Sytuacja polityczna (1)

W historii ani naszej, ani obcej nie było przykładu, aby wojska jednego państwa pomagały wojskom innego państwa zdobywać swoje własne terytorium. Przecież Wołyń należy do Polski, wojska sowieckie chcą go zdobyć, aby przyłączyć go na wieki do Rosji i wojska nasze im w tym pomagają.

I

Rząd polski nakazał oddziałom armii podziemnej ujawniać się wobec wkraczających wojsk sowieckich. Oddziały nasze zastosowały się do tego nakazu, ale wtedy zaszło to, co rząd polski nazwał w swoich zewnętrznych wystąpieniach „wydarzeniami niepokojącymi”.

Rząd nasz ma zresztą o „wydarzeniach niepokojących” informacje zupełnie dokładne, ale nie chce ich ogłaszać, bojąc się „powtórzenia efektu ogłoszenia sprawy Katynia”. Nie sposób tutaj powstrzymać uwagi, że aczkolwiek sprawę Katynia niewątpliwie w opinii anglosaskiej przegraliśmy, to stało się tak przede wszystkim z własnej winy naszego rządu. Rząd nasz przez dwa lata wprowadzał w błąd opinię całego świata, twierdząc, że nasze stosunki z Sowietami są idylliczne, nigdy słówkiem nie wspomniał, że od dwóch lat nie otrzymuje odpowiedzi na swoje zapytania w sprawie losu piętnastu tysięcy oficerów, a potem nagle wybuchł usłyszawszy wiadomość radia niemieckiego o Katyniu. Oczywiście, że spotkała go propagandowa klęska. Teraz jest zupełnie co innego. Teraz przede wszystkim nic nie mamy do stracenia, bo nie możemy liczyć, aby nasze stosunki z Sowietami się naprawiły, a po drugie, teraz cały świat łaknie wiadomości o zachowaniu się rządu sowieckiego, gdy ten, po zerwaniu stosunków dyplomatycznych z nami, wkracza na nasze terytorium.

Po „wydarzeniach niepokojących” rząd nasz otrzymał jakieś nowe informacje i w dniu 8 kwietnia z radością ogłosił, że nasza dywizja na Wołyniu zgłosiła się do dowódcy sowieckiego i że ten raczył przyjąć jej współpracę.

Oczywiście uczucia nasze zawsze są z żołnierzami, którzy walczą. Ale trzeba przyznać, że historia, ani nasza, ani obca nie zna podobnego typu współpracy wojskowej. Zdarzało się nawet, że wojska dwóch narodów współdziałały bez uprzedniego, jasno określonego układu politycznego. Dziś na przykład wojska włoskie pomagają sprzymierzonym, chociaż nie są znane warunki pokoju, które sprzymierzeni Włochom podyktują. Ale Włosi pomagając sprzymierzonym odbierać z rąk niemieckich Neapol czy Rzym wiedzą, że miasta te w przyszłości będą należały nie do Anglii, ani do Ameryki, tylko do Włoch. Natomiast w historii ani naszej, ani obcej nie było przykładu, aby wojska jednego państwa pomagały wojskom innego państwa zdobywać swoje własne terytorium. Przecież Wołyń należy do Polski, wojska sowieckie chcą go zdobyć, aby przyłączyć go na wieki do Rosji i wojska nasze im w tym pomagają.

Dzieje się tak dlatego, że wojska polskie dążą do pobicia Niemców, którzy okupują nasze terytorium i poniewierają Polakami w sposób niesłychany. Rzeczą wojska jest się bić, rzeczą polityki jest tak pokierować walką, aby ofiary w niej poniesione przyniosły korzyść, nie krzywdę.

Po świętach zresztą „DailyWorker” ogłosił, że nie ma żadnej kooperacji, że chodziło tu po prostu o grupę partyzantów sowieckich, Polaków, którzy się z wojskiem sowieckim połączyli. Rząd sowiecki pośrednio potwierdza sformułowania „DailyWorkera”, skoro dotychczas nie wydał żadnego komunikatu o nawiązaniu współpracy z oddziałami wojska polskiego. Wynika stąd, że nasza ręka, wciąż do Sowietów wyciągana, została, raz jeszcze, brutalnie odtrącona.

II

Kraj!

Kraj cierpi i walczy, lecz nie należy na kraj zwalać odpowiedzialności za wytknięcie linii politycznej, zwłaszcza wobec tego, że go się wciąż karmi fałszywymi dezorientującymi wiadomościami.

Kraj żyje w podziemiach, posiada informacje polityczne albo od Niemców, którym nie wierzy, albo od naszego rządu, który w różnych zasadniczych sprawach wprowadza go w błąd.

Kraj dzień w dzień, godzina w godzinę odczuwa prześladowania niemieckie i gorsze od prześladowań upokorzenia godności i ambicji narodowej. Tego ostatniego zwłaszcza Polacy nie darują nigdy. Toteż myśląc o nastrojach politycznych kraju należy je przyrównać do samopoczucia człowieka, który nic nie wie, co się na świecie dzieje, a którego ktoś inny trzyma za włosy i bije po twarzy. Od człowieka znajdującego się w tej sytuacji nie można wymagać, aby spokojnie rozważał plany polityczne. Przeciwnie: należy mu darować wszystkie odruchy, a nawet chęć samobójstwa.

Podziwiamy, że w tych warunkach, w których kraj się znajduje ma on jeszcze tyle sił moralnych, że myśli nie tylko o przeszłości, ale także o przyszłości. Byłoby – powiedziałbym – nawet naturalne, bardzo ludzkie, gdyby Polacy w kraju wołali: „niech przyjdzie bolszewik, albo sam czart, byle tylko tych Niemców się pozbyć”.

Wiemy, że na takich uczuciach opierają się w kraju wpływy PPR, ale wiemy także, że reszta kraju nie traci nerwów i nie chce jednej niewoli zamieniać na inną niewolę. Jednak nie należy się dziwić, że w sytuacji, w której kraj się znajduje, poglądy jego społeczeństwa mogą być błędne i jednostronne.

Polacy w ogóle mają tendencję do optymistycznego upraszczania politycznych przewidywań przyszłości.

Wobec możliwości okupacji przez Sowiety nie tylko Wilna i Lwowa, ale także Warszawy, Krakowa, Poznania, Zbąszynia i Gdyni powiadają sobie:

– Anglia i Ameryka zażądająod Sowietów, aby opuściły Polskę,

albo:

Anglia i Ameryka zmusząSowiety, aby opuściły Polskę.

Wobec ciągłych zwycięstw sowieckich cała nasza przyszłość zawisła na tych dwóch przewidywaniach, które wobec tego zasługują, aby je dokładnie skontrolować.

Powierzchownie obydwa te przypuszczenia są do siebie bardzo zbliżone, w rzeczywistości rozpiętośćpomiędzy nimi jest olbrzymia. Bo, pomyślmy tylko uważnie! Przewidywanie numer 1– „zażądają” – zakłada, że zwycięskie Sowiety będą tak od Anglii i Ameryki uzależnione, że tak będą musiały się z państwami anglosaskimi liczyć, iż na ich żądanie opuszczą wielki kraj, w którym najwidoczniej pragnęłyby pozostać, skoro mają Berlinga i Wasilewską. Przewidywanie to grzeszy nadmiarem optymizmu. Sowiety otrzymywały materiał wojenny itd. od dwóch państw anglosaskich, ale przez to nie zatraciły jeszcze samodzielności politycznej, co tu w Londynie widzimy na każdym kroku. Niestety tylko ludzie zupełnie lekkomyślni mogą zakładać, że po zwycięstwach nad Niemcami, Sowiety będą tak słabe, że ustąpią z terytorium, które sobie zdobędą tylko dlatego, że platoniczne sympatie dla Polski Anglii i Ameryki lub uczucia wdzięczności tych państw wobec naszych lotników lub inne emocje idealne będą tego wymagać.

Przewidywanie numer 2– „zmuszą” – robi od razu nieprawdopodobnie wielki skok w myśleniu i przerzuca się do innej skrajności. Jeśli się bowiem mówi czy myśli, że państwa anglosaskie nie dopuszczą do aneksji Polski przez Rosję w formie ustanowienia rządu Berlinga czy Wasilewskiej, to znaczy, że się zakłada, że te państwa gotowe będą do konfliktu zbrojnego z Rosją sowiecką. Otóż trzeba pamiętać, że państwa anglosaskie mogłyby wejść z Rosją w konflikt zbrojny dopiero wtedy, gdy Rosja im bezpośrednio będzie zagrażała. Czyli, że od chwili, w której rozważaliśmy „przewidywanie numer 1” oparte na założeniu, że Rosja po zwycięstwach będzie tak słaba, że będzie w sprawach Polski posłuszna wskazówkom Londynu, odbyliśmy drogę daleką iolbrzymiąi teraz zakładamy już coś wręcz odwrotnego, mianowicie, że Rosja stanie się tak niebezpieczna, że Anglia i Ameryka będą zmuszone z nią wojować.

Raz jeszcze, choć w innej formie, przeróbmy nasze założenie i powtórzmy, że Polacy w kraju albo przewidują, że Rosja będzie tak słaba, że platoniczne uczucia wobec Polaków, które żywi Anglia i Ameryka i płynące z tego życzenie, aby Rosja wycofała się ze zdobytej przez siebie Polski, wystarczą, że Rosja sowiecka zmieni całe swe dotychczasowe wobec nas postępowanie, wycofa swe wojska ze zdobytej przez siebie Warszawy i Gdyni, rozwiąże Berlinga, dymisjonuje Wasilewską, albo też, przerzucając się z jednej skrajności w drugą, przypuszczają, że Rosja po zwycięstwach nad Niemcami stanie się tak niebywale silna, że będzie zagrażać Anglii i Ameryce w sposób o tyle widoczny, że te będą musiały stanąć z nią do rozprawy orężnej.

Nie mamy oczywiście żadnych danych o istotnych siłach Rosji, prócz tych, które płyną z faktów dla wszystkich widocznych, z rezultatów boju. Ale dlaczegóż mamy w tej ocenie wpadać w skrajności? Proroctwa w polityce są tak zawodne, że ograniczać się należy do zarejestrowania możliwości, które wydarzyć się mogą. Trzeba też głośno wypowiadać nie tylko przewidywania najbardziej radosne, ale twarde i pesymistyczne. Okupacja całej Polski przez wojska sowieckie, o ile wojna będzie nadal trwała, jest rzeczą nie tylko możliwą, ale i prawdopodobną. Możliwe jest wówczas, że Rosja nie będzie tak słaba, aby się w sprawach Polski liczyć z głosami Londynu, (tak jak nie liczyła się z tym głosem w 1863 roku), ale natomiast nie będzie znów tak przerażająco silna, aby iść naprzód, do Renu czy do Calais, ale zatrzyma się na Zbąszyniu, czy chociażby na Odrze. Czy wtedy Anglia i Ameryka sięgną po oręż, aby ratować swego najstarszego w tej wojnie sprzymierzeńca? Obawiam się, że nie. Anglia posiada szablę ostrą i zwycięską, ale z trudnością dającą się wyciągnąć z pochwy. Ileż lat groził jej i prowokował ją Hitler, a ona trwała w umiłowanym pokoju. Rosja na Odrze bezpośrednio nie zagraża Anglii. – Słyszę w tym miejscu przerywania ze strony moich rodaków. Odpowiadam: przekonajcie pierwej Anglików, że zagraża, a wtedy na pewno nie będziecie mieli kłopotu z przekonywaniem mojej osoby. Przeciwnie, Rosja na Odrze jest nawet szczęśliwym dla Anglii rozwiązaniem. Mocarstwowość Anglii opierała się na skłóceniu dwóch potężnych państw na kontynencie. Przez długie lata Francja i Niemcy żyły w niezgodzie, Anglia była ich arbitrem. W czasie wojny obecnej Francja straciła swe dotychczasowe znaczenie. Pozostają Niemcy i Rosja. One pogodzą się ze sobą, staną się największą potęgą kontynentu, stąd dużym niebezpieczeństwem. Rosja na Odrze wyklucza możliwość pokojowej niemiecko-rosyjskiej współpracy. Rosja na Odrze to zapewnienie stałego rosyjsko-niemieckiego antagonizmu, jak o tym już pisałem.

Czy wobec tych wszystkich groźnych możliwości rząd nasz ma jakiś plan polityczny, jakąś koncepcję? – Nie. Całość jego polityki sprowadza się do nadziei pogodzenia się z Rosją, jakkolwiek dla zgody trzeba woli dwóch stron, a Rosja najwyraźniej tej zgody nie chce, dążąc do stworzenia XVII polskiej republiki radzieckiej, pozbawionej samodzielności politycznej.

Stanisław Cat-Mackiewicz

Fragment książki Nie! Broszury emigracyjne 1944, Wydaniwctwo Universitas, Kraków 2014.

Portal KRESY.PL jest patronem medialnym wydania „Pism wybranych” Stanisława Cata-Mackiewicza w Wydawnictwie Universitas.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply