Nasze okolice, od Wilna po Oszmianę, Turgiele, Nowogródek, po stare Krewo były krajem może biednym i ciemnym, ale miały to pięknego, że zdrajców wśród nas było niewielu. Był to kraj, który bronił się od Rosji przez wieki, na walce tej wyrósł. I oto zdrajcą na rzecz Rosji stał się ten, którego pieśń nasza i uczucia nasze czyniły bohaterem.

Już do angielskiej prasy przedostały się wiadomości o zachowaniu się gen. Żeligowskiego. „DailySketch” ogłosił że „reakcjonista”, „przyjaciel Piłsudskiego” itd. zajmuje filosowieckie stanowisko. Mimo smutnych czasów i makabrycznej historii z gen. Żeligowskim uśmiechamy się do tych określeń. Jak to trudno pismu cudzoziemskiemu uchwycić prawdę o stosunkach w Polsce. Żeligowski nie tylko za reakcjonistę, ale także za przyjaciela Piłsudskiego uchodzić nie może. Marszałek istotnie go lubił, protegował i polecał, zrobił go „buntownikiem” zajmującym Wilno, a potem, gdy usunął gen. Sikorskiego ze stanowiska ministra spraw wojskowych, to wskazał Żeligowskiego na jego miejsce. Ale była to sympatia bez wzajemności: Żeligowski nigdy nie lubił Piłsudskiego, poza tym jako dawny oficer rosyjski, który spędził całe życie w dawnej cesarskiej armii, Żeligowski nie miał nic, co by go mogło łączyć z typem oficera legionowego, a przecież o nich przede wszystkim myślimy, gdy mówimy lub piszemy: „oficer Piłsudskiego”.

W każdym razie dłużej skandalu Żeligowskiego ukrywać nie można, bo to się może obrócić przeciwko Polsce, trzeba do tego skandalu przygotować opinię zarówno naszą jak cudzoziemską. Prawda polega na tym, że gen. Żeligowski już od dawna wypowiada frazesy równoznaczne ze zdradą stanu, ze zdradą państwa i narodu polskiego a teraz chodzą słuchy, że zapowiada w różnych miejscach i różnym ludziom, że ma zamiar wysłać wszechsłowiańską depeszę do Stalina i publicznie wypowiedzieć przekonanie, że rząd polski powinien się zlikwidować i rozwiązać, a władza nad Polską powinna przejść do rąk Stalina. Opowiadają także, że gen. Żeligowski ma się powołać na swój charakter kawalera orderu „Virtuti Militari” II klasy, dowódcy 3. Armii w historycznej bitwie nad Wisłą[1], zwycięzcy pod Radzyminem, wreszcie oswobodziciela Wilna. Istotnie szmat naszej historii. Zdrada takiej postaci jest dla nas przeżyciem ciężkim – coś jakby któryś z kardynałów ogłosił, że jest ateistą.

Powstrzymać, zatajać, przekręcać? Od czegóż są w Londynie prasowi agenci sowieccy, czescy i inni, którzy potrafią nadać jego ewentualnemu wystąpieniu odpowiedni posmak i koloryt, aby zrobić z niego międzynarodową sensację. Będą się wtedy uśmiechali i pisali: robicie z gen. Żeligowskiego zdziecinniałego starca, staracie się go ośmieszyć, czemuż dopiero teraz, gdy publicznie was odstąpił. Czemuż nie powiedzieliście o nim prawdy wcześniej. Wolę więc wrzód przeciąć.

Jest to zresztą sprawa bardziej skomplikowana niż się zdaje. Można napisać całą powieść o Żeligowskim, a byłby to zaiste utwór literacki na szekspirowską modłę. Elementy komizmu, śmiechu, żartu, burleski wtłaczałyby się tu w elementy tragiczne. Żeligowski ostatnimi czasy był przede wszystkim śmieszny, ale gdy ojciec czy dziadek czyjejś rodziny zwariuje i zacznie stroić śmieszne miny i wyczyniać nieprzystojne gesty, to może to będzie śmieszne dla gawiedzi, ale to będzie straszne i tragiczne dla jego dzieci, wnuków i prawnucząt, które go szanowały i kochały. Otóż Warszawa zawsze z Żeligowskiego trochę się śmiała, ale my, Wilnianie z czcią wymawialiśmy jego nazwisko, radowaliśmy się, gdy przechodził ulicą lub modlił przed Ostrą Bramą. Gdy dorożkarz wileński wiózł Żeligowskiego, to się cieszył i opowiadał o tym szeroko. Gdy dziecko wileńskie miało pieniądze to kupowało jego fotografię. Myśmy go kochali.

Jak się przedstawia sprawa formalnie? Żeligowski chce zlikwidować państwo polskie na rzecz państwa wszechsłowiańskiego. Żeligowski nie chce, aby pomiędzy Polską a Rosją w ogóle była granica państwowa. Żeligowski wie, że dzisiejsza Rosja głosi hasła zjednoczenia Słowian i chce się do tego zjednoczenia przyłączyć. Chce już w czasie obecnej wojny przystąpić do organizacji politycznej, która by była de nomine wszechsłowiańska, de facto rosyjska. Chce uznać władzę Moskwy za władzę własną. W ten sposób Polska, Wilno, Lwów, które przez lat kilkaset walczyły z Rosją jako państwo z państwem, potem przez lat 150 jako niewolnik wyzwalający się spod władzy tyrana, broniły odrębności swego języka, kultury, wiary, charakteru, miałyby pójść teraz w kierunku wręcz odwrotnym. Ależ to jest zdrada zupełnie wyraźna i formalna. Państwo wszechsłowiańskie nawet w mózgu Żeligowskiego jest tylko wizją przyszłości, natomiast dzisiejsza Rosja jest rzeczywistością. Wystąpienie Żeligowskiego to nóż wymierzony w plecy tych wszystkich, którzy chcą ocalić naszą niepodległość i niezawisłość.

W naszej historii mieliśmy zdrajców, renegatów i sprzedawczyków, ale żaden z nich nie stał tak wysoko w hierarchii narodowego sentymentu.

Jak do tego doszło?

Otóż tu zaczyna się burleska czy groteska, która dzięki temu, że żyła w centrum wielkich zagadnień politycznych, sama się udostojniła, wlazła na górne piętra historii i przestała być burleską czy groteską, a stała się taką kamienną strzygą, która nas straszy i szczerzy do nas zęby z wieży katedry gotyckiej, a która już zdążyła swą pierwotną śmieszność przeistoczyć w jakiś zły, potworny, demoniczny grymas ironii i sarkazmu. Żeligowski to jest człowiek bez żadnego wykształcenia, człowiek, który przez całe życie miał jakieś swoje „hobby”. Jeśli piszę, że nie posiadał żadnego wykształcenia, to nie dlatego, aby się z niego wyśmiewać. Przeciwnie, z niesmakiem przeczytałem dowcipuszki p. Pragiera na temat złej polszczyzny Żeligowskiego. Tenże p. Pragier, jako socjalista, będzie przy każdej sposobności gadał różne banały o świętości człowieka z ludu, a przecież gen. Żeligowski, jeśli mówi źle po polsku, to właśnie dlatego, że jest człowiekiem z ludu, który nie przeszedł szkół, które by mu mowę sformowały i ułożyły. Zresztą dobra polszczyzna jest rzeczą tak względną. Tak jak mówi Żeligowski, mówi się na Wileńszczyźnie pod strzechą, a tak jak pisze p. Pragier, mówi się w warszawskich salonach pewnego typu – każdy mówi językiem swego dzieciństwa, a jaka polszczyzna jest bardziej czysta, o tym długo by jeszcze mówić. W każdym razie pewnej klasy publicysta nie powinien się chwytać środków tak banalnych i łatwych jak powtarzanie dowcipów o polszczyźnie gen. Żeligowskiego. Swego czasu były one modne w Warszawie, gdy Żeligowski zapowiedział w sejmie, że wyprowadzi wojsko „w pole”. To także było jedno z jego „hobby”. Gdy był młodszym oficerem rosyjskim, to jego marotą czy „hobby” była „idea”, że oddział piechoty może się bronić w zwykłym budynku murowanym przeciwko przeważającym siłom kawalerii. Było to zapewne spostrzeżenie słuszne i trafne, bo Żeligowski pomimo braku wykształcenia był człowiekiem mądrym, o wielkiej odwadze osobistej i cywilnej, a tylko teraz w głębokiej jego starości te wszystkie jego cechy uległy spotwornieniu i dekadencji na jego i nasze nieszczęście. Gdy został ministrem, to zajmowało go owo wyprowadzenie wojska „w pole”, co także nie było takie głupie jak się wydawało. Po przejściu na emeryturę zajął się lnem i prowadził propagandę swej idei lnianej w sposób niestrudzony, z ogniem, temperamentem, entuzjazmem, przekonał nas wszystkich i porwał. Oczywiście, że argumenty ekonomiczne, które przy tej sposobności wypowiadał, często były śmieszne, naiwne, jakieś poczwarkowate, ale w naszych przeintelektualizowanych czasach miało to swój wdzięk. Iłłakowiczówna pisywała wtedy o Żeligowskim rzewne wiersze, a ja entuzjastyczne artykuły. Potem nastąpił krótki okres
„hobby” gminy i gromady. Popularność Żeligowskiego na Wileńszczyźnie była tak duża, że różne grupy zaczęły osobę jego wysuwać jako stawkę polityczną, a ja, wyznaję to dziś ze wstydem, niezgorzej od innych. Wreszcie zaczęły się pierwiosnki „hobby” słowiańskiego. Diabli nadali, że Żeligowskiemu trafiły do rąk jakieś tomy Duchińskiego, pisarza z połowy XIX wieku, i jego wywody go zajęły. Z początku „idea słowiańska” Żeligowskiego miała charakter w każdym razie nieszkodliwy. Nie ma on pojęcia o historii, więc jego pseudohistoryczne teorie wypowiadane w całkowitym oderwaniu od przyczynowego związku wydarzeń dziejowych były zwyczajnymi bredniami, ale nie chodziło mu wtedy o kwestionowanie wartości niepodległości Polski. Sądziliśmy zresztą, że ta „idea” po pewnym czasie minie lub ostygnie jak wiele innych „hobby”. Aż tu przyszło katastrofa wrześniowa, która najsilniejsze systemy nerwowe mogła złamać, zgruchotać, zdemolować. Ten wstrząs nerwowy, psychiczny, który na każdego z nas musiał w taki czy inny sposób podziałać, na Żeligowskiego podziałał jak infekcja, która pierwiosnek jego „hobby” przeistoczyła w prawdziwy obłęd. Żeligowski od razu chciał jechać do Stalina z prośbą o pomoc, ale wkroczenie wojsk sowieckich oburza go jeszcze i przyjeżdża do Francji. I tutaj zaczyna się z nim taniec szaleńczy, w którym wszyscy bierzemy udział i wszyscy wobec tego nieszczęsnego starca jesteśmy winni. Żeligowski brnie w swoją „ideę słowiańską”, plecie Bóg wie jakie potworności, skacze przez wieki tam i z powrotem, z odłamków wiadomości historycznych robi niesamowitą jakąś kaszę, co chwila wypowiada się to przeciw kulturze łacińskiej, to przeciw rzymskiemu katolicyzmowi, stale rzuca frazesy godzące w wierność wobec państwa polskiego, występuje przeciw zasadzie niepodległości Polski, a my wszyscy, jego koledzy z Rady Narodowej, ministrowie biorący udział w naradach, nie bierzemy tego na serio, dajemy mu się wygadać; gorzej, ustawicznie mu schlebiamy i próbujemy go użyć w różnych rozgrywkach, które znów jego całkiem nie obchodzą. Wreszcie przychodzi kryzys straszny, wielki, tragiczny dla Francji, a jeszcze bardziej dla Polski, dla świata całego – Niemcy wkraczają do Paryża. W tej chwili groźnej Żeligowski, stary oficer, nie spojrzał nawet na mapę, nie interesował się całkiem co jest na froncie, ale Sikorskiego, Sosnkowskiego, Zaleskiego odrywa od narad, chwyta każdego z nich z osobna, aby im opowiadać, jak za czasów Attyli, którego Żeligowski uważał za Słowianina, nie odróżniając go zresztą od Timura Chromego, jakaś królewna była przywiązana do koni germańskich. W łoskot uciekających z Angers automobili polskich wplata się to maniackie opowiadanie o królewnie słowiańskiej rozrywanej przez konie germańskie czy na odwrót. Ten Słowianin Attyla był wtedy dla Żeligowskiego życiem rzeczywistym, a to, co się działo naokoło, nie interesowało go wcale, choć było dla Polski o wiele ważniejsze aniżeli wydarzenia z czasów Attyli. W Anglii nieszczęśliwy gen. Żeligowski brnie dalej z jakąś fatalną siłą gasnącego, lecz upartego mózgu. Po Białorusi chodzą tacy sekciarze: starzec w świtce i łapciach, zatrzyma cię i uporczywie, twardo, nie słuchając ani też nie zastanawiając się nad twoimi replikami powtarza swoje frazesy o prawdzie, którą ukochał. To jakiś wiew na Białoruś z instynktów rosyjskich, z żywota protopopa Awwakuma, z sekt chłopskich: skopców, chłystów, duchoborów. „W czym się olej przechowuje? – W kozim rogu. – Co to jest kozi róg. – Boży ród. – Na czym tron stoi? – Na czterech starcach żywotnych. – Cóż to za starcy? — Pierwszy Aspid, drugi Szafir, trzeci Chalkidon, czwarty Szmaragd”. O! ci ludzie, którzy słuchają gadaniny gen. Żeligowskiego o „gminie słowiańskiej”, „słowiańskim stylu” itd. nie odmówią mi przyznania racji, że pseudohistoryczne argumenty przez niego wypowiadane mają tyle z prawdziwą historią wspólnego, ile powyżej przytoczone formuły pseudoteologicznesektantów rosyjskich z Ewangelią Świętą. I oto sekciarze rosyjscy w imię swych mistycznych formuł, właśnie tych, które powyżej przytoczyłem, szli na śmierć, szli na samopalenia. „Hobby” gen. Żeligowskiego zawiera w sobie infekcje mistyki. I dlatego przed sądem ostatecznym powie on może słowami targowiczanina Benedykta Hulewicza w liście do Kołłątaja: „Stulta mens nobis, non sceleratafuit”[2].

Oto jest może nieudolnie, lecz szczerze opowiedziana historia „idei” czy choroby gen. Żeligowskiego. To się jakoś wszystko nieszczęśliwie składa. Nasze okolice, od Wilna po Oszmianę, Turgiele, Nowogródek, po stare Krewo były krajem może biednym i ciemnym, ale miały to pięknego, że zdrajców wśród nas było niewielu. Był to kraj, który bronił się od Rosji przez wieki, na walce tej wyrósł. I oto zdrajcą na rzecz Rosji stał się ten, którego pieśń nasza i uczucia nasze czyniły bohaterem. Generał Żeligowski, człowiek osobiście czysty i piękny, poszedł śladem tych nielicznych wśród nas, którzy przeszli do Rosji: biskupa Siemiaszki, który zdradził Unię, prystawa Wędziagolskiego, który wydał Moskalom emisariusza emigracyjnego, prałata Żylińskiego, który rozdawał modlitewniki w języku rosyjskim i którego duch straszy w kamienicy stojącej za Ostrą Bramą. Jaka szkoda, że gen. Żeligowski nie umarł w Wilnie. Nie byłoby wtedy mogiły tak wysokiej, której by mu lud wileński nie usypał. Dziś czeka go grób wspólny z Wandą Wasilewską, z prof. Lange i z innymi agentami obcego nam rządu.

Stanisław Cat-Mackiewicz

Fragment książki Nie! Broszury emigracyjne 1944, Wydaniwctwo Universitas, Kraków 2014.

Portal KRESY.PL jest patronem medialnym wydania „Pism wybranych” Stanisława Cata-Mackiewicza w krakowskim Universitas.


[1]W bitwie warszawskiej Żeligowski dowodził 10. Dywizją Piechoty.

[2]Pol.: byliśmy głupcami, nie łotrami.

22 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jan_de
    jan_de :

    Byli, (ale i nadal są) też i inni, którzy – w przeciwieństwie do generała Żeligowskiego – uważają , że Polska powinna skorzystać ze “wspaniałomyślnej oferty furera” proponującego II Rzeczypospolitej antyradziecki sojusz i stanąć u jego boku. Niezależnie po ktorej stronie byśmy się wówczas opowiedzieli, Hitlera czy Stalina, dzisiaj pozostalby nam tylko wstyd… Choć “wstyd” to niemodne słowo, a dla Litwinów czy Łotyszy, poniekąd także dla Ukraińców, to slowo wydaje się zupelnie obce i niezrozumiałe… Nie tylko nie “czują” wstydu, ale pouczają nas o demokracji…

  2. jan53
    jan53 :

    @Jan_De: A Pan mi wytłumaczy/napisze na czym skorzystaliśmy zawierzając ufność w traktatach z Francja i Anglia?Prosze mnie oswiecic kiedyz to Francja czy Anglia przyszla nam z pomocą?
    Dla tegoz “wstydu” ograbiono nas z ponad 180tys.km2? A może tych 6mln.zabitych naszych obywateli?(Zydzi tez byli obywatelami II RP)A może tych prawie 2 mln.wywiezionych na Syberie i Kazachstan?A może te zrujnowane miasta w ponad 60% i gospodarka?A może dla tych “ziem odzyskanych” co Rosjanie do 1949r wywieźli wszystko lacznie z kolejowymi torami zostawiając “spalona ziemie”.Nikt naprawdę tak nie wie co by było gdybyśmy zachowali neutralność o której rozmawial Lipski dwukrotnie w 1939r.z Goeringiem i Hitlerem a Beck z Ribbentropem. Co do sprawy tzw.”korytarza” do Prus to już pierwsze rozmowy były prowadzone w 1926r.i to strona polska była pierwsza która to poruszyla.

    • jan_de
      jan_de :

      Proszę wybaczyć, że tak długo czekał Pan na moją odpowiedz (taka praca). Przykro mi tym bardziej, że i „oświecić” Pana nie zdołam. Bo Pan już jesteś „oświecony”. Piszę to bez ironii – ja chyba jeszcze nie jestem… Więc proszę, proszę mnie oświecić! Wyczytał Pan coś gdzieś między wierszami, które napisałem? Bo chyba nie imputuje mi Pan czegoś, co nie ma miejsca… Proszę więc jeszcze raz przeczytać moją wypowiedz, tym razem ze zrozumieniem i odkryć jej sedno… Na wszelki wypadek napiszę to jeszcze raz, naiprościej jak umiem tak, żeby Pan zrozumiał: w sytuacji, w jakiej wówczas znalazła się II RP, każdy wybór był zły, i że jedynie udało nam się zachować odrobinę honoru i dziś wstydzić się nie musimy… A jeśli słowo “wstyd” to dla Pana obce słowo i w związku z tym uważa Pan, że powinniśmy stanąć po stronie Hitlera albo, że powinniśmy stanąć po stronie Stalina, to proszę to JASNO wyartykulować. Wtedy będziemy mieć podstawę do dyskusji… A co do neutralności, to nie wierzę by wchodziła w grę… Wykluczała ją geografia i takiej opcji po prostu nie było….

  3. jan53
    jan53 :

    @Jan_De:To może inaczej.Jak bardzo dziś “wstydzą” się Wegrzy,Rumuni,Bulgarzy a nawet Slowacy?Jakie to straty w gospodarce a przedewszystkim w ludziach ponisly?Czy Wegry lub Rumuni ponieśli większe niż II RP?A może terytorialnie stracily więcej?Wie Pan ze Niemcy z terenow “darowanych” przez Stalina Polsce masowe przesiedlenia nazywają wypedzeniami a u nas analogiczna sytuacja ludności kresowej jest nazwana “repatrjacja”?
    Wie Pan ze ten Honor pojmowany przez Becka kosztowal narod polski utrata od 9mln.do 10mln.obywateli?(Ok.6mln.zabitych,ok.2mln.Sybir i Kazachstan oraz ponad 1mln.ktore wyjechaly lub nie powrocily do Polski po wojnie).Moje zadanie jest takie:Gdyby Beck posluchal ostatnich slow Marszalka i nie latal jak glupi za gwarancjami Francji czy Angli a podpisal układ z Adolfem,to po pierwsze: III Rzesza najpierw ruszylaby na Francje i Anglie swa cala potega a nie na nas.Francje by zdobyli.Anglie – nie wiem.Co byłoby potem,to scenariuszy jest bez liku.
    Po prostu nie byłoby tagiego holokaustu polskiego narodu i jego elit oraz strat terytorialnych.

      • tutejszym
        tutejszym :

        Plan OST częściowo opierał się na wcześniejszych koncepcjach i założeniach Niemiec z I wojny światowej, które również przewidywały wypędzenie Żydów oraz Słowian, ze szczególnym uwzględnieniem Polaków. Należy sądzić, że Oddział II SG WP. był w posiadaniu planu OST z czasu I WŚ, zakładano ciągłość doświadczeń i celów polityki Niemiec. Opracowania Oddziału II SG Beck miał zawsze na bieżąco. Myślę że klęski Polski w ew. wojnie z Niemcami nikt nie zakładał, tak jak i realizacji Niemieckiego starego planu OST. Plan ten był ponurą perspektywą dla narodu, w razie przegranej wojny. Ta ponura perspektywa istniała też w przypadku stanowczej dominacji Niemiec w Europie Środkowej. Nie sądzę że II-SG znał treść oryginału, znał na pewno (moim zdaniem) przewidywane plany Niemiec w tym zakresie. Beck świadomość istnienia tych planów najprawdopodobniej miał. Takie jest moje zdanie.

      • hawranek
        hawranek :

        Nie był to jedyny Plan Niemiec dotyczący wschodniej części Europy i miał inne warianty realizacji , Wojna z Polską była jednym z jego wariantów ale Hotler niechętnie na to patrzył jednym z wariantów było dobranie się do Rosji poprzez atak z tzw Przybałtyki a jego wstępnym celem było opanowanie Kłajpedy.

    • jan_de
      jan_de :

      Panie Jan53, sam Pan pisze “to może być inaczej”. To nasze “gdybanie” i pewności mieć nie będziemy… Natomiast, doprawdy nie wiem po co po raz kolejny przywołuje Pan te same dane o stratach Polski… Myśli pan, że odpowiedzialem – nie czytając? Zgadzam się z Panem tagore: “alternatywy dla Becka nie było żadnej” i z Panem Tutejszym – Polska w oczach Niemców miała “swoje miejsce”. Pewnie, że woleliby by oni, byśmy staneli przy ich boku. Ale czy odmieniłoby to losy wojny? Anglosasi nie zawiązali by koalicji, a państwa Osi zerwały sojusz? I myśli Pan, że bylibyśmy dla Niemcow równorzędnym i szanowanym partnerem, a nie pogrdzanym sateltą? A czy wojska polskie u boku wojsk hitlerowskich realizujące plan Barbarossa, pokonalyby Rosjan? Wierzy Pan w to? Pogdybajmy dalej… W latach1939-1941, nie byłoby wywózek Polaków na Sybir i do Kazachstanu… Katyń pozostałby nic nikomu nie mówiącą kropką na mapie… Ale byłby Pearl Harbor… I byłaby koalicja anglosasów z Rosją… A co stałoby się póżniej, gdy już państwa zachodnie w koalicji z ZSRR pokonaly ostatecznie państwa osi i ich sateltów? Jaki byłby ostateczny wynik strat Polski przy takim scenariuszu? Zgineloby pewnie znacznie więcej niż 6 mln obywateli polskich, bo wojna na wschodzie zbierała obfite żniwo (a niemcy też nie przepuściliby żydom- obywatelom naszego kraju i tym, ktorzy wysępowaliby przeciwko)… Wywozki na Sybir i do Kazachstanu rozpoczęłyby się kilka lat póżniej, ale można podejrzewać, że objęłyby znacznie większą rzeszę Polaków. Stracilibyśmy nie tylko kresy – kto wie? – ale może i Przemyśl i Suwałki i Podlasie. A o “prastarych, piastowskich ziemiach, powracających do macierzy”, moglibyśmy tylko marzyć…O honorze nawet nie wspominam – ten zdaje się, nie ma dla Pana wielkiego znaczenia…

      • jan53
        jan53 :

        @Jan_De:Widze ze tylko Pan posiada cos takiego jak honor.Ciekawe?Czyzby Pan w obronie ojczyzny był odznaczony? A tak do rzeczy: Ilu to Zydow stracila Bulgaria jako “niehonorowy” sojusznik III Rzeszy? A ilu Madziarzy?Moze Rumuni?Widzi Pan – caly czas posluguje się tym co się stało a nie tym co moglobybyc a tego nikt nie wie.Pozatym brak logiki w Pana rozumowaniu : III Rzesza chylila się ku upadkowi od polowy 1944r.Wtedy to satelici III Rzeszy zaczeli ja opuszczać.Byc może Polacy tez – czyli od polowy 1944r do maja 1945 był niecaly rok.Tylko rok ewentualnie bylibyśmy wystawieni na ich agresje a nie 5 lat!!!!.Dociera to do Pana.Niebyloby Auschwitz nie byłoby Powstania Warszawskiego nie byłoby lapanek i gestapo oraz wywozek na Sybir.Bylismy cennym sojusznikiem zarówno dla Hitlera jako ze wszystkie transporty na wschod szly przez RP i my byśmy je zabezpieczali zapewne.Bylibysmy druga co do wielkości armia po niemieckiej wiec tez dobrym sojusznikiem dla Angoli i USA.W momencie np.zmiany orientacji politycznej.Gdyby jeszcze Pan przyjal do wiadomości ze Pearl Harbor by raczej nie było gdyż to japonczycy czekali na przystąpienie Polski do Osi Berlin-Rzym-Tokio i wtedy mieli zaatakować ZSRR od strony Azji i Syberii gdyż bardzo japońskiej gospodarce zalezalo na surowcach.I co by wtedy było?
        Wie Pan doskonale ze w wyniku decyzji Becka Polska pierwsza przeciwstawila się dwom zbrodniczym reżimom a nasz kraj został wręcz zaorany,spalony i utopiony we krwi.Najpierw w Niemcy i Ruskie w 1939r.Po raz drugi w 1944r a w 1945r.sowiecki walec zawrocil i wyrownal wszystko.Dzieki jego decyzji nasz rozwój gospodarczy cofnol nas o kilkadziesiąt lat w rozwoju i trwa do dziś.
        O honor to niech Pan się pyta “sojusznikow”p.Becka a nie mnie.Jescze jedno – jak wygląda dziś nasz “honor” zwycięzcy i gospodarka u boku drugiego agresora ZSRR a jak tego pokonanego przodka III Rzeszy?

        • jan_de
          jan_de :

          Panie Jan53, historia zna wielu takich, ktorzy myśleli, że można i rubla zarobić, i cnoty nie stracić (choć w tym przypadku odpowiedniesza byłaby “marka”). Co by nie mówić wydaje się, że Beck do nich nie należał… Pisze Pan, cytuję: “caly czas posluguje się tym co się stało a nie tym co moglobybyc ” A zaraz potem Pan dodaje “Niebyloby Auschwitz nie byłoby Powstania…nie byłoby lapanek i gestapo oraz wywozek na Sybir.” i nieco dalej “Pearl Harbor by RACZEJ by nie było”. Podkreślam słowo “raczej” – bo to jedyny przypadek, (pewnie podkreślający regułę), kiedy przyznaje się pan, że jednak (oczywiście tylko w tym punkcie)może się Pan mylić… Nawet nie pytam jak można pogodzić pisanie, cytuję “cały czas o tym co się stało a nie tym co moglobyc” z pisaniem o ty czego by, cytuję “niebyloby…” Pewnie sam Autor miałby problemy z wyjaśnieniem… Pisze Pan: “Widze ze tylko Pan posiada cos takiego jak honor. Ciekawe? Czyzby Pan w obronie ojczyzny był odznaczony?” Pańska ironia jest tu nie na miejscu, poza tym trafia w płot… Bo skąd taki wniosek? Gdzieś to napisałem? Albo odmawiam Panu prawa do honoru? Jest chyba oczywiste – może tu się wreszcie zgodzimy – że ludzie nadają różną wartość, nie tylko rzeczom, ale i wartościom – takim, jak honor…

          • jan_de
            jan_de :

            Panie Hawranek i Jan23, pytacie jakie to straty ponieśli Madzirzy i Rumuni będąc sojusznikami Niemiec. Odpowiadam (o honorze nie wspominam, bo najwyrażniej inaczej go rozumiemy, albo przykladamy do niego inną miarę). Węgry po I WŚ stracily okolo 2/3 terytorium i 1/3 populacji. Co jeszcze można było im zabrać? Budapeszt przyłączyć do Ukraińskiej SRR? Rumunia straciła Besarabię i płn Bukowinę na rzecz tejże USRR… I czy Rumuni i Węgrzy nie walczyli i nie gineli pod Stalingradem? A od nas, posiadających znacznie większy potencjal, nie wymagano by jeszcze więcej? Ale, żeby to w pelni zrozumieć nie wystarczy spojrzeć na mapę, ale mieć świadomość, jakie narodowości zamieszkiwały te Państwa. Stąd Polacy stracili tak wiele… Ale, byli też jedynym krajem, ktory dostal coś w “rekompensacie” . Nie było by tego, gdybyśmy stalii u boku Hitlera. Najpewniej NRD byłoby większym powierzchniowo krajem… No i kwesta Żydow… Wich Polsce żyło chyba więcej niż w całej Europie razem wziętej… A mimo to w Rumuni, w Jassach mial miejsce pogrom, przy którym nasze Jedwabne to – jak mówi mlodzież – maly pikuś. Zagwarantujecie, że przy uległym wobec hitlerowcow rządzie, takich pogromów wogle by nie było? Bo przecież Polacy antysemitami nie są…? A może, nawet gdyby były, nie byłby to powód do wstydć?
            No i co z wolą Narodu… bez zastrzeżeń popierałby Rząd wspołpracujący z Niemcami? nie powstłyby opozycyjne struktury? nie byłoby partyzantki? bratobójczej walki? Przykłąd -choćby- Norwegii pokazuje,że niekoniecznie…
            Panie Hawranek, a co z tą Finlandią… straciła raptem rejon Pusamo, no i wcześniej Karelię. Ale czy Pan wie, że została – zdaniem wielu – nie tylko zneutralizowana, ale i zwasalizowana. A slyszał Pan o prezydencie Finlandii, będącym agentem ZSRR?
            Panie Jan53, cytuję “brak logiki w Pana rozumowaniu: III Rzesza chylila się ku upadkowi od polowy 1944r. Wtedy to satelici III Rzeszy zaczeli ja opuszczać. Byc może Polacy tez – czyli od polowy 1944r do maja 1945 był niecaly rok. Tylko rok ewentualnie bylibyśmy wystawieni na ich agresje a nie 5 lat!!!!” Panie Jan53, czy wie Pan ilu Polaków, w czasie apogeum rzezi Wołyńkiej, jednego dnia, potrafili zamordować Ukraińcy, używając do tego głównie palek, siekier i noży?. No to teraz proszę to sobie pomnożyć przez 365 dni… Bo jak się postarać, to może zrobić w rok to, co normalnie trwa 5 lat… I co Panu wyszło?
            Ciekawy jest wątek Pearl Harbor… Historycy do dziś prowadzą spory, zastanawiając się, dlaczego Japonia nie dotrzymala slowa, i nie zaatakowała ZSRR w 41 roku. Są wśrod nich tacy, którzy twierdzą, że była to zemsta za pakt Ribentrop – Mołotow – to mogłoby potwierdzać Pańską wersję. Inni jednak wskazują, że przecierz Japonia prowadzila już wojny i w Chinach, i w Korei. A przygraniczne starcia z ZSRR mialy już miejsce od 31 roku. W marcu 39 -a więc, to ważne, jeszcze przed propozycją Ribentropa dla Becka, Cesarstwo Japonii doznało sromotnej klęski nad C-Goł… Armia kwantuńska zostala wtedy przez Rosjan okrążona i zmasakrowana. Jakoś na początku września, Japonia zawarła rozejm z ZSRR… A Pan myśli, że w 41 nie przystąpiła do wojny dlatego,że Polska nie przystala na propozycje Hitlerowskich Niemiec… Pozwolę sobie powątpiewać…

          • jan_de
            jan_de :

            Panowie, rzecz jasna, gdyby to hitlerowskie Niemcy wygrały wojnę straty materialne i osobowe Polski (o honorze, jako wartości niewymiernej nie wspominam) a już napewno terytorialne byłyby mniejsze (choć nie znaczy to, że żadne-pamiętajmy bowiem o nastawionych bezwarunkowo pro niemiecko Ukraińcach, Litwinach, którzy do dziś roszczą sobie prawa do naszych ziem. Ale żeby Niemcy wygrali wojnę nie mogloby dojść do sojuszu anglossasów. Rooswelt, mimo silnego ciągle izolacjonizmu w USA, dążyl wyrażnie do wspierania Wielkiej Brytani (ktorej nie moglo się podobać, że III Rzesza staje się mocarstwem). Swiadczą o tym choćby transporty przez Atlantyk w 1940 roku. I wielka Brytania ze swoimi koloniami (pamiętajmy o umizgach Hitlera do Hindusow) i Stany Zjednoczone, ale i Japonia walczyły o strefy wplywow, o dostęp do surowców… USA już po zaatakowaniu Chin przez Japonię , nalożyły na nią embargo, a Cesarska Armia potrzebowala surowców, zwlaszcza jednego… Więc Pearl Harbour, był jakby naturalnym celem Japończyków…

          • jan_de
            jan_de :

            Nie pamiętam kto to powiedział: “Dyskutowanie z fanatykami jest jak przeciąganie liny z drużyną, która swoją linę przywiązała do grubego drzewa…” Ale tak włąśne się czuję… Nie macie żadnych wątpliwości, a swoje wizje przedstawiacie w sposób “nie znoszący sprzeciwu”…Ja pozostaję z wątpliwościami, i niech tak już zostanie. W internecie można znależć sporo ciekawszych dyskusji na te tematy i to stojących na znacznie wyższym poziomie… Tak, Tak, ten poziom (jak znam życie) z pewnością ja zaniżam, pozdrawiam

      • hawranek
        hawranek :

        Proszę spojrzeć na fakty z wojny Zimowej jaką prowadziła z Sowietami Finlandia. i zdradzieckie działania Anglii i Francji oraz roli rzekomego wsparcia dla niej . Myli się Pan i Pan tagore twierdząc że Beck nie miał alternatywy . Otóż ona istniała do przynajmniej kwietnia 1939 r .To właśnie działania Anglii i Francji ich ,,Gwarancje” wepchnęły nas w II W.Ś . A co do strat to jakie w porównaniu z Polską poniosły Państwa współpracujące Z NIEMCAMI ? Coś wygląda na to że znacznie mniejsze ? . i Rzecz najważniejsza skąd Pewność o układzie koalicyjnym w tym składzie jaki istniał w 1945 r?

  4. jan53
    jan53 :

    Owszem,mielismy dobry wywiad,ale czy polscy politycy II RP po śmierci Marszalka zdawali sobie ze wszystkich zagrozen?Watpie.P.Beck – pułkownik altylerii ukonczyl jedna z lepszych wojskowych uczelni w Grudziadzu(?).Jako altylerzysta nie był ponoc zbyt dobrym strategiem,ale za to kochal konie.A konie to nasza kawaleria oraz ulani.Byl to wstep na salony II RP.Poza tym był pelen uwielbienia dla samego siebie.Nie ważne co się dzieje.Wazne co pisza o Becku.Z kim rozmawial i jak został przyjęty.Najwazniejsze dla niego było przywitanie w Londynie przez lorda Halifaxa i ze rozwinięto na dworc czerwony dywan az do jego salonki.
    Watpie aby cos z planu GPO dotarlo do Becka.Po I WS Niemcy mieli i stworzyli kilkadziesiąt takich planow w mniejszym lub większym wydaniu.Do lutego 1939r były one skierowane przeciw Zydom.Prosze sobie przypomnieć tzw.”Ustawy Norymberskie” wprowadzone przez III Rzesze w 1935r.ktore to całkowicie eliminowaly narod zydowski z zycia publicznego oraz okreslaly go jako “podludzi”.Drugi kraj który wprowadzil takie ustawy w jeszcze szerszym zakresie gdzie uwzględniono eliminacje tegoz narodu była ……..Litwa,ktorej to rząd Smetony w lipcu 1941 w czasie swego miesięcznego “panowania” urzadzil pogromy Zydow w Kownie oraz Wilno(getto).Ofiarami byli tez Zydzi z polskimi paszportami(obywatelstwem).
    Dopiero po odmowie 25.01.1939r w sprawie wspólnego marszu na Moskwe – gdy Hitler upora się z Francja i Anglia a Polska nie podpisze umow z Francja i Anglia tym samym będzie gwarantem dla Hitlera ze go niezaatakuje a w razie czego będzie bronic przed natarciem Stalina.Rozmowa ta odbyla się w Zamku Krolewskim w Warszawie w obecnisci P.Becka,P.Moscickiego z P.Joachimem von Ribbentropem min.spraw zagranicznych III Rzeszy.Ribbentrop namawial Becka dwa dni aby zmienil decyzje “gdyż ta która otrzymal nie usatysfakcjonuje furera i może mieć brzemienne skutki dla Polski i narodu polskiego”(pamiętniki Joseph Goebbels).Niestety odjezdzal wieczorem 27.01.1939r. z tzw.”czarna polewka” Wtedy został wprowadzony plan pt.”Tannenberg” a jego realizacja zaczela obowiazywac od 25.08.1939r.
    Do tego czasu proszę sobie przypomnieć spotkania A.Hitlera z J.Beckiem w Kancelarii Rzeszy w lipcu 1935r.Wizyty polskich okretow “Burza” i “Wicher” w Niemczech czy wizyta gen.Tadeusza Kutrzeby na pancerniku “Deutschland”.O słynnych polowaniach H.Goringa nie wspomnę który notabene z rak Moscickiego otrzymal “Order Orla Bialego”
    Jeszcze co do wywiadu – skoro był tak dobrze poinformowany,to dlaczego nie wiedział o pakcie “Ribbentrop – Molotow” A ci “dobrzy sojusznicy” wiedzieli i nam Polakom nie powiedzieli.

    • tutejszym
      tutejszym :

      Bardzo ciekawie Pan pisze, dziękuję. II Oddział SG nie wiedział wszystkiego. Byliśmy wyspecjalizowani w kierunku “Wschód”. Polecam książkę Pepłoński Andrzej “Wywiad polski na ZSRR 1921-1939”. Co do samego tajnego paragrafu w układzie “Ribbentrop – Mołotow”, dwie godziny później jego kopię dostarczył młodemu dyplomacie Amerykańskiemu młody dyplomata ambasady niemieckiej Ulrych … ( Pamiętniki Kesselringa) . Nastąpiło to w saunie, nieformalny klub młodych dyplomatów miał swoje tajne przejście pomiędzy dwiema izolowanymi częściami sauny. Ulrych był wnukiem Żydówki, trwał w ambasadzie Niemiec dzięki poparciu ambasadora. Potem poszedł na front, jako nie czysty rasowo mógł awansować do stopnia porucznika. Dzielnie się sprawował, pracował potem w dyplomacji Niemiec pod rządami Adenauera. Istnieje poszlaka ( pamiętnik jakiś kogoś – plotka? ) że Niemcy świadomie dokonali przecieku w celu przekazania tekstu stronie Polskiej. Amerykanie tego nie zrobili, ukryli fakt posiadania tekstu. Rolą Polski miała być rola mięsa armatniego, przyjęcia na pierś całego impetu ataku i dania Anglii pewnego okresu wytchnienia i związania wojsk Niemieckich na terytorium Polski. Inaczej Polska mogła optymalizować swoje poczynania i sojusze. Amerykanie możliwość wyboru nam odebrali.

      • jan53
        jan53 :

        @Tutejszym:Rowniez wiedzieli o tym Francuzi i Angole lecz wypieli na nas d…..Ot na takich sojuszach Beck opieral nasz państwowy byt.
        Pilsudski był gienialny w swej znajomości polityki europejskiej oraz przewidywal co może się stać.Jednak reki do namaszczenia swych “wybrancow” niestety nie miał.Wystarczy ze namaszczyl Rydza – Smiglego który po tygodniu wojny nie wiedział co robic a na dodatek swa niekompentencja opoznil boj nad Bzura.Gdy wkroczyli bolszewicy s…….na zachod z całym rzadem + prezydent.Kto po kapitulacji miał reprezentować nasz narod? To Beck i Moscicki winni zostać i po kapitulacji lepiej lub gorzej ukladac się z Hitlerem.Tak wyznaczyl on sam swych “namiestnikow” w RP a ci robili co chcieli.
        Co ciekawe – gdy trwaly najcięższe walki w Polsce to 12.09.1939r.w Abevville zbiera się francusko-angielska Najwyzsza Rada Wojenna która w obecności premierow Chamberliana oraz Eduarda Daladiera podjela decyzje o zaniechaniu ofensywy przeciw III Rzeszy !!!!. W tym czasie Francja dysponowala i mogla ruszyc swych 77 dywizji przeciw 40 większym jednostkom które Niemcy mogly wystawić po mobilizacji!!!W altyleri było to 4:1 a w czołgach 80:1 na korzyść polskich “sojusznikow”.Trzeba dodac ze wojska francusko-angielskie bylyby uzyte przy całkowitej przewadze ich lotnictwa.Zas wojska Grupy Armii C generala pułkownika Wilhelma von Leeba nie posiadaly nawet dostatecznego zapasu amunicji(max 2-3 dni) Linia Zygfryda była nieukonczona.Gdyby ruszyla ofensywa Gamelina,to Niemcy musieliby sciagac szybko z frontu polskiego lotnictwo i czołgi.Wtedy to Hitler sam stwierdzi ze gdyby do tego doszło byłoby to “Finis Germanie”.Jednak mielismy wodza Rydza i “meza opatrzności” Becka.To dzięki nim Polska nie ma czego się wstydzić – a to ze zaplacilismy za to holokaustem,ruina gospodarcza oraz 50 leciem sowieckiego zniewolenia to pryszcz.

    • hawranek
      hawranek :

      A ci “dobrzy sojusznicy” wiedzieli i nam Polakom nie powiedzieli. Na dzisiaj jest ta sprawa dokładnie wyjaśniona .Oddalali wojnę od swojego terytorium i mieli czas do przygotowania się do niej.

      • jan53
        jan53 :

        @Hawranek: Uwazam ze traktaty to nic niewarte switki papieru.Tak było z naszymi sojuszami.Tak jest z Traktatem Polsko-Litewskim z 1994r.Tak samo będzie z pomocą NATO.Za surowce Niemcy i Francuzi przehandlują nas Rosji.Obecnie widać ze liczy się gospodarka oraz dobrobyt obywateli.W Polsce zas tylko przyspawane d….do stolkow.Jedyne co możemy zrobić,to liczyc na samych siebie.Zwiekszyc wydatki na zbrojenia do 3% PKB i szybko stawiac znow wlasny przemysl zbrojeniowy na nogi.

    • tagore
      tagore :

      Pan Beck niekompetentnym głupcem nie był, świadczą o tym raporty ambasady Francji z archiwum
      MSZ w pałacu D’Orsay . Opisany tam człowiek był traktowany jak niechętny Francji wykonawca
      polityki marszałka ,nie pozwalający na manipulacje. Jedynym zarzutem wobec Becka był brak
      podatności na perswazję .

      tagore