W niewielkiej Jabłecznej nad Bugiem, na północno – wschodnim skraju województwa lubelskiego, leży klasztor św. Onufrego. Jest on jedną z twierdz polskiego prawosławia, przypominającą wyspę „ortodoksji” w katolickim morzu.

Znajduje się ona półtora kilometra od wsi, na dnie doliny Bugu, między rzeką a jej starorzeczem. Założono go w tym miejscu przed ponad pięciuset laty po znalezieniu na brzegu przyniesionej przez rozlany Bug ikony św. Onufrego. Z pewnością to miejsce odwiedzić, choć daleko mu do architektonicznej wspaniałości wschodnich monastyrów, jednak w nim kształtowało się jego dzisiejsze oblicze polskiego prawosławia. Aż trzech jego przeorów archimandrytów: Sawa, Miron i Abel kierujących nim od 1970 r. zostało biskupami, a najstarszego – Sawę ponadto wybrano Metropolitą Warszawy i całej Polski. Zgodnie z prawosławną tradycją to klasztory dostarczają kandydatów na wyższe stanowiska kościelne, zwłaszcza biskupie. Hierarchą może w nim zostać tylko odznaczający się określonymi cechami, bezżenny mnich, najczęściej przełożony klasztoru. Jabłeczna była zaś aż do 1985 r. jedynym męskim klasztorem w Polsce, jej rola w kształceniu hierarchii była więc ogromna. W niej także jeszcze do niedawna odbywała się formacja całego prawosławnego duchowieństwa, do 1992 r. mieściło się w niej Wyższe Prawosławne Seminarium Duchowne.

Tylko on pozostał Cerkwi

Podobną rolę we wskrzeszeniu w końcu lat osiemdziesiątych prawosławnej diecezji lubusko-chełmskiej, na czele której stanął archimandryta klasztoru Abel, spełnił także klasztor w Jabłecznej. Przez pewien czas był on nawet jej stolicą, a obecnie bezsprzecznie pozostaje stolicą duchową.

Rola klasztoru w Jabłecznej nie wynikała rzecz jasna po wojnie tylko z faktu, iż w efekcie przesunięcia granic, jako jedyny pozostał on polskiej Cerkwi. Dla jej wyznawców jest on miejscem szczególnym. Od momentu założenia przed z górą pięciuset laty, zawsze był wierny prawosławiu i jako jeden z nielicznych nie podporządkował się unii brzeskiej. Od 1569 do 1815 r., kiedy to przeszedł pod zwierzchnictwo synodu petersburskiego, podlegał biskupom greckim na Bukowinie i Węgrzech. Po likwidacji unii stał się zaś fortecą, a jak mówią niektórzy rozsadnikiem prawosławia i ośrodkiem rusyfikacji składającej się ku polskości ludności unickiej. Opinie te wiązały się z faktem, że należący do niego zakonnicy zgodnie z tradycją występowali jako kaznodzieje i zastępowali proboszczów w parafiach, w których nie było duchownych, tudzież gdy ludność nie mogła utrzymać proboszcza. Przede wszystkim, odprawiali jednak nabożeństwa przy cerkwiach zamkniętych. Odpowiednio uświetniona została też ich siedziba – drewniane zabudowania zostały zastąpione okazalszymi murowanymi. Obok pustelni męskiej zbudowano też klasztor żeński i prawosławne seminarium duchowe. Być może z czasem doprowadziłoby to do powstania nad Bugiem okazałej ławry, czyli mniejszego miasteczka, ale wybuch I wojny światowej położył kres tym planom. Mnisi i znaczna część wiernych zostali ewakuowani w głąb Rosji, a zabudowania klasztoru zniszczone.

"jab_iko_1"

Ośrodek rosyjskości?

Po zakończeniu działań wojennych część opuszczonych zabudowań klasztornych została przejęta przez państwo, a w końcu wskrzesił tu swoją działalność męski klasztor. Nie był on rzecz jasna hołubiony przez ówczesne władze, które nawet postulowały jego zamknięcie. Dążyły bowiem do ograniczenia wpływów prawosławia na Chełmszczyźnie i Lubelszczyźnie, których to sił klasztor był ostoją. Oskarżano go o bycie ośrodkiem rosyjskości istinno ruskogo ducha pielęgnującym kult cara i prowadzącym działalność antypaństwową.

Druga wojna światowa omal nie doprowadziła do zagłady jabłeczyńskiej pustelni. Niemcy spalili jej zabudowania i represjonowali zakonników. Po przejściu frontu zaczęło jednak szybko dźwigać się ruin, wznowiono w niej też życie monastyczne. Jej położenie było jednak bardzo trudne. Po zmianie granic utraciła podstawy materialnego bytu. Większość ziem gospodarstwa rolnego, na którym opierała swoją egzystencję pozostała za Bugiem, podobnie jak większość związanych z nią wiernych. W bezpośrednim sąsiedztwie na Podlasiu ostało się tylko kilka prawosławnych wspólnot. Akcja “Wisła” dodatkowo spotęgowała to zjawisko. Znaczna część związanych z klasztorem wiernych, z polskiej strony Bugu, jako Ukraińcy, została wywieziona na Ziemie Odzyskane. Po 1956 r. wróciła ich tylko nieznaczna część. Z czasem jednak klasztor odzyskał swoje znaczenie i kondycję. Nie było to rzecz jasna łatwe, gospodarze klasztoru bardzo często mieli wrażenie, iż są samotną wyspą. I to nie tylko w literackiej przenośni, ale dosłownie. Bywało bowiem, że po wiosennych roztopach woda odcinała na wiele dni ich pustelnię od świata, z którym mogli się kontaktować tylko przy pomocy łódki."jableczna3"

Lepsze od PGR-u

Na co dzień, by się utrzymać, zakonnicy prowadzili liczące sześć hektarów gospodarstwo rolne, słynące z wysokiego poziomu. Za czasów archimandryty Mirona osiągało ono lepsze plony od sąsiedniego PGR-u. Ciężka praca nie odstraszała jednakże kandydatów do życia w klasztorze. Kilku żyjących w nim świętobliwych starców zasiliło szybko nowe pokolenie zakonników. Odbywające się w końcu czerwca w klasztorze uroczystości ku czci św. Onufrego stały się jednym z głównych świąt polskiego prawosławia. Brali w nim udział nie tylko wszyscy biskupi, ale także tysiące wiernych. Sporo wśród nich było m.in. byłych mieszkańców okolic Jabłecznej wysiedlonych w ramach akcji “Wisła”, dla których przyjazd na odpust św. Onufrego był czymś więcej niż religijnym przeżyciem…

Momentem krytycznym w życiu Jabłecznej była kradzież w 1990 r. cudownej ikony św. Onufrego. Po czterech latach poszukiwań mnichom udało się jednak odzyskać od złodziei płacąc im znaczny okup. Zdarzenie to przyczyniło się do jeszcze większego niż dotąd związania wyznawców prawosławia z kultem św. Onufrego. Na okup za jego ikonę składali się wszyscy wierni.

Dzisiaj rolę głównego centrum polskiego prawosławia przejęła od Jabłecznej prężnie się odradzająca Supraska ławra i życie we wspólnocie w Jabłecznej nieco spowolniało. Nadal jednak czerwcowy odpust św. Onufrego przyciąga do niej tysiące wiernych (w tym roku było ich ponad 20 tys.). Od kilku lat są wśród nich również pielgrzymi z drugiej strony Bugu. W ten sposób św. Onufry staje się patronem, tak potrzebnego nad Bugiem, zbliżenia narodów.

Marek A. Koprowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply