Ciemna strona gruzińskiego marzenia

Prezydent elekt Gruzji naraża swój kraj na niebezpieczeństwo utraty z trudem wywalczonej demokracji.

Kiedy w zeszłym miesiącu Micheil Saakaszwili przyznał się do porażki w wyborach parlamentarnych, był to godny pochwały, znaczący precedens. Sytuacją niespotykaną wcześniej na Kaukazie – i rzadką w całym bloku postkomunistycznym – jest pokojowe władzy oddanie w następstwie demokratycznych wyborów przez przywódcę partii rządzącej. Będąc wcześniej przez długi czas wyszydzanym jako autokrata przez swoich konkurentów (Kreml i cynicznych sceptyków na Zachodzie) Saakaszwili przedłożył dobro swojego kraju ponad własną karierę polityczną ustępując miejsca koalicji Gruzińskie Marzenie miliardera Bidziny Iwaniszwiliego. Ale, jak to mówią, nie uniknie się kary za dobre uczynki i wygląda na to, że polityczni adwersarze Saakaszwiliego nie wywiązują się z umowy.

Problemy zaczęły się dzień po tym jak niespodziewany zwycięzca, Iwaniszwili – do niedawna odludek, który do majątku doszedł w Rosji – wzbudził kontrowersje podczas konferencji prasowej w siedzibie swojej partii. Nalegał wtedy, aby Saakaszwili, którego kadencja kończy się dopiero w październiku 2013 r., natychmiast ustąpił ze stanowiska. Na pytanie reportera Bloomberg News o to czy jego zwycięstwo jest zapowiedzią powrotu zorganizowanej przestępczości do Gruzji odgryzł się w sposób bardziej pasujący do nieporadnego dyktatora niż polityka w demokratycznym kraju. Całe jego wystąpienie nie napawało nadzieją. Sprawiał wrażenie człowieka przyzwyczajonego do dostawania tego czego chce, dla którego odpowiadanie na pytania natrętnych dziennikarzy to męcząca niedogodność, a nie obowiązek. I pomimo tego, że Iwaniszwili odwołał później swoje wezwanie do rezygnacji w reakcji na międzynarodowe oburzenie, to wrócił do niego w ostatnich tygodniach ośmielony serią politycznych aresztowań.

Niedawno aresztowani zostali były Minister Obrony w rządzie Saakaszwiliego oraz obecny szef sztabu generalnego. Obaj zaledwie w dzień po rozpoczęciu śledztw dotyczących ich rzekomych przestępstw. Obaj mężczyźni usłyszeli bezpodstawne zarzuty “obrazy słowami i czynami” personelu wojskowego w 2011 r. Od tego czasu ponad 15 ludzi – członków Zjednoczonego Ruchu Narodowego Saakaszwiliego, w tym zastępca burmistrza Tbilisi, oraz pracowników MSW – zostało zatrzymanych. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ogłosiło, że wykryty został przypadek nadużycia władzy przez byłego premiera Iwane Merabiszwiliego, który według prokuratora generalnego będzie przesłuchany, ale data nie została podana. Podczas wizyty w Tbilisi wysoki przedstawiciel Unii Europejskiej ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Catherine Ashton wyraziła niepochlebną opinię na temat napiętej sytuacji politycznej: “Nie powinny mieć miejsca przypadki wybiórczego działania wymiaru sprawiedliwości czy odwetu na politycznych rywalach.” Kiedy Anders Fogh Rasmussen, Sekretarz Generalny NATO (do którego Iwaniszwili chce wprowadzić Gruzję) powiedział, że jest “bardzo zaniepokojony” aresztowaniem gruzińskiego oficera, wówczas jeden z sojuszników Iwaniszwiliego skrytykował byłego premiera Danii za brak potępienia z jego strony publikacji karykatur proroka Mahometa siedem lat temu.

Iwaniszwili dyskretnie dał do zrozumienia opozycji, że jeśli nie zaprzestaną krytyki nowego rządu to nastąpią kolejne aresztowania i tylko milczenie może zakończyć polityczne polowanie na czarownice. “Kiedyś powiedziałem Saakaszwiliemu, że łatwiej dla niego byłoby gdyby wyszedł, przeprosił i ustąpił ze stanowiska. To jest klucz do zrozumienia wszystkiego co się teraz dzieje” – powiedział Iwaniszwili. “Ale oni nadal mówią o sobie jak o świętych. Okłamują nas. W ten sposób nie zmniejszy się prawdopodobieństwo aresztowań.” Według źródeł bliskich Saakaszwiliemu, Iwaniszwili od dawna używał tych samych gróźb, które dopiero teraz wypowiada publicznie. Raphael Glucksman, doradca Saakaszwiliego, powiedział, że podczas pierwszego spotkania po wyborach Iwaniszwili powiedział Saakaszwiliemu, że “powinien ustąpić albo jego współpracowników spotkają konsekwencje prawne.”

Jakby więzienie przeciwników politycznych nie wystarczało, nowy rząd jednocześnie stara się uwolnić ludzi, których określa mianem “więźniów politycznych”, w tym skazanych za udział w atakach terrorystycznych. 19 listopada Komitet ds. Praw Człowieka gruzińskiego parlamentu nadał ponad 180 ludziom status więźniów politycznych. Siedmiu z nich to gruzińscy obywatele skazani za współudział w serii ataków terrorystycznych dokonanych jesienią 2010 r., na którą składały się między innymi atak bombowy w pobliżu ambasady amerykańskiej w Tbilisi oraz eksplozja obok supermarketu. Według gruzińskiego MSW wszystkie ataki zostały zorganizowane przez rosyjskiego oficera wywiadu stacjonującego w Abchazji – w jednym z dwóch separatystycznych regionów wewnątrz Gruzji. Kolejne siedem nazwisk należy do obywateli rosyjskich aresztowanych w 2010 r. za udział w siatce szpiegowskiej, 19 to członkowie batalionu pancernego, który zbuntował się w 2009 r., a 24 zostało aresztowanych w czasie zamieszek, także w 2009, zorganizowanych przez Nino Burjanadze, byłą pro-putinowską przewodniczącą gruzińskiego parlamentu.

Jeśli Iwaniszwili nie może czegoś osiągnąć za pomocą policji i sądów, ma do dyspozycji inne środki. Kierowany przez niego gabinet już obciął wydatki na konserwację samolotu prezydenckiego Saakaszwiliego w 2013 r. Siedmiu członków parlamentu ze Zjednoczonego Ruchu Narodowego przeniosło się do partii koalicyjnej Gruzińskiego Marzenia; ZRN mówi, że zostali do tego przymuszeni. Koalicjantom Iwaniszwiliego brakuje tylko 13 miejsc do osiągnięcia większości konstytucyjnej, czyli 101 miejsc, a Iwaniszwili ze swoimi nieograniczonymi środkami pieniężnymi mógłby, jeśli tylko by chciał, wpłynąć na tę sytuację. Dodatkowo, Iwaniszwili rozpoczął kontrolę publicznego kanału telewizyjnego (chwalonego przez Misję Obserwacyjną Unii Europejskiej jako najbardziej obiektywne źródło informacji w kraju), który – jak powiedział – chce połączyć z własnym „Kanałem 9” (teoretycznie znajdującym się w posiadaniu jego żony) poprzez “ofiarowanie” sprzętu i personelu „Kanału 9”. Tymczasem Telewizja Imedi, poprzednio należąca do magnata bliskiego Saakaszwiliemu, została przejęta przez magnata bliskiego Iwaniszwiliemu i zaprzestała nadawania wiadomości.

Polityczne ekscesy Iwaniszwiliego umożliwione zostały częściowo przez słabe elementy w dokonaniach Saakaszwilego, a mianowicie jego nieudane próby reformy systemu sprawiedliwości. Jedne z najtrafniejszych głosów krytyki rządu Saakaszwiliego dotyczyły braku niezależności sądów, z którym to zarzutem niechętnie zgadzają się niektórzy z powierników Saakaszwiliego. “Sądownictwo z pewnością nie było wystarczająco niezależne podczas 10 lat naszych rządów” – powiedział doradca prezydenta Glucksmann. “W przeciwieństwie do reformy policji, w systemie sprawiedliwości ponieśliśmy częściową porażkę”. Teraz, gdy krajem rządzi kto inny, wygląda na to, że oportuniści w sądownictwie zrobili zwrot o 180 stopni. Jednak przyznając się do tych błędów Glucksmann obstaje przy stwierdzeniu, że gdy ZRN rządził krajem “mieliśmy podstawową zasadę: żaden z liderów opozycji nie może zostać wtrącony do więzienia, bez względu na to o jaką zbrodnię by go nie podejrzewano.”

Zmian można się spodziewać przy każdym przetasowaniu na scenie politycznej, ale wsadzanie do więzienia przeciwników politycznych na podstawie wątpliwych zarzutów może zaprzepaścić wszystko, co udało się Gruzji osiągnąć przez dwadzieścia lat od oddzielenia się od Związku Radzieckiego. Jednak zaskakujący jest fakt, że taki scenariusz został tak łatwo wprowadzony w życie w następstwie wyborów z pierwszego października. Wielu stronników Iwaniszwiliego to członkowie starej gwardii – byli funkcjonariusze policji zwolnieni podczas reformy skorumpowanego systemu przez Saakaszwiliego, skostniali biurokraci z czasów Eduarda Szewardnadzego – którzy poparli Iwaniszwiliego nie z powodu konkretnych zmian, które obiecywał, ale w ramach swoistej zemsty na człowieku odpowiedzialnym za ich zwolnienie. Wystarczy dodać do tego autokratyczną osobowość Iwaniszwiliego, jego powiązania z Rosją, nacjonalistyczne i ksenofobiczne ugrupowania wchodzące w skład jego koalicji i dostajemy receptę na odwet, a nawet coś gorszego.

Gruzja ma wystarczająco dużo problemów – największe z nich to ubóstwo i bezrobocie – i ostatnią rzeczą, której potrzebuje jest polityczne polowanie na czarownice. Na szczęście prozachodnie nastawienie większości Gruzinów powinno wystarczyć, by zapobiec pełnemu powrotowi do represji na poziomie sowieckim albo postsowieckim, która to porażka pogrzebałaby szanse Gruzji na integrację z Zachodem. 71% Gruzinów, według sondy Caucasus Research Resource Center z 2011 r., uważa, że kraj powinien utrzymywać najbliższe kontakty dyplomatyczne z USA. Podczas przemówienia w zeszłym tygodniu, Saakaszwili powiedział: “Chcieliście, wszyscy chcieliśmy, by Gruzja wróciła do europejskiej rodziny wolnych, kwitnących krajów, od której nigdy nie powinna zostać oddzielona.” Najbliższe miesiące będą testem dla młodej gruzińskiej demokracji sprawdzającym czy jest wystarczająco silna by wytrzymać polityczne zawirowania.

James Kirchick

„Foreign Policy”

Tłum. Mateusz Truszkiewicz

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply