Czy Syberia i jeszcze dalej, aż po Władywostok, to jest rzeczywiście nieludzka ziemia? Gdyby to dotyczyło tylko Polaków, którzy zostali tam zesłani, to może bym się z tym zgodził. Ale wielu naszych rodaków, w czasie zaborów, wyjeżdżało tam za chlebem i dobrą pracą. To nasi inżynierowie kolejnictwa budowali syberyjskie żelazne drogi. A potomkowie tych, co zostali na wieczne osiedlenie, bez prawa powrotu w rodzinne strony? To są ich wnukowie, prawnukowie, zakorzenieni w tej niałatwej dla czlwieczego bytu ziemi, świadomi swojego pochodzenia i losów rodziny. I, co jest dla mnie zrozumiałe, kochający swoją ziemię rodzinną.
Polecam wszystkim film dokumentalny, chyba pt. “Lekcja języka”, sprzed kilku lat. Młoda polonistaka, tuż po studiach, wyjeżdża ze swoim chłopakiem do Irkucka uczyć języka polskiego.

zdjecie

P.Falkowski/Nasz Dziennik

Tu też jest Polska

Share on emailShare on facebookShare on twitterShare on facebook_like

var addthis_config = {“data_track_addressbar”:false};

Czwartek, 13 grudnia 2012 (02:05)

Bardzo nie chcemy, żeby mówiono o Syberii “ziemia nieludzka”, przecież my tu żyjemy, a też jesteśmy ludźmi – mówią Polacy z Irkucka.

Większość z nich to potomkowie zesłańców postyczniowych. Ale nie tylko. Wśród wielkich Polaków, którzy przebywali przez jakiś czas w Irkucku, największa grupa to uczeni, a także artyści.

Słuchając życiorysów członków Polskiej Autonomii Kulturalnej “Ogniwo”, powtarza się schemat: prapradziadek albo praprapradziadek uczestniczył w Powstaniu Styczniowym. Ożenił się z córką któregoś ze swoich przyjaciół – towarzyszy broni, a potem niewoli.

Polski zesłaniec pracował zazwyczaj bardzo ciężko, ale wkrótce ktoś poznał się na jego zdolnościach i zostawał nauczycielem akademickim, prawnikiem, inżynierem, twórcą. Na Syberii brakowało wykształconych kadr i miejscowym władzom albo przedsiębiorcom nie przeszkadzał nawet status więźnia politycznego.

Niemało Polaków trudniło się zresztą w tym czasie na Syberii biznesem i to z powodzeniem – ci też najchętniej zatrudniali rodaków, jak choćby Alfons Koziełł-Poklewski, potentat przemysłowy, prawdopodobnie najbogatszy Polak w całych naszych dziejach. Posiadał kilkadziesiąt fabryk, tysiące sklepów, własną flotę rzeczną ze stoczniami, był też społecznikiem i dobroczyńcą.

Dyskretne ślady terroru

Warunki pracy przy budowie drogi za Bajkałem były tak ciężkie, że 700 zdesperowanych polskich zesłańców rozpoczęło powstanie, zwane zabajkalskim. Nie mieli żadnych szans, uczestnicy zostali pokonani, a uciekinierzy próbujący przedostać się do Chin wyłapani. Wydłużono im wyroki, a czterech spośród siedmiu przywódców powstania rozstrzelano w Irkucku. Car nie pozwolił nawet na doręczenie adresatom ich listów pożegnalnych.

Dyskretne ślady terroru pochodzą też z nowszych czasów. Za irkuckim lotniskiem międzynarodowym jest pierwsze na terenie byłego ZSRS oficjalne miejsce pamięci ofiar komunistycznych represji. To taki syberyjski Katyń. Na terenie ośrodka NKWD pogrzebano ciała kilkunastu tysięcy rozstrzelanych. Tylko w przypadku niecałego tysiąca znane są dokładne dane osobowe i okoliczności śmierci.

Memoriał utworzony w listopadzie 1989 r. jest trochę zaniedbany i bardzo trudno do niego dojechać. Wśród kilku upamiętnień indywidualnych jest jedno polskie. Na tablicy napisane jest, że Stanisław Major, syn Stanisława, z zawodu inżynier budowy okrętów, urodzony w Polsce 24 stycznia 1888 roku, został rozstrzelany 16 października 1938 roku.

Władysław (Władik) Ałchimow jest w ostatniej klasie przed maturą, uczy się czterech obcych języków, w tym polskiego, chce studiować językoznawstwo. Wie, że jest potomkiem powstańca styczniowego Platona Bobrowskiego. Zna imiona i profesje nie tylko swoich bezpośrednich przodków, ale także ich rodzeństwa. Opowiada o różnych zdarzeniach, ciekawostkach z życia rodziny w XIX i XX wieku.

– Sam postanowiłem uczyć się polskiego. Bardzo mnie interesuje polska kultura, myślę o tym, żeby kiedyś pojechać do Polski – mówi. Na szczęście posiada odpowiednie dokumenty, dzięki którym ma możliwość studiowania bezpłatnie w Polsce. To zasługa jego babci, która jako pierwsza po rozpadzie ZSRS zaczęła gromadzić informacje i dokumenty o historii rodziny.

Marzenia o studiach w Polsce

Dla wielu młodych ludzi z polskimi korzeniami jest to problem. Wymogi stawiane przez ministerstwo nauki są znacznie surowsze niż w przypadku Karty Polaka. Zdobycie metryk urodzenia na pięć czy sześć pokoleń wstecz bywa niemożliwe. W czasach komunistycznych polskość nikomu w niczym nie pomagała, jej dowody raczej ukrywano lub niszczono, niż przechowywano. Z tym kłopot ma na przykład Jana, studentka trzeciego roku informatyki, która myśli o studiach podyplomowych w Ojczyźnie przodków. Spotykam ją na lekcji polskiego w siedzibie “Ogniwa”. Jest dopiero trzeci raz, ale już potrafi poprawnie przedstawić się i wyjaśnić, że ma polskie korzenie.

Akurat trwa przygotowanie do świąt Bożego Narodzenia. Stowarzyszenie we współpracy z parafią katolicką chce zorganizować polskie święta.

Czytają razem książki o tradycjach świątecznych, ćwiczą kolędy. Niewielka siedziba organizacji posiada sporą bibliotekę polskich książek, jest odpowiednie wyposażenie do nauczania języka, kolekcja nagrań polskiej muzyki, płyt z filmami, albumów. Co roku organizowane są dla dzieci kolonie w Polsce.

Olga Pulajewska, studentka architektury, była już w Polsce trzy razy.

– Polką była moja babcia, która urodziła się na Łotwie. Studiowała astronomię i geodezję na Ukrainie. Tam poznała dziadka, razem pracowali, potem pobrali się i wyjechali do Irkucka. To babcia opowiadała nam o historii rodziny. Teraz o Polsce opowiada mi starsza kuzynka, która wyjechała na studia podyplomowe do Poznania i tam już została, założyła rodzinę, urządziła się. W Polsce wszystko mi się podoba – opowiada Olga.

“Ogniwo” mieści się w centrum miasta, w budynku, w którym władze zgromadziły obok siebie największe związki mniejszości narodowych, a zatem idąc na polskie spotkanie, mijam szyldy z emblematami Białorusinów, Ukraińców i Tatarów.

W Irkucku jest jeszcze kilka innych organizacji tego typu. “Ogniwo” liczy oficjalnie niecałe 200 rodzin. Ale w rzeczywistości Polaków jest na pewno więcej, osób z korzeniami polskimi na pewno tysiące, większość nawet nie wie o polskich przodkach.

Pierwszy związek Polaków o nazwie “Ogniwo” powstał w Irkucku w 1910 roku. Wtedy była to organizacja polsko-litewska. Po rewolucji stowarzyszenie przestało działać. Odrodziło się w czasie pieriestrojki, wcześniej, od lat 60. – działało sowieckie Towarzystwo Przyjaciół Polski “Wisła”.

Obecnie na czele organizacji stoi pani Natalia Bartoszewicz. Jest z zawodu muzykiem.

– Mój ojciec zmarł, gdy miałam 10 lat. Nic nigdy nie mówił o swojej przeszłości. Dopiero po śmierci mamy – to już było po 1990 roku – przeglądałam z siostrą rodzinne dokumenty. Był w nich list napisany z Polski, datowany na 1933 rok. Był napisany po rosyjsku, gdyż ojciec był niewidomy, więc chodziło o to, żeby ktoś mógł mu przeczytać. Napisałyśmy z siostrą na adres nadawcy tego listu – w pobliżu Białegostoku.

Po miesiącu przyszła odpowiedź. Pisał 90-letni brat mojego ojca. Zaraz przyszło też zaproszenie i pojechałam. Wtedy nie znałam ani jednego słowa po polsku. Wiem teraz, że mój ojciec znalazł się w Rosji w czasie pierwszej wojny światowej i już tu pozostał, był ranny i nie mógł wrócić – tłumaczy pani Bartoszewicz. Języka nauczyła się sama, już w dorosłym życiu i posługuje się nim doskonale, ukończyła nawet kurs nauczania. Społecznie naucza języka polskiego.

Poprzednik pani Bartoszewicz to profesor fizyki. Najbardziej znany jest prof. Bolesław Szostakowicz, historyk badający dzieje Polaków w obwodzie irkuckim, autor kilku książek na ten temat. Polacy z Irkucka kontynuują tradycje zapoczątkowane w XIX wieku. Pierwszą polską szkołę założył w 1858 r. Agaton Giller (1831-1887), polski działacz niepodległościowy, wielokrotnie więziony, członek Rządu Narodowego podczas Powstania Styczniowego.

Epizod z Piłsudskim

Wspomnijmy jeszcze o malarzu Leopoldzie Niemirowskim (1810-1883). Od 1840 r. jako zesłaniec towarzyszył wyprawom naukowym, wykonuje rysunki, a później też obrazy przyrody i życia ludów Syberii. Jego prace ilustrują XIX-wieczne książki i albumy o Syberii, wystawiał je w Warszawie, Paryżu i Londynie.

Najsłynniejszy polski mieszkaniec Irkucka to niewątpliwie Józef Piłsudski. Dodajmy jednak, że badaniom Syberii poświęcił swoje życie także brat Marszałka – Bronisław. Przyszły naczelnik państwa zamieszany w nieudany spisek na życie cara Aleksandra III został w 1887 r. skazany na 5 lat zesłania we wschodniej Syberii. Podróż trwała prawie pół roku. Nie było jeszcze Magistrali Transsyberyjskiej.

Więźniów transportowano koleją i barkami do Tomska, a stamtąd trzeba było iść do Irkucka pieszo, tak zwanymi etapami. Pokonując średnio 20 km dziennie, dotarli do celu, wycieńczeni, po czterech miesiącach.

Przez cały czas doświadczali okrucieństwa i samowoli konwojentów. “Straszna monotonia, brak działalności i dawniejszego życia, brak szerszych zainteresowań obecnie, pomimo woli, rodzą w człowieku apatię umysłową i chorobliwą drażliwość” – wspominał później.

Sytuacja w irkuckim więzieniu nie była lepsza. Nad więźniami politycznymi znęcali się przy bierności władz kryminaliści. W grudniu 1887 r. doszło do buntu osadzonych, w którym wziął udział także Piłsudski. Został w trakcie pacyfikacji dotkliwie pobity, a na dodatek wydłużono mu wyrok. Po jakimś czasie odprawiono go do Kireńska nad Leną.

Piotr Falkowski, Irkuck
Za “Naszym Dziennikiem”

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply