Od Siedlec po Pragę

Nikt nie wiedział, kto dokonał tego zabójstwa. Po dziś dzień praktycznie nie wiadomo. Przypisywał to sobie dowódca Obwodu II AL. Mieczysław Moczar, ale “Wołodia”, który też tamtędy chodził ze swoimi Ukraińcami również zapisał to na swoje konto.

Choć na początku lat czterdziestych Stanisław Pakuła skończył dziesięć lat, bardzo szybko zaczął się orientować w sprawach konspiracji.

– Było to niejako naturalne, bo ze Związkiem Walki Zbrojnej była związana niemal cała wieś – wspomina. – Z mojej rodziny należało do organizacji dwóch kuzynów Lamentów i szwagier Smarczewski. Wiedziałem, kiedy chodzą na zbiórki i gdzie przechowują broń. Oni zresztą przede mną z tym się specjalnie nie kryli. Zdarzało się, że posyłali mnie nawet z papierami uważając, że będę mniej niż inni zwracał na siebie uwagę. Zaprzysiężony nie zostałem, bo byłem za młody.

Kto zabił „Sępa”?

– Oficjalnie o tym, że istnieje rozbudowana struktura Armii Krajowej, obejmująca cały powiat dowiedziałem się w końcu lutego 1944 r., gdy we wsi Załucze Stare u Górki na podwórku został rozstrzelany przez niezidentyfikowaną grupę zbrojną Komendant Obwodu AK Włodawa – kapitan Józef Milert „Sęp”. Wraz z nim zginął jego adiutant ppor. Rez. Józef Majewski „Jot”, syn znanego na Lubelszczyźnie działacza Stronnictwa Narodowego doktora Adama Majewskiego. Zginął także towarzyszący im starszy strzelec Józef Pasoń „Słowik”. Zbrodnia ta była szeroko komentowana w domach. Nikt nie wiedział, kto dokonał tego zabójstwa. Po dziś dzień praktycznie nie wiadomo. Przypisywał to sobie dowódca Obwodu II AL. Mieczysław Moczar, ale „Wołodia”, który też tamtędy chodził ze swoimi Ukraińcami również zapisał to na swoje konto. „Sęp” był dowódcą obdarzonym dużym autorytetem i popularnym wśród ludności powiatu włodawskiego. Jako pierwszy w Okręgu Lublin w 1944 r. utworzył przy Komendzie Obwodu Powiatową Radę Jedności Narodowej. Na jej czele stanął rolnik z Sękowa – Roman Panasiuk. To komunistom się mogło nie podobać. Wydarzenia biegły wtedy bardzo szybko.

„Jeszcze Polska nie zginęła”

– Na nasze tereny wkroczył oddział kpt Baczyńskiego w sile jakichś czterystu ludzi. Byli w mundurach i nieźle uzbrojeni. Stanowili część zgrupowania partyzanckiego „Jeszcze Polska nie zginęła” ppłk Roberta Satanowskiego. Powstało ono w 1943 r. w lasach poleskich na bazie Polskiego Oddziału Partyzanckiego im. Tadeusza Kościuszki przy Sowieckim Żytomierskim Zgrupowaniu Partyzanckim gen. Aleksandra Suborowa. Wiosną 1944 r. po wejściu na te tereny Armii Czerwonej zgrupowanie zostało rozwiązane. Część partyzantów przegrupowano na tereny okupowanej jeszcze przez Niemców Lubelszczyzny i Podlasia. W marcu 1943 r. na spadochronach wylądowała koło Sosnowicy grupa żołnierzy Satanowskiego, w której byli m.in. major Ruszkowski jego pierwszy zastępca, kapitan Podgórny i radiotelegrafista. 12 maja w Łowczowie zrzucony został sam Satanowski, Kratko i 33 innych żołnierzy. Zgrupowanie to bardzo szybko się rozwijało. Ludzie masowo do niego wstępowali. Na początku czerwca 1944 r. liczyło około 2 tys. osób i było zaopatrywane z powietrza. W połowie czerwca Satanowski podzielił je na dwie części.

W 8 Dywizji Piechoty

– Jedna pod jego dowództwem pomaszerowała w kierunku Lubartowa, a druga kierowana przez mjr Ruszkowskiego ruszyła na północ, gdzie dalej prowadziła działania. Gdy Lublin został wyzwolony. Satanowski otrzymał misje tworzenia 8 Dywizji Piechoty. Na miejsce formowania dywizji wybrano Siedlce, ale miasto było tak zapchane, że większość jednostek tworzono w okolicznych miejscowościach m.in. w Mordach i okolicznych wsiach. Ja, który też wcześniej związałem się ze zgrupowaniem Satanowskiego mimo, iż byłem młodociany zostałem przyjęty do szkoły podoficerskiej w Siedlcach, którą ukończyłem w listopadzie 1944 r. Trwała ona trzy miesiące. Później skierowano mnie do 36 pułku piechoty, który w odróżnieniu od innych jednostek dywizji stacjonował w Siedlcach. Satanowski nie był już wówczas dowódcą dywizji. Sowieci nie mieli do niego zaufania, jego mianowanie uznali za błąd i odwołali go ze stanowiska. Został on wysłany do Moskwy na Akademię im. Frunzego. Na jego miejsce przysłano oficera sowieckiego, niejakiego pułkownika Gulidę z grupą 86 oficerów.

Popełnił samobójstwo

– Nie zagrzał on długo miejsca. Rychło zastąpił go płk Iwan Iwanczura, bolszewik , ale świetnie mówiący po polsku. Jego zastępcą był Ignacy Narbutt, oficer przedwojennej polskiej kawalerii. Dbał on o wyszkolenie żołnierzy i dyscyplinę w jednostce. Później popełnił samobójstwo. Nie mógł pogodzić się z tym, co Sowieci narzucili Polsce. Iwanczura też długo dywizją nie dowodził. Gdy ja skończyłem szkołę podoficerską, dowódcą dywizji mianowano płk Józefa Grażewicza, pod rozkazami którego przeszła ona cały szlak bojowy. Odejście ze stanowiska dowódcy dywizji lubianego przez partyzantów Roberta Satanowskiego spowodowało w ich szeregach rozgoryczenie. Blisko połowa z nich zdezerterowała z bronią do lasu. Satanowski, jak go zapamiętałem, był postacią nietuzinkową. Jedyną w swoim rodzaju. Gdyby on został na stanowisku dowódcy dywizji, to proces jej tworzenia byłby szybszy.

Żołnierze z Kresów

– Tym bardziej, ze znaczną część jej żołnierzy stanowili żołnierze Kresów. Kompletowanie dywizji przebiegało wolniej niż planowano. Do końca grudnia 1944 r. dywizja była gotowa do wymarszu, choć brakowało jej sprzętu samochodowego. 28 stycznia 8 dywizja, która została włączona do II Armii WP rozpoczęła przegrupowywanie na zachodnim brzegu Wisły. Początkowo stacjonowaliśmy w Warszawie, wykonując typowe zadania garnizonowe. Następnie dywizja rozpoczęła długi marsz, będący konsekwencją decyzji podejmowanych w Moskwie. Te nie chciało użyć Wojska Polskiego w jednolitej masie i postanowiło włączyć II Armię w skład 1 Frontu Ukraińskiego. Z północy przerzucono 8 dywizję na południe. Odbyliśmy bardzo trudny marsz , zmagając się na przemian z zawieją śnieżną, deszczem i gołoledzią. 16 kwietnia 1945 r. po sforsowaniu Nysy 8 i 9 dywizja rozpoczęła natarcie w kierunku Drezna. 36 pułk poszedł do natarcia w pierwszym rzucie. Przez wiele dni toczyliśmy ciężkie boje z Niemcami, przeżywając prawdziwe piekło.

Piekło pod Budziszynem

– Od postawy żołnierzy 8 dywizji zależał wręcz losy bitwy budziszyńskiej. Niemcy usiłowali przebić się w kierunku Berlina. 8 dywizji groziło odcięcie i okrążenie. Gdyby pękła, cała II Armia znalazłaby się w kotle i trudno sobie wyobrazić, co by się z nią stało. Żołnierze dywizji wytrzymali jednak niemieckie natarcie, po dramatycznych walkach, co pozwoliło na opanowanie sytuacji. Po bitwie budziszyńskiej dywizja wraz z II Armią ruszyła w kierunku Pragi, biorąc udział w ostatniej operacji Armii Czerwonej w Europie – operacji praskiej. W jej trakcie dywizja toczyła także ciężkie boje. Do samej Pragi nie doszliśmy, bo Amerykanie szli z drugiej strony i z naszych jednostek było sporo dezercji. Wielu żołnierzy dezerterowało licząc, że Amerykanie ich przyjmą i udzielą schronienia. Zostaliśmy cofnięci do tyłu, a między nas a Amerykanów weszły oddziały „Smiersza”. O żadnej ucieczce nie było mowy. Chyba, że wprost w sowieckie łapy. Z Czech skierowano nas najpierw nad Nysę Łużycką, gdzie pełniliśmy służbę graniczną w pasie od ujścia Nysy do Odry do Mużakowa. Mieliśmy zamknąć granicę i uniemożliwić jej przekraczanie przez ludność cywilną, a ponadto zaprowadzenie ładu i bezpieczeństwa na wyzwolonych terenach.

W rejon Krosna i Sanoka

– W lipcu 8 dywizja została przebazowana w rejon Krosna i Sanoka. Miała zabezpieczać południową granicę Polski i walczyć z bandami UPA. Mnie skierowano do pułku zapasowego w Warszawie, do którego przydzielono wielu oficerów i podoficerów. Tu przypadkowo spotkałem płk Roberta Satanowskiego, który od razu mnie poznał. Wrócił już z Moskwy i od Naczelnego Dowództwa WP kwaterującego we Włochach, zaproponował mi, żebym przeniósł się do jego 49 pułku, który formował w Koronowie k. Bydgoszczy. Lubił się on bowiem otaczać znajomymi z partyzantki i za takiego mnie uważał. Załatwił sprawę formalnie i po kilku dniach znalazłem się w jego jednostce.

Cdn.

Marek A. Koprowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply