Cofanie się z godnością

Nazywano mnie pesymistą, lecz gdyby więcej liczono się z moimi pesymistycznymi przewidywaniami, nie doszlibyśmy zapewne do tej przepaści, nad brzegiem której stoimy.

Wiem, że emigracja potrzebuje pocieszycieli, skoczków logicznych, kabalarek politycznych. Jakże łatwo zarobić sobie na uznanie powtarzając bez żadnego uzasadnienia: jest źle, ale będzie dobrze, musi być dobrze, przy tym dlaczego „musi być dobrze” można nie uzasadniać. Wiem, że tego rodzaju optymistyczne przewidywania zapewniają wśród Polaków autorytet polityczny, ale ja nie chcę mieć autorytetu politycznego opartego na rozumowaniach bez sensu. Nie uważam tych broszur za drogę do kariery politycznej, której nie robię, lecz za spełnianie obywatelskiego i dziennikarskiego obowiązku mówienia prawdy. I dlatego nie pocieszam. Rzeczywistość jest czarna, przyszłość czarniejsza jeszcze.

Nazywano mnie pesymistą, lecz gdyby więcej liczono się z moimi pesymistycznymi przewidywaniami, nie doszlibyśmy zapewne do tej przepaści, nad brzegiem której stoimy.

Ileż razy czułem się upokorzony, jak – jeśli mam użyć malarskiego porównania – czuł się upokorzony żebrak, który w dawnej pięknej Polsce chciał nędzną ręką zatrzymać kulig, jadący lekkimi saniami po białym śniegu, kulig wesołych pań i zachwyconych panów.

Wiem, że specjalnie w dwóch epokach słowa moje nie miały echa, a ton moich broszur wydawał się nieznośnie wysoki, lękliwy, że moje alarmy, którymi chciałem przekrzyczeć ogólną obojętność, lub ogólny spokój, wydawały się niepotrzebne i śmieszne.

Po raz pierwszy było tak, gdy w styczniu 1942 ogłaszałem wiadomości o notach sowieckich żądających ziem wschodnich a gdy istnieniom tych not zaprzeczał rząd gen. Sikorskiego.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Noty, w których Sowiety żądały dla siebie Wilna, Lwowa. Brześcia Litewskiego i Białegostoku nosiły daty 5 stycznia i 17 stycznia 1942 roku, a jeszcze miesiąc potem, bo 17 lutego 1942 roku oficjalny „Dziennik Polski” pisał:

Pan Mackiewicz zaś, który jak sam to kiedyś przyznał, pochwala metodę Rocheforta przejaskrawiania zjawisk, posuwa się jeszcze dalej i twierdzi, że Sowiety nie wykonują w ogóle układu i dybią co najmniej na połowę Polski.

Pan Mikołajczyk, obecny premier, a wówczas minister spraw wewnętrznych, wzruszał ramionami na obawy przed Sowietami i mówił przez radio:

Rosja sowiecka dobrowolnie oświadcza, że podpisując umowę uznaje swój podpis pod niemiecko-sowieckim rozbiorem Polski za unieważniony. Jest to więc powrót do stanu z września 1939 roku i chyba tylko wrogowie Polski mogą inaczej komentować ten punkt układu, który zdecydował się podpisać rząd polski ze Związkiem Sowieckich Republik Rad.

Pan Mikołajczyk mówił tak w sierpniu 1941 roku. W kilka tygodni po jego przemówieniu, bo już 1 grudnia 1941 roku okazało się, że „wrogowie Polski” mieli rację, ale rząd zatajał to starannie przed krajem, emigracją i opinią publiczną Ameryki i Anglii.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Generał Sikorski mówił 9 stycznia 1942 roku:

Należy też, z całym naciskiem podkreślić, że gdyby wyniki układu z Rosją miały się ograniczyć tylko do tego, że Polacy otrzymają broń i możność walki z niemiecką zarazą, byłby to już wystarczający argument za układem.

Broni jednak od Sowietów nie otrzymaliśmy. Nawet w ciągu walk o Warszawę.

Drugi raz, gdy zrywałem sobie klatkę piersiową, a naokoło odczuwałem nastrój „po co się on wydziera”, była chwila konferencji październikowej w Moskwie. Wtedy właśnie przyjęto zasadę podziału po zwycięstwie Europy na okupacje wojskowe, przy tym nie określono ani czasu ich trwania, ani terminu końca, ani uprawnień okupantów. Były to dla Polski postanowienia katastrofalne. Ale nawet „Wiadomości Polskie” pisały o okupacji „anglosasko-sowieckich garnizonów mieszanych”. Pan Mikołajczyk miał o konferencji moskiewskiej pojęcia zupełnie opaczne. Mówił w dniu 11 listopada 1943 roku, że decyzje konferencji moskiewskiej:

ustalają zasadę współdziałania międzynarodowego połączoną z zaniechaniem podziału Europy na sfery wpływów…

…zapowiadają utworzenie organizacji międzynarodowej narodów dużych i małych na zasadach suwerenności i równości…

…zobowiązują wzajemnie sojuszników do wycofania swych wojsk po ustaniu działań wojennych z terytoriów okupowanych przez państwa osi.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Wszystko to było nieprawdą, od pierwszej do ostatniej litery.

W dniu 1 stycznia 1944 roku p. Mikołajczyk, który przez dwa lata nareszcie się przekonał, że Rosjanie „dybią” na pół Polski, szczerze jeszcze wierzył, że reszcie Polski nic nie zagraża i mówił:

Tak jak pewne jest dziś zwycięstwo – tak pewne jest i to, że powstanie Polska wolna, silna i niepodległa. Są oczywiście tacy, którzy kwestionują jej integralność, lecz potrzeba istnienia Polski wolnej, silnej i niepodległej jest niewątpliwie uznawana.

Odpowiadałem mu na to uwagą, że nawet istnienia dywizji Berlinga nie uważa za niebezpieczeństwo dla niepodległości Polski i pisałem w dniu 4 stycznia 1944 roku:

Co do naszych sprzymierzonych to nie wątpię, że w razie gdyby Sowiety w wyniku działań wojennych okupowały Polskę, będą one żądać od Sowietów oswobodzenia Warszawy, Krakowa, Poznania i przekazania administracji tych ziem właściwym władzom Polski. Czy jednak Sowiety tych żądań usłuchają? Twierdzę, że nie usłuchają. Czy Ameryka i Anglia wypowiedzą wojnę Sowietom o wolność Warszawy? – Otóż przestrzegam, że nie wypowiedzą.

Dziś Sowiety mają Lublin i nikomu nawet do głowy nie przychodzi, aby go miały przekazać naszej administracji. Ale wtedy rządowe „Jutro Polski” pisało:

Na szczęście defetyzm p. Mackiewicza nie opanował naszego rządu, ani Rady Narodowej, ani żadnego ze współpracujących z nim stronnictw.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Na konferencji moskiewskiej w 1943 roku przesądzono sprawę polską właśnie dlatego, że ustalono sprawę okupacji, a o Polsce nie mówiono, jak to tłumaczyłem w swej broszurze Albo-alboz listopada 1943 roku. Zasada polityki angielskiej w stosunku do Rosji to appeasement o wiele głębszy niż appeasement monachijski w stosunku do Niemiec. Jak już nieraz wyjaśniałem, Anglicy nie chcą, aby ustał antagonizm niemiecko-rosyjski i stąd dążą, aby te państwa miały granicę wspólną jako linię tarcia. Im dalej Rosja posuwa się na zachód, tym pewniejszy jest antagonizm rosyjsko-niemiecki.

Polacy nie chcą zrozumieć, że tarcia angielsko-sowieckie na Bliskim Wschodzie, w Chinach, a nawet na Bałkanach nie tylko nie powstrzymują, lecz zachęcają Anglików do posuwania na zachód granicy rosyjskiej. Im więcej jest tych tarć, tym niebezpieczniejszy byłby brak antagonizmu niemiecko-rosyjskiego.

W tym systemie jest tylko miejsce na Polskę w ramach rosyjskiego systemu politycznego. W tym świetle wyrazy Churchilla o Polsce, która by się zaprzyjaźniła z Rosją na skutek zaboru przez Rosję ziem wschodnich, nabierają właściwego znaczenia. Nie chodzi tu o przyjaźń, lecz o trzymanie nas przez Rosję w zasięgu swoich wpływów.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Polacy cieszą się często konstatując, że od czasu do czasu Anglia bierze nas przed Sowietami w obronę.

Przede wszystkim Anglia jeszcze nie zakończyła swych układów z Rosją i my wciąż jesteśmy przedmiotem w tej grze. Po drugie trzeba pamiętać, że Anglia to wielki pan, który nie lubi i nie zechce nigdy zmieniać swej polityki w formie jakiejś ucieczki z poprzedniego stanowiska. Anglia będzie się cofać przed żądaniami rosyjskimi, ale cofać z godnością, pomału, przystając i oglądając flegmatycznie dokoła. Anglia to nie kraj histerii totalistycznej, w którym polityka może się zmienić w ciągu jednego dnia, gdzie w ciągu godziny można w nastrojach i opinii publicznej z białego zrobić czarne i na odwrót. Anglia nas popierała, a i teraz chciałaby nam dopomóc, jest tu dużo do nas sympatii i wdzięczności, ale niestety Anglia w ramach polityki, którą sobie obrała, niewiele co dla nas zrobić może. W styczniu, gdy nam Rosja proponowała ugodę, a gdyśmy się na to zgodzili, to brutalnie powiedziała „nie” i zwymyślała nasz rząd – cała Anglia: rząd, opinia i prasa, była po naszej stronie. Polacy się cieszyli, ale cóż! – 22 lutego usłyszeliśmy rozbiorową mowę Churchilla. Pomimo poparcia nas w styczniu, ustępstwa wobec Rosji poszły miarowo dalej. Teraz w sprawie Bora, gdy Rosja oświadcza, że rząd polski zbzikował – wszyscy Anglicy będą po naszej stronie. Brutalności tego rodzaju tu nie lubią. Ale czy z tego wynika, aby powiedzieli głośno: wiemy, że Osóbka i Bierut to zwyczajni funkcjonariusze rosyjscy. O nie! tego nie uczynią.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Cóż mamy robić. Ano wiemy, że p. Mikołajczyk dotychczas zawsze się mylił w ocenie sytuacji w polityce zagranicznej, wiemy, że sprawie polskiej zaszkodził tak w Ameryce, jak zwłaszcza ostatnio w Moskwie, ale wiemy również, że zwyciężył w grach wewnętrznych, że stał się naszym quasi-dyktatorem, że skupi w jednym ręku całą władzę cywilną i wojskową. Wierzmy więc, że nas z tej sytuacji wyprowadzi. Będzie to bardzo po polsku.

Stanisław Cat-Mackiewicz

Fragment książki Nie! Broszury emigracyjne 1944, Wydaniwctwo Universitas, Kraków 2014.

Portal KRESY.PL jest patronem medialnym wydania „Pism wybranych” Stanisława Cata-Mackiewicza w krakowskim Universitas.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl
0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply