ryba @ryba
Kilka słów o mnie:
Brak danych
Strona internetowa:
Brak danych
Skąd jestem:
Brak danych
Wykształcenie:
Brak danych
Związki z Kresami:
Brak danych
Ulubiona książka:
Brak danych
Facebook:
Brak danych
Twitter:
Brak danych
I bardzo słusznie zrobili – nie ma się co ekscytować, Polacy i tak z tej ustawy nie korzystali. A języki takie jak rumuński, węgierski czy polski i tak będą docelowo na Ukrainie chronione, jak zratyfikują Europejską kartę języków regionalnych lub mniejszościowych (warunek konieczny do przyjęcia do UE). Póki co najważniejsze jest to, żeby ludność rosyjskojęzyczna na Ukrainie czuła, że warto uczyć się języka ukraińskiego, że jest potrzebny – ustawa z 2012 tego nie zapewniała.
Postawy „antypolskie” wśród białoruskiej opozycji się zdarzają, tak samo jak zdarzają się u nas wśród środowisk wszelkiej maści postawy „antybiałoruskie”. Wstawiam te terminy w cudzysłów, bo stanowią daleko idące i często krzywdzące uproszczenia. W mojej ocenie konflikty te wynikają z wzajemnego niezrozumienia. Ilu Polaków da się pociąć za to, że Mickiewicz czy Kościuszko czy też Kalinowski byli stuprocentowymi Polakami i tylko i wyłącznie Polakami? Przyznajmy, że wielu. Problem przestaje istnieć, gdy uświadomimy sobie, że Rzeczpospolita była naszym wspólnym domem, a Białorusini i Litwini bałtyccy są spadkobiercami dziedzictwa Wielkiego Księstwa Litewskiego w takim samym stopniu, w jakim Polacy mogą czuć się spadkobiercami Korony Królestwa Polskiego, spadkobiercami Rzeczypospolitej zaś możemy czuć się wszyscy. Gdy uświadomimy sobie, że kiedyś „Polak” nie znaczyło tego samego co dziś. Że potrafiliśmy sięgnąć po broń we wspólnej słusznej sprawie pod znakami Orła, Pogoni i Św. Michała i że Kalinowski mógł nazywać siebie Polakiem i pisać po białorusku, pozostając jednocześnie Litwinem. Że nie da się zrozumieć Rzeczypospolitej bez uświadomienia sobie WSPÓLNOTY, jaka nas łączyła. I wreszcie, że wspólnota ta może nas dalej łączyć, a nie powinna dzielić. Że dzielenie włosa na czworo naprawdę nie ma sensu. Wileńszczyzna była i jest etnolingwistycznie mieszana. Polacy z Wileńszczyzny, nawet ci pochodzący z Mazowsza mówią po polsku ze stuprocentowo białoruskim akcentem – to coś chyba znaczy, prawda? Twierdzić, że Wileńszczyzna jest tylko polska to błąd. Że tylko litewska to też błąd, również jeżeli przez „litewska” rozumiemy „białoruska”. To samo tyczy się Podlasia czy zachodniej Ukrainy. Zbyt długo żyliśmy tam razem, żeby móc sobie nawzajem wykrzykiwać, że ziemie te są w stu procentach „nasze”. Nie chodzi tu o relatywizm tylko o wzajemny szacunek, nieodmawianie sobie nawzajem podmiotowości, historiograficzną i zwykłą ludzką uczciwość. Jak zrozumieją to WSZYSTKIE strony, będzie można wspólnie i bez nerwów cieszyć się wspólną przeszłością i bez kompleksów budować przyszłość.
Postawy „antypolskie” wśród białoruskiej opozycji się zdarzają, tak samo jak zdarzają się u nas wśród środowisk wszelkiej maści postawy „antybiałoruskie”. Wstawiam te terminy w cudzysłów, bo stanowią (często krzywdzące) uproszczenia. W mojej ocenie konflikty te wynikają z wzajemnego niezrozumienia. Ilu Polaków da się pociąć za to, że Mickiewicz czy Kościuszko czy też Kalinowski byli stuprocentowymi Polakami? Przyznajmy, że wielu. Problem przestaje istnieć, gdy uświadomimy sobie, że Rzeczpospolita była naszym wspólnym domem, a Białorusini i Litwini bałtyccy są spadkobiercami dziedzictwa Wielkiego Księstwa Litewskiego w takim samym stopniu, w jakim Polacy mogą czuć się spadkobiercami Korony Królestwa Polskiego. Gdy uświadomimy sobie, że kiedyś „Polak” nie znaczyło to samo co dziś. Że potrafiliśmy sięgnąć po broń we wspólnej słusznej sprawie pod znakami Orła, Pogoni i Św. Michała i że Kalinowski mógł nazywać siebie Polakiem i pisać po białorusku, pozostając jednocześnie Litwinem. Że nie da się zrozumieć Rzeczypospolitej bez uświadomienia sobie WSPÓLNOTY, jaka nas łączyła. I wreszcie, że wspólnota ta może nas dalej łączyć, a nie powinna dzielić. Że dzielenie włosa na czworo naprawdę nie ma sensu. Wileńszczyzna była i jest etnolingwistycznie mieszana. Polacy z Wileńszczyzny, nawet ci pochodzący z Mazowsza mówią po polsku ze stuprocentowo białoruskim akcentem – to coś chyba znaczy, prawda? Twierdzić, że Wileńszczyzna jest tylko polska to błąd. Że tylko litewska to błąd, również jeżeli przez „litewskie” rozumiemy „białoruskie”. To samo tyczy się Podlasia czy zachodniej Ukrainy. Zbyt długo żyliśmy tam razem, żeby móc sobie nawzajem wykrzykiwać, że ziemie te są w stu procentach nasze. Nie chodzi tu o relatywizm tylko o wzajemny szacunek, nieodmawianie sobie nawzajem podmiotowości, historiograficzną i zwykłą ludzką uczciwość. Jak zrozumieją to WSZYSTKIE strony, będzie można wspólnie i bez nerwów cieszyć się wspólną przeszłością i bez kompleksów budować przyszłość.
Dziękuję za ten jakże ciekawy artykuł. Chciałem przy okazji tylko zauważyć, że Strix uralensis to po białorusku „baradataja kuhakaŭka (барадатая кугакаўка)”, przez „ŭ (ў)” a nie „j (й)”.