym zarzutem władz, że polskie szkoły miały zbyt niski poziom nauczania?

To jest mit wymyślony, aby uzasadnić wprowadzenie tych szkodliwych zmian. Według statystyk, przedstawionych na prośbę rodziców przez dyrekcję szkoły na zebraniu rodzicielskim, uczniowie szkoły prezentują wysoki poziom wyedukowania. Niektóre wyniki są wyższe od średnich statystycznych wyników szkół obwodu grodzieńskiego. Ostatni przykład – na Obwodowej Olimpiadzie z matematyki, trzech uczniów szkoły polskiej w Grodnie, zdobyło dwa drugie i jedno trzecie miejsce! To bardzo wysoki wynik. Około 80 procent absolwentów naszej szkoły dostaje się na studia wyższe. W większości – są to uczelnie w Polsce, ale również i na Białorusi.

Jaki jest Pana zdaniem rzeczywisty cel tego rodzaju ustawowej zmiany charakteru szkół z polskim językiem nauczania?

Od dawna Polacy mieszkający na Kresach Wschodnich, zmagają się z asymilacją. I to jest kolejny przykład. Tym razem, uderzenie jest skierowane w polskie szkoły, które udało się Polakom na Białorusi wybudować w czasach krótkiej odwilży. Możliwe, że jesteśmy obiektem jakichś rozgrywek politycznych. Możliwe, że strona białoruska chce coś sobie utargować. Jeżeli ta ustawa zostanie przyjęta, to oznacza koniec. Zmiana języka wykładowego z polskiego na rosyjski lub białoruski będzie postępować dalej, aż do całkowitej likwidacji wszelkich akcentów polskich w tych szkołach. Czy można mówić o końcu modelu szkół mniejszościowych na Białorusi? To zależy na ile stanowcza i twarda będzie postawa dyplomacji polskiej i polskich parlamentarzystów, bo w państwie białoruskim głos jego obywateli jest brany pod uwagę w niewielkim stopniu.

Jaka jest perspektywa? W jakim czasie możliwe jest przedstawienie przez Minsiterstwo projektu nowelizacji ustawy oświatowej parlamentowi? W jakim czasie jest możliwe jej uchwalenie? Czy widzi pan ze strony Ministerstwa Edukacji jakąkolwiek wolę dialogu i uwzględnienia waszych postulatów?

Tak jak mówiłem wcześniej, w drugiej połowie maja bieżącego roku ma odbyć się sesja parlamentu białoruskiego, gdzie ma zostać przegłosowana ta ustawa. Ze strony Ministerstwa Edukacji nie widzimy chęci dialogu i uwzględnienia naszych postulatów. Jest rzeczą niezrozumiałą, że w państwie, gdzie tak wiele mówi się o prawach jego obywateli, nasz głos, obywateli Białorusi polskiego pochodzenia, nie jest brany pod uwagę. Nam nadal próbuje się wmówić, że to jest jakby dla naszego dobra, mimo tego że my tego „dobra” nie chcemy przyjmować i chcemy pozostawić ten model szkoły polskiej, jaka istnieje teraz. Szkoły polskie mają szansę przetrwać w obecnej formie. Sytuacje może uratować tylko twarda postawa rządu polskiego, dyplomacji, parlamentarzystów.  My, rodzice, zrobiliśmy co mogliśmy poprzez listy, podpisy, spotkania z władzami.

Ponad miesiąc temu przeczytałem w internecie, że polscy europosłowie obiecali, że w przypadku, krzywdzenia białoruskich Polaków czy to przez rząd Białorusi, czy Polski, mogą oni liczyć na interwencję i obronę ze strony europosłów polskich, zasiadających w Parlamencie Europejskim. No to ja stwierdzam, że Polakom na Białorusi chcą zrobić wielką krzywdę – zlikwidować polskie szkoły. Bo jeżeli zostanie wprowadzona chociaż jedna z tych planowanych poprawek, to będzie bardzo bolesny cios w polskie szkoły na Białorusi. Z pewnością przyszedł już czas by przekonać się, na ile szczere były te słowa.

Rozmawiał Karol Kaźmierczak

Wiesław Kiewlak

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. W_Litwin
    W_Litwin :

    Smutne. I skandaliczne. Polacy na Wileńszczyźnie od dawna borykają się z tym problemem. Zlikwidowano już kilka szkół.
    Szkoda tylko, że na Białorusi zamiast silnego związku i jedności MSZ z Dworzakiem i Dworczykiem “zainstalowali” osobę, która ponownie rozbiła związek Polaków. Chodzi oczywiście o Andżelikę Borys.