“Mam nadzieję, że polscy politycy w końcu zrozumieją, iż bez wzajemności ze strony Ukrainy nie warto ryzykować bezpieczeństwem Polaków. Jeżeli Kijów, będąc w tragicznym położeniu, poniża partnera, który ponosi ogromne koszty pomocy i angażowania się po jego stronie, to czego można się spodziewać, kiedy sytuacja na Ukrainie się ustabilizuje, a przy władzy pozostaną obecne elity tego państwa?”.

Z dr. Andrzejem Zapałowskim, prawnikiem, historykiem, wykładowcą akademickim, ekspertem ds. bezpieczeństwa, prezesem rzeszowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego, rozmawia Mariusz Kamieniecki.

Podczas swojego wystąpienia w Radzie Najwyższej Ukrainy Bronisław Komorowski powiedział m.in., że właściwą drogą jest wzajemne wybaczenie i wzajemne pojednanie. Zaiste piękne to słowa, ale czy nie powinny paść z ust prezydenta Ukrainy?

– Oczywiście, że tak. Prezydent Komorowski proszący o wybaczenie w parlamencie ukraińskim to chichot historii. Najwyższy przedstawiciel Narodu, którego kilkaset tysięcy bezbronnych obywateli zostało wymordowanych w sposób bestialski na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, tylko dlatego, że byli Polakami, prosi posłów, w dużej mierze spadkobierców politycznych morderców, którzy zaraz po jego przemówieniu głosują, iż ludobójcy są bohaterami Ukrainy! To nie jest nawet gafa polityczna, to jest świadome wyrzeczenie się przez Komorowskiego tych ofiar w imię czasami nieswoich interesów. Należy tu podkreślić, że Ukraińcy, podejmując taką uchwałę, i to w takim dniu, wykazali się wyjątkowym prostactwem politycznym. Nie dość, że pokazali Polakom, jaki mają stosunek do ich ofiar, to jeszcze upokorzyli prezydenta RP, który im sprzyja. Polityk, który piastuje urząd prezydenta i ubiega się o drugą kadencję, powinien takie rzeczy przewidzieć. Brak tej umiejętności świadczy tylko o krótkowzroczności politycznej.

No właśnie, czy prezydent Komorowski powinien, mówiąc kolokwialnie, pchać się w wewnętrzne sprawy Ukrainy i pouczać w kwestiach gospodarczych, budowania demokracji, skoro po pierwsze wiele z tych spraw jest ciągle nierozwiązanych w Polsce?

– Myślę, że sprawa jest jeszcze bardziej poważna i należy zadać sobie pytanie – czemu miała służyć wizyta Bronisława Komorowskiego na Ukrainie właśnie w tym czasie? Pokazanie, że Polska jest w grze o Ukrainę w sytuacji wykluczenia nas ze wszystkich poważnych rozmów międzynarodowych, jakie ostatnio odbywały się w sprawie tego państwa? To jest przecież nic innego jak wciskanie się nieproszonym do stołu. Sama obietnica wsparcia Ukrainy kwotą 100 milionów euro, nieistotną z punktu widzenia problemów Kijowa wygląda na gratyfikację za organizację, za umożliwienie prezydentowi tej wizyty. Tym bardziej jest to kompromitujące, iż odbywa się półtora miesiąca przed wyborami prezydenckimi w Polsce. Jesteśmy też w okresie czekających nas rozstrzygnięć na wschodniej Ukrainie. Takie działania, które prowokują Rosję w obecnej sytuacji, są dalece nieodpowiedzialne. Tym bardziej że nie stać na nie nawet przywódców mocniejszych od nas Niemiec czy Francji. Pytanie tylko, kto Komorowskiego w to popycha?

Czy takie wizyty europejskich polityków jak ta Komorowskiego na Ukrainie robią jakiekolwiek wrażenie na Władimirze Putinie?

– Moim zdaniem Putin odbiera je jako żenującą demonstrację państwa, które w obecnej chwili nie dysponuje nawet odpowiednim potencjałem militarnym. Polska powinna stanąć w tej rozgrywce za Stanami Zjednoczonymi, Francją i Niemcami, a nie sama pchać się na czoło tej grupy, prowokując Moskwę. Myślę, że Rosjanie, wysyłając do Polski rajd motocyklowy „Nocnych wilków” – członków ulubionego gangu motocyklowego Władimira Putina, adekwatnie odpowiedzieli prowokacją. Problem tylko w tym, czy można to traktować na równi z wizytą Komorowskiego na Ukrainie.

Komorowski w Kijowie zadeklarował, że Polska nie uchylałaby się od uczestnictwa w ewentualnej operacji pokojowej ONZ na Ukrainie. Jaka może być cena tak jednoznacznego stanowiska polskich władz?

– Pytanie tylko, czy te ewentualne siły pokojowe sprowokowane przez separatystów, czy Rosjan nie staną się stroną bezpośrednich starć. Tak czy inaczej deklaracja prezydenta Komorowskiego jest to bardzo nieodpowiedzialna. Od takich prowokacji polsko-rosyjskich w Donbasie już blisko do ewentualnych starć w rejonie Królewca. Te deklaracje pokazują, jakim zapleczem eksperckim dysponuje obecny prezydent Rzeczypospolitej Polskiej. Warto też wziąć pod uwagę, że Rosja jako członek ONZ ma prawo weta i może skutecznie zablokować te plany.

Ważna we wzajemnych relacjach polsko-ukraińskich jest przeszłość, ale ta kwestia nie została podjęta w przemówieniu prezydenta RP. Była to doskonała okazja na załatwienie kwestii chociażby upamiętnień zbrodni dokonanych na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów czy zwrotu polskich świątyń?

– Poruszył pan bardzo ważną kwestię. Na Ukrainie jest upamiętnionych tylko kilka procent miejsc ofiar ludobójstwa Polaków. Kwestia nieruchomości rzymskokatolickich, szkolnictwa naszych rodaków została pominięta. I tak jest od lat. Węgrzy mówią i żądają rozwiązania tych spraw na szczeblu rządowym, a my…? Dlatego z punktu widzenia polskiej racji stanu ta wizyta jest zupełnie bezowocna. Głowa państwa powinna pojechać na Ukrainę nie z czymś, a po coś. Tym czymś mogło być otwarcie Domu Polskiego we Lwowie, podpisanie ważnych, strategicznych dla naszej gospodarki umów, deklaracje zmiany polityki historycznej Ukrainy czy też wybór przez to państwo naszego kraju na partnera strategicznego. Nic z tych rzeczy podczas wizyty prezydenta Komorowskiego nie zaistniało. Media nagłośniły, że sekretarz Rady Bezpieczeństwa Ukrainy Ołeksandr Turczynow ogłosił projekt strategii bezpieczeństwa narodowego Ukrainy. To w tym dokumencie partnerem strategicznym są sceptyczne wobec Ukrainy Niemcy i Francja, ale nie Polska. Można zatem śmiało powiedzieć, że w dniu wizyty Komorowskiego a Ukrainie zaszły dwa fakty upokarzające Polskę, czyli uznanie UPA za organizację kombatancką i marginalizacja Polski w strategii bezpieczeństwa. Zważając na rangę tej wizyty – zachowanie gospodarza, który w taki sposób traktuje gościa, jest niebywałe w polityce europejskiej.

Komorowski powiedział, że Ukraińcy, którzy giną na Wschodzie, bronią także Europy. Podziela Pan ten pogląd?

– Pytanie tylko, przed kim bronią…? Przed separatystami, którzy mają inną wizję swojej pozycji w państwie ukraińskim? Przecież nie przed Rosją, która ma obecnie taki potencjał, że wojska ukraińskie nie są dla nich żadną istotną barierą. Kto w Europie ma podobne zdanie – Niemcy, Czesi, Węgrzy, Francuzi? Takie stwierdzenie prezydenta Komorowskiego jest nie tylko niepoważne, ale jest nadużyciem. Żołnierze ukraińscy na wschodzie kraju walczą w wojnie domowej z kilkumilionową grupą rosyjskich Ukraińców wspieranych przez Rosję, którzy uważają, że rok temu w ich kraju doszło do zamachu konstytucyjnego i nie uznają obecnych władz Ukrainy. To jest głównie problem wewnętrzny tego państwa. Na Krymie nawet nikt nie walczył. Na 20 tysięcy żołnierzy ukraińskich obecnych na półwyspie tylko 10 proc. zgłosiło się do armii ukraińskiej.

W 75. rocznicę zbrodni katyńskiej prezydent Komorowski odwiedził też cmentarz w Bykowni. Jednocześnie pojawiają się opinie, że coraz trudniej będzie przedstawicielom polskich władz odwiedzać miejsca radzieckich zbrodni na terenie Rosji w Katyniu czy Miednoje…?

– W obecnej sytuacji tak. Nie ulega wątpliwości, iż obecnie nie tylko Polska prowokuję Rosję, ale także Rosja chce Polskę upokorzyć. Jest to efekt wzajemnego zaangażowania w sprawy Ukrainy. Mam nadzieję, że polscy politycy w końcu zrozumieją, iż bez wzajemności ze strony Ukrainy nie warto ryzykować bezpieczeństwem Polaków. Jeżeli Kijów, będąc w tragicznym położeniu, poniża partnera, który ponosi ogromne koszty pomocy i angażowania się po jego stronie, to czego można się spodziewać, kiedy sytuacja na Ukrainie się ustabilizuje, a przy władzy pozostaną obecne elity tego państwa?

Dziękuję za rozmowę.

“Nasz Dziennik”

12 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. sobiepan
    sobiepan :

    Niech upadlińcy zapomną o jakiejkolwiek formie POWAŻNEGO TRAKTOWANIA TEGO BEŁKOTU PRZEZ POLAKÓW te ,,elyty” z szamba rodem mogą co najwyżej robić sobie fotki z potomkami morderców a nie deklarować jakiekolwiek stanowisko Narodu Polskiego wobec obecnego faszyzmu na ukropii . Jedyne co może irytować to fakt naprawdę zdecydowanych posunięć PUTINA odnośnie zlikwidowania i to całkowitego ,,projektu zwanego ukraina “

    • sobiepan
      sobiepan :

      “Parlament Ukrainy, poprzez swoją decyzję o uznaniu członków OUN-UPA za bojowników o wolność, rozpoczął nieodwracalny proces, który doprowadzi do rozpadu tego kraju” – oświadczył prezydent Donieckiej Republiki Ludowej Aleksander Zacharczenko.

      “Sam fakt przyjęcia takiego [prawa] jest próbą zakpienia z zarówno z Ukrainy, jak i Rosji. Kolejna próba gloryfikacji UPA to więcej niż farsa. Wstręt i obrzydzenie, tylko takie odczucia wywołuje to »wiekopomne« wydarzenie. Jest ono jednak historyczne, bo oto faszyzm zwyciężył na Ukrainie. Wkrótce większość ludzi na Ukrainie zrozumie, że ich państwa już nie ma. Parlament Ukrainy, poprzez swoją decyzję o uznaniu członków OUN -UPA za bojowników o wolność, rozpoczął nieodwracalny proces, który doprowadzi do rozpadu tego kraju.” – powiedział Aleksander Zacharczenko.

      http://novorossia.today

  2. wepwawet
    wepwawet :

    Jakie piękna fotografia (zapisałem na dysku – może ustawie jako tapetę). 🙂 —– Jak to nie warto ryzykować, za samą możliwość zrobienia tak słodkiej foci z prezydentem Ukrainy, pan prezydent powinien wypowiedzieć Ruskim wojnę i posłać kilka dywizji piechoty aby wspomóc naszych miłujących banderowców braci. Za zaszczyt bycia w ukraińskim parlamencie w dzień uchwalania ustawy wychwalającej wykonawców ludobójstwa na Polakach powinien dorzucić jeszcze kilkanaście dywizji czołgów i wszystkie F-16 (oprócz tych co bronią Litewskiego nieba). ;P ——- Takie zdjęcie może być użyte w kampanii wyborczej (głos mniejszości ukraińskiej wiele może w kraju nad Wisłą), oraz zrobić wielką kampanie medialną promującą homoseksualizmu – sztandarowe zdjęcie już jest. 🙂 —— Swoją drogą czym to się rożni o wygibasów które robili komunistyczni kacykowie?

  3. bodzio1
    bodzio1 :

    Wiem! Jest wyjście.Musimy znalezć potomka Jaremy Wiśniowieckiego albo choćby Jana III Sobieskiego , wybrać na prezydenta a może jego geny pozwolą na normalne rządzenie Polską bez wstydu i z rozsądną polityką.

  4. sylwia
    sylwia :

    Uściślenie: Prez. Komorowski [Szczynukowycz], jego ekipa i ci, od których te osoby zalecenia odbierają, to nie polscy politycy. Polskich polityków nie ma u władzy w Polsce od 1939 r. Polscy politycy do władzy nie dojdą bo wybory są fałszowane. Kraj jest pod okupacją a naród śpi. Nawet nie ma strajków protestacyjnych.

    • sobiepan
      sobiepan :

      Sylwia:
      12.04.2015 01:12

      Po stronie UPA……….

      Przebieg wizyty prezydenta Bronisława Komorowskiego w Kijowie 9 kwietnia nie był dla mnie zaskoczeniem. Wizytę tę należy postrzegać w dwóch wymiarach – jako element trwającej kampanii wyborczej, gdzie urzędujący prezydent i jego obóz polityczny licytują się w antyrosyjskim radykalizmie z obozem Prawa i Sprawiedliwości, oraz jako przypieczętowanie dotychczasowej polityki RP wobec pomajdanowej Ukrainy.

      Nie jest dla mnie zaskoczeniem wspólne świętowanie z Poroszenką 75. rocznicy zbrodni katyńskiej na cmentarzu wojennym w Kijowie-Bykowni. Zbrodnia katyńska stanowi od ćwierćwiecza główny filar polityki historycznej solidarnościowej Polski i aż do katastrofy smoleńskiej i kryzysu ukraińskiego była najważniejszym pretekstem do odsuwania normalizacji stosunków polsko-rosyjskich. Chociaż Rosja z tą zbrodnią w miarę uczciwie się rozliczyła. W każdym razie uczciwiej niż Ukraina z ludobójstwem wołyńsko-małopolskim, gdzie faktycznie o żadnym rozliczeniu do dziś nie ma mowy. Obchodzenie 75. rocznicy zbrodni katyńskiej właśnie w Kijowie, z władzami pomajdanowej Ukrainy oraz w określonej sytuacji geopolitycznej, było niczym innym jak tylko podkreśleniem antyrosyjskiego wymiaru polityki historycznej III RP. Kwestią dyskusyjną jest czy skierowanym bardziej do Rosji czy do elektoratu IV RP.

      Zasadniczym jednak elementem wizyty prezydenta RP w Kijowie było jego wystąpienie w Werchownej Radzie. Także tutaj Bronisław Komorowski raczej mnie nie zaskoczył, powtarzając znany od półtora roku zestaw sloganów o wspieraniu Ukrainy przez Polskę, podawaniu jej ręki w drodze „do Europy”, próbie odebrania Ukrainie przez Rosję prawa do „swobodnego wyboru jej drogi” itd. itp. Wystąpienie to zawierało jednak elementy zdumiewające, których nie skomentowały mainstreamowe media, zachwycone biało-czerwonymi chorągiewkami na ławach deputowanych ukraińskiego parlamentu oraz ich owacjami.

      Do takich zdumiewających elementów należało m.in. stwierdzenie prezydenta, że „Europa nigdy nie zapomni o ofiarach Niebiańskiej Sotni”. Pan prezydent jest chyba słabo poinformowany, bo Europa już dawno wie, że „ofiary Niebiańskiej Sotni” padły nie od kul Berkutu, ale Prawego Sektora. Nie chce się tego wiedzieć tylko w Polsce.

      Już na wstępie prezydent RP stwierdził, że nie chodzi mu o przeszłość, ale przyszłość w stosunkach z Ukrainą. Zadziwiające jest, że politycy polscy nie potrafią się zdobyć na taką wielkoduszność i wzniesienie się ponad przeszłość w stosunkach z Rosją. O ile w stosunkach z Rosją przeszłość ciągle rozdrapują i posypują solą, to w stosunkach z Ukrainą stanowi ona zbędny balast. Dlatego od prezydenta Komorowskiego nie można było się spodziewać, że w Werchownej Radzie upomni się o uznanie przez Ukrainę ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego właśnie za ludobójstwo. Można było się spodziewać, że powie to, co będzie do przyjęcia dla deputowanych ukraińskiego parlamentu. Prezydent stwierdził m.in., że w okresie zniewolenia przez wielkie dziewiętnastowieczne imperia i Polacy, i Ukraińcy ulegli złowrogim podszeptom i ich narodowowyzwoleńcze dążenia zostały w niemałej mierze skierowane przeciwko sobie. Jest to nieprawda, ponieważ tym „podszeptom” ze strony Austro-Węgier i Niemiec – co nie zostało jasno powiedziane – ulegli przed pierwszą wojną światową, w czasie jej trwania i po jej zakończeniu wyłącznie nacjonaliści ukraińscy. Kontrowersyjny jest również fragment, w którym prezydent powiedział, że tragiczne apogeum konfliktu nastąpiło w latach II wojny światowej, gdy przelało się tyle niewinnej krwi polskiej i ukraińskiej. Opisywanie terrorystycznej działalności OUN przeciw II RP, a później ludobójstwa dokonanego przez OUN-B i UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w kategorii konfliktu polsko-ukraińskiego jest ulubionym zabiegiem stosowanym od końca lat 80. XX wieku przez historyków ukraińskich oraz ich polskich kibiców ze środowiskiem „Gazety Wyborczej” na czele. Niestety zabiegiem mającym na celu zamazanie prawdy historycznej, ignorującym przy tym faszystowski charakter ideologii tzw. integralnego nacjonalizmu ukraińskiego oraz wynikające z niej antypolskie i zbrodnicze cele, zdefiniowane przez OUN już w 1929 roku.

      Wbrew słowom pana prezydenta, w czasie II wojny światowej przelała się w tym „konflikcie” głównie krew polska, a nie ukraińska. Dziwny to był konflikt, gdzie po stronie polskiej było co najmniej 130 tys. ofiar, a po stronie ukraińskiej najwyżej kilka tysięcy.

      Wzywając do wzajemnego wybaczenia i pojednania prezydent Komorowski oświadczył, że powinno się ono odbywać przez „pielęgnowanie pamięci o ofiarach bratobójczych zbrodni”. A zatem mamy tu postawienie na jednej płaszczyźnie polskich ofiar banderowskiego ludobójstwa oraz jakże mniej licznych ukraińskich ofiar polskiej samoobrony oraz operacji „Wisła” (która przecież też była polską samoobroną, a nie żadną „zbrodnią”). Jest to kolejny ulubiony zabieg ukraińskich i polskich negacjonistów ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego oraz zbrodniczego charakteru ideologii nacjonalizmu ukraińskiego.

      Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to „pojednanie” będzie odbywało się na ukraińskich warunkach. Warunki te przedstawili niedawno, ze strony polskiej publicysta „Polityki” Adam Szostkiewicz, a ze strony ukraińskiej deputowany Jurij Szuchewycz – syn Romana Szuchewycza, dowódcy UPA i organizatora ludobójstwa na Polakach. Szostkiewicz, krytykując inicjatywę SLD w sprawie uchwały sejmowej potępiającej kult UPA na Ukrainie, stwierdził że: czy nam się to w Polsce podoba, czy nie – kult UPA jest Ukrainie potrzebny jako jeden z elementów budowania posowieckiej tożsamości narodowej (kresy.pl, 25.03.2015). Z kolei Jurij Szuchewycz w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” powiedział: Na czym, jeśli nie na UPA mamy budować nasz patriotyzm? Na eposach rycerskich Rusi Kijowskiej? Na życiorysach takich Ukraińców jak Chruszczow i Breżniew? A może na bolszewickiej legendzie Stachanowa? (onet.pl, 28.03.2015).

      Zasadniczym elementem tego „pojednania” jest zatem rozgrzeszenie przez polski mainstream polityczno-medialny OUN/UPA oraz uznanie faktu, że pomajdanowa Ukraina ma prawo budować swoją tożsamość polityczną i narodową na zbrodniczej i faszystowskiej tradycji.

      Dobitnie świadczy o tym brak jakiejkolwiek reakcji prezydenta Komorowskiego, polskiego rządu, parlamentu oraz mediów na ustawę nr 2538-1, uchwaloną tego samego 9 kwietnia przez Werchowną Radę. Ustawa ta – której wnioskodawcą był wspomniany Jurij Szuchewycz – uznaje za formacje walczące o niepodległość Ukrainy m.in. Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińską Powstańczą Armię, a także powołaną 17 marca 1945 roku przez Niemcy hitlerowskie Ukraińską Armię Narodową. Przewiduje również odpowiedzialność karną dla obywateli Ukrainy i cudzoziemców, którzy publicznie okażą „lekceważący stosunek” do formacji uznanych za walczące o niepodległość Ukrainy. Za ustawą głosowało 271 deputowanych przy wymaganych 226 głosach, co jeszcze raz kompromituje polskie media, które nieustannie twierdzą, że w ukraińskim parlamencie jakoby nie ma banderowców.

      Od początku kryzysu ukraińskiego nie ulegało dla mnie wątpliwości, że polskie elity polityczne stając po stronie pomajdanowej Ukrainy stanęły po stronie UPA, pod banderowskim sztandarem (zresztą dosłownie, co można było wiele razy zobaczyć w przekazach telewizyjnych z Kijowa). Niemal każdy dzień dostarcza przykładów ich bezkrytycznego umiłowania neobanderowskiej Ukrainy i nieprzejednanej wrogości wobec Rosji. Prezydent Komorowski powiedział w parlamencie ukraińskim to, co jego słuchacze chcieli usłyszeć. Tak samo zwolennicy „wiary ukrainnej” sprawiają wrażenie jakby robili to, czego Ukraińcy sobie życzą. Bregovicia nie wpuszcza się do Polski na koncert, bo jest „prorosyjski”. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich potępia portal kresy.pl za to, że stał się podobno „narzędziem propagandy rosyjskich separatystów”. Radny PiS z Łodzi domaga się usunięcia z repertuaru Filharmonii Łódzkiej utworów Szostakowicza i Prokofiewa. Stąd już tylko krok do palenia na stosach literatury rosyjskiej, tak jak w III Rzeszy książek pisarzy żydowskich.

      Dużo pisze się i mówi o zbrodniach wojennych separatystów z Donbasu, ale milczy się o zbrodniach dokonywanych przez ukraińską armię i bataliony ochotnicze. Przede wszystkim jednak milczy się o ewidentnych faktach banderyzacji, a nawet nazyfikacji pomajdanowej Ukrainy. Ustawa nr 2538-1, uchwalona w dniu wystąpienia prezydenta Komorowskiego przed ukraińskim parlamentem, do takich przecież należy.

      Nasuwa się pytanie co Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość chcą osiągnąć przez tę politykę? Lech Kaczyński podobno chciał budować „Międzymorze” – jakiś antyrosyjski blok państw między Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym. Ale teraz na to nie ma już szans. W Pradze, Bratysławie i Budapeszcie nie podzielają bowiem skrajnie antyrosyjskiej polityki Warszawy. Nie podzielają jej zresztą także w Berlinie, Paryżu i Rzymie. Dlatego Polski nie było przy stole rokowań w Mińsku i nie będzie jej przy podejmowaniu zasadniczych rozstrzygnięć w sprawie Ukrainy w bliższej lub dalszej przyszłości. Wbrew temu, co się wydaje prezydentowi Komorowskiemu i Jarosławowi Kaczyńskiemu, Polska nie zrobi nic, żeby „rękę Ukrainie podały inne państwa i narody wolnego świata Zachodu”. Jest bowiem izolowana w swojej polityce antyrosyjskiego sojuszu z Kijowem. Wymowny przykład tej izolacji stanowi rozpad Grupy Wyszehradzkiej. Powstały w jej miejsce Trójkąt Sławkowski nie będzie wspierał Warszawy w jej antyrosyjskiej polityce. Jasno zresztą dał to do zrozumienia prezydent Czech Milosz Zeman, przyjmując zaproszenie do Moskwy na 9 maja i bezkompromisowo odrzucając związaną z tym krytykę ambasadora USA.

      W razie dalszego brnięcia w konflikt z Rosją Warszawa będzie miała przeciwko sobie nie tylko Moskwę i Mińsk, ale także Pragę, Bratysławę, Budapeszt, Belgrad i jak sądzę również Berlin. Dokąd więc prowadzi ten chocholi taniec uprawiany przez postsolidarnościowych polityków z pogrobowcami Doncowa i Bandery na kościach pomordowanych na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej? Wydaje się, że elity III i IV RP związały się z pomajdanową Ukrainą nieodwracalnie. Zatem zatoną razem z nią.

      Bohdan Piętka

      Oświęcim, 10 kwietnia 2015 r.

    • fiesta
      fiesta :

      Na samym poczatku wywiadu w pierwszej odpowiedzi na pytanie redaktora M.Kamienieckiego, A.Zapalowski (“dr”, “prawnik”, “historyk” etc) wypowiada sie w zamaskowany, nielogiczny i dziecinnie naiwny sposob n/t dzialan Szczynukowicza vel Komorowskiego podczas wystepow w UPA-inskim parlamencie – przyklady: 1. “… to jest świadome wyrzeczenie się przez Komorowskiego tych ofiar w imię czasami nieswoich interesów”. 2. “Nie dość, że pokazali Polakom, jaki mają stosunek do ich ofiar, to jeszcze upokorzyli prezydenta RP, który im sprzyja.” 3. “Polityk, który piastuje urząd prezydenta i ubiega się o drugą kadencję, powinien takie rzeczy przewidzieć. Brak tej umiejętności świadczy tylko o krótkowzroczności politycznej.”
      Jesli “dr”, “prawnik”, “historyk” etc za jakiego jest uwazany A.Zapalowski w Polsce popelnil tyle gaf w swojej pierwszej odpowiedzi na pytanie redaktora to o czym to swiadczy ?

  5. jerzyjj
    jerzyjj :

    CO SIE TYCZY TEGO pana,KTOREGO ,,glupi polacy” WYBRALI PODOBNO NA PREZYDENTA TO JUZ NIZEJ NIE MOGL ON UPASC(dosadniej mowiac zeszmacic) OBNOSZAC SIE Z TA SWOJA ,,dwudniowa miloscia”DO BANDEROWCOW,KTORYCH PRAWDZIWI POLACY ,,UWIELBIAJA”.
    MILLER,KTORY BRATAL SIE ZE SZPIEGIEM-ZDRAJCA KUKLINSKIM (jego poczynania szly w ,,jedynie slusznym”kierunku wytyczonym przez USA) NIE WYRZADZIL POLAKOM WIEKSZEJ krzywdy moralnej JAK WLASNIE TEN pan POKLEPUJAC SIE Z PROSZENKA …

  6. perun
    perun :

    Przyjęcie przez parlament ukraiński ustawy gloryfikującej OUN-UPA, to kompromitacja tych wszystkich, którzy z uporem maniaka zaklinali rzeczywistość, twierdząc, że tylko 1% ukraińskiego społeczeństwa poparło partie banderowskie. A tu nagle szydło wychodzi z worka i okazuje się, że w Radzie Najwyższej zasiada co najmniej 271 banderowców. Mimo wszystko nie liczyłbym na zmianę polityki polskiego rządu, ani na otrzeźwienie polskiego społeczeństwa, które i tak poleci gromadnie głosować na dotychczasowy układ władzy. Większość ludzi w Polsce ma naprawdę gdzieś sprawy związane z rzezią wołyńską. Wie natomiast z mediów, że Ukraińcy heroicznie bronią własną piersią Polski i całej Europy przed dzikimi hordami ze wschodu. Tak więc polityka ćmy lecącej do ognia będzie kontynuowana.

  7. franciszekk
    franciszekk :

    Jeszcze raz POnawiam wezwanie! Ogłaszam absolutny zakaz głosowania w najbliższych wyborach na mistrza polskiej ortografii Wielkiego bUla! Mam POdejrzenia, ze to człek niebezpieczny dla odzyskania PRAWDZIWEJ suwerenności państwa Polaków oraz ma Podejrzane POchodzenie – rodowód!

  8. zan
    zan :

    No OK. Załóżmy, że Ukraińcy nagle uderzą się w pierś i zaczną się kajać za Wołyń. Jaki mamy interes w tym aby umacniać globalną hegemonię USA, które tak naprawdę rządzą na Ukrainie? A co nam mogą dać ukraińscy gołodupcy? Jaka jest moralna strona poparcia dla Kijowa, który oficjalnie oznajmia, że ludność na zbuntowanych terenach weźmie głodem? Usmańska, ukrofilska propaganda reżimowa doszła już do takiego stanu, że takie w gruncie rzeczy proukraińskie teksty jak wywiad z panem Zapałowskim uchodzą za “odważną krytykę”. Proszę przypomnieć sobie bełkot z 2003 gdy wmawiano, że mamy “zobowiązania sojusznicze”. Czy wy nie widzicie, ze z Polski ludzie UCIEKAJĄ, że Polacy państwem polskim gardzą, a Państwo Polskie w ciągu ostatnich 20 lat w ramach NATO stało sie państwem bandyckim? Tak, BANDYCKIM. I to w najgorszy możliwy sposób, bo to bandytyzm frajerski. Nie zabijamy ludzi z którymi np, walczymy o ziemię. Zabijamy ludzi (albo pomagamy zabijać) ludzi którzy nie mają z Polską nic wspólnego. Serbów, Irakijczyków, Syryjczyków, a teraz buntowników w Donbasie. W imię k…wa czego? Misji dziejowej? Zajmijcie się własnym krajem, tym ch d i kamieni kupą. Przestańcie wreszcie “pomagać” ucisnionym, bo to wali na kilometr “wyzwoleńczym” szambem sowietów i USmańców.