Największa tragedia podczas wysiedleń spotkała polską ludność. Oferując pomoc w przeprowadzce do Polski, nowe władze uporczywie proponowały Polakom “dobrowolną” sprzedaż swoich domów. Wielu polskich obywateli, którzy nie wytrzymali nacisków, zmuszonych było zostawić mieszkania z całym dobytkiem, który natychmiast przejmowali radzieccy wojskowi albo funkcjonariusze partyjni.

Legendarne stały się już opowieści mieszkańców Lwowa o kamienicy pradziadka we Lwowie, o barbarzyńcach ze wschodu, którzy właśnie u ich bliskiego krewnego wybrali elitarne miejsce do zamieszkania i osiedliwszy się tu, doprowadzili go do kompletnej ruiny. Bardzo często te rodzinne legendy obrosłe mnóstwem stereotypów i utartych frazesów, pretendują do miana jedynej prawdziwej wersji historii powojennego Lwowa.

Aby pokonać ten rodzaj stereotypów i frazesów, ukraiński portal zaxid.net postanowił stworzyć cykl publikacji dotyczących pierwszych lat powojennych we Lwowie. Proponujemy naszym czytelnikom pierwszą część badania, jakie przeprowadził lwowski historyk Roman Heneha. Niniejszy dokument jest rezultatem gruntownych badań przeprowadzonych w archiwum we Lwowie.

Winston Churchill powiedział kiedyś: „najpierw my budujemy budynki, potem one budują nas”. Zasada ta nie była też obca władzom bolszewickim we Lwowie. Próbując zabudować Lwów typowymi projektami mieszkaniowymi, sowieckie władze starały się stworzyć nową wizualną koncepcję miasta socjalistycznego przewyższającego polskie i austriackie swoim komfortem i wygodą. Z czasem Lwów miał zmienić się z klasycznego, europejskiego w industrialne, przeciętne, sowieckie miasto z właściwym sobie planowaniem i odpowiednią atmosferą społeczną. Rada miasta nadawała takiemu budownictwu znaczenie priorytetowe. Orientacyjne obliczenia wykazały, że w latach 1944-1953 kwestie mieszkaniowe były rozpatrywane przez komitet wykonawczy półtora tysiąca razy, problemy medyczne tylko 500, a edukacyjne 400. Średnio w ciągu roku odbywało się około 40 posiedzeń komitetu wykonawczego, na którym rozpatrywano od 270 do 300 wniosków.

Wszystkie noclegi we Lwowie możemy standardowo podzielić na dwie kategorie: miejskie i prywatną własność. Sektor publiczny stale wzrastał z powodu nacjonalizacji i w końcowym etapie wyniósł 90% całej mieszkalnej części miasta. Zaliczały się do niego również hotele i pensjonaty. Zgodnie z informacją z arkusza informacyjnego Wydziału Miejskiego we Lwowie w dniu 1 listopada 1944 roku naliczono 15 hoteli, w których znajdowało się 508 pokoi i 688 łóżek. Ale swoją funkcje pełniło tylko 3 z nich, pozostałe zajmowały jednostki wojskowe albo były częściowo zniszczone.

Władze sowieckie wiązały znaczne nadzieje z akademikami, które miały służyć jako tymczasowe mieszkania na czas rozbudowy miasta. Według radzieckiego modelu dzieliły się one na resortowe i studenckie, wszystkie były źle wyposażone, zabezpieczano je wszystkim, co jest absolutnie niezbędne. Internaty fabryk „Silmasz” nr 647, 797, „Budkombinat” jeszcze w październiku 1947 miały powybijane okna, brakowało łóżek, kołder i pościeli. W rezultacie robotnicy spali po dwoje, mieli wszy, chorowali na tyfus. Każda z tych części życia wymaga oddzielnego badania, ale my skupimy się na dwóch głównych kategoriach życia w mieście: publicznej i prywatnej.

Pierwszym postanowieniem Rady Miasta z 27 lipca 1944 roku, po wyzwoleniu miasta z rąk nazistów, był zakaz samowolnego przechwytywania i wymiany mieszkań oraz przenoszenia mebli. Dotyczyło to szczególnie mieszkań wojskowych znajdujących się we Lwowie na stałe. Opuszczone budynki miały być chronione przed rozkradaniem materiałów budowlanych, okna należało zabezpieczyć deskami. Cały majątek pozostawiony przez poprzednich właścicieli mieszkań bez nadzoru ogłoszono własnością państwową, za którą mieli być odpowiedzialni kierownicy oraz dozorcy. We wrześniu 1944 roku Komitet Wykonawczy wydał rozporządzenie dotyczące odbudowy miasta. Zgodnie z nim wykonawca obowiązków kierownika – Timofiejew miał do 20 października wydać dokumenty dotyczące zniszczonych i uszkodzonych budynków w mieście. Następnie miały się rozpocząć remonty wymagające dużego zaangażowania mieszkańców miasta, wliczając w to nawet gospodynie domowe.

Zgodnie z arkuszem informacyjnym Miejskiego Oddziału Komunalnego w dniu 1 listopada 1944 roku we Lwowie mieszkało 280 tysięcy osób i oszacowano, że powierzchnie mieszkalne i niezagospodarowane zajmowały 2 miliony 240 tysięcy metrów kwadratowych, z których 331 tysięcy zostało uszkodzonych podczas wojny. A z 15 097 budynków – 2 116 w różnym stopniu podlegało remontom, co w przybliżeniu stanowiło 14,8% ogólnej liczby mieszkań. Ze wskazanych 15 097 budynków, ponad 7 tysięcy pozostawało w prywatnych rękach, pozostałe zostały upaństwowione. Na początku marca 1945 roku Rada Miasta postanowiła dokonać rozbiórki 22 domów, które nie podlegały odbudowie. Pozostałe połączono w zespoły budynków, których we Lwowie wówczas działało 283. Później, podczas pierwszej Miejskiej Konferencji Architektów, która odbywała się od 25 do 28 stycznia 1947 roku we Lwowie, architekt Henrich Szwecko-Winećkyj uściślił początkowe dane, zaznaczywszy, że w roku 1947 72% wszystkich zabudowań stanowią budowle dwupiętrowe i wyższe, 18% – jednopiętrowe i 10% – parterowe. Ogółem stanowiło to w przybliżeniu 2,3 mln metrów kwadratowych mieszkań. Opublikowany na konferencji plan rozwoju miasta przewidywał wzrost demograficzny na poziomie 500 tysięcy osób w przeciągu 15 lat, co zwiększało zapotrzebowanie na mieszkania niemal dwukrotnie. Zgodnie z normami, które zakładały 9 metrów kwadratowych na jednego mieszkańca, taki plan równał się budowie nowego miasta.

Postawiwszy sobie za cel tak gigantyczne plany, władze miasta zamiast budować nowe mieszkania, zaczęły od aktywnych rekwizycji. Przy tym doszło do pogwałcenia elementarnych praw obywatelskich. Dla przykładu 10 listopada 1944 wiceprzewodniczący lwowskiego Komitetu Wykonawczego Pawło Kowyniew w liście do prokuratora rejonu czerwonoarmijskiego miasta Stadnika prosił o pozwolenie na przesiedlenie Gertrudy Pasternak z mieszkania nr 6 przy ul. Pełczyńskiego 16 (obecnie ul. D. Witowskiego), aby oddać je pracownikom Rady Miejskiej. Inny przypadek miał miejsce pod koniec grudnia 1944 roku. Nieznane osoby, nie okazując żadnych dokumentów ani nakazów, korzystając z pozwolenia kierownika zespołu budynków nr 25-28, próbowali siłą zabrać meble i wysiedlić z mieszkania nr 5 przy ul. Sobieskiego (obecnie ul. Braci Rohatyńców) robotników warsztatu eletrycznomechanicznego.

Albo na początku 1945 Lwowski Ordynariat Metropolitalny Cerkwi Grekokatolickiej w osobie kanclerza metropolity Mykoły Holanta zwrócił się z listem do przewodniczącego lwowskiego Komitetu Wykonawczego Pawła Bojka. List dotyczył wysiedlenia głowy stalinowskiego Rejonowego Komitetu Wykonawczego Pawła Pavlenka z mieszkania sióstr Bazylianek przy ul. św. Marka 20 (obecnie ul. O. Kobylańskiej), które ten zajął bez pozwolenia. Zasiedlając budynek, P. Pavlenko wyrzucił z pierwszego piętra kamienną figurę Matki Boskiej, przywłaszczył sobie meble, które były w mieszkaniu, zabronił mieszkającym w pobliżu mniszkom noszenia habitów, obrzucał je niecenzuralnymi słowami, nie płacił czynszu itd.

Największa tragedia wysiedlania spotkała polską ludność. Oferując pomoc w przeprowadzce do Polski, nowe władze uporczywie proponowały Polakom „dobrowolną” sprzedaż swoich domów. Wielu polskich obywateli, którzy nie wytrzymali nacisków, zmuszonych było zostawić mieszkania z całym dobytkiem, który natychmiast przejmowali radzieccy wojskowi albo funkcjonariusze partyjni. Później Polakom przychodziło spędzać całe miesiące na „walizkach”, oczekując transportu do ojczyzny. Ci obywatele, którzy na własne ryzyko postanowili pozostać we Lwowie, także nie czuli się bezpiecznie. Tak, Franciszka Kruczkowska, która mieszkała przy ul. Długosza 27, mieszkanie 1 (obecnie ul. Cyryla i Metodego), starała się uzyskać pozwolenie jeszcze jesienią 1944 roku, ale w Komitecie wykonawczym zapewniono ją, że procedura ta nie jest konieczna. Ale, jak się później okazało, już w lipcu 1945 roku wydano nakaz wysiedlenia. Potem próbowali siłą wyeksmitować ją z mieszkania.

Obliczenie dokładnej ilości wysiedlonych osób jest trudne, ponieważ takich statystyk po prostu nie przeprowadzano. Pobieżne zeznania w zarchiwizowanych dokumentach dają tylko wyobrażenie o prawdziwej skali tragedii. W szczególności w połowie listopada 1947 roku. Komitet Wykonawczy we Lwowie rozważał kwestię podziału mienia wysiedlonych „ukraińsko-niemieckich nacjonalistów”. Co więcej, tego majątku wystarczyło, aby sprzedaż je na przedszkola, domy, szpitale, biblioteki i realizować plany handlowe miasta.

Pośród różnych grup socjalnych, które przybyły ze Wschodu do Lwowa, mieszkania, których normy znacznie przewyższały standardowe normy, otrzymywali głównie wysocy urzędnicy lub funkcjonariusze partyjni. Do czego często wykorzystywali środki administracyjne. Inne grupy musiały godzić się z jednopokojowymi mieszkaniami, które często były przebudowane z wielopokojowych mieszkań. Jaskrawym przykładem takiego „podziału” było nadanie przez Komitet Miejski w lipcu 1946 roku domu rektora Państwowego Uniwersytetu Lwowskiego im. Iwana Franka Iwanowi Biljakiewiczowi. Otrzymał do wykorzystywania dwupiętrowy budynek przy ul. Pomorskiej 58 (obecnie: ul. Myszugi) o łącznej powierzchni 160 m2, który składał się z siedmiu pokoi oraz przydomowego pomieszczenia. W związku z tym, Uniwersytet Lwowski był zmuszony zrezygnować z dziesięciu innych domów na rzecz Iwana Biljakiewicza, nadanych przez Komitet Miejski profesorom uniwersytetu. Wtedy absolwent Moskiewskiego Historyczno-Archiwistycznego Uniwersytetu Państwowego Jurij Hrosman ledwie został dyrektorem fabryki szkła otrzymał jednopokojowe mieszkanie o łącznej powierzchni 12 m2.

Nieco łatwiej było otrzymać mieszkanie przesiedleńcom z Polski. Kto wie, czy nie byli jedynymi mieszkańcami Zachodniej Ukrainy, którym pozwalano osiedlać się we Lwowie w pierwszym dziesięcioleciu po wojnie. Przy nadawaniu budynków przesiedleńcom Komitet Miejski nie był samorządny, a kierował się postanowieniem nr 2825 Rady Ministrów ZSRR z 3 grudnia 1949 roku, które regulowało te kwestie. Ustawa nie tylko dawała możliwość repatriowanym Ukraińcom osiedlić się w całkiem przyzwoitych budynkach (większość to domy jednorodzinne), ale też sprzyjała dostrzeganiu obecności etnicznej Ukraińców we Lwowie. Przyczyny lojalności władz radzieckich akurat wobec tej grupy społecznej są trudne do wyjaśnienia. Oczywiście potencjalni kandydaci do osiedlenia się w mieście przechodzili egzamin albo w jakiś sposób poświadczali swoją lojalność ustrojowi albo też umowa podpisana miedzy Moskwą i Warszawą miała być wykonywana we Lwowie bez dopytywania.

Najprawdopodobniej radzieccy funkcjonariusze przy pomocy tej polityki chcieli upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: rozcieńczyć ludność Lwowa przez dodanie ukraińskiego elementu, aby w przyszłości móc potwierdzać tezę o „wyzwoleniu” Zachodniej Ukrainy spod polskiego panowania i mieć grupę Ukraińców lojalnych władzom sowieckim. Ale batalie o lwowskie budynki nie zakończyły się na tym, a nawet przeszły w formę otwartego konfliktu między urzędnikami różnych organizacji radzieckich i wojskowymi.

Roman Heneha

zaxid.net

Tłumaczenie: Justyna Kopeć

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply