“Zabiłeś jednego Niemca? Zabij jeszcze jednego!”

Nakładem wydawnictwa “Replika” ukazała się kolejna książka Leszka Adamczewskiego, poznańskiego dziennikarza i pisarza, zatytułowana “Łuny nad jeziorami. Agonia Prus Wschodnich”, której patronem medialnym jest m.in. portal Kresy.pl. Praca ta składa się z kilkunastu szkiców opisujących najdramatyczniejsze epizody zagłady Prus Wschodnich. Pokazuje niejako drugie dno działań Armii Czerwonej, zajmującej Prusy Wschodnie w czasie styczniowej ofensywy w 1945r., gdy dobijała ona “hitlerowskiego gada” w jego jaskini.

Działy się wtedy w Prusach Wschodnich dantejskie sceny. Atak wojsk radzieckich całkowicie zaskoczył Niemców. Siła ich uderzenia była tak duża, że niemiecka obrona prysła jak bańka mydlana. Oddziały Wehrmachtu i Volkssturmu uciekały w panice, a wraz z nimi uciekała ludność cywilna. Dramatyzm sytuacji potęgowała sroga zima i mróz dochodzący do minus 35 stopni Celsjusza. Sowieckie wojska traktując Prusy Wschodnie jako gniazdo hitleryzmu, brały odwet za niemieckie zbrodnie popełnione na terenie ZSRR, tysiące zniszczonych i spalonych miast i wsi i miliony zamordowanych i poległych rodaków. Dowódcy sowieccy nie zwracali uwagi na zbrodnie i bestialstwa swoich żołnierzy, a nawet ich do nich zachęcali. Mogli oni do woli gwałcić, łupić, plądrować.

Leszek Adamczewski na kartach swojej książki po mistrzowsku oddaje atmosferę tych strasznych dni – “Szlak bojowy Rosjan w Prusach Wschodnich – pisze – znaczyły tysiące trupów i tysiące zgwałconych kobiet – od niemal dzieci po staruszki. Znaczyły go również łuny pożarów setek płonących miast i wsi”. Adamczewski przytacza też ulotkę wręczona żołnierzom radzieckim przed wkroczeniem do Prus Wschodnich, w której pisarz Ilja Erenburg apelował do czerwonoarmistów: “Jeśli zabiłeś jednego Niemca, zabij jeszcze jednego – dla nas nie ma lepszego widoku niż niemieckie trupy. Nie licz kilometrów! Licz tylko zabitych przez ciebie Niemców”.

Adamczewski cytuje też fragment książki wspomnieniowej mjr Lwa Kopielewa, który w książce “Zachować po wsze czasy”napisał: “Dotarliśmy do pierwszych wiosek w Prusach Wschodnich. Gross Koslau i Klein Koslau stały w ogniu. Kierowca musiał jechać środkiem drogi. Po obu stronach stały w jasnych płomieniach domy o ceglanych dachach. Wysokie drzewo przed płonącym kościołem tliło się i paliło. Ludzi nie było widać. Kilka minut jechaliśmy przez tunel ognia wąską, kręta wiejską drogą. Było gorąco, ze nie dało się oddychać, i niesamowicie; sypał deszcz iskier, fruwały głownie”. Autor „”Łun nad jeziorami” cytuje też wspomnienia mieszkańców Prus Wschodnich, od których włos jeży się na głowie: “Mojej siostrze się nie udało – czytamy w jednym z przytaczanych fragmentów – zgwałciło ją jedenastu Rosjan po kolei. Siostra nie mogła wstać, miała wtedy 24 lata. Później była w ciąży, dziecko umarło”.

Adamczewski przypomina też w swojej książce, że jednym ze sprawiedliwych wśród żołnierzy radzieckich był kpt. Aleksander Sołżenicyn, który w poemacie “Noce pruskie” opisał gehennę ludności cywilnej Prus Wschodnich. W poetycki sposób opisuje w nich bezsensowne niszczenie wsi i miast, grabież mienia, mordowanie zwierząt i ludzi. Analizując treść tego poematu Adamczewski pisze: “Czytając poszczególne wersy poematu, po przymknięciu oczu zobaczymy leżące na łóżku ciało nagiej nastolatki, zgwałconej przez pluton, a może nawet przez całą kompanię Armii Czerwonej. Zobaczymy jej matkę, którą oślepiono po tym, gdy próbowała ratować córkę, a teraz błaga żołnierza, którego słyszy, ale nie widzi , żeby ją zabił”. Sołżenicyna za uprawianie antyradzieckiej agitacji skazano na 8 lat łagrów. Nie był on jednak jedynym oficerem, który trafił do łagru. Na 10 lat łagru, jak pisze Adamczewski, skazano także mjr Lwa Kopielewa, który bronił sołdatom dostępu do Niemek. Oskarżono go o szerzenie “burżuazyjno-humanistycznej propagandy na rzecz wroga”.

Książka Adamczewskiego uświadamia też czytelnikom, jakie straty poniosła Polska w wyniku bezmyślnych działań wojsk sowieckich. Cały szereg miast, które przypadło jej po podziale Prus Wschodnich zostało obróconych w perzynę dla zaspokojenia chęci zemsty na hitlerowcach. Jako przykład podaje Olsztyn. Miasto zostało zdobyte z zaskoczenia przez Korpus Kawalerii Gwardii pod dowództwem generała Nikołaja Oślikowskiego. Bocznymi drogami miał ich doprowadzić aż do bram miasta polski Warmiak. W nocy z 21 na 22 stycznia kawaleria w wyniku błyskawicznego manewru zajęła miasto praktycznie bez większych walk i zniszczeń. 27 stycznia kawalerzyści opuścili miasto. Splądrowali je, ale nie spalili. Miejsce kawalerzystów zajęli żołnierze z 48 armii radzieckiej i to oni w lutym 1945r. wywołali trwający kilka dni pożar , który strawił całe zabytkowe Stare Miasto. Takie same pożary rozświetlały Kętrzyn, Dobre Miasto, Ostródę, Nidzicę i Giżycko.

W swojej książce Adamczewski nie pisze tylko oczywiście o agonii Prus Wschodnich. Odsłania on cały szereg może nie tajemnic, ale mało znanych faktów z historii tego regionu. Pisze m.in. o fortyfikacjach Prus Wschodnich, Wilczym Szańcu – czyli pruskiej kwaterze Hitlera. Wiele uwagi poświęca również Królewcowi i Erichowi Kochowi. Porusza też kwestie związane z “Bursztynową Komnatą”, ukazuje czytelnikowi tajemnice rezydencji Wilhelma II, szuka odpowiedzi, dlaczego na Erichu Kochu nie wykonano wyroku śmierci.

Wartość książki Leszka Adamczewskiego podnosi bogaty materiał ilustracyjny. Większość pochodzi z jego prywatnego archiwum i ma charakter unikatowy. Dla pasjonatów dawnych terenów Prus Wschodnich, czyli dzisiejszych Mazur i Warmii jest to lektura obowiązkowa.

Marek A. Koprowski

Leszek Adamczewski: Łuny nad Jeziorami. Agonia Prus Wschodnich, Wydawnictwo „Replika”, Zakrzewo 2011

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. parnikoza
    parnikoza :

    Za poszukiwaniami drugego dna radeckej offensiwy do Prus Wshodnich latwo zapomniec o tych wydarzeniach co tie dno wlasnie wywolaly. Tie slowa Ilja Erenburg napisal wszesnej pod Rzewom, a nie przed Prusami. Pszy oczywistej ciage polskej historiografii podac historie 1944-1945 rr tylko na czarno (ma na to powody), potrzebno zdawac sobie sprawe ze jednak ne NKWD i nie Stalin lesz zwykly zolnierz splatil cene swiego zycia zeby i Polska chocaz u wyglade PRL istniala. Niestety zburzenia, okropenstwa nemcow porodzili pomstu w siercach radzeckiego zolnerza (mienawice radeckiego, a nie rosijskiego jak zwykle pisza polacy, poniewaz poza rosijanamy tam bulo duzo ukraincow i innych narodow ZSSR). I szkodowac niemcow w tym przypadku okazuje sie dla polaka mozna, ale tak naprawdzie to z powodu jesze wiekszej niecheci do sowietow? Nie wyprawduje dzilan naszych zolnerzy nad nemcami (jestem ukraincem) ale wlasnie kto b powsztrzymal tych ludzi po tym co oni wydzieli na swojej ziemi?

    • jumanyga
      jumanyga :

      Mnie tam Niemki mało obchodzą… jakoś na przemówieniach hitlera klaskały ze łzami w oczach… Ale jak wytłumaczysz gwałty bolszewików idących DO Polski. Jakoś przez nas nie zostali uprzednio skrzywdzeni… A jednak masowo gwałcili idąc na Warszawę, kobiety spały w życie lub lasach!

    • hetmanski
      hetmanski :

      Nie rozumiem czy w przypadku potwornych okrucieństw dokonanych przez Niemców usprawiedliwiasz stanowisko sowietów? W takim razie co należałoby zrobic z ukraińcami którzy dokonali cechujących się krańcowym zezwierzęceniem mordów na Polakach, mieszkańcach Polskich Kresów tym bardziej że oficjalnie byli obywatelami II RP także wybić ich do nogi?