“Zgniłe Pióro” dla dziennikarzy

Wielu zna zapewne ten stary dowcip (rozpowszechniony w różnych wersjach), o tym, jak to Radio Erewań poinformowało, że “w Moskwie na Placu Czerwonym rozdają samochody”, a okazało się, że nie w Moskwie a w Tambowie, nie na Placu Czerwonym a na Placu Lenina, nie samochody tylko rowery i nie rozdają a kradną.

Z takiego żartu można się oczywiście pośmiać, ale są sytuacje, kiedy niesprawdzone medialne doniesienia przynoszą realną szkodę. Dziennikarze często piszą co im się tylko podoba wierząc w swą bezkarność, są wszak „czwartą władzą” w państwie. Prawo prasowe oczywiście działa, ale jak każde chyba prawo – niespiesznie. W każdym razie kto już tam po miesiącach czy latach nawet zwraca uwagę na to, że gdzieś jakiś dziennikarz, który napisał nieprawdę albo kogoś obraził, musiał przeprosić i pokajać się.

„Ekolodzy” są dla mediów doskonałym „chłopcem do bicia”, nie tylko zresztą w naszym kraju. Ale tu „na rodinie” co dziennikarz to ekspert w sprawach ochrony przyrody. Każdy czy to politolog, prawnik, socjolog, filozof czy nawet polonista czuje się na siłach głosić stanowcze opinie i grzmieć na ekologów – z reguły błaźni się, ale któż poza samymi „ekologami” jest w stanie to zweryfikować. A im wszak ufać nie wolno. Lista „ekologicznych specjalistów” jest bardzo długa: Rafał Ziemkiewicz, Bronisław Wildstein, Jan Pospieszalski, Tomasz Teluk, Kamil Durczok – że wymienię tych, których nazwiska na pewno coś czytelnikom naszego portalu mówią. Wszyscy oni mają w swoim bogatym dziennikarskim dorobku różne „ciekawe kwiatki”, w których wykazali się brakami w wiedzy przyrodniczej czy biologicznej na poziomie szkoły podstawowej (Ziemkiewicz), podawali kłamliwe informacje o blokowaniu rozwoju terenów górskich przez organy ochrony środowiska (Durczok) itd. Pół biedy jednak, kiedy rzecz dotyczy NGO-su czy konkretnej osoby. Może ona, choć proces to długotrwały, dochodzić swoich praw w sądzie i domagać się od łgarza przeprosin i zadośćuczynienia. Co jednak kiedy rzecz dotyczy istot, które nie wiedzą co to sądy i prawa? Czyli naszych braci mniejszych. A kłamstwa głoszone na ich temat uderzają w nie bardzo konkretnie, często prowadząc do ich fizycznego unicestwienia.

Ten przydługi wstęp konieczny był aby zaznajomić Czytelników z ideą, która zrodziła się w głowach ukraińskich i polskich przyrodników i obrońców zwierząt podczas Drugiej Ukraińsko-Polskiej Szkoły Ochrony Przyrody w Kijowie: [link=http://kresy.pl/publicystyka,wydarzenia-tygodnia?zobacz/druga-ukrainsko-polska-szkola-ochrony-przyrody]

Nie od dziś wiadomo, że jednym z lepszych sposobów walki z głupotą jest jej ośmieszenie. Przyrodnicy postanowili to wykorzystać. Ukraińskie Kijowskie Centrum Ekologiczno-Kulturalne i polska Pracownia na rzecz Wszystkich Istot przy współpracy z szeregiem ukraińskich organizacji przyrodniczych i ochrony zwierząt (Zrzeszenie Organizacji Ochrony Zwierząt Ukrainy, Ukraińskie Centrum Ochrony Nietoperzy, Drużyna Ochrony Przyrody „Zielona Przyszłość”) ustanowiły specjalną nagrodę w formie dyplomu dla wszystkich łże-dziennikarzy i łże-mediów, za rozprzestrzenianie sensacyjnych, kłamliwych plotek o zwierzętach i rozpalanie terroru gatunkowego. Skutkiem tych plotek i niesprawdzonych informacji jest okrutny stosunek ludzi do zwierząt i wzrost bioksenofobii. Do nagrody „Zgniłe Pióro” im. Staruchy Szapoklak „przyjmowane są materiały dziennikarskie opublikowane w gazetach, czasopismach, Internecie, programach telewizyjnych, które szerzą niesprawdzone, nienaukowe i niehumanitarne informacje o dzikich zwierzętach (wilkach, lisach, bobrach, wronach, kormoranach, ptakach drapieżnych, kretach, bezdomnych psach, szakalach, gryzoniach, gawronach, nietoperzach, sowach i innych, a także o nieistniejącym zwierzęciu – czupakabrze).” Nagroda przyznawana jest co roku i ma rangę międzynarodową. Kandydatów do niej można zgłaszać z Ukrainy, Polski, Białorusi i Rosji. Przyznawana jest też w kilku kategoriach: autor materiału (pierwsze, drugie i trzecie miejsce), redakcja mediów (pierwsze, drugie i trzecie miejsce) i Grand Prix.

Warto przedstawić jeszcze (zwłaszcza młodszym Czytelnikom) postać „zacnej patronki” tej nagrody. Otóż Starucha Szapoklak to postać z radzieckich bajek dla dzieci (pokazywanych także w latach 70. i w naszej telewizji) o Czeburaszce-Kiwaczku. Stworek ów wraz ze swoim przyjacielem Krokodylem Gieną starają się zmieniać świat na lepsze: pomagają ludziom i zwierzętom, walczą z kłusownikami, a Starucha Szapoklak stoi im na przeszkodzie, oszukuje, kradnie bilety kolejowe itp. Stąd też stała się ona doskonałą kandydatką na patronkę nagrody dla dziennikarzy, którzy rozprzestrzeniają kłamliwe i niesprawdzone informacje o zwierzętach, kształtujące u odbiorców strach i uprzedzenia, przez co ludzie zabijają i krzywdzą niewinne stworzenia.

A że problem nie jest „wydumany” świadczą choćby statystyki z Ukrainy. W samym tylko 2012 r. aktywiści z Kijowskiego Centrum Ekologiczno-Kulturalnego zebrali ponad 380 medialnych bioksenofobicznych doniesień (prym wiodły w tym media krymskie – ok. 100). Podobnych „mistrzów” słowa pisanego i mówionego nie brak i w Polsce. Jeden z nich został nawet w tym roku doceniony, ponieważ jury konkursu przyznało już pierwsze dyplomy za rok 2012 (nagrodzeni otrzymają je pocztą).

„Atlićniki”

Niech mi zatem wolno będzie ogłosić, że jury konkursu dla mediów „Zgniłe Pióro” im. Staruchy Szapoklak, w składzie: Władimir Borejko, dyrektor Kijowskiego Centrum Ekologiczno-Kulturalnego, Zasłużony dla Ochrony Przyrody Ukrainy, Przewodniczący jury konkursu, Krzysztof Wojciechowski, Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, Iwan Parnikoza, doktor nauk biologicznych, wiceprezes Drużyny Ochrony Przyrody „Zielona Przyszłość”, Asia Sierpińska, przewodnicząca Zrzeszenia Organizacji Ochrony Zwierząt Ukrainy, Aleksiej Burkowski, ekolog, sekretarz konkursu, i Elena Godlewska, doktor nauk biologicznych, Ukraińskie Centrum Ochrony Nietoperzy, przyznało dyplomy następującym mediom:

W kategorii „Autor materiału”:

– miejsce I (ex aequo) – Lubow Szewczenko, reporterka z Charkowa za rozpowszechnianie metod trucia psóww audycjach kanału telewizyjnego „Inter” i Siergiej Lisowski, redaktor naczelny gazety „Społeczeństwo i ekologia” z Sankt Petersburga (Rosja), za opublikowanie szeregu antyekologicznych artykułów.

– miejsce II – Dmitrij Derij, gazeta „Komsomolska Prawda” (Kijów, Ukraina), za materiał „Pod stolicą napadł na ludzi dziki wilk: są ofiary”. Materiał propaguje negatywne i niesprawdzone informacje o wilkach.

– miejsce III – Robert Grzeszczyk, wydanie internetowe Wiadomości24.pl za materiał „Polska strofuje Słowację w sprawie wilków”. Materiał propaguje negatywny stosunek do wilków i ich ochrony.

W kategorii „Redakcja mediów”:

– miejsce I – Krymski portal informacyjny „Krym. W mieście”za materiał „Doghunterzy Krymu: bojownicy o ludzi szarpanych przez psy czy ‘obdzieracze’ ze skóry”. Materiał propaguje trucie bezdomnych psów.

– miejsce II – gazeta „Wysoki Zamek”, Lwów, za artykuł „Na Ukrainie namnożyło się wilków”. Materiał propaguje negatywne nastawienie do wilków.

– miejsce III (ex aequo) – służba prasowa Ministerstwa Ekologii i Zasobów Naturalnych Ukrainyza materiał „Najazd polskich wilków na Wołyń”, materiał propaguje negatywny stosunek do wilków oraz strona „Zoogid”(Charków) za propagowanie bioksenofobii w stosunku do nietoperzyi innych zwierząt.

Grand Prix:

Portal informacyjny „Przestępczość.net”(Mikołajów) za serię antywilczych publikacjizamieszczonych w listopadzie i grudniu 2012 roku, które omal nie doprowadziły do unicestwienia watahy wilków w Parku Narodowym „Bialobrzeże Światosława”. Pisaliśmy o tym na naszym portalu: [link=http://kresy.pl/publicystyka,wydarzenia-tygodnia?zobacz/ukrainskie-wilki-uratowane]

Warto podkreślić, że konkurencja była bardzo silna i jury nie miało łatwego zadania. Na konkurs trafiło bowiem ponad 120 materiałów. Dyplomy i wyróżnienia otrzymali istotnie „najlepsi”, ci którzy wykazali się szczególną wytrwałością albo pomysłowością. Do tych pierwszych należą media, które stale emitują materiały bioksenofobiczne kształtując w ludziach poczucie strachu a nawet nauczające ich jak zabijać zwierzęta. Druga grupa (pomysłowych), była o wiele bardziej różnorodna. Tutaj należą ci, którzy pokazują w telewizji jak trzeba truć psy, obwiniają polskie wilki za spadek ilości zwierzyny w lasach na Wołyniu, albo porównują listu polskiego Ministerstwa Środowiska w sprawie ochrony wilków na Słowacji do interwencji zbrojnej w Czechosłowacji w 1968 r. To ostatnie porównanie jest żywcem z gatunku tych „Tuleyowych”.

Jak widać z przykładów powyżej kreatywność mediów jest nieograniczona, żal tylko, że wykorzystują ją w takim celu. W roku bieżącym, jak należy przypuszczać, jury konkursu znów będzie miało wiele pracy, która niestety w ogóle nas nie cieszy…

Krzysztof Wojciechowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply